Rozdział 17
Camila wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze, gdy szczotkowała włosy. Rozmyślała. Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła jak Lauren wchodzi do pomieszczenia i obejmuje ją ramionami w talii, po czym przytula od tyłu. Zielonooka oparła brodę na ramieniu Camili, która zamknęła oczy. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, gdy Lauren całowała ją w policzek. Otworzyła oczy, a ich spojrzenia zetknęły się. Zielonooka uśmiechnęła się do niej troskliwie.
- Co? - zapytała Camila.
- Nic - odpowiedziała starsza dziewczyna. - Po prostu jesteś piękna - po tych słowach jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył. Twarz brunetki zalała się rumieńcem. Lauren ponownie pocałowała ją w policzek i przytuliła mocno do siebie.
- Kocham cię, Camz - wyszeptała. Camila poczuła dreszcze biegnące wzdłuż jej kręgosłupa. Przygryzła dolną wargę i wymruczała odpowiedź. Lauren rozluźniła ucisk, na co brunetka odwróciła się, ujęła twarz dziewczyny w dłonie i pocałowała ją delikatnie. Gdy zabrakło im oddechu, zielonooka odsunęła się, uśmiechając do niej. Wzięła Camilę za rękę i zaprowadziła ją ponownie do jej pokoju. Wszystkie dziewczyny zasnęły na podłodze w salonie. Lauren usiadła na łóżku i przyciągnęła brunetkę do siebie. Objęła rękoma jej talię i obie zamilkły, czekając na sen.
***
Camila obudziła się następnego dnia, a pierwszym, kogo zobaczyła, była uśmiechnięta Lauren.
- Dzień dobry - przywitała się zielonooka.
Brunetka odwzajemniła uśmiech.
- Dzień dobry - powiedziała, siadając i rozglądając się dookoła.
- Gdzie jest reszta?
- W salonie, oglądają TV. Czekałyśmy, aż się obudzisz.
- Jak długo czekałyście?
- Dwie godziny - Lauren wzruszyła ramionami.
- Co? Dlaczego sama mnie nie obudziłaś?
- Wyglądasz tak pięknie, gdy śpisz.
Camila poczuła, że jej serce drży. Lauren pochyliła się i pocałowała ją w policzek.
- Zaczekam na ciebie na dole - zaproponowała ciemnowłosa, po czym wyszła z pokoju.
***
Gdy Camila schodziła na dół, zdezorientowana, zastanawiała się, dlaczego było tak cicho. Weszła do salonu i zobaczyła dziewczyny siedzące na kanapie ze spuszczonym wzrokiem.
- Co się dzieje?
Wszystkie milczały.
- Lauren?
Starsza dziewczyna napotkała spojrzenie Camili i posłała jej niepewny uśmiech.
- To nic, Camz - odpowiedziała.
Brunetka zmarszczyła brwi.
- Jesteś pewna?
- Tak - Lauren wstała, złapała ją za rękę i złączyła ich palce razem. - Przeżyjmy przygodę.
Camila w dalszym ciągu była zdezorientowana, ale zaciekawiło ją to.
- Jaka przygoda? - zapytała.
Zielonooka uśmiechnęła się nieśmiało.
- Zobaczysz.
***
Lauren podeszła do swojej dziewczyny, która stała obok jej motoru i wyciągała dwa kaski. Zielonooka uśmiechnęła się, wzięła jeden i nałożyła Camili na głowę. Zapięła go, po czym przyciągnęła brunetkę do siebie, łącząc ich usta w słodkim pocałunku. Włożyła swój kask i wsiadła na motor. Reszta dziewczyn weszła do samochodu Normani i ruszyła przodem.
- Wyjaśnisz wreszcie, co planujesz?
- A jaka byłaby w tym zabawa? - odpowiedziała Lauren, uruchamiając silnik.
Camila westchnęła.
- Wiedziałam, że tak powiesz - mruknęła, po czym zielonooka odjechała.
***
- Jakie mamy plany na obiad?
- A dlaczego tu jesteśmy? Właśnie po to, by coś zjeść - odpowiedziała Lauren, wchodząc do środka.
- Gdzie reszta?
- Spotkamy się z nimi później - wyjaśniła.
Camila i Lo zjadły obiadokolację, po czym wyszły z restauracji. Lauren zaprowadziła swoją dziewczynę do parku, gdzie złapała ją za rękę. Brunetka uśmiechnęła się, gdy spacerowały i podziwiały naturę.
- Okej, co to wszystko ma znaczyć?
- Zobaczysz - powiedziała Lauren, gdy wracały do jej motoru.
Nim dotarły na plażę, przeszły długą drogę.
- Lauren Michelle Jauregui, lepiej powiedz mi, co się dzieje albo odejdę - zażądała Camila.
- Kiedy wymawiasz moje pełne imię i nazwisko... To takie seksowne - zielonooka podeszła bliżej.
Brunetka zaczęła się oddalać.
- Mówię poważnie!
- Ja też - Lauren zachichotała, przybliżając się.
- Jesteś niewiarygodna - powiedziała Camila, odchodząc.
Twarz Lauren rozjaśniła się.
- Mówiłaś, że chcesz aby trzymano cię za rękę bez powodu - powiedziała, na co dziewczyna się zatrzymała.
- Powiedziałaś, że chcesz doświadczyć oglądania zachodu słońca na plaży, ponieważ ktoś trzymałby cię blisko siebie i traktował jak najcenniejszą osobę na świecie. Chcesz, by ktoś nazywał cię piękną, chociaż sama nie wierzysz, że tak jest. Chcesz kogoś, kto by po prostu był, a nie rozmawiał, a i tak byłabyś zadowolona, bo byłby z tobą.
Brązowooka odwróciła się ze łzami w oczach.
- Próbuję pokazać ci, że mogę być tym kimś. Ale jak mam to zrobić, skoro ciągle będziesz się mnie pytać o coś co kilka sekund? - zapytała Lauren, spuszczając wzrok i cofając się o parę kroków. Jej wzrok napotkał spojrzenie Camili.
- Miałam świetny plan, obiad, spacer po parku, długa przejażdżka, zachód słońca, a następnie kolacja pod gwiazdami - ciągnęła dalej. - Ally, Mani i Dinah wszystko ustawiły, a teraz niespodzianka się popsuła.
- Możesz mieć swoją kolację. Możesz mieć swój zachód słońca. Ale nie możesz mieć mnie - odparła Lauren, po czym wsiadła na motor, założyła kask i odjechała, zostawiając brunetkę samą.
***
Camila spacerowała po plaży i doszła do miejsca, gdzie stał rozstawiony kosz piknikowy. Znalazła w nim kartkę papieru, na której ktoś coś napisał.
Droga Camz,
Jesteś piękna. Jesteś taka wyjątkowa. Kocham cię z całego serca i mam nadzieję, że to zobaczysz. Wiem, że to co zrobiłam było przypadkowe, ale wszystko co dziś zrobiłam było tylko dla Ciebie. Kocham Cię, kochanie.
Twoja,
Lolo
Brunetka usiadła się na macie piknikowej i pozwoliła łzom wypływać. Spojrzała w górę i ujrzała samotnie zachodzące słońce. Objęła ramionami kolana i przyciągnęła je do klatki piersiowej, obserwując ciemniejące niebo.
Chwilę później, usłyszała kilka chichotów i zobaczyła zbliżające się do niej sylwetki.
- Camila? Dlaczego jesteś tu sama? Gdzie jest Lauren? - zapytała Ally.
- Odeszła - odpowiedziała smutno.
- Co? Dlaczego? - dopytywała Normani.
- Zraniłam ją.
- Co się stało, Chancho? - spytała Dinah.
- Zawaliłam. I teraz wszystko zniszczyłam.
- Kiedy widzę tę dziewczynę, przysięgam...
- Nic na to nie poradzisz, Chee Chee.
- Ale...
Camila wstała i spojrzała na swoją przyjaciółkę.
- Żadnych ale. To ja nabałaganiłam. Zajmę się tym - powiedziała młoda brunetka, po czym odeszła.
***
Lauren Jauregui była w swoim pokoju i słuchała piosenki zespołu The 1975 dobiegającej z głośników, gdy malowała. Pozwoliła wylać się wszystkim swoim emocjom podczas tego jednego kawałku. Dźwięk był tak głośny, że nie usłyszała, gdy ktoś zapukał do drzwi. Zamarła, kiedy zobaczyła, że są otwarte. Zielone, szmaragdowe tęczówki spotkały się z brązowo-czekoladowymi.
- Nie wiedziałam, że malujesz - zauważyła Camila.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - odparła Lauren, wracając do malowania.
- Lauren - Camila próbowała zwrócić jej uwagę, ale starsza dziewczyna po prostu ją ignorowała. Z irytacją, dziewczyna podeszła do głośników i je wyłączyła.
- Co jest, do kurwy, Cabello?! - wrzasnęła zielonooka.
- Ignorujesz mnie. Jak inaczej miałam zwrócić twoją uwagę?
- Dobra. Teraz masz moją uwagę. Mów - powiedziała gorzko, odkładając pędzel.
- Przepraszam za moje zachowanie...
- Przepraszam nic nie zmieni, dziewczynko.
- Co jeszcze powinnam powiedzieć? Nie chciałam cię zdenerwować. Nie jestem dobra w niespodziankach.
- Nie wiem, co jeszcze mam ci powiedzieć, Lauren - ciągnęła. - Nie wiem, jak mam to robić. Nigdy nie byłam w prawdziwym związku i nigdy nie czułam tego przedtem.
- Wiem, że spieprzyłam, ale proszę, wybacz mi - błagała. - Nie mogę znieść myśli, że mnie nienawidzisz.
Lauren napotkała jej spojrzenie.
- Myślisz, że cię nienawidzę?
- A nie?
- Camila, nigdy nie będę cię nienawidzić, nawet jeśli złamiesz mi serce milion razy.
- Tak, jestem zdenerwowana, bo nie mogłam uczynić tej nocy specjalną, ale to nie znaczy, że od razu cię nienawidzę - powiedziała Lauren, idąc w stronę Camili, po czym złapała jej twarz w dłonie.
- Jestem w tobie szalenie zakochana - szepnęła. - Kocham, kiedy się uśmiechasz, kocham twój szalenie głośny śmiech, kocham to, jak twoje oczy rozświetlają się, gdy jesteś podekscytowana, ja...
- Kocham w tobie wszystko i nie mogę cię nienawidzić, nawet gdybym chciała.
- Co takiego zrobiłam, że na ciebie zasłużyłam?
Lauren uśmiechnęła się.
- Po prostu byłaś sobą - odpowiedziała, po czym złączyła ich usta. Camila przyciągnęła ją bliżej do talii, gdy oddała i pogłębiła pocałunek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro