Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

CVIII

Spotkanie z panem Hongiem było... Bardzo niekomfortowe. Mężczyzna okazał się być bardzo chętny do rozmowy i niezwykle szybko udało mu się zorganizować i wskazać miejsce. Problem w tym, że Kihyun mimo początkowych chęci naprawdę nie wiedział jak powinien się zachować. Przez ten cały czas Pan Hong stał niejako w opozycji do niego, będąc zawsze wiernie u boku Starej... A teraz jej już nie ma. A on pozostał.

-Cieszę się, że udało ci się znaleźć dla mnie czas.

Pierwszy raz odkąd tylko go poznał miał wrażenie, że jego spojrzeniu nie było już znajomej pogardy. Siedział przed nim ten sam człowiek, a jednak wydawało się w nim być coś odmienionego. Począwszy od tego głupiego spojrzenia, które teraz było takie... Łagodne, a zarazem niebywale zmęczone.

-Jako idol zapewne masz wiele obowiązków, więc postaram ci się nie zabrać dużo czasu - ciągnął dalej.

-Nie, to nic takiego - uśmiechnął się słabo, wypowiadając te słowa jedynie z grzeczności. Znał swój grafik i Pan Hong zapewne również.

-Domyślam się, że zdążyłeś się zorientować, że szanowna pani Chae została odwołana ze stanowiska.

-A nie zrezygnowała...? - Przerwał mu.

Mężczyzna uśmiechnął się lekko.

-Tak. Jeżeli taka wersja jest dla ciebie wygodniejsza, to możesz sobie tak to tłumaczyć.  Jednak ja wole posługiwać się tym terminem, ponieważ jest on bliższy prawdy.

-W takim razie co stało się naprawdę...?

Pan Hong zamilkł na chwile.

-To co się stało ostatnio z... - Urwał na moment. - Twoim chłopakiem i panem Moonem, to była i jest wyłącznie moja wina - wyznał, pochylając głowę.

-Nie rozumiem.

Pan Hong przeszedł samego siebie i zrobił coś czego Kihyun nigdy w życiu by się nie spodziewał. Człowiek, który wiedział wszystko... Zaczął opowiadać. Mówił długo i nie odważył się przeminąć choćby najmniejszego szczegółu. Opowiadał o tych wszystkich świństwach, które kazała mu robić pani Chae, by móc trzymać wszystkich idoli za szyje w wypadku, gdyby chcieli uciec z wytwórni. Nie obarczał jej jednak całą winą. Znaczną jej część brał na siebie. Obwiniał się, że był ważną częścią tego mechanizmu niszczenia ludzi.

Początkowo był nieco zmieszany, a potem autentycznie zły, gdy pan Hong opowiadał jak wyśledził Changkyuna i jakimi sposobami zdobył informacje z życia prywatnego Im'a. Na sam koniec tego wątku jednak poczuł ulgę. Okazało się bowiem, że zawsze wierny pan Hong uknuł za plecami swojej szefowej spisek, by ostatecznie ukarać ją za wszystkie niegodziwości. To właśnie on był tym, który w aktach nie umieścił informacji kogo tak właściwie synem był Changkyun.

Jednakże... Ten sam człowiek dostarczył te ohydne nagrania i pozwolił, by wyciekły one do sieci. Był tym, który wiedział o nich i wiedział do czego mogą być użyte, a jednak nie zareagował... Nawet jeśli później się zreflektował... To można było wybaczyć mu zniszczenie tylu ludzi? Można było przymknąć oko na wszystkie wyrządzone te krzywdy? Pan Hong przez długi czas nie był jedynie sekretarzem Starej, ale był prawdziwym psem gończym znanym w całej wytwórni i jej podmiotach.

To było kiedyś. Dzisiaj wcale nie widział przed sobą tamtego mężczyzny. Dzisiaj widział skruszonego faceta w średnim wieku, który wręcz marzy o cofnięciu czasu i możliwości zmiany kilku błędnych decyzji.

-I co dalej...? - Zapytał, chociaż po całej tej opowieści miał poważne wątpliwości, czy na pewno chce słyszeć tą odpowiedź.

-Nie wiem - uśmiechnął się smutno. - Zawsze wszyscy mówili, że wiem wszystko... - Urwał. - Ale tym razem naprawdę nie wiem jak to będzie wyglądało. W chwili obecnej inwestorzy spierają się ze sobą, próbując uzyskać wzajemne poparcie dla swojego kandydata. Nie jesteś dzieckiem i wiesz, że wytwórnia przynosi naprawdę wielkie pieniądze. Każdy z nich chciałby położyć na niej swoje łapy. Wątpię byśmy w najbliższym czasie uświadczyli nowego prezesa. Najwyżej zostanie na szybko wyznaczony ktoś w zastępstwo.

-Mam jeszcze jedno pytanie...

-Pytaj.

-Wie pan może, gdzie jest Joonho?

-Niestety nie - spuścił głowę. - Straciłem go z oczu, kiedy to wszystko się zaczęło. Starałem się go odszukać, żeby mieć pewność, że nic mu nie jest. Jednakże zniknął... Po prostu - westchnął.

-Takiej odpowiedzi bałem się najbardziej - skrzywił się, spoglądając na zegarek. Miał jeszcze czas, ale naprawdę chciał już zakończyć to niezręczne spotkanie. - Myślę, że będę musiał już lecieć. Wie pan... Bycie idolem - przewrócił oczami.

-Oczywiście - skinął głową.

-Nie mogę powiedzieć teraz, czy mogę panu wybaczyć - wstał z miejsca. - Tym bardziej nie mogę powiedzieć panu, czy wybaczy panu Moon...

-Nie oczekuje wybaczenia - wyznał szczerze. - Może na początku jeszcze na nie liczyłem, ale im dłużej rozmyślam nad tym wszystkim co wam zrobiłem... Uważam, że najzwyczajniej w świecie nie zasłużyłem, by je uzyskać. Nie przeszkadza mi to. Być może kiedyś uda mi się chociaż w minimalnym stopniu zminimalizować powstałe szkody... Chociaż doskonale wiem, że niektóre rany goją się bardzo długo...

***

Obserwował go w ciszy siedząc na krawędzi łóżka. Zbliżał się już wieczór, ale nadal nie zamierzał budzić go ze snu. Delikatnie chwycił go za dłoń, którą ubiegłej nocy z taką czułością opatrywał, gdy uczyli się siebie nawzajem raz jeszcze.

Wczoraj nie padło zbyt wiele słów.

Co mieli sobie powiedzieć? Za wszystko było jeszcze za wcześnie. W tym momencie potrzebowali naprawdę dużo czasu, którego najzwyczajniej w świecie nie mieli. Ile jeszcze da radę go tutaj ukrywać? Bał się pomyśleć ile osób uporczywie szuka Moona. Wystarczyło wejść na byle, jakie media społecznościowe, by przekonać się o prawdziwości tej tezy.

Nie chciał go jeszcze wydawać temu światu, który z taką łatwością go zranił. Joonho został całkowicie zburzony. Prawie niczym stary budynek... Teraz potrzeba było go odbudować. Niestety nawet sam Yunseok nie był w stanie powiedzieć ile czasu może to zająć. Ile czasu będzie trwało, nim Moon spojrzy na niego znowu z taką zadziornością, a nie tym przejmującym wstydem.

Poczuł dotyk jego dłoni na swoim policzku. Wpatrywał się w niego spod półotwartych oczu. Nie uśmiechał się. Jego twarz nie przedstawiała jakiegoś konkretnego wyrazu. Jednakże było w tym coś pokrzepiającego. Spojrzenie z tlącą się iskrą dawało naprawdę wielkie nadzieje na przyszłość.

Ucałował wierzch jego dłoni.

-Obudziłem cię?

-Może - wymruczał.

Jego głos nadal nie doszedł do siebie. Widać było ból obecny przy każdym kolejnym słowie. Yunseok przez długi czas zastanawiał się jak głośno i jak długo Moon musiał krzyczeć, by doprowadzić się do takiego stanu.

-Jak się czujesz...?

-Jak gówno - przewrócił oczami. - Zadajesz strasznie głupie pytania, wiesz? - Mówił cicho.

-Martwię się - wyznał.

-Wiem - przymknął oczy.

~~~

Witajcie

Jak nic muszę mieć na coś uczulenie xD

To trochę zabawne

Bo nigdy wcześniej nie przejawiałem żadnych objawów uczulenia

...

No chyba, że na głupich ludzi

Ale to rozmowa na inny temat ^ ^

Tymczasem możemy cieszyć się kolejnym rozdziałem

To zabawne ile czasu antenowego poświęciłem ostatnio YunCoffom

Ale należało im się

Może trudno w to uwierzyć

Po tej przerwie w publikacji

Naprawdę trudno mi się przestawić i wrócić do tego

XD

Dobrze!

Dziękuję za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro