Dwadzieścia dwa
a/n; powiedzcie, że macie lepszą odporność, niż ja
proszę
***
Westchnął, otulając się szczelniej bluzą, którą pożyczył mu — już teraz jego — chłopak. To brzmiało tak dziwnie: jego chłopak. Nigdy nie sądził, że znajdzie sobie drugą połówkę, nie wspominając o tym, że będzie ona tej samej płci. Nigdy nie zastanawiał się nad swoją orientacją i kiedy poznał Minho, po pewnym czasie zakochiwanie się w nim wyszło tak naturalnie.
Nie wiedział nawet, kiedy zaczął czuć do niego coś więcej. Naprawdę, nie był w stanie tego stwierdzić, zupełnie, jakby cały ten proces zaczął się już przy ich pierwszej rozmowie i trwał przez te dwa miesiące. Wiedział, że to dość krótko, ale wydawało mu się, że zna Lee całe życie i nie mógł powstrzymać swoich uczuć.
Dalej pamiętał, jak chłopak wypuścił go z objęć po wyznaniu miłości i złożył na jego ustach bardzo krótki, ale cenniejszy niż wszystkie diamenty świata pocałunek. Tak naprawdę nie czuł, że to za szybko, że powinni trochę zwolnić — jego serce biło szybciej dla tego mieszkańca Gimpo i nic nie mogło tego zmienić. Działo się to bardzo szybko i wydawało mu się, że nie pamiętał kilku szczegółów, bo działał wtedy pod wpływem emocji, ale to nic.
Zarumienił się i schował policzki w fałdach za dużej bluzy. Przez to, że Minho był wyższy (co z tego, że były to dosłownie trzy centymetry. Tak, mierzyli się), nosił ubrania o większych rozmiarach, więc Jisung wyglądał w jego bluzie jak mała wiewiórka.
Kiedy inni go tak nazywali, był zły. Jeśli natomiast chodziło o Lee, mógł mówić na niego wiewiórka przez całe życie i nigdy by się nie obraził.
Zapewne brzmiał jak typowy zakochany nastolatek, ale czy nie był nastolatkiem, w dodatku zakochanym? Czy nie miał prawa tracić głowy dla osoby, którą kochał? W końcu to był jego pierwszy związek, jego pierwsza miłość.
Pociąg ruszył, czym wyrwał chłopaka z jego rozmyślań. Czekała go godzinna podróż i o ile nigdy nie miał problemów z jazdą, teraz najchętniej by wysiadł, chociaż wiedział, że musi pojechać do domu. Wolałby zostać w Gimpo, przenocować u osiemnastolatka i po prostu z nim pobyć. Chciał jeszcze raz poczuć jego ciepło, jeszcze raz poczuć ramiona oplatające się wokół jego niższego ciała.
Przymknął oczy, uśmiechając się lekko.
W końcu wiedział, że to nie było ich ostatnie spotkanie i miał nadzieję, że to było dopiero trzecie spośród tysiąca kolejnych.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro