Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXII

-Jeszcze żaden chłopak nie zaprosił mnie na lody zimą - stwierdził z podziwem, kiedy wracali z czegoś co można było błędnie odebrać jako randkę.

-Ponieważ ludziom kojarzą się one zazwyczaj z latem - wzruszył ramionami. - A ja osobiście uważam, że najlepiej smakują właśnie zimą. Przynajmniej się szybko nie roztapiają - spuentował.

Dzisiejsze spotkanie było czysto spontaniczne, a przynajmniej tak twierdził Jinsang, który mniej-więcej półgodziny przez zakończeniem zmiany Changkyuna, wpadł do kawiarni, gdzie po zamówieniu kawy grzecznie wyjaśnił sytuację. Historyjka o tym, że pozwolili mu wyjść wcześniej niż zwykle być może była przekonująca, kiedy musiało się jednym uchem i okiem zawsze mieć na oku wszystkich innych klientów. Nim się obejrzał, już wyraził zgodę na wspólne spędzenie czasu.

Wiecie jednak, co było gorsze od bezproduktywnego chodzenia zamiast spędzenia czasu w domu? Yunseok. Sam nie wiedział, dlaczego, ale dzisiejszego dnia starał się unikać go na wszystkie możliwe sposoby, bardzo przykładając wagę do tego, by przypadkiem nie zostali gdzieś sami we dwójkę. Dochodziło przez to do nieco absurdalnych sytuacji.

Bał się uzyskać od niego tej ostatecznej pewności, która jednoznacznie położyłaby kres spekulacjom na temat jego związku z Coffem? Oczywiście, że w jego głowie kłębiły się tysiące myśli, a pytania boleśnie dźgały domagając się odpowiedzi. Im jeszcze przez chwilę miał ochotę uważać swojego znajomego z pracy za człowieka, chociaż w minimalnym stopniu inteligentnego.

Nikt o zdrowych zmysłach nie związałby się z kimś takim jak Moon... Chyba, że miało się całkowicie inne priorytety już na samym początku.

-W zasadzie nie zaprosiłem cię na ten spacer nie mając w tym ukrytego celu - Popov wyjął ze swoich kieszeni rękawiczki, które przekazał Changkyunowi.

Chłopak najpierw zmarszczył brwi, a potem odpowiedział uśmiechem na rzucone jego zmarzniętym palcom, koło ratunkowe.

-Czyli mam rozumieć, że nie można ze mną spacerować bez żadnego powodu? - Uśmiechnął się pod nosem.

-Czy ty zawsze musisz łapać za słówka? - Przekręcił oczami.

-To moje ulubione zajęcie - przyznał z dumą. - To co tam mówiłeś? Jaki tym razem miałeś interes?

-Chciałem cię zaprosić.

-Mnie? - Kolejny raz zmarszczył brwi. - Niby gdzie.

-Tyle rozmawialiśmy o mojej pracy, ale ty nawet nie widziałeś jak ona wygląda - z kieszeni wyciągnął coś co na pierwszy rzut oka wyglądało jak wejściówka. W przeszłości zdarzyło się, że Kihyun przynosił mu podobne. - Więc chciałbym cię jutro zaprosić, ponieważ akurat będę zastępował jednego tancerza, którzy się rozchorował. Pomyślałem, że lepszej okazji chyba nie będzie.

-Mam przyjść zobaczyć jak tańczysz? - Przyjął drobny prezent.

-Znaczy - zakłopotał się od razu. - Ja zrozumiem, jeżeli będziesz miał coś ważniejszego do zrobienia, albo w ogóle nie będziesz chciał przyjść - zawstydził się. - Po prostu pomyślałem, że byłoby mi naprawdę miło, gdybyś jednak...

-Przyjdę - uspokoił go, niezwykle rozbawiony tym swoistym aktem paniki ze strony Jinsanga. Fakt, że zależało mu na tej obecności był nawet rozczulający.

-Poważnie?! - Ucieszył się. - Już nie mogę się doczekać, żeby pokazać, co umiem.

-To musisz się postarać - zadrwił. - Widziałem w swoim życiu naprawdę wielu dobrych tancerzy, więc nie jest mi tak łatwo zaimponować.

-W takim razie jeszcze nie poznałeś mnie - wyszczerzył się.

Wcale nie spędzili razem wiele czasu, co zgadzało się z pierwotnym założeniem całego tego wyjścia. Miało ono być krótkie, niezobowiązujące i przyjemne. Na pewno coś z tych rzeczy udało im się zrealizować. Teraz, leżąc na swoim łóżku i wlepiając wzrok w wejściówkę, zastanawiał się, czy naprawdę powinien tam iść. Nie przepadał za rozwydrzonymi fankami, które na widok swojego idola potrafią zrobić ludziom dookoła siebie poważną krzywdę. Już nie raz widział tą furię w ich oczach.

Po jego ciele przeszły nieprzyjemne ciarki na samo wspomnienie tamtych chwil.

Im:

I jak było?

Przeżyłeś

Yoo:

O!

Jednak postanowiłeś do mnie napisać

Jak miło...

Jak widzisz

Żyję

Im:

Jesteś strasznie

Niemiły

Yoo:

Przepraszam

Zły dzień i tyle

A rozmowa...

Przebiegła dobrze

Naprawdę dobrze

Lepiej niż się spodziewałem

Nawet nie będę miał konsekwencji z tego powodu

Im:

Poważnie?

To chyba dobrze, nie?

Yoo:

Ano dobrze

Nawet nie wiesz jak mi ulżyło

Miałem prawdziwego stracha

A okazało się, że ostatecznie

Nie byłeś mi potrzebny

-Och? - Mruknął pod nosem, kiedy przeczytał ostatnią wiadomość. - Nie byłem ci potrzebny - zdenerwował się z czystej ludzkiej zawiści.

Yoo:

A powiedz mi

Co jutro robisz?

Może miałbyś czas się spotkać

I pogadać

Naprawdę chciałbym, żebyś znalazł dla mnie choćby pięć minut

Mam ci tyle do powiedzenia

Im:

Niestety mam jutro coś naprawdę ważnego do zrobienia

Więc nie mam jak się z tobą spotkać

Może innym razem

Wtedy będziesz miał jeszcze więcej

Do powiedzenia

Yoo:

Ok

Rozumiem...

Jestem z Coffem

Napiszę do ciebie później.

Naprawdę zastanawiał się co najlepszego wyczyniał nadal utrzymując kontakt ze swoim byłym. W poprzednich przypadkach nawet nie widziałby jakiejkolwiek możliwości na to, by taka sytuacja miała miejsce, a teraz? Wysyłają sobie wiadomości jeszcze częściej, niż wtedy, kiedy byli parą. Było to oczywiście niewyobrażalnie smutne, ale również pozwalało się nauczyć czegoś ciekawego.

Ta sprawa niestety wydawała się o tyle skomplikowana, że żadna ze stron chyba tak naprawdę nie zrezygnowała z tej drugiej. Gdyby tak było, to Kihyun już dano zajął się swoim gwiazdorzeniem, a nie odstawiał cyrki na audycjach i potem trząsł się z obawy przed tym jak zareaguje wytwórnia. A Changkyun? Sam przecież nie był lepszy. Robił jedną z najgorszych rzeczy, jakie tylko mógł zrobić - uciekał. Uciekał swoimi myślami od tematu zerwania, jak najdalej tylko mógł, niejako zamrażając ten wątek na przyszłość, kiedy wszystko stanie się na tyle wypalone, że nie będzie już czego szukać w tych zgliszczach.

Podjęcie strategii mówiącej o kompletnym nieprzejmowaniu się i życiem tak jakby nic się nie wydarzyło wydawało się być naprawdę w porządku decyzją. Największym problemem była jej krótkotrwałość. Ale zapewne i na to znajdzie się jakiś sposób.

-Wchodzę - zakomunikowała jego matka.

-To wchodź - przewrócił oczami.

-Jak się czujesz? - Położyła się obok niego na łóżku, natychmiast sięgając po wejściówkę. - Chyba nie dostałeś tego od niego...? - Zapytała groźnie.

-Na całe szczęście to nie jest od niego -  westchnął. - Kojarzysz może Popova? Taki tancerzyk.

-Kotku - zaczęła łagodnie. - Jeżeli myślisz, że znam wszystkich ludzi pracujących w wytwórni, to niestety muszę cię rozczarować.

-Tak myślałem - odebrał od swojej mamy swoją własność. - W każdym razie, ja i Popov od jakiegoś czasu ze sobą spotykamy... - Urwał na kilka sekund, kiedy zorientował się, jak do zdanie za brzmiało. - Rozmawiamy! – Sprostował. - I tylko rozmawiamy, więc nie musisz się martwić, że wpakuję się w kolejne bagno.

-Nie wiem czy powinnam ci wierzyć... Mówisz, że on jest z naszej wytwórni? - zainteresowała się. - A jak się konkretnie nazywa? Może będę mogła powiedzieć ci o nim coś więcej, skoro już się z nim zadajesz.

-Jinsang Popov - uśmiechnął się wdzięcznie w jej stronę.

~~~

Witajcie

Na samym początku, chciałbym życzyć wszystkim moim czytelniczkom

Szczęśliwego dnia kobiet

Mam nadzieję, że zawsze będziecie tymi lśniącymi gwiazdami na niebie

Wywiad środowiskowy na temat Popova?

Czyżby faktycznie się okazało, że będzie jakimś oligarchą

Który chce porwać naszego biednego Kyuna?

O nie

I co my teraz zrobimy?

Wiem!

Kihyun wynajmie swoje psy gończe- fanki

Dobrze

To nie było ani trochę zabawne

Ogólnie, to strasznie mnie dzisiaj boli głowa

Więc niezbyt nadaję się do kreatywnego myślenia

Ale mam nadzieję, że przynajmniej Wy się dobrze czujecie!

Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro