Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LVII

To musiało być jakieś cholerne déja vu, bo jak można było wytłumaczyć to, że przed chwilą wybiła godzina zamknięcia kawiarni, a on wlepiał swój wzrok w pewnego niefrasobliwego klienta, który zjawił się dosłownie dziesięć minut temu, zajmując miejsce tuż przy jednym z wielgaśnych okien, których mycia Changkyun nigdy nie podejmował się ze szczególnym entuzjazmem.  Od dawno przeżywanych chwil, ta scena różniła się jedynie jednym... Osobą.

-Wiesz, że nie mogę zamknąć, kiedy tutaj jesteś, nie? - Zapytał, stawiając mu na stoliku zamówione ciastko.

-Miałem po ciebie przyjechać - Popov wyszczerzył się w tym swoim zniewalającym uśmiechu, i to zapewne nie na widok słodkości.

-Prawda - przytaknął. - Ale nie musiałeś włazić mi brudnymi butami do środka - skrzyżował ręce na piersi, krytycznie oceniając bałagan.

-Przepraszam - mruknął zabierając się za jedzenie. - Ale na zewnątrz się rozpadało, a ja zaparkowałem całkiem daleko...

-I dlatego postanowiłeś przyjść mokry tutaj?

-Bałem się, że mi uciekniesz - wzruszył ramionami. - Ja bym uciekł - kontynuował. - Jakiś facet, którego nie znasz oferuje ci podwózkę. To całkiem dziwne.

-Jak dobrze, że doprawiłem twoje zamówienie arszenikiem - westchnął, przysiadając się naprzeciwko.

Jinsang zastygł na chwilę, by po niej z jeszcze większym entuzjazmem kontynuować jedzenie.

-Co masz zamiar zrobić?

-Myślałem nad zostaniem tutaj chwilę - przyznał szczerze. - Zawsze możesz zamknąć kawiarnię i możemy jakiś czas posiedzieć we dwóch. Nie mam zamiaru cię molestować czy zmuszać do czegokolwiek.

-Twoje zachowanie mówi zupełnie, co innego - zmrużył oczy. - Nawet paralizator przygotowałem.

-A wiesz, że kiedyś ktoś użył tego wobec mnie - wtrącił, jako ciekawostkę. - Strasznie nieprzyjemne uczucie - westchnął. - Ale żeby nie było... Dziewczyna zrobiła to przez pomyłkę.

-Mniejsza - uciął temat. - Nie możemy tutaj zostać.

-Dlaczego? - Posmutniał.

-Spędziłem tutaj cały dzisiejszy dzień... Naprawdę mi się dziwisz, że nie chce widzieć tego miejsca przez następny miesiąc, a i tak  zobaczę je jutro?

-W takim razie, dlaczego tutaj pracujesz? - Zmarszczył czoło.

-Bo kocham tę robotę - prychnął. - Ale wolałbym na dzisiaj wziąć z nią separację.

-Szkoda - wydął dolną wargę, co dodatkowo dodawało mu swoistego uroku. - Myślałem, że będę miał chwilę, żeby trochę z tobą na spokojnie porozmawiać. Ciągle widzimy się w jakimś biegu. Albo ty gdzieś idziesz albo ja - westchnął. - Dlatego myślałem, że...

-Dobrze - przewrócił oczami. - Możemy chwilę zostać i przeczekać, aż deszcz przestanie padać. Ale jeżeli za godzinę nadal będzie taka sama sytuacja, to idę po parasolkę do pokoju socjalnego i uciekam.

-Zgoda! - Nawet nie potrzebował chwili na zastanowienie się.

Jinsang ewidentnie musiał być zmęczony, chociaż sprawnie starał się to kryć za licznymi uśmiechami i zaczepkami. Niejednokrotnie jednak to zmęczenie przemykało przez jego twarz, zdradzając, że jego wycieńczenie, a także znużenie dzisiejszym dniem. Mimo wszystko ze wszystkich sił starał się nie dać po sobie tego poznać. Czy to oznaczało, że kłamał? A może w tym spotkaniu faktycznie było coś co pozwalało mu jeszcze przez chwilę unieść kąciki ust nieco do góry.

Już raz widział go w podobnym stanie i to całkiem niedawno. Zeszłej nocy, kiedy jakimś cudem spotkali się na przystanku. Dopiero teraz uświadamiał sobie, jaką frustrację wówczas ten chłopak miał wymalowaną na twarzy... Frustrację i ponownie to zmęczenie, które czaiło się za maską również dzisiaj.

Mógłby pokusić się o rozgryzienie jego motywów, wyłożenie wszystkiego na stół i ostateczne zrozumienie. W zamian za trud otrzymałby pewnie historię o chłopaku trenującym do późna, by spełniać swoje marzenia w wytwórni, która jest spełnieniem jego marzeń. Tę historię już znał, i wiecie, co? Nie kończyła się ona zbyt dobrze.

-To... - Zaczął. - Co lubisz robić? - Podparł podbródek na dłoni.

-Ty tak na poważnie? - Skrzyżował ręce na piersi. - To brzmi jak pytanie z aplikacji randkowej, na której ludzi nie stać na nic bardziej kreatywnego. Poza tym jestem strasznie nudną osobą, nie mam zainteresowań.

-Wybacz - uśmiechnął się przepraszająco. - Nie jestem dobry w zawieraniu nowych znajomości, a zwłaszcza z ludźmi, z którymi chcę się zaprzyjaźnić.

-Wiem, że to być może głupio zabrzmi, ale... Chcesz się ze mną zaprzyjaźnić? - Zmarszczył brwi. - Jesteś walnięty? Niby co jest we mnie wartego przyjaźni?

-Szczerze? Nie mam pojęcia - nieco osowiał. - Znaczy...- Zastanowił się. - Mimo ładnej twarzyczki, to jesteś naprawdę straszną osobą, wiesz? W jednej sekundzie się uśmiechach, by w drugiej zrujnować czyjeś marzenia z satysfakcją żarzącą się w oczach. Być może to jest w tobie tak intrygującego? Kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz w wytwórni...

-To mnie zignorowałeś, zapatrzony w telefon - uniósł do góry jedną brew.

-ALE KIEDY W KOŃCU NA CIEBIE SPOJRZAŁEM - kontynuował nieco silniej. - To wiedziałem, że chcę cię poznać. Czasami takie rzeczy po prostu się dzieją i nie wiem jak to działa. Ty nigdy nie miałeś czegoś takiego? Spotykasz przypadkową osobę, niby nie chcesz jej znać, ale coś ciągnie cię w jej kierunku?

-Znam to uczucie, aż za dobrze - spojrzał w kierunku padającego deszczu, oświetlanego światłem latarni. - Ale nie sądziłeś, że czasami lepiej nie podążać za tym uczuciem? Że prowadzi cię ono do poznania osoby, która nie jest warta twojego czasu?

-Nie ma osób nie wartych czasu - stwierdził spokojnie. - Może nie jestem jakimś ekspertem w relacjach międzyludzkich, ale każda znajomość ma jakąś wartość i coś wnosi do naszego życia. Nawet te toksyczne mogą być dla nas cennymi lekcjami na przyszłość.

-Jesteś strasznie dziwny - spojrzał na niego ponownie.

-Więc dlaczego jeszcze nie uciekłeś? - Zapytał z lekkim uśmiechem.

-Nie wiem - stwierdził kręcąc głową. - Naprawdę nie wiem - westchnął zmęczony. - Ale mam nadzieję, że nasza znajomość jednak okaże się szczęśliwą i bardzo pouczającą lekcją. Normalnie to ja gram rolę tego toksycznego, więc zabraniam ci wchodzenia na mój teren, jasne?

-Spokojnie - uniósł obie dłonie. - Ja przeważnie robię za tego, który dużo gada, szuka kontaktu, stara się o kogoś, a ostatecznie jest kopany w tyłek, kiedy staje się nudny.

-Nie wydajesz się nudny - zmarszczył brwi. - Co robisz poza tańcem? I jaki jest twój ulubiony styl taneczny?

-Może nie widać po mnie tego, ale jestem po szkole baletowej - powiedział z dumą. - Chociaż idole baletmistrzów raczej nie potrzebują - zaśmiał się cierpko. - Widzisz... Ja też jestem strasznie nudą osoba, tak jak ty. Po skończonych treningach wracam do domu, siadam na kanapie i włączam serial, który leci, aż nie zasnę.

-Brzmi jak idealna randka - mruknął sam do siebie. - Ale z tym baletem, to mnie szczerze zaskoczyłeś - powiedział głośniej. - Mógłbym dla ciebie zaklaskać, ale jestem zbyt zmęczony.

-Spokojnie - zaśmiał się. - Może kiedyś pokażę ci jak wygląda prawdziwy balet. Obiecuję.

-Nie wierzę w obietnice - stwierdził ostro.

~~~

Witajcie

A więc rozdział, w którym ponownie zostawiłem Jinsanga i Changyuna

Sam na sam

Pisząc ten rozdział

Nie wiedzieć dlaczego miałem w głowie sytuację, która wydarzyła się w tym miejscu

Między Kihyunem i Changkyunem

Wiecie

Kolacja

Winko

I tak dalej

Wybaczycie mi, jeżeli będę chciał zbudować bardziej postać Jinsanga?

Zdaje sobie sprawę, że zbyt porywające to być nie może

Ale hej!

Może na końcu czeka jakaś nagroda, co?

Szczęśliwe zakończenie

Czy coś

W ogóle

Moi starsi czytelnicy

Którzy mają za sobą część bądź wszystkie moje prace

Mogą dojść do pewnego wnioski, jeżeli chodzi o zakończenia moich ff

Ale ja się nie odzywam, żeby za dużo nie zdradzać :x

Dobrze!

Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro