Chapter 15 Niewinność artystyczna
Ważna notka pod rozdziałem.
Jeśli zatrzymasz się i pomyślisz, dojdziesz do wniosku, że nic nie jest takie proste, na jakie wygląda. Tysiące spojrzeń, ruchów, słów. Z pozoru tak codzienne rzeczy, aczkolwiek za każdym razem wykonywane inaczej. Niczego nie jesteśmy pewni, nawet następnego oddechu. Żyjemy w jednej wielkiej niewiadomej, próbując się jakoś odnaleźć.
- Jak się czuję? - powtórzyła zanadto spokojnym i sennym głosem. Jej mina wyrażała otępienie, co trochę zaniepokoiło Niall'a. Jej oczy, pomimo to, że nie wyrażały żadnych emocji, mógł z nich odczytać wszystko. Ból, cierpienie, strach, radość, niechęć... Tak skomplikowanego człowieka jeszcze nigdy nie spotkał - czuję się dość... źle... dobrze - blondyn zmarszczył brwi, kompletnie nie pojmując słów dziewczyny. Aczkolwiek musiał przyznać, że jej powolny i otępiały głos budził w nim pewnego rodzaju strach.
Powolnym krokiem podeszła do okna, które niegdyś zasłaniały zasłony. Naciągnęła czarny kaptur na głowę i wsadziła ręce w kieszenie. Spojrzała na osobę, wychodzącą z domu w sąsiedztwie. Była to dość ładna brunetka, która na starcie została znienawidzona przez Blair. Dziewczyna z trzęsącymi się dłońmi tylko czekała, aż sąsiadka odwróci się w jej kierunku. Tak też się stało. Kiedy tylko ich spojrzenia spotkały się, Blair wyczuła jej strach. Przerażone oczy mówiły same za siebie. Chora energia ogarnęła ciało niepoczytalnej. Zaczęła mamrotać coś niezrozumiałego, kompletnie zapominając o tym, że w pobliżu niej znajduje się Niall.
- M... Mystery, czy wszystko w porządku? - od razu skarcił siebie w myślach za zająknięcie się. Nie mógł jej pokazać swojego strachu, nie mógł jej dać satysfakcji.
Przyglądał się tajemniczej, stojącej przy oknie i trzęsącej się. Nie wiedział, jak zareagować; czy może coś powiedzieć, czy też milczeć. Jeden niewłaściwy ruch mógł zepsuć wszystko.
- N... nienawidzę... ci... cię. Jestem... s... sobą. N... nie pozwolę ci... si... się uśmiechać - bezsensowne słowa opuszczały jej usta. Chłopak usilnie starał się znaleźć w nich jakiś sens, jednak na próżno. W końcu doszedł do wniosku, że dziewczyna może po prostu odtwarzać swoje myśli słownie. A, że były nieposkładane przez nadmierny chaos w głowie, można było tylko snuć domysły, o co tak naprawdę jej chodziło.
Minęło może pół godziny, a atak nadal trwał. Niall już z całej siły powstrzymywał siebie przed strachem. Musiał jakoś wytrzymać. Chciał co prawda przerwać cierpienie dziewczyny, ale miał obawy, czy to aby na pewno dobry pomysł. Ona była nieobliczalna i w każdej chwili mogła zrobić wszystko i nic.
- Po... pomóż mi - gdy wypowiedziała te słowa, chłopak nie czekając wstał i podbiegł do niej. Objął ją ramionami od tyłu i odciągnął od okna. Oczywiście Blair szarpała się, jednak nie miała z nim szans. I może miałaby, gdyby powoli nie zaczynała opadać z sił.
Blondyn położył ją na kanapie, dla pewności przytrzymując jej ramiona, żeby czasem nie uciekła. Rzucała się jeszcze przez chwilę, lecz bardzo szybko się poddała. Powoli zaczęła odzyskiwać pełną świadomość. Energicznie mrugnęła powiekami, spoglądając na Niall'a, który pewnie sam nie zdawał sobie sprawy ze swojej zaniepokojonej miny.
- Gdzie ja... jestem? - chłopak zmarszczył brwi, w ogóle nic nie rozumiejąc - kim... ty jesteś? - nie pamiętała go. To był właśnie jeden z tych momentów, kiedy jej mózg sobie z nią pogrywał. Jednak Niall nie zdawał sobie z tego sprawy. Nie miał pojęcia, jak zająć się chorą osobą. W końcu usiadł przy niej, skanując jej bladą i zmarnowaną twarz. W tamtym momencie zadał sobie pytanie: Jak można tak żyć? W takim chaosie i niepewności. Cóż, niektórzy są na to skazani. Bo ludzie nie wybierają sobie losu, oni go dostają. Jedni się z nim godzą, a drudzy walczą. Ci, którzy są w stanie się z nim pogodzić, mają łatwiejsze życie. Jednak wojownicy... nigdy nie wiadomo, czy wygrają, czy też poniosą porażkę.
- To ja, Niall. Naprawdę mnie nie pamiętasz? - dziewczyna spojrzała w niebieskie tęczówki blondyna. Od razu pożałował swojego pytania. Jej wzrok przeszywał duszę na wskroś. Był niezwykle wyjątkowy, ale też niebezpieczny.
- Niall - powiedziała już spokojniej. Jedno spojrzenie wystarczyło, żeby go rozpoznała. Zawsze tak robiła, po utraceniu świadomości, żeby wszystko sobie przypomnieć: patrzyła w oczy. Dla niej to było czymś normalnym, lecz dla pozostałych, nie. Może to przez to, że w jej oczach było coś innego. Coś, co czyniło ją wyjątkową. Jednak ludzie nazywali to po prostu czystym, szaleństwem tak jak to na nich przystało. Dlatego właśnie trafiła do szpitala psychiatrycznego.
Chłopak odwrócił głowę, nie mogąc znieść tych dziwnych oczu. Przestraszył się, chociaż sam dokładnie nie wiedział czego. Jednak mimo wszystko bardzo szybko się w sobie zebrał i ponownie odwrócił głowę w stronę Mystery. Wiedział, że jeśli chciał jej pomóc, nie mógł odstawiać takich scenek.
- Boisz się mnie - spokojny ton głosu opuścił jej usta. Po ciele Niall'a przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Jednak nie dał tego po sobie poznać. Chęć przeżycia była silniejsza.
- Nie, skąd ten pomysł? - spytał. W duchu był z siebie zadowolony; ani razu nie załamał mu się głos.
- Widzę to w twoich oczach. Boisz się. - Dziewczyna tą wypowiedzią dała mu do zrozumienia, że zawsze będzie o te kilka kroków przed nim. Tym razem zaczął się stresować. Zachowanie Mystery zaczęło przerażać go nie na żarty - Jesteś jak oni - Wbiła swój wzrok w okno naprzeciwko. - Powinnam była cię zabić już dawno temu - czując, że sytuacja zaczyna robić się niebezpieczna, wstał i cofnął się o kilka kroków.
- Jestem jak kto? - nie tracił zimnej krwi, co bardzo go dziwiło. Zazwyczaj w podobnych sytuacjach po prostu uciekał.
- Te wredne kreatury stąpające po tej planecie - od razu domyślił się, że chodziło o ludzi. Przez chwilę zastanawiał się, co mogło być powodem jej nienawiści do ludzkiego gatunku. Jednak szybko zdał sobie sprawę, że niepoczytalnie nie potrzebują powodów. Wychodził również z przekonania, że są to ludzie bez żadnych uczuć, którzy nie wiedzą, co to znaczy radość, czy miłość.
- Ja się ciebie nie boję - wrócił do poprzedniego tematu.
Tymczasem Blair nie miała ochoty na jakąkolwiek rozmowę. Najchętniej zabiłaby wkurzającego chłopaka, który w zasadzie nie zrobił nic złego. Ale kto by się tym przejmował?
Przeniosła swój wzrok z okna na Niall'a. Znikąd przypomniała sobie o swoim niecnym planie wzbudzenia w nim zaufania. Cóż, na razie role się odwracały. Zeskanowała go od stóp do głów, chcąc odnaleźć w nim coś wyjątkowego. Nic nie znalazła. Nie był jak ona, nie mógł jej przecież zrozumieć. Żyła w przekonaniu, że tylko ona jest na tym świecie coś warta, a reszta to tylko pionki, którymi można manipulować. Dlatego na złość światu obrała sobie za cel niebieskookiego blondyna, obiecując, że go zniszczy.
~♥~
Odwinął rękaw ciemnej jak nocne niebo bluzy i spojrzał na wypalone miejsca na swojej skórze. Jego ciało od razu ogarnął przyjemny dreszcz. Odchylił głowę do tyłu, uwalniając wszystkie swoje myśli. Miał dość monotonnego spokoju, w którym obracał się przez ostatnie dni. Potrzebował mocniejszej dawki energii i podniecenia. Sęk w tym, że wszystko, co do tej pory robił przestało go zaspokajać.
W pewnym momencie, tak nagle przypomniał sobie o magicznym instrumencie stojącym w jednym z pokojów. Tak, to było coś, czego jego idealny do potęgi słuch potrzebował.
Z powrotem spojrzał na swoją rękę, która była bogata w ślady po wypalaniu skóry. Naciągnął na nią rękaw i ruszył w stronę schodów. Zaczął powoli pokonywać stopnie, jednak coś zmusiło go, by spojrzał na ścianę. Zobaczył na niej swój cień. W tamtym momencie nie przejmował się tym, że jedna z zasłon była odsłonięta. Jego mózg tworzył zbyt wciągającą i psychiczną historię, wciągając w nią Harry'ego.
Ścianę przyozdabiały różne obrazy wymyślone przez podświadomość chłopaka. Raz zobaczył na niej swoją siostrę, matkę, ojca. Jednak, kiedy zobaczył Zayn'a, wszystko zaczęło się komplikować.
- Znów się widzimy, mój morderco - Zayn zaśmiał się szyderczo do Harry' ego. Ten oczywiście od razu zgłupiał, bo cóż zrobić, kiedy własny mózg cię oszukuje? Wpędza w szaleństwo, miesza myśli i prowadzi do upadku?
- Skąd się tu wziąłeś? - spytał zupełnie obojętnym głosem, Harry. Już dawno zdążył przyzwyczaić się do tego, że widział więcej niż inni.
- Lepiej spytaj siebie, co robisz na tym pięknym świecie, pokrako - gdyby trochę bardziej się zastanowił, zdałby sobie sprawę z tego, że głos, którym mówił Zayn, to ten sam z jego głowy.
- Jak widać, coś tu robię - wzruszył obojętnie ramionami. Na razie chował swoje emocje dla siebie - zupełnie nieświadomie.
- Tacy wariaci jak ty nie powinni w ogóle pojawiać się na tym świecie - to było już za dużo dla Harry'ego. Jego ręce zaczęły się trząść, a na czole pojawiły się kropelki potu. Tracił kontrolę.
Minutę później zupełnie inna osoba uderzyła pięścią w ścianę, na której widniała podobizna Zayn'a. Twarda powłoka nie uległa zniszczeniu. Jedynie ręka chłopaka bardzo spuchła. Jednak to uderzenie pomogło mu się wybudzić. Stanął jak wryty z zawieszoną w powietrzu ręką. Kompletnie zapominając, co miał zrobić, postanowił kontynuować swoją drogę na piętro.
Wszedł do ciemnego pokoju i położył się na łóżku. Wbił swój wzrok w sufit. Od razu dostrzegł na nim tańczące, nie istniejące dla zdrowych ludzi cienie. To był owoc kolejnej choroby, która się uaktywniła. Kolejna, która miała za zadanie zepchnąć go w przepaść nicości. I to działo się. Nikt nie mógł tego zmienić.
~•~
Niebo zostało okryte przez mrok. Gwiazdy tej nocy świeciły tak jasno, że latarnie oświetlające ulicę były zbędne. Zapowiadała się całkiem spokojna noc. Jednak nie dla Blair. Niall nie odstępował jej na krok. Wiedział, że dziewczyna gdzieś wyjdzie. Był tego w stu procentach pewien.
- Czemu wszędzie za mną chodzisz? - zapytała spokojnym, monotonnym głosem, odwracając się w stronę chłopaka. Ten, nieco zaskoczony jej nagłą zmianą postawy bezwiednie zmienił swój wyraz twarzy na przerażony. Ciało Blair zostało zaatakowane przez dreszcze podniecenia. Wyczuła jego strach. Uśmiechnęła się lekko, aczkolwiek psychicznie. Lubiła to uczucie, jednak tym razem musiała wrócić do rozmyślania o tym, jak zdobyć zaufanie Niall'a.
- Wychodzisz gdzieś? - chwilę później to pytanie wydało mu się głupie i bezsensu. Przecież jasną sprawą jest, że niepoczytalny to jedna wielka niewiadoma, która chowa swoje sekrety w sobie najgłębiej jak się da.
- Nie, nie będę sobą... Będąc... Nic... - dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że tępo patrzyła się w podłogę, mamrocząc do siebie.
- Z kim tak rozmawiasz? - Blair szybko wybudziła się z transu i spojrzała na Niall'a tak, jakby przed chwilą nic się nie stało.
- Ze swoim przyjacielem - tą wypowiedzią został zbity z tropu. Żeby dokładnie zrozumieć, co powiedziała, musiał osobno przeanalizować każde jej słowo. Aż w końcu doszło do niego, o co chodzi.
- Masz na myśli ten głos w głowie? - w oczach dziewczyny momentalnie pojawiła się wściekłość. Nie tolerowała, kiedy jej ,, przyjaciela" nazywano głosem w głowie. Bez zastanowienia weszła do kuchni i wzięła nóż z blatu, po czym wróciła do blondyna. Stanęła w pewnej odległości od niego, wystawiając przed siebie rękę z ostrym narzędziem.
- Jeśli jeszcze raz nazwiesz tak Harry'ego, to skończysz w grobie - Przerażony Niall cofnął się do tyłu, gdyż Blair zaczęła niebezpiecznie się zbliżać. W końcu plecy chłopaka zetknęły się ze ścianą, a nóż wylądował na jego gardle. Wiedział, że groziła mu śmierć, ale nie mógł pokazać, że się boi. To by go zgubiło.
- Chwila... Harry'ego? - oprzytomniał, gdy dziewczyna oddaliła ostry przedmiot od jego gardła.
- Tak, tylko co w tym takiego dziwnego? - teraz i ona poczuła się zdezorientowana.
Po dłuższym namyśle, Niall powiedział:
- Mój przyjaciel też ma tak na imię - w oku Blair pojawił się niebezpieczny błysk. Przez chwilę poczuła, że jednak jest na tym świecie ktoś, kto może ją zrozumieć. Jak bardzo złudna była jej nadzieja.
Jednak nic nie odpowiedziała. W milczeniu schowała stalowe narzędzie do kieszeni, co nie umknęło uwadze Niall'a. Dziewczyna odwróciła się i jak gdyby nigdy nic wyszła z domu. Mimo wszystko nie chciała rozmawiać. A może najzwyczajnej w świecie nie umiała?
Kiedy drzwi wydały z siebie trzask, w głowie Niall' a zaczął rodzić się kolejny niwy plan.
Bez zastanowienia wyszedł za dziewczyną. Obejrzał się tylko, czy aby na pewno nikt go nie widzi. Zszedł po schodkach i przekraczając bramę instynktownie spojrzał w lewo. Po tamtej stronie rozciągał się las. Co prawda sylwetki dziewczyny nie było widać, ale gdzieś głęboko w środku czuł, że ona właśnie tam poszła. Nie mogło być inaczej.
Przedzierając się przez gęstą część lasu, poczuł się mniej pewnie, tym bardziej, że zaczął zapadać zmrok. Z czasem zwolnił kroku, aż w końcu zatrzymał się na środku - nie był pewien - ale chyba tej samej, co ostatnio.
Zdezorientowany rozejrzał się dookoła. Nigdzie nie zauważył Mystery. Przez chwilę nawet pomyślał, że ją zgubił. Gdyby tylko wiedział, że był obserwowany...
Blair wbrew pozorom była niezwykle inteligentną osobą. Bardzo szybko domyśliła się, że Niall ją śledzi. Tak więc postanowiła go trochę zmylić. Teraz stała za drzewem i przyglądała mu się z psychicznym uśmiechem na twarzy. Ale on jest głupi - pomyślała. Wtedy już wiedziała, że wygra tę grę. Że ma go w garści.
Liczyłam na wasze komentarze. Wiem, że się nie doczekam. Chciałam wiedzieć, czy coś jest nie tak w tym opowiadaniu, czy jest dobre... cisza. Serio, jeśli sytuacja się nie zmieni, to po prostu przestanę to tutaj publikować :(
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro