Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☾ 14.

- I jak ci poszło? - zapytałam Red, gdy opuściłyśmy salę historyczną po sprawdzianie. Poprawiłam torbę, spoglądając na przyjaciółkę, która była nieobecna duchem. - Ej! - pacnęłam ją w ramię, mając nadzieje, że to pomoże. Zaśmiałam się cicho z jej reakcji. Spojrzała na mnie wrogo, pocierając obolałe miejsce. - Pytałam, o coś, knypku. - dodałam.

- Przepraszam, to przez Michaela. - powiedziała, a ja przewróciłam oczami, stwierdzając w myślach, że mogłam się tego domyślić. 

- Co tym razem? - uniosłam brew, siadając na schodkach. Miałyśmy wolną godzinę, więc stwierdziłam, że może podzielić się ze mną, tym co miała do powiedzenia.

- Mieliśmy wczoraj rocznice. - zaczęła, opierając łokcie na kolanach, a głowę na dłoniach. Spojrzała w moją stronę rozmarzonym duchem. - Zabrał mnie za miasto, dał kwiatki, pośpiewał trochę, a potem zjedliśmy jakąś pizzę i wróciliśmy nad ranem, niby to takie typowe, ale wiesz, że kupił mnie już samymi kwiatkami. - dodała, wzdychając błogo.

- Ooo. - wymsknęło mi się, chociaż miałam zamiar wypowiedzieć się w podobny sposób. - Która to już?

- Dopiero trzecia. - przyznała, przeczesując palcami włosy. - Mówił, że doczekamy się tej z zerem z tyłu, rozumiesz? - dodała, a w jej oczach zaświeciły świeczki. Pierwszy raz widziałam ją w takiej sytuacji. - Nie wiem jak to jest możliwe, ale kocham tego debila jeszcze mocniej. - dodała, przytulając się do mnie.

- Jesteś urocza, wiesz o tym? - powiedziałam, przytulając ja do siebie. - Ale nie mazgaj się, bo nie mam korektora i podkładu, więc ci nie pożyczę. - dodałam, przez co wzięła głębszy oddech, aby doprowadzić się do porządku.

- Po prostu chyba odnalazłam od nowa swoją popieprzoną, romantyczną stronę. - stwierdziła, wyjmując z plecaka małe lusterko i maskarę. - Trzymaj to, cioto. - dodała, a ja przewróciłam oczami.

- Nie jestem ciotą. - sprzeciwiłam się jej, a ona wzruszyła ramionami, jakby było jej to zupełnie obojętne. 

- Jesteś. - skrzyżowała ze mną swoje spojrzenie, a potem zaśmiała się cicho. - Michael powiedział mi jeszcze, aby spróbować zorganizować imprezę na Halloween, co o tym sądzisz? - dodała, traktując swoje rzęsy maskarą. 

- Nie wiem, przebieranki, to chyba nie dla mnie. - stwierdziłam szczerze. - A Ty?

- A ja bym chyba poszła na ten układ. - przyznała. - Już nawet wiem za kogo moglibyśmy się przebrać.

- Za kogo? 

- Będziesz się śmiać 

- Nie będę, obiecuje. - położyłam dłoń na sercu, aby uwiarygodnić swoje słowa.

- Chce zrobić z tego idioty wampira. - powiedziała. - Wiesz, jasna cera, kolorowe soczewki i sztuczne krwi. Nawet w takim wydaniu byłby przystojny. - dodała, wzdychając cicho.

- Para wampirów, w sumie dlaczego nie? - stwierdziłam, a ona się ze mną zgodziła. - Chce to zobaczyć. 

- Czyli co? Przyjdziesz? - dopytała, a w jej oczach rozbłysły świeczki nadziei.

- Tak, ale nie wiem, czy w jakimś przebraniu. Nie mam pomysłu, poza tym dla mnie nie ma to zbytniego sensu. - powiedziałam, a Red zamyśliła się na chwilę.

- Wiem. - klasnęła w dłonie, przyprawiając mnie o lekki zawał. - Czego się tak boisz? - dodała, śmiejąc się cicho.

- Jesteś wredna. - spojrzałam na nią z góry, a ona tylko pokręciła głową.

- Będziesz księżniczką piratów! - powiedziała, zaskakując tym mnie samą. 

- Um, co? - uniosłam brew, a ona tylko przewróciła oczami. Może byłam głupia, ale nie głucha. Ja i piraci? Ok, może szalałam za Johnnym w przebraniu Sparrowa, ale nie przesadzajmy. 

- To, co słyszałaś. Już to widzę. Mam nawet potrzebne rzeczy! - moją przyjaciółkę rozniósł entuzjazm. - Proszę, Jo. Zgódź się. Pomyśl sobie, że ja też się ośmieszę, więc nie masz nic do stracenia. 

- To mnie nie pociesza. - pokręciłam głową, a ona przewróciła oczami. 

- Nie wkurwiasz tym przewracaniem oczami Michaela? - zapytałam, opierając głowę na dłoniach. - Bo mnie bardzo.

- Może. - uśmiechnęła się dwuznacznie, przez co parsknęłam śmiechem.

- Dobra, na tym zakończmy temat, nie będziesz mnie gorszyć. - postanowiłam, a ona zrobiła smutną minę. Wiedziałam, że chciała to zrobić. - Niech ci będzie, mogą być tą całą księżniczką piratów, czy czym tam sobie wymyślisz. - dodałam, kapitulując. 

- Tak! - klasnęła ponownie w dłonie, a ja przetarłam twarz w dłoni, jeszcze nie wiedząc, w co się wpakowałam. 

:::

- Dobrało się dwóch idiotów i weź to spuentuj. - Red szepnęła mi na ucho, gdy przeglądałyśmy ubrania, a Michael i Leo, którego spotkałyśmy całkiem przypadkiem wydurniali się na środku sklepu, nie wiedząc, co właśnie czynią. 

- Problem tkwi w tym, że nie umiem. - odszepnęłam jej, a ona zaśmiała się i pokręciła głową. Wybrałyśmy się na drobne zakupy, a Michael, który przyjechał do galerii razem z nami zdążył pójść do KFC, zjeść coś i wrócić. W międzyczasie dołączył do nas Devries, więc Clifford nie czuł się osamotniony i wyobcowany pośród tematów do rozmów, jakie miałam tylko ja i Red. 

- Albo nie próbujesz. - brunetka dopowiedziała po chwili, przez co pokręciłam głową i zgarnęłam kolejną koszulkę do przymierzenia, która mi się spodobała. - Nie liczyłabym na to, że prędko stąd wyjdziemy, ta kolekcja jest świetna. - dodałam, a Davenport nie mogła się ze mną nie zgodzić. 

- Moje drogie panie, mam rozumieć, że zostaniecie tutaj jeszcze, hm? - Michael pojawił się przy nas, a jego dziewczyna tylko przytaknęła głową, a potem uśmiechnęła się lekko, gdy ją objął. 

- Czemu pytasz? - zapytałam.

- Chyba pójdę z Leo na jakąś pizzę albo coś, wiesz gdzie nas szukać, słońce. - wyjaśnił, kierując drugą część wypowiedzianego zdania tylko i wyłącznie do Red. Pocałowała go na odchodne i skierowałyśmy się w kierunku przymierzalni. 

Skończyło się na tym, że kupiłam prawie wszystkie rzeczy, jakie sobie wybrałam, a mój budżet drastycznie się zmniejszył. Ubolewałam przez chwilę nad tym przykrym zdarzeniem, ale zmartwienia szybko odeszły w kąt, gdy chłopcy postawili przede mną i Red wielką pizzę, którą mieliśmy zjeść. Dużo rozmawialiśmy przy tym, Leo rzucał jakimiś tanimi żartami, a Michael czasem dopowiadał swoje, albo zmieniał wersje Devrisa na te mniej znane, ale o wiele śmieszniejsze. 

Miło spędziłam ten dzień i wróciłam z pełnymi rękami oraz brzuchem do domu.Pomogłam mamie z kolacją, ale powiedziałam, że raczej jej nie zjem, bo niczego więcej nie zmieszczę. Odpuściła mi ten jeden raz, więc wróciłam do pokoju na górę i rozpakowałam swoje zakupy. Włączyłam starą, ale jedną z moich ulubionych playlist i zaczęłam się uczyć. Cieszyłam się, że mieliśmy parę zastępstw jutro, bo odpadała mi większa część nauki. Nuciłam pod nosem i rozwiązywałam równania, nie mając pojęcia, czy wykonuje dobrze te zadania, czy wręcz przeciwnie. Poczułam jakiś dziwny napływ chęci do matematyki i postanowiłam to wykorzystać. 

Gdy lekcje były gotowe zdecydowałam się, aby obejrzeć kilka odcinków Pamiętników Wampirów. Przed tym jednak zabrałam swoją piżamę i poszłam do łazienki, wykąpać się po całym dniu. Umyłam włosy, nałożyłam na nie maseczkę, a potem zeszłam w piżamie i z ręcznikiem na głowie na dół. Rodzice oglądali telewizje, więc przemknęłam się niepostrzeżenie do kuchni. Zabrałam stamtąd butelkę soku i jakieś słodycze. Byłam jedną z tych osób, które nie mogły oglądać czegokolwiek bez picia, czy jedzenia. Nie potrafiłam tak. Gdy byłam już na schodach rozbrzmiał się głos taty, który wywołał mój śmiech.

- Będę się z tobą rozliczał z tych wszystkich paczek żelków. - powiedział. - Patrz, jeszcze sok sobie wzięła. - dodał, gdy mama wtulona w niego odwróciła głowę w moją stronę.

- A kolacji nie zjadła. - pokręciła głową, mrucząc sennym głosem.

- Nie zamieniaj się w zrzędliwą starą prukwę, proszę cię mamo. - powiedziałam, a ona zaśmiała się cicho.

- Gdybym nie była zbyt śpiąca, to zdzieliłabym cię tą poduszką. - wyznała szczerze, wskazując na poduszkę leżącą obok niej. 

- Też was kocham. - powiedziałam, a potem uznałam, że mogę wrócić na górę.

- Nie siedź za długo!

- Wy również!

~*~

tak na dobranoc, lmao

czy ktoś tęsknił za piękną i bestią?

+ rozdziały będą pojawiać się teraz w każdą sobotę, cri

lots of love, Red

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro