VII. "To ty.."
<Niki>
Gdy dotarliśmy na miejsce szybko udałam się do swojego pokoju. Podeszłam do szafy z zamysłem przebrania się. Ściągałam właśnie bluzkę, gdy usłyszałam cichy śmiech tuż za swoimi plecami. Odwróciłam sie i zamarłam.
-Wow. Piękny widok.- zadrwił Smith- Nie sądziłem, że sam się przede mną rozbierzesz.
-Czego chcesz Smith??- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
-Porozmawiać, księżniczko.
-Mów czego chcesz i wynoś się stąd.- Odwróciłam sie i założyłam pierwszą lepszą rzecz jaka wpadła mi w ręce. Był to kolejny czarny crop tpo.
-Wdziałem że nie próżnowałaś.
-O czym ty mówisz?- spytałam nie rozumiejąc.
-Nie udawaj. Widziałem cię.
-Dobra Smith. Gadaj o co ci chodzi bo cie nie rozumiem.
-Tylko mi nie mów, że nie wiesz z kim rozmawiałaś przy barze.- spojrzał na mnie pytająco.
-O kim mówisz?- w dalszym ciągu nie rozumiałam.
-To było ich tak dużo, że nie wiesz o kogo chodzi? Czy jesteś na tyle pijana, że nie pamiętasz?- wybuch śmiechem- Podpowiem ci. Z tego co widziałem wyszłaś z nim na zewnątrz.
I wszystko stało sie jasne. Chodziło o Jasona. Ale o co mu chodziło gdy powiedział "że nie próżnowałam"? Czyżby Jason którego dziś poznałam był tym samym Jasonem którego mam w sobie rozkochać? Nie to nie możliwe
-Jason...- wszeptałam bez zastanowienia a Smith uśmiechnął się figlarnie.
-No czyli wiesz o kim mowa. Ciesze sie.- przerwał na chwile i usiadł na moim łóżku- Wiec jak?
- Co jak?
-Jak ci poszło? O czym rozmawialiście? Co ci powiedział? Co robiliście? Chce znać wszystkie szczegóły.
- Yyy.... O niczym. Bo ja.... tak jakby....
-Co ty?-Smith wyraźnie się spiął a ten jego głupkowaty uśmieszek zniknął z jego twarzy.- Kurwa co!!!!?
- Tak jakby uciekłam.- widziałam narastającą w nim furia.- Znaczy odeszłam. Nie wiedziałam że to on. A potem przyszedł Will...
-Jak to uciekłaś!?-wstał i pchnął mnie z całej siły na szafę- I co kurwa zmierzasz teraz zrobić, co?? Jak go znajdziesz?! Kurwa jak??!!!- potrząsnął mną przez co uderzyłam głową o drewniane drzwiczki za mną.
-Nie wiem- wyszeptałam jedynie, bojąc sie na niego spojrzeć.
Kolejny raz chwycił mnie za ramiona tyle że tym razem uderzył mną o ścianę a potem rzucił na podłogę. Podczas upadku walnęłam głową o kant szafki nocnej. Podniosłam sie na tyle ile mogłam i powiedziałam.
-Coś wymyśle. Znajdę go- ale Smith jakby tego nie słyszał ruszył w moja stronę.
Chwycił mnie za szyje i podniósł do góry. Jeszcze bardziej wzmocnił uścisk a ja zaczęłam sie dusić. Brakowało mi tlenu.
Nagle zadzwonił jego telefon. Wściekły ponownie rzucił mnie na podłogę, a ja wreszcie nabrałam powietrza. Smith spojrzał na mnie złowrogo po czym wyjął telefon z tylnej kieszeni spodni i go odebrał
-Czego?!- warknął do aparatu i odwrócił się do mnie plecami.
Reszty rozmowy nie słyszałam. Zamiast tego po cichu podniosłam się z podłogi. Ledwo stanęłam na nogi i od razu zakręciło mi się w głowie. Podeszłam do otwartego okna i przez nie wyszłam ( dzięki Bogu mój pokój znajduje się na parterze). Zaczęłam uciekać najszybciej jak tylko mogłam. Dalej czułam nieprzyjemny ból w czaszce ale nie zwracałam na to uwagi i biegłam dalej.
Nie zwracałam na nic uwagi. Chciałam po prosu znaleźć się z dala od tego popieprzonego miejsc. Jak najdalej od niego. Od Smitha. Co raz bardziej przypominał mi nie tylko z zachowania ale również z charakteru mojego ojca.
Wszystkie wspomnienia zaczęły wracać. Dzień w którym wróciłam później niż zwykle do domu. Wściekłość ojca. To jak mnie bije. Ból. Ogromny ból. Utrata przytomności. Ucieczka. Ciemne ulice. Klub. Ten facet i.....
Nie wytrzymuje dłużej. Pierwsza łza spływa po moim policzku a ja ją szybko ścieram jakbym się bała że ktoś ją zobaczy. Zatrzymuje się i siadam na poboczu. Zaczynam płakać. Moją twarz zalewają łzy a ja już nawet nie próbuje ich ścierać. Nie zależy mi. A poza tym kto mnie zobaczy? Przecież nikogo tu nie ma. Jestem sama. Całkiem sama.
Nagle przejeżdża obok mnie jakiś samochód. Co jest dziwne. Bo o tej porze nikt tu nie jeździ. W zasadzie nigdy nikt tędy nie jeździ. No chyba że członkowie gangu. Ale ten samochód zdecydowanie nie należy do nikogo z nas.
Auto mija mnie ale po chwili zatrzymuje się. Wysiada z niego jakiś mężczyzna. Mogę to stwierdzi jedynie po jego postawie ponieważ jest ciemno i nie widzę jego twarzy. Wydaje się że mnie dostrzegł bo ruszył w moim kierunku, a ja zamarłam. No nie znowu.
<Jason>
Dostałem telefon od Alexa. Poinformował mnie, że samochód którym odjechała dziewczyna kieruje się na zachód. Niestety. Gdy wyjechał za miasto ślad po nim zaginął. Jakby wyparował.
Mimo to ruszam w tym kierunku. I liczę że będę miał szczęście. Że ją znajdę. Gdy tak jechałem nagle zadzwonił mój telefon. To był Max.
-No w końcu, stary. Gdzie ty jesteś? Nigdzie nie mogę cie znaleźć.- wybełkotał do słuchawki. Od razu wiedziałem że wypił i to dość sporo.
-A tak. Sorry. Ale wyszedłem.- dopiero uświadomiłem sobie że go tam zostawiłem.
-Aha..- zapadła chwila ciszy- A mógłbyś po mnie przyjechać. No wiesz.. nie mam za bardzo jak wrócić do domu.
-Yhh. Nie za bardzo. Bo wiesz tak jakby jestem poza miastem
-Co? A co ty tam kurwa robisz?- zaśmiał się - Czyżbyś wyrwał jakąś dupę? - zadrwił.
-Nie do końca....
-Jak to nie do końca??? No to mów co się dzieje?
-Poznałem dziewczynę. Trochę gadaliśmy...
-Czekaj, czekaj. Tylko gadaliście?? Żadnego buziaków?? Żadnego bzykanka?- zaśmiał się- Nie wierze!
-Dobra.! Zamknij się !! - nabrałem do płuc powietrza by się trochę opanować- Ona jest... Jest...
-Wysłów się w końcu!!-zakpił
-Ona jest po prosu inna. Inna niż wszystkie dotąd. Jest piękna, miła a jednocześnie z charakterkiem.
-No dobra, dobra. Załapałem. Więc gdzie ona teraz jest.- westchnąłem nie wiedząc co powiedzieć- Nie! Tylko mi nie mów że właśnie ci obciąga.-parskną
-Nie! Oczywiście że nie! Ona nie jest tak. Nawet nie dała mi się pocałować!- zaśmiałem się z rezygnacją
- No coś ty! Nie wierze! Jakaś dziewczyna oparła się twojemu urokowi? Ha!! Musze ją poznać.-zaczął się znowu śmiać
-To nie jest śmieszne!-warknąłem, a on od razu się uspokoił.
-O co chodzi? Co jest z nią nie tak?
-Zniknęła.-nagle coś mignęło mi przed oczami
-Jak to zniknęła?!-zapytał a ja gwałtownie zahamowałem i wysiadłem z samochodu.- Co się tam dzieje? Jason? Stary co jest?- już go nie słuchałem.
Rozłączyłem się wcześniej mówiąc że muszę kończyć. Zrobiłem kilka kroków w stronę tajemniczej postaci. Usłyszałem zduszony płacz. Byłem zdezorientowany. Ale wydawało mi się że skądś znam ten głos. Ruszyłem w jej kierunku, ale postać wstała i zrobiła kilka kroków w tył. Jeszcze bardziej się do niej przybliżyłem i oniemiałem.
Po chwili odezwałem sie
-To ty...
***
Cześć czekam na kom i sorrki za błędy. :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro