LXVI
Od wczorajszego dnia, niczym ognia, unikał wszystkich mediów społecznościowych, w których mógłby zobaczyć swój głupi ryj. Bał się przekonać o nienawiści, jaka wypływała w ostatnim czasie z ust fanów Kihyuna. Kręciło mu się w głowie, gdy tylko rozmyślał o chorych teoriach snutych przez zagorzałych wyznawców Kihyunowego głosu. A to wszystko z powodu jednego głupiego incydentu, na który nie miał nawet wpływu.
Nawet w swojej pracy miał wrażenie, że poszczególni klienci patrzą się na niego ukradkiem, co jakiś czas strzelając mu kilka fotek. Tylko czekał, aż przez próg wpadną płatni mordercy i odrąbią mu głowę za dotykanie „ich oppy".
Przesadzał? Prawdopodobnie. Jednakże po czterech latach związku z popularnym idolem, przekonał się, że ci ludzie nie mają żadnych hamulców, a na zwykłych groźbach wcale ta sytuacja nie musi się skończyć.
Przez to wszystko zapomniał nawet, by unikać Yunseoka, z którym nadal niezbyt chciał się konfrontować. Problem w tym, że ostatecznie zderzyli się na zapleczu... I to dosłownie.
-Nic ci nie jest? - Zapytał zmartwiony. - Wydajesz się dzisiaj strasznie zamyślony.
-Nie udawaj, że nie wiesz - westchnął. - Jestem pewien, że Coff wszystko ci już wyśpiewał.
Yunseok zmarszczył brwi nieco zirytowany.
-Posłuchaj - poprosił, cofając się, w głąb zaplecza. - Wiem, że to nie fajnie wyszło ze mną i Joonho. Masz prawo być na mnie zły, a nawet wściekły. Proszę tylko, żebyś teraz nie zwalał całej znajomości ze mną tylko przez to, że zdarza mi się od czasu do czasu przespać z kimś.
-Nie robię tego - zaprzeczył szybko.
-Tak? - Uniósł do góry jedną brew. - W takim razie, dlaczego tak ciężko z tobą porozmawiać w ostatnim czasie, co? Bo to chyba nie tak, że przede mną uciekasz, nie?
-To... - Urwał po chwili. - Po prostu lubię cię, jesteś naprawdę miłą osobą i... Nijak nie pasujesz mi do tego gówna, jakim jest Coff.
-On nie jest gównem - stanął w jego obronie niemalże natychmiast. - Wiem, że za nim nie przepadasz i, że jest... Specyficzny.
-Masz na myśli zdrowo walnięty?
-No może i tak... - Westchnął. - Ale naprawdę wiele zyskuje, kiedy przestaje gadać tylko o seksie.
-Nie wiem co ty w nim widzisz - westchnął ciężko.
Ta cała sytuacja była... Co najmniej niekomfortowa. Nie powinien mieszać się w sprawy łóżkowe i prywatne innych ludzi. Tylko naprawdę nie wyobrażał sobie, jak tak dwie różne od siebie osoby były zdolne do stworzenia jakiejkolwiek wspólnej relacji. Znał Coffa zdecydowanie dłużej, niż Yunseok. Poniekąd dawało mu to większe prawo do stwierdzania, jaki ten chłopak jest naprawdę, gdy już opadnie ten migoczący pył zachwytu unoszący się dookoła jego osoby.
-Może zejdźmy z tego tematu - Yun wydawał się naprawdę zmęczony przekonywaniem kogokolwiek, co do prawdziwego oblicza swojego seks-przyjaciela. - Jak się czujesz? Widziałem, że wczoraj rozpętało się prawdziwe piekło.
-W takim razie, chyba wiesz, jak się czuję, co? - Spojrzał na niego smutno. - Naprawdę nie wiem co powinienem zrobić w tej sytuacji. Nigdy wcześniej nikt nam nie zrobił zdjęć... Nie widziałem ich jeszcze, ale prędzej czy później i tak gdzieś mi przelecą.
-Czy to jest naprawdę takie złe...? Chyba właśnie tego chciałeś, prawda?
-Prawda - przytaknął. - Ale nie w taki sposób! Nigdy nie powiedziałem, że chce mieć na głowie stado rozwścieczonych fanek. Cieszę się, że nie mam żadnych mediów społecznościowych, bo już sobie wyobrażam ile bym dostał hejtu w podzięce...
-A nie pomyślałeś... Że właśnie od tego Kihyun przez ten cały czas chciał się uchronić?
-Ja już naprawdę nie wiem - wplątał dłonie we włosy, ciężko opadając na jedno z siedzisk. - Wczoraj nie zmrużyłem oka przez całą tą sytuację... Dlaczego on w ogóle to zrobił? - Spojrzał z nadzieją w stronę Yunseoka, który nie mógł mieć odpowiedzi na to pytanie. - Powinien dać mi upaść i tyle, a nie...
-Kiedy... - Urwał na chwilę. - Wydaje mi się, że kiedy kogoś kochamy, to nie chcemy dać mu upaść. Robimy wtedy naprawdę głupie rzeczy i podejmujemy szalone decyzję, by choć przez chwilę zapewnić tej drugiej osobie bezpieczeństwo - dosiadł się obok.
-Brzmi jak tekst z piosenki twojej lalki do ruchania - lekko puknął go w głowię, jednocześnie chcąc odsunąć od siebie natrętne myśli. - Nie wiedziałem, że zerwanie z kimś może być takie ciężkie - westchnął. - W normalnych związkach, ludzie ze sobą zrywają, wyzywają się chwilę i rozchodzą we własne strony. W moim przypadku oczywiście nic nie może być takie proste, bo kiedy mi magicznie przestało zależeć, to mój Kihyun nagle się obudził, że jednak mnie kocha... Świetna zabawa.
Yunseok zaśmiał się cicho widząc zirytowanie swojego rozmówcy kierowane w całe uniwersum.
-Dlaczego tak w ogóle wysłuchujesz moich żalów? - Zmarszczył brwi. - Nie masz niczego innego do roboty?
-Robię to bo jesteśmy przyjaciółmi - uśmiechnął się lekko. - I z zazdrości... - dopowiedział nieco ciszej.
-Z zazdrości? - Zmarszczył brwi.
-Mhm - przytaknął. - Zazdroszczę ci... Miłości...
-Nie masz mi czego zazdrościć - przewrócił oczami. - Uwierz mi, że miłość jest przereklamowana i ostatecznie sprawia więcej problemów niż pożytku.
-Mimo wszystko - wzruszył ramionami. -To musi być miłe - westchnął. - To, że ktoś się o ciebie troszczy.
-Polecam troszczyć się o chomika, jest mniej wymagający.
-Zadzwoniłeś w ogóle do Kihyuna po tym wszystkim? - Zmienił temat.
-Ummm... - Zgarbił się. - Nie... - odburknął. - Nie miałem do tego głowy po tym wszystkim.
-Ty tak na serio? - Szczerze się zdziwił. - Chłopak zaryzykował wszystkim co miał tylko dlatego, żebyś sobie nie zrobił krzywdy, a ty nawet się nie upewniłeś, czy wszystko u niego gra? Naprawdę byliście kiedyś w związku, bo sam zaczynam mieć poważne wątpliwości...
-Zrozumiałem! - Wybuchł. - Zrozumiałem - powtórzył ciszej. - Może faktycznie... Zachowałem się niezbyt fajnie olewając jego i jego wiadomości... Ale naprawdę mam teraz mętlik w głowie. Przydałby mi się ktoś kto pomógłby oczyścić moje myśli.
Z sali dobiegły cichsze lub głośniejsze piski zachwytu, które sprawnie ścisnęły żołądek biednego Changkyuna. Popatrzył bezsilnym wzrokiem na swojego przyjaciela, który przyjacielskim klepnięciem w ramię zaoferował, że sprawdzi, co się dzieje za drzwiami.
Wrócił po kilku minutach, które ciągnęły się w nieskończoność.
-Chang... - Odezwał się nieco zmartwiony. - Wygląda na to, że masz... Ważnego gościa - rzucił spojrzeniem za siebie, co miało dać do zrozumienia, że wspominana persona nadal się tam znajduje.
-Los musi sobie ze mnie kpić - zgarbił się.
Musiał jakoś wziąć się w garść. Już zbyt długopozwolił, by rozszalałe fale targały go od jednego brzegu do drugiego. Skorosam wywołał ten sztorm, sam musiał sobie też z nim poradzić...
~~~
Witajcie
Mamy dzisiaj naprawdę ładną pogodę, prawda?
(Gadanie o pogodzie, super)
Wgl
Zabawne rzeczy się dzieją
Dostaję od Was wyraźne pozwolenia na krzywdzenie ludzi w tym ff
}:>
A co jeżeli czystym przypadkiem pomyliłbym osoby?
Oczywiście w czysto przypadkowy sposób
Przecież ja nic nie robię celowo, nie?
Ja ogólnie to miły chłopak jestem :D
Dobrze!
Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!
Do napisania!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro