☾ 19.
Joelle
- Nadal nie wierzę, że się zgodziłaś, dobra? - mruknął Leo, gdy weszliśmy do KFC. Usiedliśmy przy wolnym stoliku, a Red poszła złożyć nasze zamówienia.
- To uwierz. - przewróciłam oczami.
Przecież to nie było nic takiego. Devriesowi chodziło o dosyć istotny fakt, a mianowicie, to że umówiłam się z Luke'iem na randkę. Gdy odwoził mnie do domu, po tym jak wróciliśmy od Jacka, zapytał się, a ja, cóż, ja się zgodziłam. Może czasem był denerwujący, ale to jednak był Luke, który nie należał do tych najbrzydszych facetów, jacy zdążyli się już przewinąć przez moje życie.
- Mówię ci Red, coś tu śmierdzi. - zaczął, gdy brunetka usiadała obok mnie po przyjściu od kasy. - Oni. Ona i On. Sami. - wskazał na mnie.
- Ale co w tym złego? - Davenport podłapała temat, a potem wymieniła ze mną spojrzenie.
- Czuję co się święci.
- Co?
- Opętał ich zły duch! - pisnął, a ja pokręciłam głową i oparłam ją później na dłoni. Za dużo Króla Lwa, Devries.
- Już nie przesadzaj.
- Dam głowę, że w tym naszym trio zostanie tylko dwójka. Ten dzień miłosny pchnął czar, w tej sytuacji romantycznej, co będzie strach się bać! - zakończył, po czym wybuchnął śmiechem.
- Ja nie wiem, jakim sposobem on został Romeo, nie mam pojęcia. - Red pokręciła głową, ale śmiała się razem z nim.
- Timon też z ciebie marny. - zgodziłam się z przyjaciółką, a ten tylko fuknął, jak urażony kot.
- Nie znacie się na aktorstwie. - powiedział w końcu i poszedł po nasze jedzenie, które było gotowe.
- Ach, ta męska duma. - Red przewróciła oczami, przez co zaśmiałam się głośniej i zajęłam się jedzeniem, gdy Leo już wrócił.
Gdy już byliśmy najedzeni, z powrotem zaczęliśmy chodzić po galerii i rozmawiając na wiele tematów, w tym o mojej randce z Hemmigsem. Byłam wdzięczna Davenport, że przyjęła normalnie i nie robiła wideł z igły, tak jak to było w przypadku Leo. Nie miałam mu tego za złe, bo - wierzcie mi lub mnie - zachowywałam się parę miesięcy temu tak samo, gdy dowiedziałam się, że idzie na randkę z jakąś dziewczyną, ale teraz przesadzał. Zaczynało mnie to lekko denerwować, ale nie chciałam, aby się obraził i przemilczałam sprawę.
Gdy wróciłam do domu, rozpakowałam swoje zakupy i pomogłam mamie przy kolacji. Tata podobno miał jakieś spotkanie biznesowe i miał się pojawić później. Pokroiłam wszystkie warzywa na zapiekankę, a potem nakryłam do stołu. Mama w tym samym czasie zrobiła sos i otworzyła wino, przy okazji upijając ze swojego kieliszka raz po raz po niewielkim łyku. Musiałam zadowolić się sokiem jabłkowym, ale nie przeszkadzało mi to.
Podczas kolacji dużo rozmawialiśmy. Właściwie to rodzicie rozmawiali, a ja tylko słuchałam, czasem dorzucając coś od siebie. Mówili o swojej pracy, czy współpracownikach, tata był zazdrosny, a mama tylko go do tego podpuszczała. Później wszystko się odwróciło i to moja rodzicielka chciała ubić jakąś sekretarkę ojca i pokazać jej, że ma trzymać się od niego z daleka. Uśmiechałam się podczas tej części rozmowy i stwierdziłam, że potrzebuje młodszej wersji taty na faceta. Moja mama naprawdę miała wielkie szczęście, że niejaki Nathan Clarkson najpierw zaproponował jej chodzenie, później się oświadczył i został moim ojcem.
- Jesteście tacy starzy, a tacy uroczy. - stwierdziłam w końcu, opierając głowę na dłoniach.
- Nie jestem stary! Przeżywam drugą młodość, jak już. - zaczął tata. Udał lekko urażonego, ale oboje wiedzieliśmy, że tak nie było.
- Jasne, w takim razie ja mam drugie osiemnaście. - stwierdziła mama, przez co zaczęłam się śmiać.
- Chyba trzecie. - rzucił i dostał od mojej rodzicielki po ramieniu. Zaczął masować to miejsce, twierdząc, że go boli i powinna dać mu wycisk w nocy, a nie teraz.
- Nate! To jeszcze dziecko!
- Które z pewnością wie na ten temat więcej niż ty.
- Nathan!
- No co?
- Joelle tu jest, zachowuj się!
- Gdyby nie to, że tata ma rację, to pewnie by mnie tu już nie było. - włączyłam się do rozmowy, przez co spojrzeli na mnie dziwnie.
- No widzisz. - tata spojrzał na mamę dumnie. - W tym małżeństwie, to przeważnie ja jestem mądrzejszy.
- Ale ja ważniejsza. - wzruszyła ramionami i posłała mu buziaka w powietrzu, którego złapał.
- Tato, znajdź mi młodszą wersję siebie, abym miała z kim chodzić. - jęknęłam bezradnie, a potem wstałam, aby zebrać talerze i odnieść je do kuchni.
- Wiedziałem, że jestem zajebistą partią, ale żeby, aż tak. - przeczesał palcami włosy i zaśmiał się cicho.
- Nathan...
- Paige...
- Jesteście już niemożliwi, ale i tak was kocham. - zaczęłam, wracając do nich z kuchni. - Jęczcie sobie w nocy, gdy będę spać, albo nie będę tego słyszeć. - dodałam, przez co tata przybił mi piątkę.
- Za kogo ja wyszłam za mąż i jaką ja córkę wydałam na świat. - mama mruknęła zrezygnowana, po czym zaśmiała się bezradnie. Posłałam jej całusa w powietrzu i zniknęłam na schodach prowadzących na piętra.
:::
Piątek nadszedł wielkimi krokami. Byłam lekko zdenerwowana, ale jednocześnie podekscytowana. Nie wiedziałam, co zaplanował Hemmings, co dodatkowo mnie jeszcze nakręcało na ten wieczór. Red nie chciała mi niczego powiedzieć, więc żyłam sobie w nieświadomości.
Gdy wróciłam ze szkoły, odrzuciłam plecak w kąt i opadłam na łóżko, jeszcze raz analizując wszystkie scenariusze na wieczór, jakie zrodziły się w mojej głowie. Jak na złość nie mogłam przekonać się do żadnego z nich. Cieszyłam się, że rodziców nie było w domu, bo nie musieli widzieć mojego zachowania, które cóż, odbiegło nieco od normy.
Wyznaczona przez blondyna godzina zaczęła się zbliżać, więc postanowiłam zacząć coś ze sobą zrobić. Wzięłam kąpiel, wyprostowałam włosy, wcześniej je susząc i zaczęłam się zastanawiać, co ubrać. Po zakupach z Red i Leo moja szafa się powiększyła, przez co wybór był jeszcze trudniejszy. W końcu postawiłam na coś typowego, czym były spodnie i koszulka Rolling Stones. Ubrałam się i zaczęłam malować. Tym razem zrobiłam odważniejszy makijaż. Kreski były dłuższe, a rzęsy mocniej podkręcone maskarą. Wybrałam też jakiś ciemniejszy kolor na usta, który mi pasował i w zasadzie byłam gotowa.
Opadłam na łóżko, zaczynając przeglądać swoje social media. W międzyczasie zadzwoniła do mnie Red, chcąc życzyć mi powodzenia. Podziękowałam i rozłączyłam się, czując, że lepiej będzie jej nie przeszkadzać, po jękach, jakie usłyszałam po drugiej stronie. Pokręciłam głową, wracając na Instagrama. Później czekał jeszcze na mnie tylko Twitter, po czym zeszłam na dół.
- Gdzie się wybierasz, młoda damo? - zapytała mama, która siedziała w salonie.
- Jadę do kina z Red. - skłamałam chyba pierwszy raz od jakiegoś czasu. Usiadłam jeszcze na chwilę na nałokietniku kanapy.
- Na co idziecie? - zaciekawiła się, obracając w dłoni pilota.
- La La Land. - wypaliłam bez zastanowienia. Ostatnio widziałam na mieście plakat, więc wolałam nie ryzykować czymś innym. - Nie moje klimaty, ani Red, ale nie ma żadnego horroru, więc musimy się czymś zadowolić. - dodałam.
- Bawcie się dobrze. - uznała w końcu, posyłając mi uśmiech. Odwzajemniłam go i nachyliłam się, aby cmoknąć ją w policzek. Nadstawiła drugi, który również ucałowałam i ruszyłam na korytarz. Ubrałam buty oraz kurtkę i zabrałam klucze. Nie byłam pewna, o której wrócę i wolałam nikogo nie budzić. Pożegnałam się jeszcze z rodzicielką, pożyczyłam jej dobrej nocy i wyszłam na zewnątrz.
- Dobry wieczór, panno Clarkson.
- Dobry wieczór, panie Hemmings. - przywitałam się i posłałam blondynowi piękny uśmiech.
~*~
1h i 15 minut opóźnienia, ale jest!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro