
LI
Jego świadomość błądziła już praktycznie po krainie błogich snów, tak odległych od problemów życia codziennego. Pewna część tej świadomości jednak trwała w stałym uporze, niczym przez sitko dopuszczając do niego część bodźców. Zapewne dzięki niej poczuł uginający się materac i pewną osobistość podstępem pragnącą wślizgnąć się pod kołdrę, którą zdecydowaną większość przygarnął sobie Changkyun.
-Co ty robisz? - Mruknął sennie, pozwalając, by Kihyun oplótł go swoimi nagimi ramionami, jak to miał w zwyczaju. - Śpiący jestem - przymilił twarz do miękkiej poduszki, która wcale nie pomagała mu obronić się przed snem.
-Idę spać - mruknął w tył jego głowy. - Nie wierć się.
-To ty się wiercisz - westchnął zmęczony.
Jakiś czas temu zgodnie ustalili, że dobrym pomysłem rozdzielenie się póki nie wydrapali sobie jeszcze oczu. Rozmowa, która w założeniu miała być tak przełomowa, w rzeczywistością okazała się kolejną sprzeczką bez absolutnie żadnych merytorycznych wniosków. Obydwoje ciągnęli tą sprawę w zupełnie inne kierunki nie szukając przy tym żadnego kompromisu, który tak bardzo był im potrzebny w tej sytuacji.
Changkyun z oczywistych względów postanowił okupować sypialnie i ich dawne łoże, wysyłając tym samym Kihyuna na niezbyt wygodną kanapę, która dla kogoś tak upitego jak on nie stanowiła większej różnicy od wygodnego materaca. Oczywiście nie obyło się to bez sprzeciwów Yoo, który za wszelką cenę chciał spać razem. Jego argumentacja sięgała od tęsknoty i traumy z dzieciństwa do strachu przed potworami kryjącymi się w ciemnościach.
Nie od dzisiaj było wiadomo, że Kihyun po wybiciu alkoholu traci, co najmniej połowę swoich komórek mózgowych, mimowolnie cofając się do etapu smoczka i śliniaka. Na początku było to całkiem urocze, ale szybko stało się uciążliwe i irytujące. Zwłaszcza, kiedy trzeba było trzeba niańczyć to przerośnięte dziecko.
Przez pewien czas nic się nie działo, leżeli spokojnie usypiani przez swoje spokojne oddechy. Dopiero dłoń, która ostrożnie, jakby z pewną dozą nieśmiałości wślizgnęła się pod podkoszulkę, by bez cienia wstydu na nowo odkryć tak dobrze znane ciało. W pierwszej kolejności naprawdę zamierzał to zignorować, na dobrą sprawę do końca nie zdając sobie spawy, co się tak dokładnie dzieje. Alkohol mącił nieco w jego zdolności pojmowania, przesuwając nieco granice, które z zasady przesunąć się nie dało.
Wszystko jednak, kiedyś napotka opór.
Kihyun ewidentnie znudzony dotychczasową zabawą postanowił sięgnąć po znacznie więcej. Jego dłoń najpierw figlarnie zahaczyła o materiał bokserek, potem przyszedł czas na biodra, których obecność Changkyun z pewnych dobrze znanych i widzianych powodów, odczuł aż zbyt dosadnie. Przypieczętowaniem tego wszystkiego miał być czuły pocałunek złożony na jego karku.
-Co ty robisz? - Warknął, łapiąc go za nadgarstek, gdy ta sama dłoń postanowiła delikatnie zsunąć jego bieliznę.
-Przytulam się - poprzez usta przyciśnięte do swojej nagiej skóry, czuł jak jego usta wykrzywiają się w chytrym uśmiechu.
Te gesty, ten ton, te słowa... Ta sytuacja.
Otrzeźwienie przybiła do portu w niebywałym pośpiechu, zrywając Im'a na równe nogi. Zgarniając swoje rzeczy nawet nie zastanawiał się nad kolejnymi przekleństwami, jakie mógłby wycelować w swojego durnego byłego... Po prostu nie było warto.
Wcale nie winił go za takie zachowanie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jaki jest Kihyun po alkoholu, a także to, że nie do końca dotarł do nich fakt zerwania. Mimo wszystko były pewne granice.
-Gdzie idziesz? - Zapytał niemrawo, podpierając się na łokciu.
-Sobie stąd - warknął, wciskając na tyłek spodnie. - I to jak najszybciej.
-Przynieś mi coś do piciu, jak będziesz w kuchni, dobzie? - Zaseplenił, tonąc twarzą w poduszce, na której kilka chwil temu leżał Changkyun.
Spojrzał na niego z czystym niedowierzaniem, kiedy ukończył niezwykle skomplikowany proces zakładania skarpetek. Sam nie wiedział, co powinien mu zrobić, żeby zrozumiał, co tak właściwie się stało. Był niemalże pewien, że Kihyun następnego dnia nawet nie będzie miał pojęcia, do czego próbował się posunąć.
Czy był zawiedziony? W pewnym stopniu, ale zdecydowanie niebezpieczniejsze było podniecenie, które w znajomy sposób ścisnęło mu podbrzusze. Wielokrotnie było wspomniane, że znał to ciało. Doskonale wiedział o korzyściach płynących z pewnej uległości. Zdecydowanie nie pożałowałby dzisiejszej nocy w wymiarze czysto cielesnym. Problemem byłby poranek i świadomość własnej słabości.
Wyszedł z mieszkania zaraz po tym jak na stoliku nocnym ustawił szklankę wody.
***
Czasami nawet Changkyunowi zdarza się wpadać na naprawdę głupie pomysły. Nie chodzi tutaj o chodzenie boso w fontannie czy molestowanie kolejnego pomnika poświęconego jakiemuś wybitnemu człowiekowi, a o prawdziwą głupotę... Coś jak odwiedzenie przyjaciela o trzeciej w nocy z nadzieją, że ten nie będzie spał, ani nie będzie zbyt zły z powodu tak późnej wizyty.
Wychodząc ze swojego byłego mieszkania nie miał zielonego pojęcia dokąd powinien pójść. W zdecydowanej większości przypadków inni ludzie skierowaliby się do rodzinnego domu. Jednak dla jednostki tak wybitnej jak, mimo wszystko, podpity Changkyun, byłoby to zbyt proste rozwiązanie. Idąc do domu naraziłby się na konfrontację ze swoją matką, która z pewnością już w tym momencie nie kipi z dumy.
Kilka godzin temu wysłał jej lakonicznego sms'a o której treści: „Nie będzie mnie dzisiaj na noc, nie bij mnie."
-Ch-Changkyun? - Zająknął się.
Widok półnagiego Yunseoka nie był szczególnym zaskoczeniem. Chłopak miał już okazję, że jego mięśnie nie lubią być ograniczane zbędnym materiałem. Niepohamowaną ciekawość budził jednak pewien przestrach słyszalny od początku w jego głosie.
-Masz chwilę? - Zapytał zmarznięty.
Kolejne nerwowe zerknięcie w głąb mieszkania. Tym razem ten gest nieopatrznie wyeksponował czerwony ślad niczym kwiat wykwitający na skórze baristy. Wszystko w jednym momencie stało się naprawdę klarowne. Był niemalże pewien, że gdyby tylko zmniejszył dzielącą ich odległość, to niemalże od razu wyczułby unoszący się zapach seksu.
-Jednak przeszkadzam - uśmiechnął się szeroko, klepiąc chłopaka po ramieniu. - Nie chciałem ci przeszkadzać - lekko się zachwiał, ale nie był przekonany, czy to przez alkohol.
-Tylko się ubiorę i możemy porozmawiać - zaproponował szybko. - Z jakiegoś powodu do mnie przyszedłeś, prawda? - Uśmiechnął się szczerze skrępowany.
Gorsze niż pokonanie całej tej drogi na pieszo było zdecydowanie to poczucie winy i wstyd, które właśnie obserwował na twarzy Yunseoka. Nie chciał go wprawić w taki stan. Owszem, czuł się dziwnie z faktem, że chłopak być może chwilę wcześniej się z kimś pieprzył... Ale hej! Miał do tego pełne prawo.
-Możesz zamknąć te cholerne drzwi? - Usłyszał znajomy głos.
Zamarł na kilka chwil. Musiał przetrawić ten natłok informacji i uzyskać pewność, że to organizm podlewany alkoholem nie płata mu dziwnych figli.
Niestety to okazało się rzeczywistością. Brutalną... Ale rzeczywistością.
~~~
Witajcie
Changkyunie
z okazji tego, że to z Tobą kończymy ten rozdział, chciałbym Ci złożyć najserdeczniejsze ałtorskie życzenia
BY nie jest dla Ciebie łatwe, a ja łaskawości mam w sobie tyle ile jest empatii w sadystach
Dlatego mam nadzieję, że ten dzień singla będzie dla Ciebie niezwykle radosnym dniem
Nie będąc chamskim, dam Ci malutkie ostrzeżenie
Tak z racji mojego dobrego serduszka
Uważaj na przejściach dla pieszych, bo może kiedyś wydarzyć się kuku
C:
Changkyunie!
Obyś zawsze już był sam~
Dobrze
Pośmialiśmy się trochę, to może poważniej
*Podpala portret Yunseoka*
Jeszcze wczoraj czytałem pochlebny komentarz na jego temat, wiedząc już jaki los dla niego przygotowałem
Yunseok złamał swoją obietnice
A ja z czystą przyjemnością łamię jego wizerunek chłopaka dobrego i wiernego
*Spogląda na palącą się ramę*
Czy możecie być w tym opowiadaniu czegokolwiek pewni?
Nie odpowiem na to~
Tymczasem
Dziękuję Wam za Waszą dzisiejszą obecność!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!
Do napisania!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro