Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXII

Gdzieś nad ranem ponownie rozebrzmiał dźwięk wyciszonego telefonu, który po tym jak wypadł z dłoni Changkyuna ułożonego na kanapie - leżał spokojnie na ziemi, co rusz podrygując spazmatycznie, by dać swojemu właścicielowi do zrozumienia, że ktoś pilnie potrzebuje z nim porozmawiać. Niestety, na upitym Im'ie nie robiło to większego wrażenia.

Mruknął coś przez sen, przewracając się na drugi bok, by dalej korzystać z uroków spokojnego snu po emocjonującym wieczorze i dużej części nocy.

-Halo...? - Zapytał cicho.

-Changkyun? - Usłyszał w słuchawce zmartwiony głos.

-Changkyun śpi - powiedział spokojnie, zaciskając dłoń na urządzeniu chłopaka.

-Kim jesteś? - warknął. - Gdzie jest mój chłopak?

Kimkolwiek był ten chłopak, ton jego głosu zmienił się diametralnie, kiedy tylko zorientował się, że nie ma do czynienia z osobą, której się spodziewał.

-Mówiłem przecież: śpi - odpowiadał spokojnie. W przeciwieństwie do Changkyuna - pił zdecydowanie wolniej i zachował niejaką trzeźwość.

Kyun naprawdę porządnie się spił, ciężko było obserwować go ledwo dającego sobie radę, by postawić chociaż jeden krok. Jasnym było, że zostawienie go w takim stanie i pozwolenie, by wrócił do domu było zdecydowanie złym pomysłem. Za jego pijactwo, zabrał go do swojego mieszkania.

Było to dość klaustrofobiczne miejsce. Zaczynało się od czegoś co w założeniu miało być chyba korytarzem. Potem przechodziło się od razu do dużego pokoju robiącego za kuchnie, salon i sypialnie jednocześnie. Ostatnia była niewielka łazienka sprawnie skryta za białymi drzwiami. Wszystko tak jak przystało na tanią kawalerkę, na którą mógł pozwolić sobie prosty chłopak z prowincji.

-To go obudź i daj mi z nim porozmawiać - rozkazał władczo.

-Jest pijany, nie mam zamiaru go budzić - twardo trzymał się swojego zdania.

-W takim razie powiedz gdzie jesteście, przyjadę po niego - zaproponował dalej tej samej agresywnej nucie.

-Lepiej, żeby Kyun został dzisiaj u mnie - nabrał powietrza głęboko w płuca. - Nie wiem kim konkretnie jesteś, nie wiem co się między wami konkretnie wydarzyło... Ale coś czuje, że lepiej zrobię, jeżeli zatrzymam go na dzisiaj u siebie.

-Ty pier...

Yunseok rozłączył się bez żadnego słowa, chwilę potem ze stoickim spokojem wyłączając telefon na dobre. Kucając, by odłożyć urządzenie na ziemie, zatrzymał wzrok na twarzy Changkyuna. Spał tak spokojnie, absolutnie nie zdradzał całą swoją prezencją całego tego bólu, którego wycieku był świadkiem w barze. Gdzieś zamajaczyło w jego głowie, że zawsze chciałby utrzymać tego chłopaka takim spokojnym. Delikatnie odgarnął włosy z jego czoła, by sekundę potem złożyć tam motyli pocałunek. To była jego słodka tajemnica od dzisiaj.

***

Nie wiedział, która była godzina, kiedy się ocknął. Co gorsza... Nie wiedział nawet gdzie się znajdował. Film urwał mu się w jakimś momencie ich wczorajszej przygody i od tamtego momentu praktycznie nic nie ogarniał.

-Wstałeś już? - Usłyszał przyjemny dla uszu głos. - Jak będziesz wstawał, to uważaj, żeby nie przewrócić szklanki - ostrzegł, lekko się uśmiechając na widok chłopaka, który cierpi przy każdym dźwięku.

-Dzięki - szepnął zachrypniętym głosem. - Gdzie ja jestem? - Zapytał, nie decydując się usunąć przedramienia ze swoich powiek. Dzisiaj miał plan na wampira - unikać światła. - Gdzie ja tak właściwie jestem?

-U mnie w mieszkaniu - stwierdził zadowolony z siebie. Zapewne gdyby miał psi ogon, to właśnie machałby nim jak szalony.

-U ciebie? - Podniósł się na łokciach, w końcu decydując się na spojrzenie w kierunku tego oszałamiająco przystojnego półnagiego mężczyzny, który z pewnością nie był jego oszałamiająco przystojnym wiecznie nieobecnym chłopakiem.

Na chwilę odebrało mu mowę i Yunseok doskonale wiedział, z jakiego powodu. Wzrok ześlizgujący się z twarzy na wyeksponowaną szyję, zachęcająco wystające obojczyki, szerokie silne ramiona i resztę tego upajającego ciała składającego się na piękny obraz gospodarza. Tego wzroku nie dało się przeoczyć w żaden sposób.

-Peszy cię to? - Wskazał na swój nagi tors. - Jak chcesz to mogę założyć koszulkę - już wyciągał dłoń po pierwszy lepszy ciuch, który mógłby się zakryć.

-Nie, spokojnie - odpowiedział powoli. - Po prostu moje reakcje nie są dzisiaj na najlepszym poziomie.

-Dobrze wiedzieć - zaśmiał się, wycofując dłoń. - Chcesz może coś zjeść? Mogę coś przygotować...

-Nie - odpowiedział natychmiast. Trochę wysiłku kosztowało go sięgnięcie po wspomnianą szklankę i listek z tabletkami, a także martwy telefon. Zmarszczył brwi, spodziewał się, że urządzenie będzie włączone. - Nie było mnie całą noc w domu, więc chciałbym wrócić najszybciej jak to tylko możliwe.

-Rozumiem - wzruszył ramionami.

-A tak właściwie... - Zaczął, zaraz po połknięciu dawki medykamentu, która miała pomóc mu wrócić do świata żywych. - Jak ja się znalazłem w twoim mieszkaniu?

Yunseok zamyślił się chwilę, zapewne nieświadomie marszcząc nieco nos.

-Po tym jak cię wczoraj odcięło... Nie wiedziałem gdzie mieszkasz, a nie chciałem cię zostawiać samego w takim stanie. Więc postanowiłem cię przenocować.

-To... Brzmi całkiem sensownie - mruknął. - Dzięki, że się mną zaopiekowałeś - posłał mu krótki uśmiech. - Pewnie gdyby nie ty, to skończyłbym na ławce w parku.

-Na mnie zawsze możesz liczyć - napuszył się szczęśliwy z powodu otrzymanej pochwały.

Jeszcze nie miał pojęcia, jakim cudem przetrwa całą tę drogę do domu, a potem konfrontację ze wściekłym Kihyunem. Bo wściekły będzie na pewno! Ale w jakiś sposób sprawiało mu to satysfakcję. Chwila zmartwień na pewno przyda się temu wiecznie zapatrzonemu w siebie chłopakowi, który karierę przedłożył nad własny związek.

-Chociaż... Wiesz co? - Zaczął nagle. - Chyba jednak zjem to śniadanie z tobą, jeżeli to nie będzie dla ciebie problemem.

-Jakim problemem? Sam przecież zaproponowałem - zaśmiał się. - Poczekaj chwilę i już coś nam przygotuję. Miło będzie w końcu zjeść z kimś śniadanie.

-Masz rację - przytaknął. - Jedzenie śniadania samemu nigdy nie jest dobrym pomysłem.

W międzyczasie, kiedy Yunseok wyczyniał jakieś cuda w kuchni - Changkyun wziął się za oglądanie jego przytulnego gniazdka, czy zaglądanie chłopakowi przez ramię, co jakiś czas kradnąc mu też jeden z wybranych składników, co absolutnie nikomu w niczym nie przeszkadzało.

Ostatecznie zdecydował się sprawdzić swój telefon, kiedy Yunseok znikł na chwilę z pola widzenia. Ku jego zdziwieniu telefon miał jeszcze całkiem dużo baterii, a to oznaczało, że musiał zostać celowo wyłączony. Widząc ostatnie sms'y od Kihyuna, domyślił się nawet kto go wyłączył. Zapewne po pijaku miał dość upierdliwości swojego partnera i ciągle wibrującego telefonu. Ta opcja była najbardziej prawdopodobna ze wszystkich.

Westchnął ciężko już przeczuwając wiszącą w powietrzu awanturę. Naprawdę, najchętniej zostałby w tym małym, ale niezwykle przytulnym mieszkanku wraz z tym chłopakiem, z którym jakimś cudem odnajdywał wspólny język.

-Gotowe - powiadomił. - Zapraszam - uśmiechnął się szeroko.

~~~

Witajcie

Ahhh~

Kihyunka tak łatwo zdenerwować, prawda?

Powinien się cieszyć, że jego chłopak ma takich opiekuńczych przyjaciół

Którzy pochodzą... W zasadzie to Kihyun nie wie skąd

Ale zaopiekowali się nim!

A ten już z wyzwiskami leci

Niewychowany ten nasz Ki

.-.

Co poradzić?

Dobrze!

Dziękuję Wam za dzisiejszą obecność!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro