Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☾ 28.

Luke

Obudziłem się na porządnym kacu. Bolała mnie głowa, kark, bo krzywo spałem i w ogóle całe ciało. W pokoju było stanowczo za jasno i minęło jeszcze mnóstwo czasu, za nim otworzyłem oczy. Wpółprzytomnie zasłoniłem rolety, aby przyzwyczaić się chociaż do półmroku. Miałem zamazany obraz przed oczami i wiedziałem, że ten kac, to jeden z gorszych, jakie zdarzyło mi się mieć. Jęknąłem pod nosem, opadając z powrotem na łóżko. Jedyne, czego chciałem, to spać, ewentualnie znów się upić. Odkąd Joelle wszystko wiedziała i nie pozwalała mi się do siebie zbliżyć nie robiłem niczego innego. Bolało mnie to, co zrobiłem, bolało mnie to, jak z nią postąpiłem, a najbardziej bolało mnie to, że nie mogę się wytłumaczyć, czy spróbować tego naprawić, wiecie?

Chłopcy mieli mnie dość, byłem tego pewien, a nawet to po nich widziałem. Ja natomiast miałem dość Ashtona, starałem się unikać, poza tym między nami odkąd się pobiliśmy nie było za dobrze i nadal nie jest. Nie gadaliśmy, a jeśli już to się zdarzyło, to specjalnie pomijałem go w rozmowie, albo nie odpowiadałem na pytania. Wcześniej był na mnie wkurwiony, a cała trójka na niego, ale ostatnio jakby spuścił z tonu i się uspokoił. Miał niewyparzony język i to nie był pierwszy raz, kiedy wkopał któregoś z nas. Tylko, że tym teraz to była inna sytuacją, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie mówiłem, że zrobił to specjalnie, bo nie był, aż takim chujem, ale na pewno nie żałował, tym bardziej, że wciąż trzymał się swoje zdania - 'to nie ja ją pieprzyłem'. Chłopcy próbowali mu wszystko jakoś przetłumaczyć, ale on wkurwiał się tak, jak ja i wychodził, albo po prostu ucinał temat i znikał na górze. Na tym wszystko się kończyło, a atmosfera panująca w domu coraz częściej przeradzała się w jakąś napiętą i nie do zniesienia. 

Późnym wieczorem zszedłem w końcu na dół. Ból głowy już mi tak nie dokuczał, jak wcześniej i zrobiłem się głodny. W salonie siedział Calum, czyścił swój automat i rzucił mi tylko krótkie 'cześć' na powitanie. Kiwnąłem tylko, a później z dłońmi wsuniętymi do kieszeni spodni dotarłem do kuchni. Lodówka świeciła pustkami, nie licząc resztek pizzy Michaela, którą i tak postanowiłem zjeść. Przeżuwałem powoli zimne ciasto, jaki składniki na nim, nie fatygując się o wrzucenie ich do mikrofalówki na podgrzanie. Dopiłem też resztę soku, którą ktoś zostawił w dzbanku na blacie. Chciało mi się pić i potrzebowałem jakiś tabletek przeciwbólowych, których jak na złość nigdzie nie było. Przeszukałem wszystkie szafki z lekami, jakie mieliśmy w domu, ale nic. 

- Jak się czujesz? - zapytał brunet, pojawiając się przy mnie. Zabezpieczał jednocześnie pistolet, a gdy już to zrobił, wsunął broń za pasek od spodni. 

- Bywało lepiej. - przyznałem otwarcie pomiędzy kęsami. Stałem się małomówny i oni to zauważyli. - A czemu pytasz?

- Jesteś moim kumplem, martwię się. - oparł się o blat naprzeciw mnie i złapał ze mną kontakt wzrokowy.

- Dzięki, ale nie trzeba. - uśmiechnąłem się sztucznie, aby dać nam jakąś iluzję, że wszystko było po staremu. - Dzisiaj muszę odebrać dostawę. - przypomniałem sobie, a on tylko przytaknął ruchem głowy.

- Myślałem, że ja dalej mam to robić. - westchnął w końcu, ale zaprzeczyłem. 

- Jestem tu szefem, może wyglądam jak kupa gówna, ale nie mogę wyjść z wprawy i nadal tu rządzę. - powiedziałem, a on zaśmiał się pod nosem.

- No wyglądasz. - przyznał po chwili, gdy przeczesywałem palcami włosy. Machnąłem na to ręką, bo mój wygląd był ostatnią rzeczą, jaką musiałem się przejmować. 

- Gdzie Michael? - dopytałem, starając się wrócić do starego trybu życia. Miałem na głowie gang i mnóstwo ludzi, którzy czekali na jakiejś rozkazy. Ktoś musiał się tym zająć.

- Wyszedł gdzieś z Red, gdy jeszcze spałeś. Nie powiedzieli gdzie, ale mają tu wrócić. - powiedział, wyjmując wysoką szklankę z szafki. Służyły nam te do drinków. - Ma rodziców w domu, więc wiesz. - dodał, mając na myśli brunetkę.

- Ta, wiem. - mruknąłem ciężko, a po chwili usłyszeliśmy trzask drzwi i chichot Davenport. No proszę, proszę. Gołąbeczki się pojawiły.

- Cześć, chłopcy! - przywitała się jeszcze z korytarza.

- Hej, hej. - odpowiedział Calum, gdy stanęła na palcach, aby cmoknąć go w policzek. Traktowała nas wszystkich jak braci, ale Michael i tak posłał mu zazdrosne spojrzenie. 

- Um, hej. - dorzuciłem od siebie, gdy złapaliśmy kontakt wzrokowy. - Coś nie tak? Mam coś na twarzy? - dodałem, bo uparcie się we mnie wpatrywała. 

- Raczej na sumieniu. - zaczęła, przez co zmarszczyłem brwi. O co chodzi? - Luke, pamiętasz może, co robiłeś wczoraj wieczorem, za nim trafiłeś do domu?

- No poszedłem się napić. - podrapałem niepewnie swój kark. 

- A o której wyszedłeś z klubu? - uniosła brew, krzyżując dłonie pod piersiami.

- Coś odpierdolił? - zaciekawił się Calum, nie pilnując swojego języka.

- Właśnie, coś zrobiłem? - dopytałem się, a Red spojrzała na Michaela, a potem przewróciła oczami.

- Pytałam ochroniarzy, wyszedłeś jakoś po pierwszej. Calum słyszał, że byłeś tu prawie o czwartej. Jak to jest możliwe, że wracałeś trzy godziny, mając jedno z najlepszych i najszybszych aut w mieście? - przekrzywiła głowę, znów łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. - Jezu, Luke, naprawdę nie pamiętasz?

- Jakbym pamiętam, to bym nie pytał, jak idiota. - przewróciłem oczami, obracając w dłoniach szklankę z drinkiem, jakiego zrobił mi Hood. 

- Przyszedłeś do Joelle. Nie do końca przyszedłeś, bo wydzierałeś mordę przez bite trzy godziny na podjeździe. - oznajmiła, a potem pokręciła ze zrezygnowania głową. - Mówiłam ci, żebyś dał jej spokój, tak? A tak jeszcze bardziej wszystko spierdoliłeś, brawo. - dodała, klaskając parę razy w formie aplauzu. 

- Co? - uniosłem brwi, jakby nie wierząc, w to co powiedziała.

- To co słyszałeś, debilu. - rzuciła. - Byłam u niej, wszystko słyszałam. 'Joelle, wybacz mi! Jo! Daj mi się wytłumaczyć'. Niczym pieprzony Romeo, tylko, że Julia ma cię w dupie.  

- O stary, teraz to dowaliłeś. - Hood już nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. - Romeo, Romeo, gdzie cię kurwa wcięło. - dodał teatralnie, kładąc dłoń na sercu.

- Skończ. - brunetka pokręciła głową. - Nie był to zły pomysł, wiesz? Aczkolwiek lepiej byłoby gdybyś nie trzymał butelki wódki i nie zataczał się, jak prawdziwy pijak. - dodała, kręcąc głową.

- Jak ona się czuje? - zapytałem, nie przejmując się zupełnie tym, że wyszedłem na zdesperowanego idiotę. Cud, że nikt nie zadzwonił na policję.

- Fizycznie nie jest źle, psychicznie znacznie gorzej. Chyba powinieneś się domyślić. Wydaje mi się, że u jednego i drugiego to to samo. - wsunęła dłonie do kieszeni spodni, gdy Michael przyciągnął ją do siebie i objął. Zrobiła się smutna. Obwiniała się, że pozwoliła na ten zakład i nie powinna była dopuścić do tego, co powiedział Ashton, ale to w ogóle nie była jej winna. Winny byłem ja, no i Irwin, ale to swoją drogą. 

- Osobiście uważam, że potrzebujecie od siebie odpocząć. - przyznał Clifford. - Może polecisz na jakiś czas do Jacka, hm? - zaproponował, ale ja pokręciłem głową.

- To tutaj jest mój dom, Michael. - powiedziałem, odbijając się od blatu. - Nie ucieknę od problemów, zmieniając miejsce swojego zamieszkania. To tak nie działa. Nie zmienię też siebie, bo naprawdę chciałbym, aby to wszystko wyglądało inaczej, o wiele inaczej, wiecie? Ale tak nie jest. Jest inaczej. Źle i chujowo i nic nie wskazuje na to, że coś się zmieni, a to szkoda. 

~*~

mały poślizg, ale jest hehe

nie wiem, czy czytaliście, to co wyskrobałam na swoim profilu w nocy, ale chce dodawać szybciej i częściej piękną i bestię. wydaje mi się, że zrobię to do trzydziestego rozdziału. postaram się nadrobić w tym tygodniu zaległy 29, a od następnej soboty postaram się dodawać co drugi dzień, co wy na to?

all the love, red x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro