Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V

Tamtego wieczoru faktycznie nie poszli na umówione spotkanie. Po tej całej sytuacji w alejce, rozstali się praktycznie bez słowa. Changkyun niby raz spróbował wszystko naprawić mając nadzieje na miłe spędzenie wieczoru, ale Kihyun był naprawdę nieugięty.

Tamtego wieczoru Im i tak zrobił co chciał, a gwiazdor zapewne udał się do swojego zapyziałego dormu.

-Och... Mój Kiki jest taki smutny w ostatnich dniach - zawodziła.

-Skup się na pracy - warknął, mając już po dziurki w nosie słuchania na temat Yoo. Zwłaszcza, że głowa ćmiła go po ostatniej nocy.

-No ale zobacz! - Przeteleportowała się do niego z telefonem w dłoni, by zaprezentować ponad dziesięć zdjęć Kihyuna, w których obiekt jej westchnień poruszył się mniej więcej o milimetr.

Faktycznie wydawał się być przygaszony, inny niż na tych zdjęciach zaprezentowanych poprzedniego dnia.

Odchrząknął.

-Wracaj do pracy - polecił ponownie.

-No dobrze - nadęła policzki, posłusznie chowając telefon.

-Dzisiaj masz zmianę do wieczora, prawda? - Zapytał, polerując tą samą szklankę od dziesięciu minut.

Bez przerwy jego myśli gdzieś uciekały. Zahaczały o dawno zapomniane znajomości, pocałunki, których namiętności już nie czuł. Ale myśli poruszały młodsze gałęzie pamięci - tak jak te z wczorajszego wieczoru, kiedy to miał Kihyuna tak blisko, niemalże miał go tylko dla siebie... A potem ktoś zbił ten piękny obrazek. Ten chłopak... To było naprawdę zaskakujące. Od samego początku miał wrażenie, że chcieli tego samego. Zwykła zabawa bez zobowiązań brzmi jak coś na co mógł pozwolić sobie przyszły idol.

Yoo jednak chciał czegoś zupełnie innego... On chciał uczuć.

Dźwięk tłuczonego szkła, wyrwał go szybko z zamyślenia.

-Cholera... - Warknął pod nosem, gdy zorientował się, że to on wypuścił trzymaną przez siebie szklankę. - Cholera, cholera, cholera, cholera... - Warczał pod nosem, znajdując się na kuckach i powoli sprzątając ostre kawałeczki. - Na co się patrzysz? Przynieś zmiotkę. - Skierował wzrok w stronę zaskoczonej Seohong.

Chwilę potem dziewczyna wróciła z kolorową szczotką i szufelką, dzięki której mogli ogarnąć powstały bałagan.

-Nie odpowiedziałaś mi - przypomniał, wyrzucając ostatnią partię rozbitego szkła do śmieci.

-Na co? - Zapytała zdziwiona, wlepiając w niego swoje duże, niewinne oczy.

-Zostajesz dzisiaj do późna?

-Ah! Tak... Niestety - jęknęła. - Nie wiem, dlaczego tak późno zamykamy - burknęła. - I tak po osiemnastej nikt już tutaj nie przychodzi, a my marnujemy tylko prąd i czas.

-To dzisiaj mogę wziąć twoją zmianę - zaproponował, jakby od niechcenia.

-Naprawdę? - Niemalże pisnęła, szybko poważniejąc. - Dlaczego?- Zapytała podejrzliwie.

-Potrzebuje sobie dorobić - wzruszył ramionami. -Wieczorna zmiana nie jest ciężka, więc to łatwy zarobek.

Dziewczyna powoli pokiwała głową.

-Zgoda!

-To było szybkie - uniósł jedną brew. - Wiesz, że właśnie oddałaś swoje pieniądze, nie?

-Wiem - machnęła ręką. - Ale dzisiaj jest fanmeeting mojego semi ubandu, do którego należy mój bias wrecker.

-Co twoje? Co? Że jak?

Jego twarz musiała wyglądać w tamtym momencie niesamowicie komiczne.

-Nigdy nie zrozumiesz, skoro w tym nie siedzisz - machnęła ręką. - Oppa, twoja przyszła żona dzisiaj cię zobaczy - zapiszczała.

Im pokręcił zrezygnowany głową. Zdecydowanie widział dzisiejszego dnia za dużo.

-Udowadniasz mi właśnie, że kpop to prawdziwe bagno, do którego nie powinno się wchodzić, zdajesz sobie sprawę?

Spojrzała na niego srogo.

-Ty po prostu nie rozumiesz tej więzi, którą idole i ich fani wytwarzają! - Zarzuciła mu. - Jesteśmy dla siebie jak rodzina, która nawzajem się spiera.

***

Trzy... Dwa... Jeden. Zegar właśnie wskazał godzinę dwudziestą. Changkyun uniósł się z blatu, na którym leżał od dobrej godziny z braku lepszego zajęcia. Jeszcze raz kontrolnie spojrzał na drzwi, a potem przerzucił swój pracowniczy fartuch przez ramię.

Dzisiaj zmarnował tylko czas.

-I po cholerę ja tutaj siedziałem - warczał, dokańczając zamykanie lokalu.

Czy czuł się zawiedzony tym, że Kihyun dzisiejszego dnia się nie zjawił? Spodziewał się takiego rozwoju wydarzeń, ale jakby na przekór swoim własnym myślom, postanowił na własnej skórze się o tym przekonać. Bolało... Musiał dzisiaj wrócić do domu znacznie później i nic z tego nie miał... No może prócz dodatkowej wypłaty.

Było mu trochę żal, że zaprzepaścił całkiem ciekawie rozwijającą się znajomość. Ostatecznie Kihyun był w jego typie i z chęcią poznałby się z nim bliżej. To jednak nie była pierwsza zakończona znajomość, zapewne też nie ostatnia. Pozostało mu tylko wzruszyć ramionami. Może kiedyś się jeszcze spotkają mijając się gdzieś na ulicy.

Schował klucze do kieszeni kurtki, włożył słuchawki do uszu i ruszył w swoją codzienną drogę prowadzącą do domu.

Zima była już za rogiem, sprawiając, że każdy podmuch wiatru przeszywał zimnym powietrzem na wylot. W takich chwilach żałował bycia zagorzałym przeciwnikiem wszystkich nakryć głowy. Marznięcie na przystanku autobusowym zaliczało się do rzeczy, które Changyuna irytowały najbardziej. W taki stanie żaden szczeniaczek, czy tabliczka czekolady nie byłaby w stanie poradzić sobie z jego narastającym gniewem.

-Changkyun? - Usłyszał znajomy głos, na który zmiękły mu kolana.

-Eunhye! - Przytruchtał do krawędzi jezdni, przy której zatrzymała się kobieta.

-Co tutaj robisz o tej porze, nie miałeś porannej zmiany? - Zapytała, otwierając drzwi od strony pasażera. - Wsiadaj, podwiozę cię.

-Dzięki - szybko wpakował się do pojazdu. - Zamieniłem się dzisiaj z Seohong - mruknął, zapinając pasy.

-Ty i zostawanie w pracy do później - zastanowiła się, przy okazji włączając się ponownie do ruchu. - Masz jakieś problemy, a może stoi za tym coś jeszcze?

-Nie mam żadnych problemów - uśmiechnął się lekko. - Po prostu umówiłem się z kimś na wieczór, ale ta osoba nie przyszła, więc w sumie zmarnowałem tylko czas - burknął.

-Zawieźć cię do domu, tak?

Chłopak jedynie przytaknął.

Oparł głowę o chłodną szybę, wpatrując się w drogę, którą przemierzali.

-Właśnie! - Zaczęła w pewnej chwili menadżerka. - Wiesz, że ten chłopak, na którego ostatnio narzekałeś jest przyszłym idolem?

Spojrzał na nią ponuro.

Zdecydowanie los sobie z niego kpił, bo niemożliwym było, aby wszyscy nagle skrzyknęli się i wspominali o tamtym chłopaku, na którego dzisiaj tak długo czekał.

-Serio? Czyli miałem dobre przeczucia, że to jakiś świr - prychnął.

-Będą u nas za kilka dni z ekipą filmową - wspomniała mimochodem. - Szef uznał, że to będzie doskonała promocja dla kawiarni, a wytwórnia pokaże swojego przyszłego idola w innym świetle.

Changkyun uważniej spojrzał na swoją menadżerkę, która wyglądała na niezwykle zadowoloną z tego osiągnięcia.

-Wiesz ile musiałam się nagimnastykować, żeby to załatwić? Ci ze Star są strasznymi bucami - chuchnięciem, odgarnęła kosmyk włosów z czoła. - Ale udało się, więc jeżeli się uda, to dostaniecie coś ekstra w tym miesiącu - poklepała chłopaka po ramieniu. - Jesteś najlepszym baristą w naszym lokalu, więc pokładam w tobie całą nadzieję.

-Super...

~~~

Witajcie

Changkyunie

To nie los się na Ciebie uwziął

Tylko ja C:

Więc masz naprawdę przechlapane </3

Miłej zabawy }:>

*Patrzy notatki*

Uh, uh, uh

Wiecie, że Wonho został ostatnio usunięty z fancafe?

Zapewne nie jest to zbyt wielkie odkrycie

Ale czy nie stanowi do pewnego kroku w tył dla całych tych starań mbb?

Zastanawiam się ile osób po tym sobie odpuści nie widząc sensu .-.

Ostatecznie

Ja nadal nie chce się wypowiadać na ten temat

Poczekam jeszcze trochę

Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro