Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Nie płacz, hyung

Po tym, co wydarzyło się na konferencji, Taehyung był pewien, że ich menadżer będzie chciał porozmawiać z nimi o tym, co naprawdę się tam wydarzyło. Jednak ku jego zaskoczeniu, zaproszenie do biura mężczyzny dostał tylko on, oraz Jeon, nie Yoongi. Chłopaki dowiedzieli się o tym dopiero wtedy, gdy samochód czekał już na nich pod dormem.

Nikt nie zadał tego oczywistego pytania, wystarczyło to, że spojrzeli w swoją stronę i tyle. Musieli znieść całą trasę, siedząc w jednym aucie, jednak na tyle daleko od siebie, że pomiędzy nimi zmieściła by się połowa zespołu. Żaden z nich nawet nie patrzył w swoją stronę, jedynie w ciszy obserwując krajobraz za oknami.

Nawet wtedy, gdy już znaleźli się przed budynkiem Big Hitu, ciągle szli w milczeniu, ostatecznie siadając przed drzwiami Banga w poczekalni. Mężczyzna miał ich do siebie zawołać, dlatego musieli chwilę czekać. Oczywiście nawet tam nie mogli zająć miejsc obok siebie, wybierając dwa na praktycznie samym końcu rzędu, co wyglądało dosyć ciekawie.

Pewnie gdyby nikt wytwórni nie znał ich prawdziwego nastawienia do siebie, zaśmialiby się na ten widok, jednak prawda była taka, że wszyscy doskonale wiedzieli, jak dwójka najmłodszych członków traktuje siebie nawzajem.

Wreszcie drzwi do pomieszczenia się otworzyli, a oni wkroczyli do środka, patrząc trochę niepewnie na Banga, sprawdzającego coś w dokumentach. Mężczyzna jedynie ruszył przelotnie ręką, pokazując im, żeby usiedli naprzeciwko niego. Maknae ruszył pierwszy, siadając na jednym z foteli, przez co Taehyung postanowił stać w odpowiedniej dla niego odległości. W końcu gdyby usiadł na drugim siedzeniu, mógłby jeszcze przez przypadek dotknąć kolana młodszego, a tego nie chciał. Dlatego założył jedynie ręce na piersi i czekał na słowa, które miały wyjść z ust ich menadżera.

Wreszcie Bang schował wszystkie papiery do jednego z segregatorów, kierując swój wzrok z jednego muzyka, na drugiego z delikatnym uśmiechem na twarzy. Żadnemu z nich się to nie podobało.

— Dlaczego jesteśmy tutaj tylko my? Czemu nie ma reszty zespołu? — spytał najmłodszy, z wyczuwalnym wyrzutem.

Oboje nie mieli zbyt przyjaznych wspomnień z sytuacją, w której w pomieszczeniu znajdują się tylko oni i Bang. Wiele lat temu, gdy zostali po raz pierwszy w takim składzie, wytwórnia zmusiła ich do podpisania tego cholernego kontraktu, przez który powstał taekook. Tym razem również nie mieli dobrych przypuszczeń co do obecnego spotkania.

— Ponieważ ta sprawa ich nie dotyczy, a ja nie potrzebuję osób, które nie muszą być przy tym obecne. Dlatego jesteśmy tylko w trójkę — odpowiedział.

Niebieskowłosy już wiedział, że to spotkanie również nie skończy się dobrze, nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. Ten uśmiech na twarzy mężczyzny nie zwiastował dla nich nic dobrego, bo Kim go znał. Taki sam uśmiech widniał na jego twarzy w dniu, w jakim powstał taekook.

— O co chodzi? — rzucił Taehyung, zmieniając pozycję swoich rąk, aby włożyć obie dłonie do kieszeni.

— Chodzi o wasz kontrakt, konkretnie o taekooka — powiedział, przez co oboje wydobyli z siebie ciężkie westchnienia. — Spokojnie, to nic złego. Fanki kochają was razem, jesteście bardziej popularni razem, niż osobno. I to jest piękne. Jednak wiecie, co byłoby piękniejsze?

Cisza. Oboje zwyczajnie bali się odpowiedzieć na to pytanie, mimo iż w głębi serca doskonale wiedzieli, co chodzi Bangowi po głowie. Mieli jednak nadzieję, że tym razem się pomylą i mężczyzna postanowi zwyczajnie podrzeć ten kontrakt na ich oczach, oddając im wolność. Niestety nic takiego nie miało się stać.

— Gdyby taekook był prawdziwy — dodał po chwili, wywołując u nich obu głośny parsk śmiechem.

— Ale nigdy nie będzie. My się nawet nie lubimy, nie zauważyłeś? Ja nie mogę patrzeć na niego, a on na mnie. Scena to jedna, wielka gra, która nigdy nie stanie się prawdą. Prędzej rzucę się z mostu, niż zbliżę się do tego dzieciaka — odpowiedział Kim, stanowczym głosem.

Bang pomachał swoją głową na boki, mrucząc sobie coś pod nosem. Kolejny znak, który wcale nie zapowiadał czegoś dobrego.

— Szczerze mam głęboko w tyłku, czy poza kamerami się dogadujecie, czy nie. To, co widzą A.R.M.Y to przedstawienie, w którym taekook gra główną rolę. Mam gdzieś, jakie jest wasze zdanie na ten temat, wiecie dlaczego? Obowiązuje was kontrakt, którego nie możecie zerwać, dopóki się nie skończy. Czemu? Bo inaczej nie wypłacicie się mi do końca swojego marnego życia. Teraz to ja decyduję, jak się zachowujecie, co jest prawdziwe, a co nie. A ja chcę, żeby taekook był prawdziwy, więc będzie. Za dwa tygodnie macie koncert, na którym oficjalnie macie powiedzieć, że naprawdę jesteście razem.

W tamtym momencie oboje po prostu otworzyli swoje usta, unosząc brwi do góry z wyraźnego zaskoczenia. Przez chwilę wyglądali, jakby kompletnie nie zrozumieli tego, co powiedział do nich starszy, chociaż w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Mieli kolejny raz okłamać fanów, pokazując im krzywą rzeczywistość. Ukazując fragment swojego życia, który jednak ciągle pozostawał jedynie grą. Tym razem według nich było to jeszcze coś więcej.

To nie było zwykłe przytulanie się przed kamerami na koncertach, czy wywiadach. Oni mieli skłamać, że rzeczywiście łączy ich coś więcej, niż zwykła przyjaźń. Bang kazał im wmówić ludziom, że coś, co nigdy w życiu nie będzie prawdziwe, właśnie takie jest.

Jednak najgorsze w tym wszystkim nie było okłamywanie fanów, tylko obecność Yoongiego oraz Jimina w ich życiach. Bez nich pewnie nie obchodziłoby ich to ani trochę, ale z nimi było inaczej. Oboje wiedzieli, jak będzie wyglądać chwila, w której oboje się o tym dowiedzą i na samą myśl ich serca rozpadały się na miliony kawałków.

— Jesteś pojebany — warknął Kim, wybudzając się ze swoich wszystkich myśli. — Wiesz co? Mogłem znieść to, że musimy udawać bliskość przed kamerami, ale teraz już przesadzasz. Nie będę kłamał, co do swoich uczuć. Nie ma mowy, nie zrobię tego.

— Pomyślałeś w ogóle o tym, jak my się czujemy? Jak czuje się zespół? Udajemy kogoś, kim w ogóle nie jesteśmy, tylko dlatego, bo ty tak chcesz. Nie będę udawał przed wszystkimi, że jestem zakochany w Tae, bo to nie jest prawda. Ja też tego nie zrobię.

Starszy mężczyzna uśmiechnął się jedynie i pokręcił twierdząco głową. Następnie chłopaki obserwowali jak Bang wstaje ze swojego miejsca i podchodzi do jednego z okien, patrząc na obraz, przedstawiający Seul. Dopiero po dłuższej chwili z jego ust wydobyły się słowa, przez które Taehyung wyszedł, trzaskając drzwiami z całej siły.

— Nie macie wyboru, moi drodzy. Decyzja należy do was, ale radziłbym się długo zastanowić przed jej podjęciem. Albo powiecie na koncercie, że jesteście parą, albo pożegnajcie się z chłopakami.

•••

Kiedy tylko oboje wrócili do dormu, wszyscy mogli usłyszeć głośny trzask, dochodzący od drzwi wejściowych. Maknae wszedł jako pierwszy, wchodząc do salonu, gdzie czekała na nich cała reszta zespołu. Za nim pojawił się wkurzony niebieskowłosy, który nawet nie zajął żadnego z miejsc, ciągle chodząc w kółko. Wreszcie jednak ustał, przeczesując nerwowo swoje włosy i rzucając przepraszające spojrzenie w stronę Yoongiego oraz Jimina.

Nie wiedział, jak powinien im to powiedzieć, a po postawie Jeongguka, widział, że chłopak czeka na to, aż to on powie reszcie, o co chodzi. Wypuścił głośno powietrze z ust i zamknął oczy, nie mając ochoty patrzeć na reakcję najstarszego rapera, ani kogokolwiek innego.

— Bang chce, żebyśmy na koncercie powiedzieli, że naprawdę jesteśmy parą, ja i Gguk. Postawił nam warunek, według którego, jeżeli tego nie zrobimy, wylatujemy z zespołu — powiedział, spuszczając głowę w dół.

W pokoju panowała cisza, w pewnym momencie przerwana jedynie przez szybkie kroki, jakie Taehyung znał doskonale. Kiedy otworzył swoje oczy, przekonał się, że miał rację, ponieważ Mina nie było już na kanapie. Kim zagryzł nerwowo dolną wargę, ale nie ruszył się z miejsca, bo w tamtej chwili nawet on musiał to wszystko przemyśleć.

— Co zamierzacie z tym zrobić? — spytał lider, zwracając na siebie uwagę najmłodszych.

— Szczerze, wszystko zależy od Jimina i Yoongiego — odparł Jeon.

Po chwili w salonie rozniósł się kolejny odgłos kroków i tym razem to Park zniknął z kanapy. Za nim również nikt nie miał ochoty iść, dając mu po prostu przestrzeń. Żaden z chłopaków nie wiedział jednak, że wokalista wcale nie poszedł do swojego pokoju, zamiast tego skrecając do sypialni Mina.

Blondyn leżał na swoim łóżku w kompletnej ciemności, odwrócony tyłem do drzwi. Jimin ani chwili nie zastanawiał się przed tym, aby zamknąć pomieszczenie, następnie podchodząc do starszego i siadając na krawędzi materaca. Ułożył swoją jedną dłoń na plecach starszego, czując jak bardzo jego oddech jest nierówny. Nie musiał długo czekać na to, aby usłyszeć ciche pociągnięcie nosem i zobaczyć jak Yoongi skula się jeszcze bardziej, przytulając do siebie poduszkę.

Serce Parka wręcz pękało na ten widok, dlatego po prostu położył się obok niego, obejmując ostrożnie jego ciało. Kiedy tylko Min poczuł jego obecność, natychmiast odwrócił się do niego przodem, wtulając się w klatkę piersiową Jimina. W takich momentach raper mimo swojej postawy, wydawał się po prostu mały w ramionach Parka. Nie było widać tego, że ma szersze ramiona, czy większe dłonie, bo kiedy młodszy go do siebie przytulał, Yoongi zamieniał się w małego kociaka, jakim często widzą go fanki.

— Nie płacz, hyung. Powiedzieli, że to wszystko zależy od nas. Jestem pewien, że będzie dobrze — wyszeptał cicho, głaszcząc delikatnie plecy starszego.

Tak naprawdę żaden z nich nie wiedział, kiedy zwyczajnie nauczyli się sobie pomagać, jeżeli chodziło o taekooka. Wiedzieli, że tak naprawdę tylko oni potrafią siebie zrozumieć, mieli podobne problemy i bolały ich podobne rzeczy. Teraz również oboje wiedzieli, co czuje ten drugi i zwyczajnie rozumieli siebie nawzajem.

— Wierzysz w to? To jasne, że nie zerwą kontraktu z Big Hit — powiedział, zagłuszany nieznacznie przez bluzę Parka.

Yoongi naprawdę nie widział w tym jakiejkolwiek szansy na dobre zakończenie. Jeżeli chłopaki mieliby zerwać kontrakt z wytwórnią, prawdopodobnie już w ogóle nie mogliby się z nimi widywać, co było jeszcze gorsze od kolejnego kłamstwa z taekookiem. Raper nie potrafił znaleźć innego wyjścia i wiedział, że Jimin również nie ma pojęcia, jakie ono mogło by być.

— Z jednej strony to tylko przed kamerami. W końcu w dormie są z nami, a nie ze sobą nawzajem. Kochają nas, hyung i robią to wszystko, żeby przy nas być.

Po tym zdaniu Yoongi po prostu nagle się podniósł, siadając na samym środku swojego łóżka. Jego głowa była spuszczona, a łzy ciągle spływały po policzkach. Park schował swoje dłonie w rękawy bluzy, tylko po to, aby również usiąść i wytrzeć słoną ciecz ze skóry Mina, jednocześnie łapiąc jego twarz w swoje dłonie.

On również miał ochotę po prostu usiąść i się rozpłakać, ale nie mógł tego zrobić. Jego serce wręcz krzyczało do niego, że nie może się teraz poddać i zostawić swojego hyunga w takim stanie. Zresztą, Yoongi również nie chciał, żeby Jimin po prostu sobie poszedł.

— Ja mam po prostu już dość patrzenia na to, że dostaję opieprz za każdym razem, gdy tylko zbliżę się bardziej do Tae. Jeongguk robi to za każdym razem, a ja nigdy. Oni się do siebie przytulają, chodzą blisko siebie, a fanki piszczą z radości. Kochają ich. To w sumie smutne, że nikt nie potrafi zauważyć tego, że to nie jest prawdą. Zawsze, kiedy są blisko siebie, szaleją, ale kiedy Taehyung podejdzie do mnie jest cisza. Prawda jest taka, że oni nie potrzebują BTS, ale samego taekooka. Żaden z nich nie zrezygnuje ze sławy, tylko dlatego, że będą musieli skłamać. Oboje o tym wiemy — powiedział, na koniec smutno się uśmiechając.

— Może kiedyś wreszcie przejrzą na oczy i wreszcie zobaczą, który ship jest prawdziwy? — rzucił młodszy, głaszcząc delikatnie policzki starszego, na które ciągle co jakiś czas spadały kolejne łzy.

Yoongi pokręcił przecząco głową, następnie układając się w tej samej pozycji, w jakiej leżał, gdy Jimin pojawił się w pokoju.

— Próbowałem już wszystkiego i straciłem nadzieję. Pozostaje tylko czekać aż wyznają całemu światu, że są razem, a potem naprawdę przez przypadek się do siebie zbliżą. To tylko kwestia czasu, Jimin — szepnął.

Park mu nie odpowiedział, jedynie kolejny raz wtulając się w jego plecy i pozwalając swoim łzom również spłynąć po własnych policzkach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro