
VI
Bardzo krytycznie patrzył na każdą, nawet najmniejszą czynność wykonywaną przez ekipę filmową, która pojawiła się w ich kawiarni z samego rana. Już kiedy serwował im pierwszą kawę, miał wrażenie, że dzisiejsza współpraca do łatwych raczej nie będzie należała.
Oni sami w sobie nie byli źli. Tutaj chodziło o ich upierdliwość nakazująca im co chwilę podchodzenie do Changkyuna i upewnianiu się w faktach na temat kawiarni, nawet głupiej toalety nie potrafili znaleźć.
Kuszony dodatkową pensją, godził się na to wszystko z uśmiechem, chociaż prawa brew zaczynała mu drgać coraz częściej.
Nawet, kiedy wielce szanowny reżyser zjawił się na miejscu, by po niedbałym spojrzeniu stwierdzić, że wnętrze trzeba jakoś fikuśnie przearanżować. Nosił więc posłusznie stoliki i krzesła, tak jak mu kazano.
Byli o włos od tragedii, kiedy zaczęto dyktować Changkyunowi jak powinien zachować się przed kamerą, gdzie położyć szklankę, co jak podać i innego typu bzdury, które musiały zostać wykonane zgodnie ze scenariuszem, by wszystko wypadło perfekcyjnie.
-Mogę któregoś z nich zabić i zmielić w młynku do kawy? - Warknął wpraszając się do biura swojej menadżerki, która ukryła się tutaj już jakiś czas temu.
-Głowa mi pęka od tego harmidru - jęknęła przesuwając po blacie biurka jakąś tabletkę.
Sądząc po opakowaniu leżącym obok - był to jakiś proszek na ból głowy. Wcale jej się nie dziwił. Kobieta zapewne miała najwięcej stresu w tej całej sytuacji niż ktokolwiek inny. Changkyun być może swojego szefa widział jedynie dwa razy na oczy, ale słyszał o nim dość ciekawe legendy. Nic dziwnego, że Jeon chciała, by wszystko wypadało jak najlepiej.
-Już widzę jaki będzie cyrk, kiedy ta gwiazdeczka przyjedzie - przewróciła oczami.
-A kiedy on ma się tutaj pojawić? - Dopytał, siadając na wolnym krześle.
-Godzina? Dwie? Mam nadzieję, że to odwołają? - Mówiła cicho. - Chociaż to ostatnie wykreśl... Wolę mieć to za sobą - Rzuciła szybko wzrokiem w kierunku zegara wiszącego na ścianie.
-Myślałem, że ja mam ciężko, ale ty już prawie ducha wyzionęłaś.
-Aż tak widać?
Changkyun przytaknął nie ukrywając nawet współczucia.
-Jeżeli jeszcze raz wejdzie mi tu ten zakichany reżyser, żeby się upewnić czy nic im nie wybuchnie w twarz...
-To ty wybuchniesz? Znam to - prychnął.
-Wiesz, że oni nawet klientów, którzy mają być obsługiwani, przyprowadzili ze sobą? Jakby normalni ludzie byli jacyś inni...
-Powiem ci teraz to co powiedział mi ostatnio Pan Kim, scenarzysta - odchrząknął. - wszystko musi być perfekcyjnie.
-Widocznie ta gwiazdka nie jest taka dobra, skoro swoją osobą nie będzie potrafił uratować programu.
-Wiesz, że o tym samym pomyślałem - uśmiechnął się szeroko. - Pocieszyć cię?
-Nie uda ci się...
-Ty sobie będziesz stała bezpiecznie za kamerami, a ten Kihyunek będzie razem ze mną robić kawę. Wyobrażasz to sobie?
Kobieta milczała przez chwilę.
-Udało ci się - jej wymalowane usta na chwilę ułożyły się na kształt lekkiego uśmiechu.
-Wiadomo ile za to dostaniemy?
-Wiadomo - poprawiła swoje włosy, za które ciągnęła nim Changkyun zjawił się w tym pomieszczeniu. - Nadal walczę dla ciebie o coś naprawdę ekstra za twoje ostatnie wysiłki. Tak naprawdę nie musisz tu siedzieć tyle czasu, a to robisz.
-No i ludzie mnie kochają.
-No i ludzie cię koch... A widziałeś te negatywne recenzje na naszej stronie?
-Byli po prostu zazdrośni i tyle - mruknął.
***
Myślicie, że wtedy był burdel na kółkach i wielka plątanina ludzi? W pewnym momencie, przez kawiarnią zaczęły zbierać się jakieś bliżej nieokreślone płciowo istoty ludzkie uzbrojone w własnoręcznie robione plakaty marki „Kiki, chomiczku świata mojego" i niewłasnoręcznie robione pluszaki marki „Gdzie ja cię włożę paskudo?"
Jednym słowem - zaczynało się robić naprawdę cudnie.
Pojawienie się Yoo, niczym apokalipsę, zapowiedziały piski dziewcząt, które już od godziny marznąć, wcale nie wydawały się być zmęczone. Changkyun lekko uniósł wzrok, by z ciekawości ocenić stan sytuacji. Na jego ustach mimowolnie pojawił się jednak uśmiech, gdy Kihyun skrzyżował z nim swoje spojrzenie.
Znacie ten moment, kiedy dziecko nie chce iść do dentysty? Yoo wykonał perfekcyjny zwrot w tył, który jeszcze perfekcyjnie został udaremniony przez jego menadżera, asekurującego go od pleców.
-Dzień dobry- Przywitał się ukłonem z kim należy.
Może miał jakieś osobiste powiązania z niedoszłym idolem. Teraz jednak reprezentował całą kawiarnię, więc nie mógł dać plamy. Niby w butach miał to miejsce, ale naprawdę było mu żal Eunhye, która się tym przejmowała bardziej niż swoim pierwszym i drugim porodem.
-Zaczniemy od...
-On nie może w tym obsługiwać gości - Wtrącił się Im, na którego postaci spoczęły wszystkie oczy.
Reżyser uśmiechnął się sztucznie, chociaż ze zdenerwowanie widocznie drgała mu brew.
-Słucham...?
-Nie uważa Pan, że bardziej wiarygodny będzie w uniformie naszej kawiarni, a nie w... - Rzucił szybkie spojrzenie na odstrojonego Kihyuna. Był zdecydowanie gorący. - Tym - wskazał dłonią.
-Dobrze myślisz - mruknął po chwili zastanowienia. - Miałbyś coś dla niego?
-Miałbym też coś dla pana, gdyby chciał się pan przyłączyć do przebieranek - puścił oczko w stronę starszego mężczyzny, który zareagował szczerym śmiechem. - Panie Yoo, mógłby pan za mną pójść.
Chłopak, jakby szukając pomocy wśród zebranych, rzucił szybkie spojrzenie każdemu z nich. Nikt jednak nie postanowił udzielić mu mentalnego wsparcia, a wręcz przeciwnie - menadżer pchnął go jeszcze bardziej do przodu, twierdząc, że ten się za bardzo ociąga.
-Wystroili cię jak choinkę - zadrwił, gdy tylko znaleźli się na osobności.
-Za to ty wyglądasz jak zawsze - mruknął zmieszany.
-Uznam to za komplement - rzucił, wreszcie odnajdując zapasowy uniform. - Ale jeżeli nie chcesz nam narobić problemów, to choć trochę udawaj, że chcesz tu być, co? Wieje od ciebie defetyzmem na kilometr - przewrócił oczami. - A potem będą w internecie nagłówki typu „Mój kiki nadal smutny" bleh...
-Widziałeś je...? - Zaciekawił się.
-Być może - mruknął, podając ciuchy na zmianę. - Mam nadzieję, że szybko ci to zejdzie i będziemy mogli zacząć prawdziwą zabawę.
-Nigdy nie robiłem kawy...
-Przygotowałem się na to - westchnął. - A teraz się rozbieraj - polecił, obierając się o jedną z pracowniczych szafek.
Kihyun już zabrał się za odpinanie pierwszych guzików swojej koszuli, kiedy pewna myśl uderzyła mu do głowy.
-Przy tobie...? - Zapytał niepewnie.
-A masz z tym jakiś problem? - Zmarszczył brwi. - A może potajemnie ukrywasz, że jesteś dziewczyną, co? Zdejmuj gacie i lecimy - prychnął. - Nie mam całego dnia.
Yoo jeszcze przez chwilę się wahał, ale ostatecznie powrócił do roznegliżowywania się przed praktycznie nieznajomym chłopakiem. Wszystko to pod okiem czujnego Changkyuna, któremu zdecydowanie podobało się to co widział.
~~~
Witajcie
Ktoś jeszcze pamięta o tym, że my cały czas siedzimy w przeszłości?
Prawdziwe nadzienie tego ff ukaże się dopiero, kiedy odbędziemy kolejną naszą podróż w czasie :P
Tymczasem ja nadal kontynuuje pokazywanie Wam początków tej znajomości
Nasi bohaterowie mają tutaj trochę inne charakterki niż w prologu, co? ^ ^
O to chodzi!
Ale nie bójcie się!
Niedługo wrócimy do czasów ukazanych w prologu
I wtedy zacznie się prawdziwa zabawa :D
Znaczy
Tak myślę
Nadal nie planuję zrobić z tego opowiadania jakieś studni depresji i goryczy
Nah
Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!
Do napisania!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro