☾ 20.
Randka Luke'iem dzieliła się na dwa epizody. Ten, którego tak łatwo nie zapomnę, oraz ten, o którym nie chciałabym pamiętać ani sekundy dłużej. Pewnie jesteście ciekawi, jak to wszystko wyglądało, co? Cóż. Zacznijmy od tego, że wsiadłam mu do samochodu, pozwalając wcześniej, aby otworzył mi drzwi. Sam je potem zamknął i zajął miejsce kierowcy. Wyjechaliśmy z podjazdu, potem z dzielnicy, a na samym końcu z miasta. W zasadzie moja orientacja w terenie nigdy nie była dobra, więc do tej pory wam nie powiem, jak długo i gdzie jechaliśmy. Czułam dziwny spokój, gdy wyglądałam za okno, walcząc ze zmęczeniem. Miałam nawyk zasypiania w różnych środkach transportu. Przez całą drogę myślałam, jakim sposobem doszło do tego, że się zgodziłam. Zaczynając od tego, że zgarnął mnie po raz pierwszy z deszczu, poprzez kino i wykiwanie mnie przez Red i Michaela, aż po wizytę w Nowym Yorku u jego brata. Luke nie odzywał się, a jeśli już to tylko pytał, czy nie jest mi za ciepło, albo za zimno. Odpowiadałam przeważnie, że jest w porządku i dalej wracałam do wyglądania za okno. Nie miałam pomysłu, jak podtrzymać rozmowę, czy w jakiś sposób ją nawiązać, więc po prostu siedziałam cicho.
Nie powiem wam dokładnie ile jechaliśmy, ale z pewnością potem było dobrze rozprostować kości. Choć byłam zwolenniczką starych, czarnych mustangów, jakiego posiadał blondyn, to doceniałam fakt, że mogłam stanąć na własnych nogach. Mówiłam wcześniej, że nie znałam się na autach, bo tak było. Mustangi były jedyną marką samochodów, jakie znałam i tolerowałam. Każde inne były mi obojętne, poza tym nie śpieszyło mi się, aby robić prawko.
Możecie mi wierzyć, albo i też nie, ale naprawdę się postarał. Ta wysoka cholera o niebieskich oczach, które powalają na kolana wszystkich bez względu na płeć potrafiła być romantyczna. Znaleźliśmy się nad jakąś zatoką, skąd zabrał motorówkę. Nie pytałam, skąd ją ma, czy należy do niego, ani czy planuje mnie utopić. Po prostu usiadałam znowu na miejscu pasażera i dałam się ponieść przez wodę aż na drugi brzeg. Był tam stary drewniany domek, ale był zadbany. Zrobiony z ciemnego drewna i przykryty czerwoną dachówką. Luke pozwolił mi się tam samej rozejrzeć, twierdząc, że jeszcze musi coś przygotować. W domku pachniało konwalią. Do tej pory pamiętam, jak dziadek kupował takie perfumy babci, przez co wzięło mi się na wspomnienia. Zmarkotniałam wtedy na moment, ale Hemmings nie dał mi długo być smutną. Pociągnął mnie za sobą z powrotem na werandę, gdzie znalazłam dwa fotele i koc piknikowy ułożony pomiędzy nimi. Fotele wyglądały na dosyć wygodne, więc niemal od razu usiadłam w tym, który był bliżej mnie. Dopiero wtedy zauważyłam, że przed nami wisiało prześcieradło, a za nami stał projektor. Zapytałam, co będziemy oglądać. Odpowiedział, że nic, czego bym nie znała. I takim sposobem przebrnęliśmy kolejno przez Pretty Woman, Miłość i inne używki oraz Top Gun. Nie znam osoby, która by nie słyszała o tych filmach. Z oglądaniem może być różnie, ale na litość boską, jak można nie kojarzyć Richarda Gere'a, Anne Hathaway, czy Toma Cruse'a z tych produkcji. Podzieliłam się nawet swoim zdaniem z Luke'iem, ale on nie określił się, co do tego, czy się ze mną zgadza, czy nie. Przyznał tylko, że woli seriale od filmów, bo potrafią go bardziej wciągnąć i dłużej trwają. Tu przyznałam mu rację, po czym od słowa do słowa nasza rozmowa zaczęła kleić się coraz bardziej. Przerwał ją tylko na moment, aby przynieść coś do picia, a była tym zwyczajna szkocka. Również nie zapytałam, skąd ją ma, poza tym sam się przyznał. Podobno był to domek, który jego rodzina przekazuje sobie z pokolenia na pokolenie. Wiecie. Dziadek na ojca, ojciec na syna, syn na syna i tak dalej. Podobało mi się to, poza tym było tu naprawdę cicho i pięknie, przez co zachciałam tam wrócić, ale o tym innym razem.
To była ta część, o której nie chce zapominać.
Ta druga zaczęła się po jednym z wielu kieliszków. Nie panowałam już, ani nad tym, co mówię, ani nad tym, co robię, ani jak się zachowuje. Przeklinałam, płakałam, śmiałam się i żaliłam. Nie wiem, czy chcielibyście widzieć mnie w tamtym stanie. Luke miał ze mnie niezły ubaw, ja z niego. Pilnował, abym stale miała pełny kieliszek. Na początku go jeszcze za to karciłam, ale później było mi już wszystko jedno. Nawet parokrotnie poprosiłam go o dolewkę. Słuchał mnie przez cały ten czas. Nie przerywał i odpowiadał tylko wtedy, gdy poprosiłam, albo uznał to za stosowne.
Nawet nie zauważyłam, kiedy mnie objął, a potem zaczął składać niepozorne pocałunki, czy to na moim czole, nosie, policzkach, albo kąciku ust. Wiem, jak to wygląda i wiem, że prowokuje was tylko do rzucenia hasłem 'lecisz w ramiona pierwszego lepszego i to jeszcze po pijaku, brawo Jo'. Ale cóż. Czasu nie cofnę, rzeczy nie odwrócę i nie zapobiegnę. Jednak przyznam wam się szczerze, że nie żałuje. Chyba nie ma czego.
Po kolejnych przypadkowych pocałunkach, które jednak były zamierzone, siedziałam mu już na kolanach. Wplotłam mu palce we włosy, przy okazji poruszając się prowokacyjnie. Był to wstęp, do czego, czego możecie się domyślić. Całowaliśmy się dosyć sporo. Ciągnęłam za końcówki jego włosów, on ściskał moje pośladki i wywoływaliśmy tylko swoje jęki, których wcale nie musieliśmy tłumić. Nie musiałam się pilnować, czy martwić tym, że ktoś mnie zaraz przyłapie i odciągnie od blondynka, bo wiedziałam, że jesteśmy tu zupełnie sami. Pomyśleliście pewnie teraz, że seks z nim był najlepszą rzeczą w moim życiu i że to zaraz powiem. Był dobry, ale nie najlepszy, jeśli mam być szczera. Znam i znałam te tanie bajeczki, jakie sprzedaje wiele fangirl w swoich opowiadaniach z idolami, ale to była rzeczywistość, nie fikcja. Trochę uniesienia, przyjemności i nic poza tym. Nie widzę sensu rozgadywania się nad tym i opisywania w szczegółach. Ludzka rzecz, tak jak wstawanie, zasypianie, czy jedzenie.
Wszystko potoczyło się szybko. Wpadliśmy do sypialni, jaka była w domku, wzajemnie się rozbierając. Wiedział dobrze, że miał słabość do nieśmiertelników, przez co specjalnie ubrał dziś swój i drażnił mnie nim w okolicy piersi, bo tam właśnie opadł, gdy zawisł nade mną, przejmując kontrolę nad wszystkim, co miało się stać. Byliśmy jednym wielkim doznaniem, razem wznieśliśmy się na szczyt, razem odpadliśmy z niego i doszliśmy do siebie, przy okazji upijając się jeszcze bardziej. Nie miałam pojęcia, skąd wytrzasnął tam tyle butelek whisky, ale najmniej mnie to obchodziło w tamtym momencie.
Poczułam, że kręci mi się w głowie, gdy zrezygnowałam z bycia grzeczną i picia z kieliszka. Po prostu przechylałam butelkę do ust w zależności od tego, kiedy chciało mi się pić. Luke postępował podobnie, więc nie musiałam się niczym krępować. Nadzy, zaspokojeni i kompletnie pijani leżeliśmy na materacu przy świetle księżyca i rozmawialiśmy. Znów. Na kolejne tematy, z czego każdy kolejny był bardziej bezsensowny niż poprzedni.
Mogłam uznać randkę za udaną. W sumie jedną z najlepszych, na jakich w życiu byłam. Znów możecie wierzyć, albo nie, ale zostanę przy swoim i czcze gadanie nie zmieni mojego zdania.
Rano, cóż, jak to rano. Nie miałam ochoty nigdzie wstawać, złapałam mocnego kaca i bolało mnie wszystko w okolicach podbrzusza przez tą wysoką cholerę, która nadal spała obok mnie. Szturchnęłam go wtedy lekko w bok, nie dając już dłużej spać, ale tylko mruknął coś pod nosem, co niby miałam zrozumieć i nakrył głowę poduszką. Prychnęłam cicho, po czym ułożyłam się wygodniej i zasnęłam znów.
~*~
stwierdziłam, że napisze to w formie wspomnienia, bez dialogów, chyba wyszło i możecie być dumni, lmao
jesteśmy w połowie pięknej i bestii, kochani, jak się z tym czujecie?
lots of love, Red x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro