Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIII

Schował do zmywarki ostatnie naczynia po dzisiejszym śniadaniu. Dla upewnienia się czy aby na pewno niczego nie pominął, odwrócił się w kierunku stołu. Znajdował się na nim jedynie osamotniony kubek z niedopitą kawą, którą obiecał sobie niebawem dokończyć.

Dzisiaj ponownie był zmuszony zjeść sam śniadanie. Kiedy obudził się rano... Kihyuna już dawno obok niego nie było. Przez chwilę miał wrażenie, że odgłos pękającego serca był słyszalny nawet w Chinach. Ale chyba tylko mu się wydawało.

Przez moment miał cichutką nadzieję, że chłopak będzie czekał na niego w kuchni. Szybko jednak został sprowadzony na ziemię. Szurając stopami po zimnej posadzce ich mieszkania mijał jedynie pomieszczenia, w których gościły puste meble.

Kihyun naprawdę nie dotrzymał swojej obietnicy, którą złożył zaledwie dzień wcześniej.

Westchnął cicho mierzwiąc swoje włosy. Powinien dać sobie mentalnie z liścia! Kolejny raz dostał kopniaka od Kihyuna, ale wcale nie czuje, by nauczył się czegoś nowego. Bolało jak zwykle, przejdzie jak zwykle.

Musiał być naprawdę szalony, skoro ciągle odgrywali ten sam scenariusz w kółko i w kółko.

Na całe szczęście dzisiaj nie musiał siedzieć sam w domu, zastanawiając się czy szanowny książę będzie miał ochotę wrócić, czy może kolejny raz ktoś inny okaże się dużo ciekawszy od własnego chłopaka. Za kilka godzin zaczynał ponownie pracę w znajomej kawiarni, a po przekroczeniu jej progów, z pewnością zapomni o całym świecie. Tak jak to bywało w przeszłości.

Jeszcze tylko zgarnął pakunek z czymś, o co poprosił Kihyuna wczorajszego dnia i już był gotowy do wyjścia.

Mimo wszystko gdzieś bolał go fakt, że Kihyun nie napisał nawet krótkiej wiadomości po swoim zniknięciu. Nawet głupiego „dzień dobry" się nie doczekał.

***

-Cześć, Eunhye - przywitał się z menadżerką, która w odpowiedzi posłała mu uśmiech pełen życzliwości.

-Myślałam, że będziesz trochę później.

-Nie miałem co robić, więc... - Wzruszył ramionami. - Mogę poczekać te półgodziny.

-Dobrze, że rwiesz się do pracy - zażartowała. - A co to...? - Zapytała, wskazując na pakunek.

-To prezent dla Seohong - Uśmiechnął się gdzieś pod nosem. - Myślisz, że nadal lubi tego Kihyuna?

-Żartujesz sobie? - Prychnęła. - Ona swojemu synowi chce dać tak na imię, ale na całe szczęście jej narzeczony jest mądrzejszy.

-Masz coś do tego imienia? - Zmarszczył brwi.

-Skąd! Po prostu dawanie dziecku imienia po idolu... No to trochę dziwnie. Co jej planujesz dać tak właściwie? Wiesz, że ma sporą kolekcję i trudno jej dogodzić.

-Czapkę z ostatniej trasy koncertowej z autografem i jakieś karty ze zdjęciami.

-Brzmi jak coś bardzo trudnego do zdobycia - zmarszczyła brwi. - Jesteś pewien, że to nie są podróbki? Strasznie dużo tego dzisiejszych w czasach. Chińczycy wszystko zrobią...

-Twój mąż jest Chińczykiem, prawda?

-Dlatego wiem co mówię!

Zaśmiał się krótko. Miał okazje poznać męża Pani Jeon. Był to naprawdę przemiły i życzliwy człowiek, co tworzyło nieco kontrast do opowieści jego żony.

-Możesz być spokojna, to nie są żadne podróbki - jeszcze raz spojrzał na pakunek.

-W takim razie skąd to masz?

-Tajemnica - wyszczerzył się.

-Aish! Idź się lepiej przebrać w uniform i mnie już nie denerwuj. Przypominam ci, że mi żadnego prezentu nie dałeś na przeprosiny!

-Jak to nie? - Zdziwił się. - Ja jestem twoim prezentem! - Rzucił, pośpiesznie wychodząc z gabinetu w obawie przed ciężkimi przedmiotami w trakcie ekspresowej nauki latania.

Właśnie zamykał jedną z pracowniczych szafek, kiedy pierwszy raz tego dnia odezwał się do niego jego własny chłopak.


Yoo:

Gdzie jesteś...?

Im:

A co cię to obchodzi?

Yoo:

Jestem w domu

Chciałem zjeść z tobą obiad

Specjalnie się urwałem

A ciebie nie ma

Im:

To zjedz sam

Tak jak ja

Dzisiaj śniadanie

Yoo:

Przepraszam

Musiałem wcześnie wyjść...

Im:

Zawsze mogłeś mnie obudzić.

Będę w domu późno

Yoo:

Fajnie...

A napiszesz mi chociaż gdzie jesteś?

Im:

A czy ty mi się meldujesz?

Yoo:

Powiesz mi, proszę?

Im:

Nie.


-Ymm... - Usłyszał całkiem niedaleko siebie. - Changkyun, prawda?

Spojrzał w kierunku źródła głosy, by zobaczyć tam baristę poznanego tutaj ostatnim razem. Wyglądał na niego zmęczonego, ale lekki uśmiech z dołeczkami skutecznie odciągał od tego uwagę. Grzywka z ciemnej czupryny opadała mu na czoło, kwalifikując go do grona tych „słodkich". Chociaż biorąc pod uwagę jego wyeksponowane żyły na przedramieniu i kościste dłonie... Zapewne po zdjęciu tej głupiej koszuli baristy, mógłby w pełni zaliczyć go do tych „seksownych".

-Zgadza się - uśmiechnął się.

Znajomy-nieznajomy widocznie ucieszył się na ten drobny gest. Zaraz dosiadł się do swojego nowego współpracownika.

-Ostatnio nie miałem okazji się przedstawić - podrapał się zakłopotany po głowie, czym zdobył sobie kolejne punkty u Changkyuna. - Nazywam się Lee Yunseok*.

-Im Changyun.

-Wiem - wyznał szczęśliwy. - Dużo o tobie słyszałem.

-Pytałeś o mnie? - Jedna jego brew powędrowała do góry.

-Nie musiałem! - Wybuchł śmiechem. - Gdy zaczynałem tutaj pracę, wiele osób pytało się o ciebie i twoją kawę! Aish, miałem ciężką przeprawę, żeby dorównać twoim zdolnościom.

-Spokojnie - położył mu dłoń na ramieniu, co wywołało u Lee, pojawienie się iskierek w oczach. - Teraz to ty będziesz mnie musiał uczyć. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio zrobiłem dobrą kawę - przyznał lekko zawstydzony w ramach pewnej gry.

Pracując tutaj, będzie musiał dobrze żyć ze swoimi współpracownikami, prawda? Jakoś musiał przecież nadrobić to złe pierwsze wrażenie, które musiał wywrzeć na chłopaku tamtego dnia. Na całe szczęście wcale nie wyglądał na kogoś kto się tym przejmował.

W oczach Changkyuna wyglądał trochę jak taki szczeniaczek cieszący się na widok nagrody. Pytanie: Co było tą nagrodą?

-Będę szedł już za kasę - poinformował wstając.

-Uh...Oh, no dobra - na początku zrzedła mu mina, ale potem na jego twarzy i tak pojawił się uśmiech. - Jeszcze się jakoś zgadamy, prawda?

-Wychodzi na to, że będziemy ze sobą pracować, więc... Myślę, że na pewno - puścił mu oczko, wychodząc z pomieszczenia dla personelu.

Idąc już na miejsce, dostrzegł kogoś stojącego przy kontuarze. Na ustach od razu pojawił się firmowy grymas, który już nie jedną osobę w przeszłości uczynił stałym klientem tego potwornego miejsca. Jeszcze kilka kroków i mógł wypowiedzieć słowa, które od tak dawna nie wybrzmiewały w jego ustach:

-Witamy w Idol Caffe, mogę w czymś pomóc? - Zapytał miło.

Mężczyzna drgnął, a mięśnie pod opinającą koszulką wyraźnie spięły się na dźwięk tego głosu. Chwilę mu zajęło odwrócenie się, ale kiedy już to zrobił - Changkyun pożałował całego dzisiejszego dnia.

-O! - Zawołała menadżerka, która zmaterializowała się na horyzoncie. - Widzę, że poznałeś już narzeczonego naszej Seohong.

Nie odpowiedział. Zbyt bardzo pochłonęła go głębia, niewidzianych tak dawno- czekoladowych tęczówek.

~~~

Lee Yunseok*- Wszelka zbieżność jest przypadkowa

Witajcie

W tym pięknym

Dniu

Wasz ałtor ma ostatnio straszne jazdy na tajskie BL

Nie wińcie mnie xD

Jestem tylko człowiekiem .-.

Pewnie jedna osoba teraz się śmieje pod nosem, ale cóż

Dobrze!

Dam złota szyszkę każdemu, kto spodziewał się nieobecności Kihyuna w tym dzisiejszym, rozdziałowym poranku

Swoją drogą

Jakim bezczelem trzeba być, żeby obiecać swojemu chłopakowi coś

A następnego dnia już złamać tę obietnicę

Chang!

Zerwij z nim!

Oficjalnie tworze hasztag

#ChangZerwijZKihyunem

Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro