Piętnaście
a/n; no i znowu nie dodałam rozdziału w terminie... przepraszam ;-;
co u Was?
w ogóle, to już połowa, jak wrażenia?
***
Jisung stresował się podróżą do Gimpo równie mocno, jak przyjazdem Minho do Incheon. Kiedy wsiadał do pociągu, cały się trząsł i nawet mówienie sobie, że przecież zna Lee nie od dzisiaj nieszczególnie pomagało. Oddychał szybko i przygryzał wargę, chociaż wiedział, że niepotrzebnie się stresuje.
Podróż trwała godzinę i było to wystarczająco dużo czasu, żeby chłopak zanudził się na śmierć. Nie mógł napisać do osiemnastolatka, bo wiedział dobrze, że jego telefon mógłby niedługo paść; miał go już chyba dwa lata i bateria powoli się psuła.
Bawił się palcami, wyginając je pod różnymi kątami i nie mógł się doczekać, aż wreszcie wysiądzie z pociągu i zobaczy Minho. Tęsknił za nim i po ostatniej rozmowie o jego znajomych chciał, żeby chłopak go przytulił. Potrzebował tego jak powietrza. Potrzebował bliskości, by móc uspokoić się i poczuć mniej samotnym.
Niemalże wbiegł na peron, by zaraz potem zacząć gorączkowo szukać Lee. Teraz stresował się bardziej; nie lubił tłocznych miejsc, znalezienie swojego internetowego znajomego mogło zająć mu dużo czasu.
— Jisung! — usłyszał za sobą i gdy odwrócił się, zobaczył Minho. — Cześć.
— Hej — przywitał się i przytulił do chłopaka. Był taki ciepły i ściskał go mocno, ale nie przeszkadzało mu to ani trochę. — Tęskniłem.
— Ja też — przyznał, śmiejąc się lekko. — A teraz chodź, pewnie jesteś głodny.
***
— O, a tutaj chodziłem do podstawówki — powiedział starszy, wskazując palcem na szkołę znajdującą się po ich prawej stronie. — I to właśnie tutaj nie można wchodzić na plac zabaw — fuknął, rzucając budynkowi pogardliwe spojrzenie.
Han zaśmiał się cicho, biorąc kolejny gryz jeszcze ciepłego hotteoka. Może i chłopak był od niego starszy o rok, ale zachowywał się prawie tak samo dziecinnie, jak czasami robił to Hyunjin. Ale czy to mu przeszkadzało? Ani trochę, wręcz przeciwnie. Uważał to nawet za urocze.
Przez większość czasu po prostu chodzili ulicami miasta, śmiejąc się i wygłupiając. Z początku było niezręcznie, ale z czasem się rozkręcili i świetnie bawili. Jisung czuł się naprawdę dobrze i chciał, żeby to spotkanie trwało jak najdłużej. Czuł się tak lekko, jakby chodził po chmurach, a nie po chodniku. Jakby był w niebie.
Powoli zbliżała się godzina, o której Han miał pociąg powrotny, ale stwierdzili, że mogą jeszcze na chwilę wpaść do domu starszego. Tak naprawdę nigdy tam nie weszli, bo mama chłopaka wróciła z pracy, a oni jakoś nie chcieli jej spotykać, tylko z różnych powodów. Siedemnastolatek najzwyczajniej w świecie się wstydził, natomiast Minho... Minho nie chciał przedstawiać go swojej matce. Dla jego znajomych była zawsze przesadnie miła, przez co czasami robiło mu się niedobrze.
Pokręcili się tam trochę, przepychając i biegając jak dzieci. Jisung mógł przysiąc, że poczuł się znowu jak mały chłopiec, który wyszedł pobawić się z kolegą. Od ścian apartamentowców odbijały się ich śmiechy, kiedy ganiali się wokół lamp.
— Muszę się już zbierać — wydyszał młodszy, gdy sprawdził, która godzina. Spojrzał smutno na swojego towarzysza. — Odprowadzisz mnie?
— Jasne — uśmiechnął się delikatnie i odgarnął włosy z twarzy.
Niedaleko osiedla, na którym mieszkał Lee, znajdował się przystanek autobusowy i niestety — to był właśnie kierunek ich małej podróży. W ten sposób młodszy mógł w najszybszy sposób dostać się na stację kolejową.
Siedzieli tam kilka minut w ciszy. Czuli się przytłoczeni faktem, że zaraz się rozstaną. Nie wiedzieli, kiedy znowu będą mogli się spotkać, a przez te kilka godzin oboje mieli wrażenie, że nie znali się jakiś miesiąc, a co najmniej połowę swojego życia.
Żaden nie chciał przerwać tego milczenia, jakby dzięki temu mogli pobyć w swoim towarzystwie choć odrobinę dłużej. Patrzyli na niebo pełne chmur, przez co nie mogli zobaczyć ani jednej gwiazdy.
— Wiesz... tak właściwie, to zastanawia mnie, dlaczego nasza znajomość trwa tak długo — odezwał się w końcu Jisung, dalej wpatrując się w nieboskłon. — W sensie, nie mam kompletnie nic przeciwko, po prostu... — zrobił pauzę — nikt nie chce się ze mną przyjaźnić, a ty ciągle ze mną piszesz i...
— Nieprawda — przerwał mu Minho z lekkim oburzeniem i spojrzał na niego, a kiedy ich spojrzenia się spotkały, dodał: — ja chcę być twoim przyjacielem.
— Naprawdę? — zapytał z niedowierzaniem.
— Tak.
Serce Jisunga zabiło szybciej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro