Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 "Bunt"

" Bunt" przeżywają małe dzieci, kiedy popsuje się im zabawka albo " nastolatki " które, za wszelką cenę chcą się wyróżnić. Nigdy nie podpisywałam się do tego budowniczego pokolenia, bo zawsze byłam córeczką tatusia, grzeczną i nie wtrącającą się w nie swoje sprawy. Zakaz był dla mnie wyraźnym zakazaniem danej czynności, nigdy nie owarzyłabym się go złamać. Jednak, ku  mojemu zaskoczeniu, wystarczył tylko jeden wyjazd, by wszystkie moje dziecięce poglądy legły w gruzach.

Od rozmowy z tatą minęły cztery dni, a ja cały czas nie rozumiałam co w niego wstąpiło. Za każdym razem, gdy usłyszał nazwę jeziora, nerwowo wstawał, chodził po kuchni zamyślony, wzrokiem uciekał od mojej twarzy, a potem krzyczał. Bez ustanku, zastanawiałam się, co mogło go tak rozzłościć, przecież, jak byłam mała, wyjeżdżałam na kolonie, obozy nawet na miesiąc albo dwa. Teraz jadę ze znajomymi, żeby się dobrze bawić, a on mi nie pozwala... Nie rozmyślając dalej, ruszyłam do szkoły. Po pierwszej godzinie lekcyjnej, czekała nas pięciominutowa przerwa. Wszyscy, chcą wykorzystać ten czas na rozmowy, więc na korytarzu można było słychać wiele tematów, tym razem każdy poruszał temat wyjazdu, dlatego miałam wiele okazji, żeby powiedzieć, że tata zabronił mi jechać. Osobą której mogłam zaufać w tym temacie był Kris. Podeszłam do niego nieśmiało na przerwie i powiedziałam:
- Słuchaj, ja chyba nie pojadę nad to całe Beedris...
- Dlaczego tak uważasz? - zapytał chłopak, otwierając szeroko oczy.
- Tata się nie zgadza, on sądzi, że... - starałam się wytłumaczyć ale Kris skutecznie mi przerwał
- To oczywiście twoja decyzja, ale olej to
- Co?
- Ojej to, poprostu. - Kris wzruszył ramionami - Niech ci wisi, co myśli twój ojciec, jeśli chcesz jechać - uśmiechnął się wysoki brunet, co całkowicie mnie zamurowało. Zaczęłam się śmiać kręcąc głowa, ale w końcu spojrzałam się w jego ciemne oczy, a w mojej głowie pojawiła się myśl, że chce jechać i muszę pojechać, bo tak naprawdę, co nie wynagrodzi mi dziesięciu miesięcy w szkole, niż wakacje z nim.
- A wiesz co? Masz rację, pojadę - powiedziałam opierając się o porecz schodów.
- I to rozumiem!- zaśmiał się chłopak, a ja razem z nim. Czułam wtedy, taką wielką radość, która spowodowała, że uśmiech nie mógł mi zejść z twarzy. Patrzyłam się w jego brązowe oczy i wiedziałam, że kotłuje się we mnie jakieś wielkie uczucie, które powoduje, że chce iść do szkoły, chce być w towarzystwie chłopaków, żeby tylko porozmawiać z Krisem i chce jechać na wakacje nad Beedris. Patrzylismy się na siebie przez dłuższą chwilę aż nie zabrzmiał dzwonek na lekcje.

Kris uprzedzał, że nad Beedris, jedzie się ok. Sześciu godzin, co oznaczało że wyjazd z miasta jest planowany na godzinę szóstą. W dzień wyjazdu nastawiłam zegarek na piątą dwadzieścia, jednak wstałam o piątej czterdzieści ( budzik mnie nie powstrzyma). Zdezorietiwana szybko poszłam do łazienki ubrałam się, i wykonałam poranną rutynę, po czym szybk zabrałam walizkę i dwie duże torby. Zakładałam kurtkę i miałam wychodzić, jednak jeszcze wzięłam kartę i napisałam:

"Pojechałam na wakacje nad jezioro. Nie bądź na mnie zły, chcę tylko odpocząć. Buziaki Kati"

Postawiłam ją na kuchennym blacie i wyskoczyłam z domu. Panowała okropna ulewa, więc pobiegłam, ciągnąc za sobą walizkę, a w rękach trzymając torby. Przybiegając na plac szkolny (ponieważ tam Kris ustalił że wyjedziemy), zauważyłam dwa duże auta oraz Krisa z kapturem na głowie.

- Już wszyscy?- ulewa była tak silna, ze musiał krzyczeć. Podbiegłam do niego, a chłopak przywitał mnie pytaniem:

- Jak tam? Gotowa na najlepszy wyjazd życia?

- Jest ok! Mogło być lepiej przez te ulewę w ogóle cię nie słyszę! - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.

- Widziałaś Joan?

- Nie - pokręciłam głową

- Dobra, to ty idź to tego drugiego - powiedział wskazując na duży biały samochód- a ja wezmę twoje bagaże i poczekam tu na nią - był najwyraźniej zatroskany o los mojej przyjaciółki. Nie czekając dłużej, weszłam do samochodu, gdzie czekała już Boonie. Czarnowłosa słuchała muzyki, a na mój widok bardzo się ucieszyła. Siedziała na tyle auta, na środkowym siedzeniu. Przywitałam się z dziewczyną i usiadłam po jej lewej stronie. Rozmawiałyśmy przez chwilę, aż dołączy,ł do nas ciemnoskóry George. Przejechał ręką po swoich dredach i zwrócił się do Boonie.

- Czy mógł bym usiąść obok ciebie?

- Tak, oczywiście - uśmiechnęła się, następie obróciła głowę w moją stronę uśmiechając się od ucha do ucha. Ja również się uśmiechnęłam i spojrzałam w szybę. Dość szybko uśmiech zszedł mi z twarzy, gdy zobaczyłam Krisa przytulającego się z jakąś dziewczyną. Zmarszczyłam brwi i szybko zaczęłam przyglądać się owej osóbce. Zaskoczenie było jeszcze większe, kiedy zauważyłam, że postać ma włosy koloru ciemny blond. W tedy byłam na sto procent pewna że to Joan i tak też było. Poczułam zazdrość (co często mi się zdarzało) i jak najszybciej starałam wymazać sobie ten obraz z pamięci.

Dość szybko doszły do nas Ashley i Rose.

- Na serio? - westchnął Oliver, gdy otworzył drzwi - nie dość że moja walizka się nie mieści, to jeszcze siedzę obok jakiegoś typa którego nie znam...

Kiedy już brat Krisa usiadł za kierownicą, wyjęłam z kieszeni słuchawki i starałam się znaleźć jakiś fajny kawałek na resztę drogi. Gdy już miałam je na uszach zaczęłam bawić się czerwonymi włosami Ashley, lubię to robić, bo jej to nie przeszkadza, a jest dość odprężające.

Hejka naklejka!

Jak się podobał rozdział?

O Wszystkich moich błędach poinformujcie mnie w komentarzach :D

Postaram się wstawiać rozdziały w miarę regularnie, bo mam świetny pomysł na tę książkę, a to dopiero początek!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: