Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☾ 16.

- Musimy pogadać. - powiedział Luke, gdy odwoził mnie do domu. Liczyłam, że rodziców jeszcze nie ma i nie będę musiała wciągać w swoje tłumaczenia Red kolejny z resztą raz. Spojrzałam na niego wymownie, zastanawiając się, o co może mu chodzić.

- Słucham. - odwróciłam się w jego stronę, opierając głowę o szybę samochodu. Nie miałam pojęcia, czego ode mnie chce.

- Byłbym wdzięczny, jakbyś wyświadczyła mi małą przysługę...

- Mów w końcu. - przewróciłam oczami. Bolała mnie głowa po imprezie i byłam zmęczona, nie miałam ochoty na jakieś przeciągania. 

- Mój brat ma urodziny, prosił, abym do niego przyleciał. - wyjaśnił najpierw, zaciskając dłonie na kierownicy.

- A co ja mam z tym wspólnego? - uniosłam brew, krzyżując dłonie na piersi.

- Wygadałem się, że mam dziewczynę...

- O proszę.

- I że to ty nią jesteś...

- Chyba cię popierdoliło. - powiedziałam bez namysłu, a potem zakryłam dłonią usta. Miałam nie przeklinać, ale chyba zrezygnuje z tego postanowienia. - I co, mam tak po prostu zostać twoją dziewczyną? - dodałam, spoglądając na niego, będąc w lekkim szoku.

- Nie, chce abyś ją udawała przed Jackiem. - poprosił, parkując na podjeździe. 

- A co będę z tego mieć? - uniosłam brew, rozważając propozycję.

- Satysfakcję, że masz takiego cudownego fałszywego chłopaka. - poruszył zabawnie brwiami.

- Zastanowię się. - powiedziałam, wysiadając z samochodu. - Na razie. - pożegnałam się, pomachałam mu i wbiegłam do domu, zamykając drzwi najciszej jak potrafię. Salon był pusty, więc albo rodzice jeszcze pracowali, albo się pokłócili, w co nie chciało mi się zbytnio wierzyć. Zabrałam z kuchni karton soku i weszłam schodami na górę. Zamknęłam się w swoim pokoju i wybrałam numer do Red. Musiałam jej o tym powiedzieć, bo nie miałam pojęcia co robić.

Gdy odebrała, przywitałam się, a potem zaczęłam temat. Opowiedziałam wszystko po kolei i przyznałam się, że nie wiem jak mam się zachować, aby nie urazić blondyna. Z jednej strony kusiła mnie ta propozycja, ale znowu z drugiej strony nie chciałam robić mu nadziei na coś więcej, tylko że bez tego udawania. To było trudne, a ja chciałam wybrać dobrą opcję, nie zastanawiając się potem, czy to był dobry wybór.

- No nie wiem, wiesz, że ja na twoim miejscu zgodziłabym się, ale wiesz, że ja to ja. - powiedziała w końcu, po ciszy jaka nastała pomiędzy nami. - Jack jest przystojny, nawet bardzo. Tyle mogę ci powiedzieć. A jego dziewczyna jest bardzo miła. - dodała, chcąc chyba zachęcić mnie do zgody.

- Sama nie wiem. - pokręciłam głową. - Wiesz może, gdzie w ogóle mieszka ten jego brat? - dodałam, podchodząc do okna.

- W Nowym Jorku. - odpowiedziała bez zastanowienia, a ja wciągnęłam gwałtownie powietrze. Zawsze chciałam tam pojechać. - Więc teoretycznie mogłabyś się zgodzić, ale rób co tam chcesz.

- Nie podpuszczaj mnie. - mruknęłam, opierając się o parapet. - Kusi mnie, ale nie wiem, co na to rodzice. - dodałam, zaciskając usta w wąską linię.

- A czy oni muszą o tym wiedzieć? - zapytała Red, a ja zmarszczyłam brwi.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, a ona westchnęła ciężko.

- Jesteś głupia, Jo, naprawdę. - mruknęła, przez co prychnęłam. - Nie muszą się o niczym dowiedzieć. Zabukuje ci bilet, a ty powiesz, że jedziemy do Any na weekend na paznokcie, czy cokolwiek. - dodała, a ja choć jej nie widziałam, mogłam się założyć, że przewróciła oczami. 

- Sama już nie wiem. - zaczęłam się wahać. Red potrafiła wpłynąć na mnie nawet bardziej niż rodzice. - Chciałabym zobaczyć Nowy York, ale nie chce znowu ich okłamywać. Źle się będę z tym czuć.

- Boże, dziewczyno. Czemu ty szukasz problemu tam, gdzie go nie ma? - oburzyła się lekko. - W porównaniu ze mną, to mówisz swoim rodzicom absolutnie wszystko. - dodała, a ja pokręciłam głową. Cholera, miała rację. 

- Po prostu się boje, to pierwszy raz, gdy będę robić coś takiego. I będę mieć problem z walizką. - powiedziałam, przygryzając paznokieć. 

- Akurat o to się nie martw. Dzień wcześniej zgarniemy ją do mnie i wstąpicie po nią, gdy będziecie jechać na lotnisko. - rzuciła szybko, a ja zmarszczyłam brwi.

- Kazał ci mnie przekonać?

- Tak, ale sama twierdzę, że powinnaś lecieć. To tylko parę godzin, poza tym Jack ma słabą głowę, więc padnie w połowie imprezy, może nawet szybciej. - wyjaśniła, a ja zaśmiałam się cicho.

- Niech mu będzie, zgadzam się. - powiedziałam, nie rozważając już za i przeciw. To była najszybciej podjęta decyzja w moim życiu. - Jutro w szkole jeszcze wszystko uzgodnimy, a teraz spadam się uczyć, a ty idź się ruchaj z Michaelem, czy coś. Dobranoc. - pożegnałam się, a ona zaśmiała się cicho, pożyczyła mi miłej nauki i obiecała, że postara się, aby nie było ich słychać. Pokręciłam głową, rozłączyłam się i opadłam na łóżko, nie mając ochoty kompletnie na nic. Potarłam skronie, przyswajając sobie właśnie to, na co się zapisałam. Mam tylko nadzieje, że nie będę tego żałować. 

- W sumie, to raz się żyje. - stwierdziłam sama do siebie i usiadłam. Jęknęłam cicho widząc stos podręczników, leżący na biurku i podeszłam do fotela, na który opadłam bez sił i przysunęłam się bliżej. Sięgnęłam po pierwszą książkę. Biologia. Pięknie. - Dlaczego ma mnie to obchodzić? - zapytałam, otwierając na temacie, który przerabialiśmy ostatnio na lekcji. Prychnęłam cicho, wiedząc, że nauczycielka kazała nam przepisać połowę tematu do zeszytu w ramach zadania domowego. Westchnęłam bezsilnie, ale sięgnęłam po długopis i zaczęłam odrabiać, aby mieć o jedno z głowy i zająć się czymś innym, a najlepiej skończyć i pójść się już wykąpać. Marzyła mi się wanna pełna wody i mnóstwo piany. Ta myśl mnie pośpieszała, przez co skończyłam szybciej niż przewidywałam i nim się obejrzałam, spakowałam się na kolejny dzień w szkole, zabrałam piżamę oraz czysty ręcznik i ruszyłam w kierunku łazienki. Głowa przestała mnie już boleć, ale i tak musiałam się odprężyć po wczoraj i zregenerować się na znienawidzony poniedziałek. W rytmach rocka zanurzyłam się w wodzie, nucąc pod nosem słowa piosenki razem z wokalistą i westchnęłam z ulgą. Uwielbiałam takie spokojnie wieczory i obiecałam sobie, że będzie ich jeszcze więcej.

~*~

nareszcie skończyłam, lepiej późno niż wcale, cri

krócej o jakieś 200 słów, ale mam nadzieje, że mi to wybaczycie, luv 

co sądzicie?

lots of love, Red x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro