LXXXVIII
Znużony patrzył na powolnie poruszające się wskazówki zegara, który zbawiennie odliczał czas do zakończenia jego warty i zamknięcia tego przeklętego miejsca, do którego o tej godzinie mogły jedynie zagubione dusze i jacyś kompletni szaleńcy. Praktycznie zrobił na dzisiaj wszystko, co miał do zrobienia, włącznie z wytarciem stolików, zmyciem podłóg i uzupełnieniem kawy, żeby Yun jutro nie musiał tego robić przed otwarciem lokalu.
Leżał spokojnie w połowie na kontuarze z zamkniętymi oczami wsłuchując się w cichą muzykę sączącą się z głośników. Spokojnie mógłby sobie uciąć piętnastominutową drzemkę i po tym czasie zamknąć lokal. Problem w tym, że dzwoneczek zawieszony przed laty nad drzwiami wydał z siebie ten przeklęty dźwięk.
-Zamknięte... - Burknął wyprostowując się. - Właśnie miałem - wreszcie spojrzał w kierunku znienawidzonego klienta, którym okazał się jego własny prywatny facet. - Czego tutaj chcesz? I lepiej, żebyś szybko odpowiadał, bo właśnie wszedłeś na moją świeżo zmytą podłogę, szmaciarzu - warknął, mierzwiąc swoje włosy, próbując wyglądać na trochę mniej zaspanego niż faktycznie był.
-Obudziłem cię? - Zagadnął, kilkoma susami pojawiając się przy kontuarze i witając się z swoim ulubionym baristą, krótkim cmoknięciem w usta.
-Skąd ten pomysł? - Przeciągnął się. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, obrzydliwie popularny przystojniaku. Trochę przypominają nam się nasze pierwsze spotkania - uśmiechnął się rozmarzony.
-Prawda - westchnął z nostalgicznym uśmiechem. - Ale dzisiaj niestety jestem tutaj z innego powodu.
Dzwonek u drzwi ponownie rozebrzmiał.
-Nie psuj nastroju, skarbie - przymknął oczy. - Skoro nie jesteś tutaj z mojego powodu, to po co przylazłeś?
-Wydaje mi się, że z mojego powodu - w wejściu stanęła Pani Im, badawczo rozglądając się po lokalu.
Wcześniej nie przypominał sobie, by jego matka odwiedziła go kiedykolwiek w pracy. Musiał wydarzyć się jakiś mały cud, że pojawiła się tutaj osobiście. Jedyne na co było go stać widząc kobietę w tej nietypowej dla siebie scenerii, chowającą paczkę papierosów do kieszeni spodni, to na spojrzenie w oczy rozbawionego Kihyuna.
-Co ona tutaj robi? - Szepnął konspiracyjnie.
-Powiedziała, że ma mnie dość i że napiłaby się kawy - wyjaśnił spokojnie. - Więc powiedziałem jej, że jej syn robi najlepszą kawę, jaką piłem. I takim sposobem tutaj przyjechaliśmy.
-Po prostu sobie przyjechaliście? - W tle dało się usłyszeć jak jedno z krzeseł odsuwa się dość niedyskretnie, co mogło zwiastować, że Pani Mama wybrała dla siebie odpowiednie miejsce.
Rzucił szybkim spojrzeniem przez ramię Kihyuna, by namierzyć swoją rodzicielkę, która ani trochę go nie rozczarowała. Zawsze nie kierowała się tymi samymi ścieżkami, co inni. Dlatego zamiast usiąść przy wielgachnych oknach, z których widok na wieczorne ulice z pewnością byłby nieziemski, wolała usiąść w najdalszym kącie, gdzie nikt z zewnątrz nie będzie miał szans jej zobaczyć.
Wyjęła spokojnie swój telefon, wystukując na nim kilka fraz, po czym zatopiła się w lekturze, co jakiś czas marszcząc gniewnie brwi.
-I tak już kończysz, więc co ci szkodzi obsłużyć jeszcze nas? - Rzucił beztrosko.
-A ty jak kończysz koncert, to grasz jeszcze na bis, specjalnie dla staffu? - Warknął. - Chciałem iść do domu - jęknął. - A nie serwować mojej mamie kawę o... Dwudziestej pierwszej. Znając ciebie, to jeszcze nagadałeś jej jakichś niestworzonych rzeczach o niej i wywindowałeś jej oczekiwania na jakieś światowe wyżyny.
Kihyun uśmiechnął się głupkowato, co mogło jedynie świadczyć o tym, że Changkyun trafił w dziesiątkę.
-Nie będzie tak źle - szybko ucałował jego policzek mimo oddzielającego ich kawału drewna. - Wierzę, że dasz radę. Od ciebie zależy, czy dożyję jutra, bo przed nami jeszcze dużooo pracy - westchnął.
-Czyli nie wracasz dzisiaj do domu? - Mimochodem zabrał się za przygotowywania napojów. W głębi serca bolało go, że wszystkie wcześniej wykonane czynności teraz idą na marne. Nikt tak bardzo nie wbije ci sztyletu w plecy, jak własny chłopak.
-Bardzo bym chciał Kyunie - zaseplenił delikatnie, co miało zmiękczyć serca wszystkich osób w promieniu pięćdziesięciu kilometrów. - Ale...
-Gdzie ta kawa?! - Usłyszeli donośny głos z głębi lokalu. - Sam ją robisz, czy co?
-Wyobraź sobie, że w kawiarni sami robimy kawę! - Odszczeknął do niej. - Więc ?- Wrócił wzrokiem do Yoo.
-Może skończ tą kawę i porozmawiamy przy stoliku, co?
Sam nie wiedział skąd między nimi pojawiła się ta niezręczność. Ze swoją matką naprzeciwko i chłopakiem u boku, nie potrafił się zbytnio skupić na niczym sensownym. Najpierw starał się nie wylać kawy, gdy stawiał ją na stoliku, a potem ledwo łapał tlen, kiedy kobieta zanurzała w niej swoje umalowane usta, ostatecznie pozostawiając sprawę bez jakiegokolwiek wyroku. Komplementem samym w sobie był fakt, że kilka sekund potem ponownie sięgnęła po filiżankę.
-Mogę się dowiedzieć, dlaczego mój chłopak nie pojawi się dzisiaj w domu? - Spojrzał na Kihyuna, który za poduszkę wziął sobie jego ramię. Był dzisiaj wyjątkowo pieszczotliwy. I Changkyun wiedział, że jest to jeden z tych dni, kiedy obydwoje byliby najszczęśliwsi w parze z serialem i całym dniem spędzonym na kanapie.
W duchu dziękował sobie, że paręnaście minut temu wpadł na to, by zasłonić zasłony i zamknąć drzwi na klucz. W tym miejscu przechodnie mieliby wielkie problemy z dostrzeżeniem go, ale wolał nie ryzykować, że kolejny szaleniec wpakuje mu się do lokalu... Jak te cztery lata temu.
-Bo ta idiotka...
-Stara - szepnął szybko Yoo.
-Wymyśliła sobie, że twoja ofiara życiowa...
-Ja - ponownie szepnął.
-Ma śpiewać ballady, rozumiesz - prychnęła, mało delikatnie rzucając telefonem o blat. - On nadaje się do wielu rzeczy, ale do śpiewania ballad? Absolutnie. Jakieś smęty, wyciskacze łez, piosenki do ruchania się pryszczatych nastolatków i innych klopsów, zostawmy tej ofierze Coffowi. Kihyun ma bawić ludzi, prawda? - Spojrzała na niego groźnie, co relaksujący się na ramieniu swojego chłopaka Ki w pierwszej chwili nie zauważył.
-Oczywiście! - Wyprostował się - Absolutnie się z Panią zgadzam, Szefowo.
-No ja myślę - postukała paznokciami o drewnianą powierzchnię, uważnie obserwując, jak jej syn z czystych nudów zaczyna bawić się kolczykami Kihyuna, na co ten odpowiedział mu szerokim uśmiechem, prezentując drugi komplet wpakowany w przeciwległe ucho. - Przeszkadzam wam? - Zapytała, kryjąc uśmiech za filiżanką kawy.
Obydwoje delikatnie się od siebie odsunęli. Nigdy wcześniej nie było im dane spotkać się w takim gronie. Nigdy wcześniej Pani Im nie miała możliwości zaobserwować, jak Changkyun zachowuje się, gdy jest kochany przez kogoś innego niż nią samą. To... To było dla niej dziwne przeżycie. Trudno było to opisać jej matczynemu sercu, ale mimo tych wszystkich „ale" jakie miała do Kihyuna. Cieszyła się, że do siebie wrócili. No i od tamtego momentu zaczęła go nawet lubić pod względem zawodowym. Jakoś zaczął brać wszystko bardziej na serio, gdy zorientował się, że pracuje ze swoją teściową.
-W sumie... - Zaczął Changkyun. - Ale jak chcesz, to możesz zostać - wzruszył ramionami. - A więc nie wracacie dzisiaj do domu, bo...
-Zmusiłam Górę do zmiany koncepcji albumu - powiedziała dumnie. - Stara ma tak pełne gacie przez to, że cztery lata temu straciła większość w udziałach, że robi wszystko, co jej powiem. Doskonale wie o tym, jak wielką sympatię mają do mnie mnie pozostali udziałowcy, którzy z łatwością mogliby ją odwołać - posłała oczko w stronę swoich gejuszków. - Dlatego woli nie podskakiwać.
-Jesteś straszna, mamo... - Powiedział pełen podziwu. - Ale za to cię kocham.
-Zasłużyłam sobie na bycie straszną- Uśmiechnęła się pod nosem.- A kawa jest bardzo dobra- Pochwaliła, czym jedynie podbudowała ego swojego syna.
~~~
Witajcie
Piję sobie kawę, która zdążyła mi ostygnąć co najmniej sto lat temu
I piszę do Was tę notkę
Ogólnie
Wasz ałtor musi się Wam pochwalić
(Chociaż to trochę zawstydzające)
Że wróciłem do czytania książek po... Niesamowicie długiej przerwie
I na co padł wybór?
Na książkę o gejuszkach xD
Na mojej półce jest całkiem sporo pozycji
Ale takiej poświęconej wątkowi homo, o dziwo nie było
Więc postanowiłem kupić
"A co jeśli my"
Ma 400 stron
A ja ją połknę dzisiaj
Co daje niecałe dwa dni czytania
Taaa...
Swoją drogą zabawne
Ten rozdział miał dwie wersje
W tej drugiej, gołąbeczki miały iść na randkę
(To nie jest koniec spotkania w kawiarni, luzik)
Ale moje przyjaciółki stwierdziły, że:
1) Nie umiem w romantyczność
2) Na pewno byłaby to katastrofa
3) Na koniec by się pokłócili
Trudno mi było zaprzeczyć
Więc zostaliśmy przy niespodziewanej wizycie mamuśki xD
Notka długa lub nie
Nie wiadomo kto tutaj dotrze, więc mogę dać mały spoiler
Jeżeli myślicie, że Kihyun zapomniał o sprawie z Popovem
To się mylicie C:
Dobrze!
Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!
Do napisania!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro