XLIV
Nienawidził znajdować się w takiej sytuacji. Yunseok był naprawdę cudownym chłopakiem, za którym każdy zdrowy na umyśle gej ganiałby ze wszystkich sił. Changkyun oczywiście w żadnym wypadku nie był wyjątkiem. W swoim znajomym z pracy odnajdywał naprawdę mnóstwo cech, które na różne sposoby były pociągające.
Problem niestety polegał na tym, że Yun pojawił się zdecydowanie za wcześnie. Oczywiście, mógłby z nim wychodzić, spotykać się, a nawet wejść w jakiś układ czy związek, ale na dłuższą metę i tak nie miałoby to największego sensu.
Potrzebował po prostu odpoczynku od relacji międzyludzkich. Zakończenie czteroletniego związku kosztowało go naprawdę dużo energii i na pewno minie jeszcze wiele czasu nim w snach przestanie wracać do TYCH ust... Do TYCH oczu, TYCH dłoni, TYCH słów, które niegdyś niczym delikatna ballada pieściły jego uszy.
Yun był zdecydowanie zbyt dobry, by go celowo unieszczęśliwiać. Prawda, obiecał stać z boku i cierpliwie czekać. Im jednak nie zamierzał wierzyć w tą obietnicę. Zdawał sobie sprawę z licznych pokus czekających na przystojnych, samotnych mężczyzn.
Momentalnie na myśl przychodzi postać Coff'a, który idealnie gra na męskich słabościach. Wystarczy ładna buźka, dobry podryw i nagle ktoś, kto obiecał na ciebie czekać lub co gorsze, być z tobą na zawsze - nagle zmienia zdanie, zapomina, by oddać się w objęcia przyjemności.
Był przewrażliwiony? Zapewne można by było tak stwierdzić. Cztery lata temu, Changkyun na dobrą sprawę nie różnił się wiele od osoby, której dzisiaj tak szczerze nie lubi. Sam przecież uwodził zajętych chłopaków. Raz z powodu ich ładnych buziek i ciekawych proporcji, a innym ze zwykłej ludzkiej przekory i czegoś na wzór wyzwania.
Dlatego miał solidne podstawy, by być czujnym.
Szczerze bał się, że po tej rozmowie ich relacja nagle ulegnie zmienia. Wiedzieć o czyichś uczuciach to wziąć na siebie odpowiedzialność za nie. Ignorowanie ich byłoby czystym przejawem brutalności i pogardy wobec osoby, która wystawiła swoje serce na zranienie. Nawet, jeśli Yun mówił jedynie o zauroczeniu, to ból jaki może otrzymać z tytułu tego wyznania wcale nie musi wiele różnić się od bólu złamanego serca.
Naprawdę pluł sobie w brodę, że te kilka godzin temu poruszył ten temat.
Ten dzień zdecydowanie był zbyt długi.
-Jestem w domu - rzucił, gdy tylko zamknął za sobą drzwi. - Potrzebuję bardzo dużo ciepłego kakałka i przytulasków od mojej księżniczki.
Nieco zmarkotniał, gdy po chwili nie usłyszał znajomego głosiku. Potrzebował uzupełnić swój zapas czułości. Nie zamierzał jednak tak szybko rezygnować ze swoich planów, więc zaraz po zdjęciu butów wyruszył na szybkie poszukiwania po mieszkaniu.
Nie doszukał się obecności żadnej żywej istoty i pewnie przez jakiś czas nie uzyskałby satysfakcjonującej odpowiedzi, gdyby nie telefon wibrujący na dnie jednej z kieszeni.
-Mamo...? - Zapytał ostrożnie.
-Nie, wróżka chrzestna - warknęła zdenerwowana. - Jesteś już w domu?
-Przed chwilą wszedłem - burknął, zmierzając powolnym krokiem do lodówki.
-To przydaj się na coś - w słuchawce usłyszał jeszcze inny głos, ale za nic nie potrafił go rozpoznać. Jego matka jedynie warknęła coś w stronę tej osoby, by potem szybko powrócić do tematu. - Idź do mojego gabinetu - poleciła, a Changkyun natychmiast skierował tam swoje kroki w obawie przed tym, że sam będzie kolejnym obiadem.
-Jestem - zakomunikował, gdy zjawił się w prywatnym królestwie swojej matki.
-I powiedz mi geniuszu, co widzisz na biurku.
-Śmieci - stwierdził mało inteligentnie.
-Na pewno nie jesteś moim dzieckiem - westchnęła ciężko. - Gdzieś tam powinna być łososiowa teczka.
Changkyun obszedł biurko, co najmniej trzy razy, a potem zrobił najgłupszy błąd w swoim życiu... Znaczy, jeden z kilku najgłupszych błędów.
-Nie widzę teczki w kształcie łososia - stwierdził niewinnie.
-Ćpałeś coś dzisiaj? - Zapytała nad wyraz mile. - Powiedz mi, bo zastanawiam się czy nie zapisać się z powrotem do szkoły. Będziesz chodził na zajęcia razem z Eunbin.
-Nic nie ćpałem! - Oburzył się.
-WIĘC DEBILU MÓWIŁAM O TECZCE W KOLORZE ŁOSOSIOWYM, A NIE W KSZTAŁCIE ŁOSOSIA! - Im musiał odsunąć telefon od ucha, by nie nabawić się trwałej wady słuchu.
-Trzeba było tak od razu - burknął.
-Widziałeś ty kiedyś teczkę w kształcie łososia? - Zapytała załamana.
-Widziałem w kształcie peni...
-Weź ją i przyjedź tutaj natychmiast - przerwała mu.
-Tu? Czyli gdzie?
-Jestem u Starsów.*
I nagle okazało się, że ten dzień może być znacznie gorszy, niż mogło mu się wydawać jeszcze dziesięć minut temu.
***
Changkyun:
Jestem przed budynkiem
Mama-Terrorystka:
Właź do środka
Nie mam zamiaru marznąć
Powiedziałam, że przyjdzie idiota z teczką
Więc nie będzie problemu
Changkyun:
Muszę...?
Mama-Terrorystka:
TAK!
Czekam na ciebie
-To przestań - burknął sam do siebie.
Stał przed wysokim oszklonym budynkiem, których w tym mieście było na pewno bardzo wiele. Ten jednak różnił się od innych logiem, które każda nastolatka w tym kraju interesująca się muzyką na pewno znała. Star entertainment miało wiele za swoimi korporacyjnymi uszami, ale trzeba było im przyznać, że jeżeli brali się za tworzenie muzyki, to robili to naprawdę solidnie. Szefowa trzymająca swoich podwładnych twardą ręką stanowiła osobę odpowiedzialną za tak wielki sukces i stałe dochody zapełniające firmowe konta.
Brzmi uroczo, prawda? Prawda jest taka, że „Starsowie" ani trochę nie dbają o sowich idoli, co nieco kłóci się z powszechną opinią wśród społeczeństwa. Wytwórnia w kuluarach znana jest z wyzyskiwania, przemęczania, zastraszania i wywoływania sztucznych skandali. Wszystko, by ich kaczki znosiły jak najwięcej złotych jaj.
Miał ciarki na samą myśl o wejściu do gniazda tych węży.
Zdecydowanie jeszcze gorsze byłoby spotkanie w środku Kihyuna, który od czasu swojego debiutu pozostawał podopiecznym właśnie tej organizacji.
Już miał wchodzić do środka, gdy kątem oka dostrzegł coś, co niebywale go zaniepokoiło. Za latarnią ukrywała się jakaś dziewczyna, która aparatem ze swoim gigantycznym obiektywem robiła mu zdjęcia. W pierwszej chwili miał ochotę to zignorować, ale na myśl o swoich własnych zdjęciach krążących po portalach plotkarskich, zdecydował się zareagować.
-Przepraszam - zaczął, gdy tylko zbliżył się na stosowną odległość do dziewczyny, która akurat zajęła się przeglądaniem zrobionych fotek. - Dlaczego robisz mi zdjęcia? - Brzmiał i wyglądał na naprawdę zdezorientowanego.
-Aaaaa... - Dziewczyna szybko poprawiła maskę, by w nieco śmieszny sposób uniemożliwić jakiekolwiek jej rozpoznanie. - Myślałam, że jesteś idolem - odezwała się modulując swój głos. - Ale pomyliłam się, więc... - Ukłoniła się nisko. - Przepraszam za kłopot.
Potem już tylko widział jak ta dziwna osoba oddala się niemalże sprinterskim krokiem.
-I tak dziwne, że jest tutaj tylko jedna osoba, a nie rzesza fanów - mruknął, wracając spojrzeniem ku budynkowi. - Może Kihyuna naprawdę nie ma w środku...
~~~
Starsów*- Potoczne określenie na członków Star ent.
Witajcie
OMG
Co mama Changkyuna robi w wytwórni Kihyuna?
I co zawiera ta słynna łososiowa teczka?
Swoją drogą
To nie tak, że Changkyun jest idiotą, okej?
Czasami ludzie mają momenty, kiedy ich mózgi się po prostu wyłączają
Zwłaszcza, jeżeli mają za sobą dość ciężki dzień
A tak właśnie było w przypadku Im'a
Chociaż...
No chociaż jest głupi xd
JAK ON MOŻE NIE BRAĆ TEGO GORĄCEGO TOWARU?!
Mam tutaj na myśli oczywiście Yunseoka
A nie jakiegoś tam Kihyunka
Phi!
Kihyun?
Kto to taki?
Ja nie mam pojęcia
Już nawet Coff'a bardziej kojarzę
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro