LXXV
Z cichym westchnięciem zabrał się za zamykanie kawiarni, jeszcze chwilę wcześniej omiatając wzrokiem ulice skąpane jedynie światłem latarni. W oddali widział ludzi w pośpiechu zmierzających do domów, czy barów, by tylko odreagować trudy całego dnia.
Uśmiechnął się lekko, pozwalając się pieścić delikatnym powiewom powietrza, które mimo pory roku i późnej godziny były przyjemne i orzeźwiające. Od razu w jego głowie zamajaczył pomysł o wspólnym spacerze z Kihyunem, które w przeszłości tak uwielbiali. Później niestety, ze względu na sławę, musieli zrezygnować z tej przyjemności.
Ale kto zabroni im po cichu się wymknąć w środku nocy i odwiedzić dawne kąty? Musieli korzystać, póki nadal byli zachłyśnięci drugim zauroczeniem, ponownym odkryciem swojej miłości.
Po skończonym zakluczeniu drzwi, odwrócił się, chowając klucze do jednej z kieszeni. Już wiele razy był zaskakiwany podczas tej czynności. Kiedyś Kihyun przychodził potajemnie w to miejsce, by razem wracać do domu, Hyejin również wpadała na podobne pomysły, Yunseok? Tylko wtedy, kiedy mieli razem pić... Pozostawał jeszcze Popov, ale jego dosadnie odprawił kilka godzin wcześniej. Tym razem czekająca na niego grupka ludzi nie należała do żadnego grona jego znajomych.
Dziewczyny z narzuconymi na czarne włosy kapturami, maseczkami do połowy ukrywającymi ich twarz, które sądząc po wykrzywieniu brwi, musiały być manifestacją prawdziwej furii. Nawet w słabym świetle widział powypisywane obelgi i groźby, krzywo umieszone na trzymanych bilbordach. Grupka tych pięciu dziewczyn stała tam bez słowa, choć jeszcze kilka sekund temu ich tam nie było. Musiały na niego cierpliwie czekać, by w milczeniu dać upust swojemu niezadowoleniu.
-Dzieci nie powinny o tej godzinie siedzieć w domu? - Spojrzał na nie zimno. - Wasi rodzice będą się martwić, że łazicie bez celu po mieście.
Dlaczego miał się nimi przejmować? Znał doskonale ten typ ludzi. Mogły wiele mówić, ale w rezultacie były jedynie słabymi nastolatkami, które uważały, że mężczyzna stojący i uśmiechający się do nich ze sceny był ich wyłączną własnością, bez szansy na własne szczęście.
Były uosobieniem toksyczności. Zdecydowanie potrzeba było im wiele więcej, by prześcignąć w tym Changkyuna, który z czystym rozbawieniem zamierzał jeszcze przez chwile poznęcać się nad „fankami" swojego chłopaka.
-Wiecie... - Zaczął niby od niechcenia. - Kihyun nie będzie chciał was pieprzyć, jeżeli będziecie miały to na twarzy - stwierdził rozbawiony, jednocześnie machając dłonią przed twarzą. - Ale jeżeli jesteście paskudne, to lepiej się nie ośmieszajcie jeszcze bardziej i wracajcie do domów, co?
-Masz odpierdolić się od Kihyuna-oppy - warknęła, jedna z tych stojących nieco z bardziej z przodu. - Albo poznasz gniew całego fandomu! - Krzyknęła, po chwili otrzymując aprobatę od swoich koleżanek.
-Zdradzić wam pewien sekret? - Podszedł nieco bliżej, jednocześnie zachowując przyzwoitą odległość. - Wasz idol w dupie ma fandom. A mówienie, że jest waszym mężem, że pozwala wam codziennie rano budzić się z uśmiechem, że jest sensem waszego życia... - Przerwał, uśmiechając się jeszcze szerzej. - Myślicie, że go to rusza? Radzę się obudzić.
Jedna z „zamaskowanych mścicielek" nie wytrzymała takiej ilości prawdy, uderzającej o mur zbudowany ze złudnych wyobrażeń. Rzuciła trzymany przez siebie plakat, rzucając się z czarnymi pazurami w jego kierunku.
Co zrobił? Nic. W zasadzie, to był gotowy na ten atak i w pewnym momencie zastanawiał się, co jeszcze musiałby powiedzieć, by wytrącić niezrównoważone nastolatki z równowagi.
-Spokojnie, spokojnie - usłyszał znajomy śmiech. - Chyba nie chcemy się tutaj bić, prawda? - Chłopak w masce z nadrukiem kociej mordki, złapał dziewczynę za nadgarstki, co skutecznie przerwało jej szarżę. - Jakby, drogie panie - w swoje słowa wkładał cały komizm tej sytuacji. - Tutaj wszędzie są kamery, wiecie? Jeżeli chcecie go napieprzać, to trzeba było go w trójkę zaciągnąć do zaułka, a potem dwie pozostałe zacząłby okładać go jakimiś kijami. Zapamiętajcie na przyszłość.-Puścił im oczko.
-Kim jesteś? - Warknęła. - Jego fagasem? Też chcesz mieć problemy z fandomem? Możemy cię zniszczyć!
-Ale jesteś toksyczna - wzdrygnął się. - Wolałbym być zniszczonym przez nastolatki, niż - tutaj posłał wymowne spojrzenie w stronę niezadowolonego Im'a. - Ugh, nawet nie chce myśleć, że mógłbym być z taką wywłoką w związku - wzdrygnął się. - A dla waszej wiadomości, jestem kimś kto tutaj ma telefon - uniósł urządzenie do góry, jednocześnie drugą dłonią wskazując na uliczkę za sobą. - A przed chwilą stał tam i wszystko dokładnie nagrywał. Jeżeli nie chcemy poznać się nieco bliżej, to radzę wam wracać do domu i pouczyć się... Matematyki, a nie zawracać ludziom głowę po nocy.
Zdecydowanie musiał wiedzieć jak ugryźć temat, ponieważ dziewczęta spojrzały po sobie już znacznie mniej pewnie, niż jeszcze chwilę temu. Odgrażały się jeszcze przez moment, by potem zwartą grupą odejść w kierunku przystanku.
-Nie prosiłem cię o pomoc, Moon - zmrużył oczy. - Jest jakiś powód, dla którego przylazłeś pod moją kawiarnię?
-Przechodziłem - wzruszył ramionami. - Podwiozę cię do domu, jeżeli nie masz nic przeciwko.
-Nie podlizuj się - przewrócił oczami.
-Zauważyłeś? - Zaśmiał się.
-Czego chcesz? Trochę się znamy, więc nie musisz owijać.
Zamilkł na chwilę.
-Dawno skończył pracę? - Spojrzał prosto w oczy Changkyuna z nieukrywanym poruszeniem.
-A więc, dlatego tutaj jesteś... Liczyłeś na to, że spotkasz Yunseoka, co?
-Nie oceniaj - poprosił. - Chciałem tylko zobaczyć jak się trzyma, a zamiast tego spotkałem się ze znienawidzonym chłopakiem mojego kumpla. Super mi to wyszło - jęknął, kierując Im'a w stronę zaparkowanego samochodu.
-Jak mi przykro - prychnął. - Yun miał pierwszą zmianę, więc wyszedł kilka godzin temu. Ale jeżeli dowieziesz mnie do domu w jednym kawału, to powiem ci, że jutro będzie kończył dokładnie o tej samej godzinie, co ja dzisiaj.
-Pomagasz mi? - Szczerze się zdziwił.
-Nie - uśmiechnął się pod nosem. - Przecież obydwoje wiemy, że wszystko spierdolisz, więc im szybciej ci to pójdzie, tym lepiej dla Yuna.
-Jakby... Wcale się nie dziwię, że cię kurwa nienawidzę. Trochę empatii!
-Widzę, że śpiewanie tandetnych piosenek o miłości dobrze ci robi, uczysz się trudniejszych słów, niż „pieprz mnie".
-Często zdarzają ci się sytuacje, że ktoś cię atakuje znienacka? - Zmienił temat.
-To był pierwszy raz - przyznał cicho. - I poradziłbym sobie znakomicie bez twojej pomocy.
-Wiem - prychnął. - Ale jeżeli poszłaby plotka, że chłopak Kihyuna bije się z nastolatkami, to niezbyt fajnie wpłynęłoby to na jego wizerunek, który i tak już zdewastowałeś - uśmiechnął się wrednie. - Masz zamiar mu to powiedzieć?
-Mam - przytaknął. - Tak samo, jak Yunseokowi o twojej dzisiejszej wizycie.
-Nie odważysz się... - warknął. - Jesteś jebnięty, ale nie aż tak...
-Sprawdź mnie.
Oczywiście, że miał zamiar wszystko powiedzieć Kihyunowi! Jednak wcale nie widział sposobu na poradzenie sobie z całą tą sytuacją. Plotką można jeszcze jakoś manipulować, wycofać się z niej w dogodnym momencie. Dlatego za wszelką cenę musieli pozostać w tej sferze.
Przynajmniej jeszcze przez jakiś czas.
-Moment... - Zatrzymał dłoń na klamce samochodu. - Nie zamierzasz się do nas wbić i pić, prawda?
-Zamierza - tylne drzwi otworzyła uśmiechnięta Hyejin.
~~~
Witajcie
Prawda, że są urocze?
Te fanki Kihyuna, oczywiście
Ich naiwność jest rozczulająca
Aczkolwiek ja bym zszedł na zawał, gdybym się odwrócił i zobaczył zamaskowane postacie, które patrzą na mnie pełne nienawiści
Ale Changkyunek wydaje się być całkiem odważny, prawda? :D
Ahhh
I ten Coff
Na białym koniu, ratujący swojego znielubionego człowieczka
Miłość
To musi być miłość
Inaczej nie potrafię tego wyjaśnić
Powaga.
Dobrze
Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!
Do napisania!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro