LXIX
Ilekroć pozwalał swoim myślom na swobodny galop, zahaczały one o cierniowy mur wybudowany z wypowiedzianych przez Hyejin słów. Każdy jeden kolec stanowił kolejne słowo, uczepione zdania potulnie pełniącego rolę łodygi. Konstrukcja, choć niezaprzeczalnie piękna, była również do szaleństwa intrygująca i tajemnicza, co stanowiło niebywałą zachętę dla zakłębionego umysłu.
Wiedząc, że kolce mogłyby go zranić, i tak przystępował do nich, by jeszcze raz odbiły się echem po jego głowie.
Naprawdę był teraz „tym złym" tak jak twierdziła ich przyjaciółka? Czy w swoim strachu naprawdę przestał dostrzegać ile starać włożył Kihyun, by podejść do niego przynajmniej te minimalne półkroku?
Gdzie patrzył teraz, kiedy jego ukochany widział tylko jego...?
-Przepraszam, że czekałeś! - Wysapał zmęczony Jinsang, który mimo wszystko miał na twarzy przyklejony znajomy uśmiech.
-Nie musisz przepraszać - kącik jego ust powędrował lekko w górę. - W zasadzie nie czekałem wcale tak długo - skłamał gładko.
-Byłbym wcześniej, ale trening nam się przedłużył, a ja nie miałem żadnej możliwości, żeby się wyrwać.
-Mówiłem, że nic się nie stało - zaśmiał się. - A tak swoją drogą... Jak sytuacja w wytwórni? - Zapytał cicho.
-Wszyscy plotkują o Kihyunie - Im mimowolnie cały się spiął. - Ostatnio był dwa razy na dywaniku, a to chyba jest jakiś rekord.
-A o czym są te plotki...?
-W zasadzie to są różne wersje tego, czego dotyczyły tamte spotkania. Ale ja bym w żadne z tych plotek nie wierzył. Jakby bardzo lubię moich znajomych, ale czasami mam wrażenie, że można im wcisnąć każdy kit - zaśmiał się. - Martwisz się... No wiesz - spojrzał na niego wymownie. - Tym o czym mieliśmy nie rozmawiać?
-Po prostu byłem ciekaw - zbył go.
Pisząc dzisiaj do tego chłopaka, jedną z pierwszych wiadomości było zapytanie o sytuację z minionego występu. Jinsang okazał się na całe szczęście na tyle wyrozumiały, by na prośbę Changkyuna, zapomnieć o tej sytuacji, chociaż obydwoje zdawali sobie sprawę, że ten temat i tak będzie krążył gdzieś w eterze.
-Ciekaw - przedrzeźniał go. - Ale jeżeli tak cię to martwi, to z Kihyunem chyba wszystko dobrze - stwierdził po chwili namysłu. - Znaczy, jako zwykły tancerz nie mam kontaktu z idolami, ale kiedy przemykał korytarzem, to nie wyglądał na specjalnie strapionego.
-Nie pytałem - westchnął, jednocześnie czując niesamowita ulgę. Pewien ciężar zszedł mu z serca.
-Dlaczego tak nagle chciałeś się ze mną spotkać? W sumie mnie to zastanawia - zrównał z nim krok, gdy Im niespodziewanie przyśpieszył.
-Chyba potrzebowałem porozmawiać z kimś normalnym.
-A więc uważasz mnie za normalnego? - Poruszył sugestywnie brwiami. – Odważnie - zaśmiał się. - Ale jest już późno - spojrzał przed siebie na uliczki oświetlone sklepowymi witrynami i latarniami sztywno stojącymi przy jezdni. - Nie wiem czy to najlepszy pomysł, żeby chodzić nocą po parkach. Kocham ten kraj, ale ludziom nie chcę zbytnio wierzyć - skrzywił się.
-Może i racja - westchnął. - Dobrze, że przynajmniej znalazłeś dla mnie chwilę - puknął go łokciem. - Dzięki.
-Jeszcze nic nie zrobiłem.
-Nie musiałeś - uśmiechnął się pod nosem. - Po prostu... Po prostu - urwał myśl, przewracając oczami.
-Po prostu - powtórzył głupio. - To jakiś szyfr, którego nie rozumiem?
-Nie szukaj sensu, tam gdzie go nie ma - przewrócił oczami. - Po prostu zapomnij.
-Ostatnio o wielu rzeczach każesz mi zapominać. Nie mam takiej słabej pamięci, wiesz o tym?
-Męczysz - warknął.
-Chyba, dlatego się ze mną dzisiaj spotkałeś, co? - Wyglądał na naprawdę szczęśliwego.
-Racja - przyznał niechętnie.
-To... Co powiesz na krótki spacer do mojego samochodu i podwózkę pod dom? Tez wyglądasz, jakbyś miał dość dzisiejszego dnia. Nie wiedziałem, że praca w kawiarni może być AŻ tak wyczerpująca.
-Dzięki.
-Dziwnie się czuje z tym, że znowu mi dziękujesz - objął go ramieniem. - Naprawdę fajnie było się spotkać chociaż na te kilka minut. Mam wrażenie, że mój dzień też magicznie się poprawił po zobaczeniu ciebie - zmarszczył brwi. - To brzmiało jak kiepski podryw, co? Po prostu... zapomnij - uśmiechnął się wyzywająco.
Cokolwiek miał w sobie ten chłopak, delikatnym ruchem skierował myśli szaleńczo pędzące do cierni, w zupełnie inne, znacznie przyjemniejsze, miejsce. Swoim uśmiechem rozwiewał wątpliwości, a pozornie bezsensowna rozmowa nabierała wagi najwyższej z najwyższych.
Już kiedyś czuł coś takiego.
-Jesteśmy na miejscu - zakomunikował. - I... Co cię znowu bawi? - Zmarszczył brwi, obserwując jak Changkyun z trudem powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.
-Po prostu - urwał. - Po prostu zawsze jak prowadzisz, to wydajesz się tak niesamowicie skupiony, że nawet nie zwracasz na mnie uwagi. - Zaśmiał się, nie mogąc już wytrzymać - w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy gdybym wysiadł gdzieś na światłach, to byś zauważył.
-Nie widzę w tym nic śmiesznego - burknął. - Jestem odpowiedzialnym kierowcą i kiedy wsiadasz do mojego samochodu, to powierzasz mi swoje życie. Muszę zrobić wszystko, żeby nic ci się nie stało - tłumaczył przygaszony.
-Nie sądziłem, że bierzesz to tak na poważnie - odchrząknął zakłopotany.
-Biorę - uśmiechnął się lekko.
Już miał wyjść i spokojnie skierować się w stronę domu, kiedy gdzieś między mijającymi minutami, w jego głowie zaświeciła pewna myśl.
-Nie idziesz? - Zdziwił się.
-W zasadzie... - Urwał. - To chcę cię pocałować - powiedział szczerze. - Mogę?
Jinsang przełykając pierwszy szok, ostrożnie skinął głową, nieświadomie przybliżając swoją twarz. Jego rozbiegane spojrzenie przeskakiwało coraz szybciej z ust, na oczy Changkyuna, który w przeciwieństwie do niego zachowywał pełen spokój.
Każdy pierwszy pocałunek podobno niesie za sobą wyjątkowy smak, który pamiętać będziemy za każdym razem wspominając tą chwilę. Być może będzie to smak truskawek, poziomek, czy miętowej gumy do żucia lub alkoholu pomagającego w miłosnym uniesieniu.
Łącząc ich usta w pierwotnie niewinnym pocałunku, który niczym tajfun, przełamał wszystkie granice niepewności, wdzierając się coraz dalej i dalej w ląd, by całkowicie zatrzeć obowiązujące bariery... Jaki smak czuł, gdy drżące dłonie wplatał w jego włosy... Gdy odsuwając się na kilka milimetrów, stykał z nim swoje czoło, chłonąc widok wilgotnych oczu eksplodujących szczęściem...
Jaki smak czuł?
***
-Mogę z Panią na chwilę zostać sam? - Zapytał wchodząc do jednego ze studiów nagraniowych, w którym według Coffa miała znajdować się matka Changkyuna.
-Możesz nas zostawić? - Zdjęła okulary ze zmęczonych oczu, uprzejmie wypraszając swojego współpracownika. - Siadaj - rozkazała, kiedy zostali sami. - I mów czego chcesz.
-Ja... Chciałbym pani to dać - wyciągnął przed siebie całkiem pokaźny album na zdjęcia.
-Co to jest? - Zmarszczyła brwi, odbierając lekko niecodzienny podarunek.
-Album na zdjęcia - wyjaśnił spokojnie.
Pani mama Changyuna syknęła wrogo, czując się zlekceważona.
-Tyle widzę - stwierdziła ostro.- Po co mi to dajesz?
-Mam wrażenie, że postrzega mnie Pani źle - mimowolnie spuścił wzrok. - Changkyun zawsze wracał do domu, po którejś z naszych kłótni, ale... Nasz związek miał więcej dobrych chwil, niż tych złych. Dlatego proszę, by przejrzałą Pani te zdjęcia - wskazał na album. - Mówiła Pani, że mnie Pani zniszczy, jeżeli dalej będę chciał się kontaktować z Changkyunem. Podczas naszej ostatniej rozmowy stchórzyłem, ale bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że nie powinienem się wycofywać - spojrzał na nią z nową mocą. - Kocham Pani syna i mam zamiar o niego walczyć. Jestem w stanie zrobić dla niego wszystko.
-Wszystko powiadasz? - Ściągnęła usta.
~~~
Witajcie
W-O-A
Kto by się spodziewał, że tak szybko będzie nam dane dojść do kolejnej dziesiątki, prawda?
Już we wtorek
Będziemy świętować 70 rozdział tej opowieści :D
Niekiedy nachodzą mnie takie myśli, wiecie?
O tym, że mimo wszystko
Bardzo szybko mijają nam te rozdziały
Zastanawiam się jak podejdę do zakończenia tej historii :D
Czy będę smutny?
A może szczęśliwy?
Kto wie :D
Na razie wszystko idzie do przodu
Nasza para
Nadal się nie zeszła
Ba!
Po tym rozdziale pewnie niektóre rzeczy mogły się jeszcze bardziej skomplikować
Ale ja nie udzielę Wam żadnej odpowiedzi :P
Dobrze!
Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!
Do napisania!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro