XCIII
Pojawienie się w apartamencie Kihyuna było niemałym zaskoczeniem dla Changkyuna, który ledwo zdążył wygramolić się z łóżka. Spał zwinięty w kłębek mniej więcej od momentu wyjścia Kihyuna do pracy. Po nocy spędzonej przed oknem potrzebował jeszcze chwili, by naładować własne baterie.
-Mogłeś zadzwonić - warknął szykując pośpiesznie obiad dla swojego mężczyzny, który rozmarzonym wzrokiem pożerał jego opięty w bokserki tyłek.
-Po co? - Zaśmiał się rozkładając się na stole. - Powinienem częściej przychodzić niezapowiedziany, jeżeli częściej będę mógł oglądać takie widoczki - zagryzł wargę. - Seksownie wyglądasz w samym fartuszku.
-Jedno słowo, a włożę ci ten fartuszek w...
-Widzę, że jesteś przed pierwszą kawą - parsknął.
-Obudziłem się niedawno - złagodniał. - Mam nadzieję, że masz ochotę na kurczaka z ryżem.
-Mam ochotę na ciebie - burknął.
Changkyun odwrócił się przez ramię, by z dezaprobatą zgromić swojego chłopaka.
-Niezła próba - rzucił, przerzucając kurczaka na talerz, gdzie już jakiś czas czekał pokaźny kopczyk ryżu.
Może nie było to zbyt wymagające zadanie, ale to było pierwsze, co przyszło mu do głowy. Prawda, nie musiał nic przygotowywać. Kihyun nawet słowem się nie odezwał odnośnie możliwego posiłku, ale pewne przyzwyczajenie kazało stanąć nad kuchennym blatem i męczyć się przez kolejne minuty.
Kiedy parę lat temu zrezygnował z pracy, gotowanie stało się jego głównym zajęciem. Stał się modelową panią domu. Wtedy niezbyt mu to przeszkadzało, choć dzisiaj zauważał już pewne patologie wynikające z tamtej sytuacji. Zdecydowanie jedną z najgorszych z nich było wycofanie się z życia towarzyskiego. Wtedy za jedyną przyjaciółkę miał Hyejin wpadającą od czasu do czasu.
Musiał do niej zadzwonić w wolnej chwili. Mieli sobie parę rzeczy do wyjaśnienia.
-Smacznego - położył przed nim talerz, zrzucając z siebie fartuch sekundę wcześniej.
Kihyun korzystając z okazji złapał za jego nadgarstek.
-Mówiłem poważnie - przyciągnął go bliżej siebie. - Miałem dzisiaj ciężki dzień i potrzebuje czegoś więcej - ucałował okolice jego pępka.
W pierwszej chwili miał ochotę go odepchnąć i twardo odmawiać każdej kolejnej podjętej próbie. Ostatecznie to dłonie wsuwające się pod materiał bielizny, desperacko chcące zacisnąć się na jego pośladkach, przekonały go do uległości.
Zagryzł delikatnie dolną wargę z wyczekiwaniem obserwując Kihyuna adorującego kolejne fragmenty jego skóry. Pieścił je delikatnymi pocałunkami lub drażnił zasysając i przygryzając. Wszystko, by zaznaczyć swoją obecność. Wykrzyczeć ją przed całym światem.
Changkyun natomiast, będąc całkowicie pochłoniętym przez spalające go od wewnątrz podniecenie, wplótł w ukochane włosy palce szarpiąc nimi w tył. Kihyun jęknął zaskoczony, szeroko otwartymi oczami i lekko rozwartymi ustami obserwując każdą z reakcji swojego partnera.
-Co? - Szepnął prawie bezgłośnie.
-Nie mam zamiaru tego robić tutaj - nie spuszczał go z oczu, przy okazji pozwalając by sprawne dłonie Kihyuna nadal zaciskały się na jego pośladkach, co jakiś czas je rozchylając i palcami zmierzając pomiędzy nie.
-Przykro mi? - Uśmiechnął się drapieżnie.
Zaśmiał się cicho, kiedy ten sam wzrok na ułamek sekundy powędrował kilkanaście centymetrów niżej. Nie było żadnej mowy o przenosinach w tej sytuacji. Na pewno nie teraz. Sprawnie zsunął się z krzesła, twarzą lądując na wysokości jego krocza. Z zadowoleniem przyjął dłoń stale zakleszczoną na jego włosach, bezwiednie podążającą za każdym kolejnym ruchem.
-Uwielbiam ten widok - szepnął, obejmując ustami wypuklenie w materiale czarnych bokserek.
Upajał się jego zapachem. Zapachem jego perfum, zapachem pożądania, zapachem podniecenia, zapachem zbliżającego się orgazmu. Czuł cudowne drżenie jego ciała, gdy kolejne sekundy mijały im na wspólnej grze, droczeniu się i niepozornym odwlekaniu wszystkiego w czasie.
Przeniósł dłonie jego biodra, chwytając za krawędzie materiału. Delikatnie zsuwając je w dół, nadal zachował wszystko zakryte. Z wyczuciem przerwał, gdy na wierzchu znalazł oblepiony ejakulatem żołądź. Początkowo zjeżdżając dłońmi z bioder na spięte w wyczekiwaniu uda. Językiem nakreślił wilgotny ślad na delikatnej skórze i u jego nieosłoniętego czubka, rozsmakowując się w znanym smaku.
Na tym jednak poprzestał i wstając z kolan szybko skradł buziaka z jego ust.
-Chodźmy do sypialni - splótł razem ich dłonie.
-Świnia - warknął roztrzęsiony.
***
Changkyun siedział z kolanami podciągniętymi pod brodę na krańcu kanapy. Z zamkniętymi oczami wsłuchiwał się jak jego narzeczony zmierza w jego stronę z kubkami kawy, której zrobieniem miał się zająć.
Czuł, że dzisiaj wszystko poszło inaczej. Kihyun zachował swoją delikatność i czułość, ale na jakiś sposób pozostawał myślami kompletnie gdzieś indziej. Kiedy jednak nimi wracał, miał wrażenie, jakby na jego ciele szukał czegoś co mogło stanowić dowód popełnionej zbrodni.
Nie był głupi. Szybko domyślił się, jakie myśli chodziły po głowie Yoo i dlaczego tak właściwie dzisiaj poszli ze sobą do łóżka.
Powinien go za to winić? W pewnym sensie tak. Został bezczelnie wykorzystany do zaspokojenia rozbuchanego ego swojego chłopaka. Z drugiej strony sam stanowił przyczynę jego wątpliwości. Dlatego postanowił udawać, że niczego nie widział i nie czuł.
-Twoja kawa - odstawił kubek na stolik, siadając całując czubek jego głowy. - Śpiący?
-Mhm - mruknął, zmieniając pozycję tam, by oprzeć się na siadającym obok Kihyunie.
Dokładnie czuł jak kilka, kilkanaście minut potem ciało Kihyuna spina każdy możliwy mięsień, a jego oddech ze spokojnego, staje się krótszy i energiczniejszy.
-Co się stało? - Lekko uchylił oczy, dostrzegając na twarzy swojego ukochanego prawdziwe przerażenie. Podniósł się na łokciu, samemu zerkając na wyświetlacz telefonu.
Zamarł.
W przeszłości popełnił wiele błędów, do których dzisiaj wolałby się nie przyznawać.
W przeszłości zrobił wiele rzeczy, o których dzisiaj chciałby na zawsze zapomnieć.
Widok swojego zdjęcia z przeszłości zmroził mu krew w żyłach. Nie pamiętał jednoznacznie, kiedy zostało ono zrobione. Było to zaplecze klubu, a może jakiś korytarz? Liczyło się to, że jego usta całowały inne usta, a dłoń sięgała do krocza faceta, którego imienia dzisiaj nawet nie pamiętał.
Patrzył się ślepo, póki Kihyun nie wyłączył ekranu.
-Nie patrz na to - rozkazał, zaciskając szczękę.
-Ja... Nic... Przysię...gam - z trudem wyszeptał, stale oszołomiony.
Nie miał pojęcia na jakim konkretnie portalu wisiała ta fotografia, ale skoro Kihyun znalazł ją tak łatwo... Wszystko świadczyło o tym, że widziało ją znacznie więcej osób, niż sam Im mógłby sobie życzyć.
-Wiem - odchrząknął. - Nie wiem kto to zrobił, ale zapłaci za to - zacisnął dłoń na urządzeniu.
-Jest tego więcej...? - Zapytał głucho.
Obydwoje wybrali milczenie.
Naprawdę chciałby dostać odpowiedź na miliony nowonarodzonych pytań, które rozkwitły w jego głowie, jako kwiaty zwiastujące zbliżający się chaos. Jednocześnie tak bał się poznać odpowiedzi na wszystkie z nich...
-Mam nadzieję, że masz coś mądrego do powiedzenia, Coff - warknął, odbierając telefon sekundę wcześniej.
~~~
Witajcie
Kolejna dramcia?
>.>
Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!
Do napisania!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro