☾ 6.
Joelle
Na dobre dwie godziny przed wyjściem do kina, które było pomysłem Red, postanowiłam zacząć się przygotowywać. Odświeżyłam się, po czym owinięta w ręczniki przeszłam do garderoby, aby znaleźć coś, co będę mogła na siebie włożyć. Wieczór nie zapowiadał się szczególnie gorąco, ani też chłodno, więc postawiłam na sweter z kieszonką na piersi, botki na niskim obcasie oraz spodnie z subtelnymi przetarciami tu i ówdzie. Odnalazłam jeszcze świeży komplet bielizny, po czym zawróciłam do łazienki. Przebrałam się, wysuszyłam włosy i umalowałam się. Z zadowoleniem spojrzałam na godzinę, którą wskazywał zegar wiszący na ścianie w moim pokoju, po czym opadłam na łóżko. Została mi grubo ponad godzina, więc postanowiłam coś poczytać, ale szybko zrezygnowałam, twierdząc, że nie będę miała, co robić później. Sięgnęłam po telefon, sprawdziłam wszystkie swoje social media, po czym zeszłam na dół, gdzie sprawdziłam, czy w torebce znajdują się wszystkie potrzebne mi rzeczy. Zajęło mi to paręnaście minut, ale byłam przynajmniej pewna, że niczego nie zapomnę. Gdy usłyszałam klakson, a wcześniej dźwięk zatrzymującego się samochodu, oznajmiłam gosposi, że wychodzę i wrócę późno, po czym mnie nie było. Pomachałam na przywitanie Red i ku mojemu zdziwieniu Michaelowi, po czym zajęłam swoje ulubione miejsce z tyłu.
- Cześć. - uśmiechnęłam się do nich, rozsiadając się wygodniej. - Jak tam w pracy Michael? Udało ci się jednak wyrwać? - dodałam, obserwując kolorowego.
- Ta, ale jutro muszę zostać dłużej. - spojrzał na mnie przez ramię, odwzajemniając uśmiech. - Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuje.
- Mi tego nie mówisz! - brunetka uderzyła go w ramię, patrząc na niego oskarżycielsko.
- Bo ty to już wiesz, z resztą dla mnie zawsze będziesz najpiękniejsza, mała wredoto. - pocałował przelotnie kącik jej ust, po czym skupił się na drodze, a ja zauważyłam, że Red zarumieniła się na jego słowa.
- Już nie wypominaj mi mojego wzrostu, wielkoludzie. - burknęła, ale szybko udobruchał ją swoją dłonią, gładzącą jej udo.
- Na co idziemy? - zapytałam, dyskretnie przypominając im, że ja też tutaj jestem.
- Obecność 2. - odpowiedział Clifford. - Nie masz nic przeciwko temu, aby dołączył się do nas mój kumpel, co? - dodał, spoglądając na mnie przez lusterko.
- Jasne, że nie. - przyznałam. - Chętnie go poznam. - dodałam dziarsko, a on zaśmiał się cicho.
- On też chce cię poznać. - stwierdził, zaciskając swoje dłonie na kierownicy. - Red mu o tobie trochę naopowiadała. - dodał, wyjaśniając powód, skąd tamten o mnie wie.
- Wszystkiemu zaprzeczam.
- Nie bój się, postawiłam cię w samych superlatywach. - przyjaciółka wyszczerzyła się do mnie, przez co zaśmiałam się cicho.
- No ja myślę, knypku. - poczochrałam jej włosy, przez co wymruczała coś, udając obrażoną, ale wiedziałam, że nie wzięła tego na poważnie. Zawsze sobie w ten sposób żartowałyśmy.
- Dla ciebie jaśnie knypku, ćwoku. - wystawiła mi język, przeczesując niedbale włosy.
- Oczywiście, leszczu. - zgodziłam się, po czym ona przewróciła oczami, a ja zaśmiałam się razem z Michaelem.
- Wy tak zawsze? - zapytał, redukując prędkość.
- Prawie. - wzruszyłam ramionami. - Daleko jeszcze?
- Zaraz będziemy. - oznajmił kolorowy, na co opadłam z powrotem na siedzenie i wyjrzałam za okno. Ulice Sydney migały mi przed oczami.
Będąc już przed budynkiem kina, który podświetlony niebieskim, neonowym światłem majaczył pośród ciemniejącego nieba, zauważyłam, że przed wejściem jeszcze nikogo nie ma. Prawie nikogo. Stał tam jedynie blondyn ubrany cały na czarno. Przypuszczałam, że bokserki oraz skarpetki też miały ten kolor. Czarny T - shirt, spodnie z dziurami na kolanach, które bardzo ciasno opinały jego nogi oraz skórzaną kurtkę. Zauważyłam też kilka bransoletek na jego dłoni.
- Luke już jest. - oznajmiła Red. - Chodźmy pokrako, z bliska jest przystojniejszy. - dodała, śmiejąc się cicho.
- Bo będę zazdrosny!
- Też cię kocham. - Red posłała w powietrzu buziaka, gdy zamykał swój samochód. Pozwoliła mu się objąć, po czym ruszyliśmy całą trójką przed siebie.
- Cześć Hemmings. - przywitali się po męsku, po czym blondyn pocałował brunetkę w policzek na powitanie, a jego spojrzenie przeskoczyło na mnie. Rozpoznałam ten chytry uśmieszek, jaki przyozdobił jego twarz. To był ten sam chłopak, który odwiózł mnie do domu.
- Luke, poznaj Joelle, Joelle poznaj Luke'a, choć wolałbym Lucas, pasuje do niego bardziej. - zażartował Michael, przedstawiając nas sobie, ale nie podaliśmy sobie rąk.
- Już się znamy. - oznajmiłam krótko, wciąż mierząc się z nim na spojrzenia.
- Skąd? - Clifford zmarszczył brwi, nie rozumiejąc tego zbiegu okoliczności.
- Odwiozłem ją do domu ze szkoły, wtedy, gdy tak okropnie padało. - wyjaśnił Luke, odwracając ode mnie głowię, więc tym samym twarz, co oznaczało, że wygrałam tę bitwę.
- Nie sądziłam, że się znacie. - zaczęłam, gdy weszliśmy już do środka. - Albo, że znowu cię spotkam. - dodałam, zwracając się już bezpośrednio do blondyna.
- To był przypadek, jeśli mam być szczery. - przyznał Clifford, pocierając swój kark.
- Przypadki chodzą po ludziach. - wzruszył ramionami, po czym wsunął dłonie do kieszeni spodni.
- Ta. - przewróciłam oczami. - Załatwicie bilety? - dodałam, a Luke przytaknął głową. - Pójdę z Red do łazienki, a potem ogarnąć coś do jedzenia. - wyjaśniłam szybko, choć oni zaczęli już odchodzić w kierunku kas, żwawo o czymś rozmawiając. Nie obchodziło mnie, o co to były za tematy. Pociągnęłam brunetkę w przeciwnym kierunku, gdzie znalazłyśmy łazienki i weszłyśmy do damskiej.
- Wiedziałaś, że to on? - zapytałam ją, opierając się o blat.
- Niby skąd? - uniosła brew, poprawiając się w lustrze. Wyjęła ze swojej torebki błyszczyk, tusz do rzęs i sypki puder.
- Mówiłam ci jak wyglądał. - przypomniałam jej, na co westchnęła ciężko.
- Daj spokój, Jo. - zaczęła. - Chłopców o takim rysopisie są tysiące, jeśli nie miliony. Nawet nie podejrzewałam, że to był Hemmings. Pamiętam go z imprez i nic poza tym. - dodała, wyjaśniając tym samym wszystko, co stało się dla mnie podejrzane.
- Przepraszam, zapędziłam się. - spojrzałam na nią.
- Przestań, nie ma za co przepraszać. - Red machnęła ręką, chowając wszystko po zakończeniu poprawiania swojego makijażu. - Chodźmy ogarnąć jakieś żarcie. - dodała, wyciągając mnie z pomieszczenia.
Kupiłyśmy coś do picia oraz popcorn, którego miało starczyć dla wszystkich. W oczekiwaniu na odpowiednią godzinę zaczęło go jednak niebezpiecznie szybko ubywać, przez co postanowiliśmy dokupić dodatkową porcję, po którą poszedł blondyn. Widziałam, jak bajeruje kasjerkę, co tylko utwierdziło mnie w tym, że jest dupkiem.
:::
Podczas sensu siedziałam spokojnie w fotelu, nie widząc w opowieści ukazywanej na dużym ekranie niczego strasznego. Natomiast widziałam, jak Red chowa głowę w ramię kolorowego, gdy bywały jakieś straszne momenty. Było to całkiem urocze, a nawet bardzo.
- Nie boisz się? - szepnął mi blondyn, gdy sięgnęłam po popcorn.
- Niby czego? - odwróciłam głowę w jego kierunku, a on wzruszył ramionami. - Jeśli liczyłeś, że będę się do ciebie przytulać, albo trzymać za rękę, to się przeliczyłeś. - dodałam, kończąc tym samym naszą rozmowę.
Po wszystkim opuściłam ciemną salę, jako jedna z pierwszych osób. Zaczerpnęłam świeżego powietrza, czekając na pozostałych, których jak na razie nie było. W końcu jednak pojawił się blondyn, więc ruszyliśmy powoli w kierunku parkingu.
- Jak ci się podobało? - zapytał, patrząc się na mnie ukradkiem. Wsunął dłonie do kieszeni swojej kurtki, gdy dreptaliśmy przed siebie.
- Nie było najgorsze, ale najlepsze też nie. - przyznałam obojętnie. - A tobie?
- Cóż, horror, jak horror. Nie rozumiem tego całego szumu, jaki wokoło niego narobili. - przyznał mi rację, na co uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy wyszliśmy zza zakrętu uśmiech jednak zmienił się w grymas.
- Super. - mruknęłam cicho, nie widząc nigdzie samochodu Clifforda. Wystawili mnie.
- Już wiemy, gdzie skończą dzisiaj w nocy. - zaśmiał się blondyn, a ja chcąc nie chcąc, uśmiechnęłam się nikle, tym samym się z nim zgadzając.
- Idę na autobus, może uda mi się złapać ten ostatni. - stwierdziłam, poprawiając torebkę, zwisającą mi z ramienia.
- Daj spokój, odwiozę cię. - zaproponował, a ja zaczęłam przeczuwać, że śpiewka z ulicy się powtórzy. - Nie będziesz chyba tłuc się przez całe miasto komunikacją miejską.
- Nie mam innego wyjścia. - zatrzymałam się w miejscu, jakieś dziesięć kroków od niego, po czym odwróciłam się.
- Masz. - podszedł do mnie. - Zaparkowałem tu niedaleko, a muszę coś załatwić za nim wrócę w twojej części miasta, więc bezcelowe byłoby, gdybyś odmówiła. - dodał, patrząc się na mnie z góry. Byli z Cliffordem prawie na równo. Prawie, bo on był od blondyna niższy o te parę centymetrów.
- Niech ci będzie. - zgodziłam się. Argument, że miał coś 'do załatwienia' w mojej dzielnicy mnie przekonał. Zrobiłam to dużo szybciej niż za pierwszym razem.
- Wow, sądziłem, że będę musiał prosić w nieskończoność. - stwierdził, gdy szliśmy w kierunku, z którego przyszliśmy. - Chodźmy więc, to naprawdę niedaleko stąd.
- Zaskoczony? - uśmiechnęłam się nieznacznie, a on przytaknął głową.
- Ostatnim razem musiałem wciągać cię do środka siłą, znaczy prawie. - zaśmiał się, wychodząc na oświetloną ulicę. - Jest. - dodał, odnajdując wzrokiem swój pojazd.
- Nadal nie wierzę, że się zgodziłam i że spotkałam cię drugi raz. - przyznałam, gdy otwierał mi drzwi. - Dziękuje.
- Nie ma za co. - puścił w moim kierunku perskie oko, na co przewróciłam swoimi i rozsiadłam się wygodniej. - Powinnaś się przyzwyczaić. - dodał tajemniczo, jednocześnie odpalając samochód.
- Co masz na myśli?
~*~
I jak? B) + jak tam wasze wakacje mordki?
Jest 3.26 gdy to pisze, więc litości, pls XDDDD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro