XCII
-I wtedy wchodzę ja... Wjeżdżam na rumaku ubrany w jakiś przewiewny szlafroczek, w którym widać mój cudowny abs i...
-Możesz przestać mi przeszkadzać? - Warknął Kihyun przy okazji strącając dłoń Coffa ze swojego barku. - Ciebie nawet w tym teledysku nie będzie.
-Brutal - burknął. - A myślałem, że mamy współpracować, pamiętasz? Mieliśmy nawet to śmieszne spotkanie w kawiarni...
-Mogę się mylić, ale ta współpraca nie obejmowała wspólnych występów - spojrzał na niego poważnie. - Tylko jakaś charytatywna piosenka.
-Dziwne... Wydawało mi się, że to miało być coś większego - zmarszczył brwi. - Kiedy ostatnio wydałem album? Pół roku temu? To w naszym świecie cała wieczność. Robienie za support z moim fandomem, to jest jakiś nieśmieszny żart - prychnął.
Ostatnie, co pamiętał z wczorajszego powrotu do domu, to lekki uśmiech na twarzy Changkyuna i to jak bardzo niewygodne okazywały się być jego kolana, kiedy chciało się na nich zasnąć. Budząc się dzisiaj w okolicach godziny pierwszej, nie zastał już swojego faceta, ale przynajmniej zaznaczył on swoją obecność przygotowanym śniadaniem i krótkim liścikiem.
I wszystko było naprawdę w porządku do momentu, kiedy nie przestąpił progu wytwórni. Mniej więcej dziesięć minut przed spotkaniem Coffa, przypomniał sobie o chłopaku, z którym ostatnio spotykał się Changkyun. Naprawdę mógłby z ręką na sercu zapewnić o załatwieniu tej sprawy w każdym możliwym aspekcie... Tylko im dłużej o tym myślał, tym więcej miał wątpliwości.
Odczuwał jakąś dziwną gorycz wypełniającą jego żołądek zachłannie podchodząc, aż do samego gardła.
Był zły na swojego chłopaka wcześniej... Być może miał racę, być może nie. Nie było już potrzeby tego roztrząsania. Ostatnie kilka dni pokazało im w dość dosadny sposób, jakie te wszystkie kłótnie i fochy są całkowicie bezsensowne.
Nie mógł pozbyć się jednak palących wątpliwości.
Szukał dziury w całym? Dojrzewała w nim myśl o podjechaniu pod kawiarnię, nim ktokolwiek w wytwórni się zorientuje. Wszystko po to, żeby upewnić się co do Changkyunowej prawdomówności.
Musiał popadać w jakąś paranoję...
-Ziemia do Kihyuna - Coff dość brutalnie szarpnął go za włosy do tyłu.
-Popierdoliło cię? - Warknął łapiąc się za głowę. - Co to miało być?
-Jeżeli to ty będziesz mnie pierdolił, to czemu nie? - Poruszył sugestywnie brwiami. - Prosiłem cię, żebyś nie zaczynał myśleć, bo robisz wtedy taką niezbyt ciekawą minę - prychnął. - Co znowu trapi moją księżniczkę?- Usiadł naprzeciwko niego, podbierając brodę na rękach. - Twoja seksowna wróżka chrzestna jest gotowa do wysłuchania.
-Czy twoją ulubioną postacią ze Shreka nie jest właśnie ta wiedźma?
-Ona nie była wiedźmą! - Szczerze się oburzył. - Po prostu nikt jej nie zrozumiał. A ten paskudny ogr... - Mruczał pod nosem rozluźniając i zaciskając dłonie.
-To już chyba wolę ci powiedzieć co mnie boli - dał za wygraną.
-Na to liczyłem - momentalnie się rozchmurzył. - Więc? Co trapi moją księżniczkę?
-Przynajmniej nie zieloną - szepnął pod nosem.
-Zieloną księżniczkę - poprawił się.
Przewrócił oczami.
Moon z pewnością nie był najlepszą osobą do zwierzania się. Niestety był, paradoksalnie, jedyną osoba, której mógł się wygadać. Hyejin ma zbyt dobre kontakty z Changkyunem i z pewnością wszystko by mu wygadała przy pierwszym spotkaniu. Natomiast Coff... W zasadzie to jego nie lubił nikt, kto bliżej poznał jego kurewskość.
Może jednak miał coś w sobie z wróżki chrzestnej? Sam wolał osobiście kota w butach i... Mniejsza.
-Podbiłem faceta i...
-Wiem - prychnął. - Sam cię od niego odciągałem. Przez chwilę myślałem, że będziesz chciał go zabić...
-Nie miałeś przypadkiem mnie wysłuchać? - Spojrzał na niego groźnie. - Daruj sobie komentarze na sam koniec, co?
-Dobra... Aleś ty dzisiaj drażliwy~
-I niby wszystko jest już załatwione - kontynuował nie zważając na to co mówi Coff. - Ale ja mam wrażenie, że nadal mogłem zrobić więcej w tej sprawę... No bo skąd mogę mieć pewność? A co jeśli Changkyun mnie jednak zdradził? Jak będę miał się z nim teraz kochać, kiedy to ciągle będzie do mnie wracało? Powinienem się upewnić bardziej....
-Moment - wtrącił się mimo wcześniejszych zapewnień. - Zlałeś kolesia, pokłóciłeś się z twoim prywatnym workiem na spermę i jeszcze chcesz mieć jakąś pewność? Mnie pieprzyło wielu facetów i jakoś kolejni nie mieli problemów, a dobrze wiesz, że moje życie erotyczne ma więcej scen łóżkowych niż strona z porno - wyglądał na dumnego z siebie. - Zawsze masz w dupie moje rady, ale weź się ogarnij, co? Naprawdę nie przepadam a twoim chłoptasiem i upiłbym się jak głupi, jeżeli byście ostatecznie zerwali...
-Przyjaciel - przewrócił oczami.
-Ale jednocześnie wiem, że straciłbym wtedy ciebie - przez stół sięgnął ku jego twarzy, by zamknąć ją w swoim dłoniach. - Nie znam się na tym całym fiku miku z miłością. Ba! Uważam to za niezłą stratę czasu. Ale wiesz co widzę? Niepotrzebnie się martwisz. Nawet jeśli się przespali, to drugiego kretyna, który wytrzyma z tobą kolejne cztery lata, na pewno nie znajdziesz - puścił oczko w jego stronę. - Nie możesz zabraniać swojemu facetowi mieć męskich znajomych. To prawie tak jakby Changkyunuś robił ci awanturę za każdą fankę piszącą do ciebie list miłosny.
-Ale on już kiedyś się puszczał... - Odwrócił wzrok.
-No to w czym problem? - Zaśmiał się. - Powinieneś się cieszyć! Mam wielu znajomych, którzy pieprzyli się okazyjnie, ale kiedy zasmakowali związku stali się gorącymi przeciwnikami tych metod. Jeżeli mielibyście rozliczać się o każdy gest czy błąd, to nie wystarczyłoby wam sił i czasu. A tak to pieprzcie się przez całą noc, a wszystkie smutki odejdą w siną dal. Zaufaj mi, sprawdzona metoda.
-Dlaczego rozmowy z tobą zawsze kończą się na pieprzeniu? - Zapytał ponuro.
-Ponieważ swędzą mnie jaja? Od dłuższego czasu z nikim się nie umówiłem i mam wrażenie, że zaraz mi rozsadzi... - Przerwał w tym samym momencie, kiedy drzwi od studia się otworzyły. - No wiesz - poruszył sugestywnie brwiami zerkając na krocze. - No i pamiętaj... - Umilkł chcąc zbudować napięcie. - Ogrom nie dane jest żyć długo i szczęśliwie - uśmiechnął się szeroko. - A zbyt seksowna z ciebie bestia, by zostać ogrem i zamieszkać na bagnie.
***
-Jesteś pewien? - Szepnęła przytrzymując nadgarstek mężczyzny.
W tej samej ręce trzymał teczkę, w której skompletował pokaźny pakiet informacji. Jakiś czas temu jego szefowa zleciła mu odnalezienie informacji na temat chłopaka jednego z najpopularniejszych idoli na obecnym rynku. Sprawa przybrała zupełnie inny obrót, gdy tylko ruszył to całe gówno.
Ostatecznie udało mu się zebrać całkiem pokaźną ilość materiału.
-Musze to zrobić - uśmiechnął się lekko do zmartwionej sekretarki, która na dźwięk jego słów odpuściła. - Po tym jak tam wejdę... - Spojrzał jeszcze raz na teczkę. - Wszystko stanie się znacznie bardziej wymagające. Przepraszam, jeżeli przeze mnie stracisz pracę - wyglądał na naprawdę skruszonego.
- Martw się o siebie - W jej oczach przez krótką chwilę dostrzegł zbierające się łzy, nim ostatecznie zamaskowane zostały troską. Pracowali ze sobą od dziesięciu lat. Była silną kobietą, dlatego nie musiał się o nią martwić.
-Idę...
~~~
Witajcie
Mega ważne pytanie
Superaśnie ważne
Ważne, że ważniejsze
Niż ważne
W-A-Ż-N-E
Kto jest Waszą ulubioną postacią ze Shreka?
Jakby ktoś nie wiedział
Jestem ałtorem
Tego czegoś
Ale nawet ja mam takie
"Kihyun... Chopie! A wcześniej Ci nie przeszkadzało, że się bawił? Posuwałeś go na kawiarnianym zapleczu podczas Waszej drugiej randki"
A teraz ma chłop jakieś problemy
Ja nie wiem
#ZrzucaZSiebieOdpowiedzialnoscZaGlupoteBohaterow
No i Coff
Coff
Pozostanie Coffem
Dobrze!
Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!
Do napisania!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro