Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXVI

Czuł ciężar na swojej klatce piersiowej. Zakładał, że to słynny żal, który tak niebywale szybko ogarnął go wczorajszego wieczoru po zobaczeniu twarzy swojego byłego na ekranie telewizora. Widok uśmiechniętego Kihyuna uderzył go zdecydowanie mocniej niż się mógł tego spodziewać. Nie miał problemu z zapieraniem się rękami nogami przed prawdą.

A jak ona brzmiała?

Nie łatwo jest zerwać ze swoją codziennością.

Nawet jeśli ta codzienność zdawała się doskonale dostosowywać się do tak nagłej zmiany.

Otworzył swoje zaspane oczy, które pierwsze, co zarejestrowały, to burzę włosów Eunbin, spokojnie śpiącej na piersi swojego brata. Nagle cała tajemnica dziwnego ciężaru została magicznie wyjaśniona. Zaistniałą sytuację skwitował jedynie cichym śmiechem i lekkim przygładzeniem roztrzepanych włosów swojej siostrzyczki

-Księżniczko - szepnął nieco zachrypniętym głosem. - Pora wstawać moja mała, trzeba zrobić śniadanie.

Dziewczyna mocniej zacisnęła powieki, jakby mogło to uwiarygodnić jej udawany sen.

-A wiesz co się dzieje, gdy księżniczka nie chce się obudzić? - Szepnął uspokajająco, podstępnie zamykając ją w swoich ramionach. - Książe musi ją pocałować! - Ostrożnie przełożył ją pod siebie, by mieć łatwiejszy dostęp do jej twarzyczki, która właśnie zamierzał porządnie wycałować.

-Oppa, nie! - Zapiszczała. - Nie oddam ci mojego pierwszego buziaka! - Wierciła się.

-Tylko jednego! - Nalegał. - Ktoś musi obudzić księżniczkę! - Zaśmiał się.

-Ile wy macie lat, co? - Ich zmęczona życiem matka stanęła w przejściu. - Ty jesteś już starym koniem - wskazała na swojego syna. - A ona jest zbyt głośna jak na szóstą rano - tutaj z kolei jej palec został wycelowany w niewinną Eunbin.

-A królowa mrozu, dlaczego nie śpi razem ze swoimi pomiotami? - Zapytał unosząc do góry jedną brew.

-Królowa mrozu - w tym momencie gniewnie zmarszczyła brwi, co wcale nie zraziło Changkyuna. - Dostała dzisiaj o czwartej wenę i koniecznie musiała ją spożytkować - westchnęła na myśl o upojnych chwilach spędzonych przed monitorem. - Jeżeli jakiś „artysta" spieprzy tę piosenkę swoim miernym wykonaniem, to zabije na miejscu - warknęła.

-Mamo! - Krzyknął, zakrywając uszy swojej niewinnej siostrzyce, która w jego opinii była zdecydowanie zbyt młoda na słuchanie przekleństw. - Tutaj jest Eunbin - przypomniał jej.

Kobieta w odpowiedzi jedynie prychnęła.

-Gdybyś ty słyszał jak ona potrafi zakląć, kiedy się zapomni - uśmiechnęła się z satysfakcją. - Przestałaby być twoją malutką siostrzyczką.

-Mała! - Skarcił dziewczynkę wzrokiem. - Jak tak możesz? - Zapytał z wyrzutem, łapiąc ją za policzki. - Z tych pięknych ustek nie powinny padać takie paskudne słowa.

-To wszystko wina mamy - jej głos był zniekształcony przez wargi ułożone w dziubek. - Gdybyś TY słyszał jak mama potrafi wyklinać, kiedy nagle coś przestaje się jej podobać.

-Jesteście siebie warte - westchnął. - Obie popiep...

-Changkyun! - Upomniała go Pani domu.

-Oppa! - Krzyknęła w niemalże tym samym czasie kobieta numer dwa w jego życiu.

-Nic nie powiedziałem! - Starał się obronić.

-Dobra - klasnęła w dłonie czym skupiła uwagę swoich dzieci. - Wstawajcie paszczury, zrobię wam śniadanie, a potem Changkyun odprowadzi cię do szkoły.

-Yey! - Pisnęła wyskakując z łóżka zrzucając przy tym na ziemię jedną z mniejszych poduszek.

-Niee! - Załkał, ukrywając twarz w pościeli.

Nawet jeśli wydawał się początkowo bezbronnym kłębkiem rozpaczy, to doskonale zarejestrował ruch po swojej lewej. Była to jego własna matka, postanawiająca podnieść tę poduszkę, która nieszczęśliwie wylądowała na ziemi, gdy Eunbin tak spektakularnie się ewakuowała. Niczym rasowy krokodyl czekał, aż jego ofiara się zbliży, ukradkiem łypiąc na nią okiem. Gdy tylko znalazła się w jego zasięgu nie czekał ani sekundy dłużej. Chwycił ją za nadgarstek ciągnąc w swoją stronę. Po chwili zapasów, wreszcie mógł przypieczętować zwycięstwo układając głowę na piersiach swojej mamy.

-Ty stary debilu - podsumowała całą walkę, próbując złapać oddech. - Chciałeś mnie zabić - wcale nie brzmiały jakby rzucała takimi oskarżeniami wyłącznie dla żartu.

-Ile czasu minęło? - Zapytał cicho.

-Hm? - Uspokoiła się nagle. - Od czego?

-Od kiedy ostatni raz mogłem leżeć z tobą w ten sposób? Od kiedy mogłem się z tobą siłować czy wygłupiać się z Eunbin? - Pytał.

-Naprawdę wiele czasu - przygładziła lekko jego włosy.

-Pamiętasz jak byłem w szkole średniej, a i tak przychodziłem się do ciebie przytulać prawie każdego wieczoru? - Razem uśmiechnęli się na wspomnienie tamtych chwil.

-Jak mogłabym zapomnieć? - Zaśmiała się cicho.

-Tak bardzo chciałbym móc cofnąć czas do tamtych chwil - zadrżał, ukrywając twarz. - Dałbym wszystko co tylko mogę, by wrócić... - powtórzyć.

-Ale czasu nie można cofnąć - stwierdziła cicho.

Changkyun potrzebował chwili, by przełknąć własne łzy.

-Czy w takim razie... - Zamilkł. - Obiecasz mi, że w następnym życiu znowu będziesz moją mamą? - Zapytał łamiącym się głosem, spoglądając na nią oczami pełnymi łez.

-W tym i w następnym - obiecała cicho.

***

-Naprawdę cieszę się, że dobrze sobie radzisz po odejściu z wytwórni - wysoki chłopak z włosami lekko opadającymi na czoło, sięgnął przez stolik po rękę swojego znajomego, którego tutaj przyprowadził. - Martwiłem się o ciebie.

-Nie musisz się wiecznie o mnie martwić - zażartował, sprawnie ukrywając to jak te słowa wyjątkowo go poruszyły.

-Hos...

-Państwa kawa - zakomunikował Changkyun, stawiając na ich stoliku zamówione napoje. - Czy życzą sobie Państwo coś jeszcze? - Zapytał uprzejmie.

-Nie - oparł z uśmiechem wyższy z tej dwójki.

Lim był stuprocentowo pewien, że jeden z nich musiał być modelem. Chłopak, który odprawił go od stolika nie posiadał pospolitej twarzy, a jednak wydawała mu się ona niesamowicie znajoma. Z pewnością miał przyjemność oglądać ją na okładce jakiegoś magazynu.

Powolnym krokiem ruszył w stronę kontuaru, gdzie czekała na niego Eunhye, która akurat w tamtym miejscu znajdowała się z czystych nudów. A przynajmniej tak było w oficjalnie podanym komunikacie. Według Changkyuna - martwiła się jego wczorajszym stanem i dla własnego spokoju postanowiła go doglądać.

-Pan Lim Changkyun? - Barista, aż podskoczył wystraszony obcym głosem tuż za swoimi plecami.

Jeszcze nie zdążył się odwrócić, a już widział jak oczy jego menadżerki rozgwieździły się jak nocne niebo.

-Tak...? - Ostrożnie się odwrócił.

Jego oczom ukazał się wielki bukiet czerwonych róż, który został mu podsunięty niemalże pod sam nos.

Brzmiało sztampowo? Oczywiście, że takie było! Problem w tym, że Changkyun naprawdę kochał czerwone róże i była jedna osoba, która zdawała sobie z tego sprawę doskonale. Miał nadzieję skończyć swoją zmianę bez żadnych wygłupów, ale jak widać wywalił się zaledwie półgodziny przed jej końcem.

-Dziękuję - mruknął, choć na po jego twarzy przewinęły się już wszystkie odcienie złości. Nie chciał winić biednego kuriera za sprawienie mu tej przykrości.

-Changkyun! - Zawołała za nim menadżerka, gdy bez słowa ruszył na zaplecze. - Poczekaj - złapała go za ramię. - Co to jest?- Wskazała na bukiet.

-Jakiś badziew - burknął.

-Patrz! Jest liścik.

-Nie warto - skomentował, odsuwając kwiaty nim kobieta zdążyła sięgnąć po wetkniętą w nie karteczkę.

Z niewiarygodną łatwością wrzucił ten niechciany prezent do znajdującego się na pracowniczym zapleczu kosza. Ten gest Eunhye zrozumiała dokładnie, więc więcej nie postanowiła wypytywać.

~~~

Witajcie

Zauważyliście, że ostatnio skupiam się bardziej na rodzinie Changkyuna?

Oczywiście mam w tym pewien cel

Ale czy byłoby tak zabawnie, gdybym mówił o nim już w tym momencie

Raczej nie :P

SWOJĄ DROGĄ!

Zgadnijcie kto pisze ChangKi

Bez ChangKi

Tak, dokładnie

TEN AŁTOR

O TEN TUTAJ

CO WŁAŚNIE DO WAS PISZE

Kocham to robić

<3

Czy tylko mnie ciekawi co Kihyun zawarł w tym liściku?

Cóż

Raczej się tego nie dowiemy

Trudno~

Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro