Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXIII

Sam nie wiedział jakim cudem udało mu się odwieść Yunseoka od pomysłu bycia towarzystwem w drodze powrotnej do domu. Byłoby zdecydowanie źle, gdyby przypadkiem natknęli się na Kihyuna wychodzącego z budynku. Ponadto, chłopak i tak zrobił już tak niesamowicie wiele podczas minionego wieczoru, nocy i poranka. Nie będzie przecież tak bardzo wykorzystywał dobrych dla niego ludzi.

Wchodząc do mieszkania, automatycznie odłożył telefon i klucze na szafkę znajdującą się w przedpokoju już od niepamiętnych czasów. Tak jak ją umieścili, tak stała. Tyczył się też tego stary wazon, mający robić za jakąś fikuśną ozdobę.

-Gdzieś.Ty.Do.Cholery.Był...?- Cedził przez zaciśnięte zęby.

Początkowo spuścił głowę pod naporem agresji, która kryła się w tych kilku słowach. Dopiero po wzięciu kilku głębszych oddechów zebrał w sobie wystarczająco dużo pewności, by spojrzeć w te oczy, które niegdyś skradły mu całe serce.

Kihyun wyglądał na wykończonego, a cienie pod oczami jedynie dopełniały cały ten tragiczny wizerunek. Bardziej przypominał teraz zjawę z horrorów, niż kochanego przez wszystkich idola. Samym swoim wyrazem twarzy mógłby z miejsca zabić kilka osób. Na całe szczęście Im był odporny na takie zagrywki.

-Nie twoja sprawa - rzucił zimno. - Ty mi się nie spowiadasz, więc ja też nie muszę - westchnął, zdejmując buty.

-Nie masz mi nic do powiedzenia? - Skrzyżował ręce na piersi.

-W zasadzie to mam - wyprostował się. - Dziwi mnie to, że się w ogóle się do mnie odzywasz po tym wszystkim, co się ostatnio stało.

Naprawdę nie chciał prowokować kolejnej kłótni, a ta zdecydowanie wisiała w powietrzu. Jedyne o czym teraz marzył to szybki prysznic i uwalenie się w mięciutkim łóżku. Doceniał to, że Yunseok poszedł spać na podłogę z jego powodu, ale kanapa na której spędził noc do najwygodniejszych również nie należała.

Wymijając go w przejściu, musiał zrealizować jakąś część chorego planu Kihyuna. Moment, w którym znalazł się w zasięgu jego ramion, został ujęty i agresywnie przyciągnięty. Yoo bez słowa przybliżył swoją twarz, kilka razy się zaciągając.

-Piłeś... - Rzucił oskarżycielko.

-Bo pewnie od samego początku zakładałeś, że byłem w nocnym klubie książki, nie? Daruj sobie te żarty - prychnął. - Puszczaj mnie, chce wziąć prysznic i przestać na ciebie patrzeć.

-Z kim byłeś? - Zapytał, spełniając wcześniejszą prośbę Kyuna. - Dzwoniłem do Hyejin.

-Nie byłem z nią - zareagował natychmiast. - To ty z nią jesteś.

-Więc z kim? - Dopytywał się, coraz bardziej zdenerwowany.

-Nawet jeśli ci powiem, to i tak nie będziesz wiedział - szedł dalej w głąb ich mieszkania. - Więc co to za różnica czy będziesz wiedział, czy nie.

-Dla mnie to jest różnica - powiódł zmęczonym spojrzeniem za swoim chłopakiem.

-To w takim razie masz problem - warknął, coraz bardziej zirytowany toczącym się śledztwem. - Idę wziąć prysznic.

Spodziewał się znacznie gorszej rozmowy, a poszło nawet przyjemnie. Nawet jeśli początkowo został porażony czystą chęcią mordu ze strony Kihyuna.

Szybko zniknął za drzwiami łazienki, ale nim odkręcił wodę, przypomniał sobie o zostawionym w przedpokoju telefonie. Nie miał na nim praktycznie nic czego musiałby się wstydzić. Mimo wszystko wolał go trzymać przy tyłku, a nie w bliżej nieokreślonym miejscu.

Wychodząc z łazienki i przemierzając salon nigdzie nie napotkał Kihyuna. Odnalazł go w ostatnim możliwym do sprawdzenia miejscu - w przedpokoju, przeglądającego telefon, który zdecydowanie nie należał do niego.

-Co ty robisz? - Warknął, próbując chwycić za swoją własność.

Reakcja Kihyuna była jednak zbyt sprawna, by cokolwiek się udało. Odsunął on telefon, by w następnej minucie przystawić ekran niemalże do twarzy swojego chłopaka. Nim zdążył zadać jakiekolwiek pytanie czy cokolwiek zobaczyć. Usłyszał:

-Jak mi to wytłumaczysz?

-Ale co...?

Na ekranie telefonu widniało zdjęcie muszące pochodzić z czasu spędzonego w barze. Przedstawiało samego Chnagkyuna w towarzystwie z Yunseokiem. Cały problem polegał na tym, że zdjęcie wyglądało na naprawdę dwuznaczne. Postacie na fotografii byli tak blisko siebie, obejmowali się, a jedna z dłoni wylądowała zdecydowanie zbyt blisko krocza tego drugiego. Rozumiał wściekłość Kihyuna, ale nie zamierzał się kajać przed nim. Nie zrobił przecież nic złego.

-Wyjaśnij mi to... - Wycedził.

-Nie, ponieważ tutaj nie ma nic do wyjaśnienia.

-Nic?! - Warknął, rzucając telefonem w stronę Changkyuna.

Dokładnie czuł powiew powietrza, kiedy przedmiot przelatywał obok jego twarzy, by roztrzaskać się w drobny mak w kontakcie z kafelkami.

Nic nie powiedział. Patrzył przerażony jak Kihyun wręcz paruje ze złości.

-Ja nie umiesz trzymać telefonu przy dupie, to lepiej żebyś w ogóle go nie miał - warknął. - Gdzie dziś nocowałeś?

-U znajomego - odpowiedział przestraszony.

-U znajomego? - Przeczesał włosy. - A może u swojego pierdolonego kochanka? Przecież już kiedyś się puszczałeś, prawda?  Więc skąd mam mieć pewność, że nie zrobiłeś tego jeszcze raz?

-Słyszysz siebie? - Warknął. - Jakiego kochanka? Nie bądź śmieszny! To ty najpierw nie masz dla mnie chwili czasu, kompletnie olewasz mnie i moje uczucia, nie przejmujesz się, ranisz, a potem masz magicznie problemy, że mam jakichś znajomych? Może idź sobie do swojej dziewczyny, jak tak bardzo jesteś sam... - Umilkł w momencie, kiedy Kihyun go spoliczkował.

Echo po uderzeniu jeszcze chwilę błądziło po jego głowie nim zszokowany umysł połączył wszystkie kropki. W oczach natychmiast zalśniły mu łzy, a ciało opanowały niekontrolowane drgawki. Ten niespodziewany cios nie wywołał reakcji jedynie w samym Changkyunie. Kihyun na samym początku patrzył na swoją dłoń, by potem równie zszokowane spojrzenie przenieść na twarz swojej miłości.

-Kyunie, ja... - Szepnął, czując jak zdenerwowanie odebrało mu cały głos. - Ja... - Wyciągnął dłoń w jego kierunku, by jakoś załagodzić stan, w którym znalazł się Im.

-Nie dotykaj mnie! - Krzyknął, gwałtownie się odsuwając, przez co wpadł na wspominaną wcześniej komodę. Wazon, który stał na niej zachwiał się, by ostatecznie roztrzaska się z hukiem na ziemi. Im nie był pewien jednak czy ten odgłos to faktycznie był wazon, czy trzask jego pękającego serca.

-Wybacz mi... - Jego głos przybrał najbardziej błagalny ton na jaki tylko było go stać.

-Zerwijmy - jego głos w jednej chwili stał się pozbawiony wszelkich emocji.

-Proszę... - Jęknął, padając na kolana. Zignorował nawet kawałki potłuczonej porcelany wbijające się w jego ciało. - Nie zostawiaj mnie... Zrobiłem źle i...

Changkyun bez słowa wyminął swojego BYŁEGO chłopaka. Nie chciał już na niego patrzeć. Przez cztery lata ich związku nie został uderzony ani razu. Zdarzało się, że był wyzywany, ale nigdy... Przenigdy nie zastosowano wobec niego przemocy fizycznej... do dzisiaj. Kihyun dobrze wiedział co oznaczał ten policzek. Im mający do czynienia z przemocą w związku... Nie mógł tego wybaczyć.

~~~

*Spokojnie obserwuje jak wszystko dookoła płonie*

Witajcie

Widzę, że już jesteście

To dobrze!

Napaliłem

Więc jest cieplutko C:

*W tle wali się jakiś budynek*

Nie przejmujcie się tym ^ ^" To wcale nie było składowisko dobrych wspomnień z ich związku

*Coś wybucha w oddali*

*Nerwowy śmiech ałtora*

Herbatki?

Herbatka jest dobra na wszystko!

Pamiętacie może jak 20 rozdziałów temu

Zarzekałem się, że tutaj nie będę depresją sypał po oczach?

He...

Eksperyment trwa nadal!

I całkiem dobrze mi to wychodzi

Ci którzy czytali moje poprzednie prace

Wiedzą, że może być znacznie gorzej

Dobrze!

Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro