☾ 14.
- I jak ci poszło? - zapytałam Red, gdy opuściłyśmy salę historyczną po sprawdzianie. Poprawiłam torbę, spoglądając na przyjaciółkę, która była nieobecna duchem. - Ej! - pacnęłam ją w ramię, mając nadzieje, że to pomoże. Zaśmiałam się cicho z jej reakcji. Spojrzała na mnie wrogo, pocierając obolałe miejsce. - Pytałam, o coś, knypku. - dodałam.
- Przepraszam, to przez Michaela. - powiedziała, a ja przewróciłam oczami, stwierdzając w myślach, że mogłam się tego domyślić.
- Co tym razem? - uniosłam brew, siadając na schodkach. Miałyśmy wolną godzinę, więc stwierdziłam, że może podzielić się ze mną, tym co miała do powiedzenia.
- Mieliśmy wczoraj rocznice. - zaczęła, opierając łokcie na kolanach, a głowę na dłoniach. Spojrzała w moją stronę rozmarzonym duchem. - Zabrał mnie za miasto, dał kwiatki, pośpiewał trochę, a potem zjedliśmy jakąś pizzę i wróciliśmy nad ranem, niby to takie typowe, ale wiesz, że kupił mnie już samymi kwiatkami. - dodała, wzdychając błogo.
- Ooo. - wymsknęło mi się, chociaż miałam zamiar wypowiedzieć się w podobny sposób. - Która to już?
- Dopiero trzecia. - przyznała, przeczesując palcami włosy. - Mówił, że doczekamy się tej z zerem z tyłu, rozumiesz? - dodała, a w jej oczach zaświeciły świeczki. Pierwszy raz widziałam ją w takiej sytuacji. - Nie wiem jak to jest możliwe, ale kocham tego debila jeszcze mocniej. - dodała, przytulając się do mnie.
- Jesteś urocza, wiesz o tym? - powiedziałam, przytulając ja do siebie. - Ale nie mazgaj się, bo nie mam korektora i podkładu, więc ci nie pożyczę. - dodałam, przez co wzięła głębszy oddech, aby doprowadzić się do porządku.
- Po prostu chyba odnalazłam od nowa swoją popieprzoną, romantyczną stronę. - stwierdziła, wyjmując z plecaka małe lusterko i maskarę. - Trzymaj to, cioto. - dodała, a ja przewróciłam oczami.
- Nie jestem ciotą. - sprzeciwiłam się jej, a ona wzruszyła ramionami, jakby było jej to zupełnie obojętne.
- Jesteś. - skrzyżowała ze mną swoje spojrzenie, a potem zaśmiała się cicho. - Michael powiedział mi jeszcze, aby spróbować zorganizować imprezę na Halloween, co o tym sądzisz? - dodała, traktując swoje rzęsy maskarą.
- Nie wiem, przebieranki, to chyba nie dla mnie. - stwierdziłam szczerze. - A Ty?
- A ja bym chyba poszła na ten układ. - przyznała. - Już nawet wiem za kogo moglibyśmy się przebrać.
- Za kogo?
- Będziesz się śmiać
- Nie będę, obiecuje. - położyłam dłoń na sercu, aby uwiarygodnić swoje słowa.
- Chce zrobić z tego idioty wampira. - powiedziała. - Wiesz, jasna cera, kolorowe soczewki i sztuczne krwi. Nawet w takim wydaniu byłby przystojny. - dodała, wzdychając cicho.
- Para wampirów, w sumie dlaczego nie? - stwierdziłam, a ona się ze mną zgodziła. - Chce to zobaczyć.
- Czyli co? Przyjdziesz? - dopytała, a w jej oczach rozbłysły świeczki nadziei.
- Tak, ale nie wiem, czy w jakimś przebraniu. Nie mam pomysłu, poza tym dla mnie nie ma to zbytniego sensu. - powiedziałam, a Red zamyśliła się na chwilę.
- Wiem. - klasnęła w dłonie, przyprawiając mnie o lekki zawał. - Czego się tak boisz? - dodała, śmiejąc się cicho.
- Jesteś wredna. - spojrzałam na nią z góry, a ona tylko pokręciła głową.
- Będziesz księżniczką piratów! - powiedziała, zaskakując tym mnie samą.
- Um, co? - uniosłam brew, a ona tylko przewróciła oczami. Może byłam głupia, ale nie głucha. Ja i piraci? Ok, może szalałam za Johnnym w przebraniu Sparrowa, ale nie przesadzajmy.
- To, co słyszałaś. Już to widzę. Mam nawet potrzebne rzeczy! - moją przyjaciółkę rozniósł entuzjazm. - Proszę, Jo. Zgódź się. Pomyśl sobie, że ja też się ośmieszę, więc nie masz nic do stracenia.
- To mnie nie pociesza. - pokręciłam głową, a ona przewróciła oczami.
- Nie wkurwiasz tym przewracaniem oczami Michaela? - zapytałam, opierając głowę na dłoniach. - Bo mnie bardzo.
- Może. - uśmiechnęła się dwuznacznie, przez co parsknęłam śmiechem.
- Dobra, na tym zakończmy temat, nie będziesz mnie gorszyć. - postanowiłam, a ona zrobiła smutną minę. Wiedziałam, że chciała to zrobić. - Niech ci będzie, mogą być tą całą księżniczką piratów, czy czym tam sobie wymyślisz. - dodałam, kapitulując.
- Tak! - klasnęła ponownie w dłonie, a ja przetarłam twarz w dłoni, jeszcze nie wiedząc, w co się wpakowałam.
:::
- Dobrało się dwóch idiotów i weź to spuentuj. - Red szepnęła mi na ucho, gdy przeglądałyśmy ubrania, a Michael i Leo, którego spotkałyśmy całkiem przypadkiem wydurniali się na środku sklepu, nie wiedząc, co właśnie czynią.
- Problem tkwi w tym, że nie umiem. - odszepnęłam jej, a ona zaśmiała się i pokręciła głową. Wybrałyśmy się na drobne zakupy, a Michael, który przyjechał do galerii razem z nami zdążył pójść do KFC, zjeść coś i wrócić. W międzyczasie dołączył do nas Devries, więc Clifford nie czuł się osamotniony i wyobcowany pośród tematów do rozmów, jakie miałam tylko ja i Red.
- Albo nie próbujesz. - brunetka dopowiedziała po chwili, przez co pokręciłam głową i zgarnęłam kolejną koszulkę do przymierzenia, która mi się spodobała. - Nie liczyłabym na to, że prędko stąd wyjdziemy, ta kolekcja jest świetna. - dodałam, a Davenport nie mogła się ze mną nie zgodzić.
- Moje drogie panie, mam rozumieć, że zostaniecie tutaj jeszcze, hm? - Michael pojawił się przy nas, a jego dziewczyna tylko przytaknęła głową, a potem uśmiechnęła się lekko, gdy ją objął.
- Czemu pytasz? - zapytałam.
- Chyba pójdę z Leo na jakąś pizzę albo coś, wiesz gdzie nas szukać, słońce. - wyjaśnił, kierując drugą część wypowiedzianego zdania tylko i wyłącznie do Red. Pocałowała go na odchodne i skierowałyśmy się w kierunku przymierzalni.
Skończyło się na tym, że kupiłam prawie wszystkie rzeczy, jakie sobie wybrałam, a mój budżet drastycznie się zmniejszył. Ubolewałam przez chwilę nad tym przykrym zdarzeniem, ale zmartwienia szybko odeszły w kąt, gdy chłopcy postawili przede mną i Red wielką pizzę, którą mieliśmy zjeść. Dużo rozmawialiśmy przy tym, Leo rzucał jakimiś tanimi żartami, a Michael czasem dopowiadał swoje, albo zmieniał wersje Devrisa na te mniej znane, ale o wiele śmieszniejsze.
Miło spędziłam ten dzień i wróciłam z pełnymi rękami oraz brzuchem do domu.Pomogłam mamie z kolacją, ale powiedziałam, że raczej jej nie zjem, bo niczego więcej nie zmieszczę. Odpuściła mi ten jeden raz, więc wróciłam do pokoju na górę i rozpakowałam swoje zakupy. Włączyłam starą, ale jedną z moich ulubionych playlist i zaczęłam się uczyć. Cieszyłam się, że mieliśmy parę zastępstw jutro, bo odpadała mi większa część nauki. Nuciłam pod nosem i rozwiązywałam równania, nie mając pojęcia, czy wykonuje dobrze te zadania, czy wręcz przeciwnie. Poczułam jakiś dziwny napływ chęci do matematyki i postanowiłam to wykorzystać.
Gdy lekcje były gotowe zdecydowałam się, aby obejrzeć kilka odcinków Pamiętników Wampirów. Przed tym jednak zabrałam swoją piżamę i poszłam do łazienki, wykąpać się po całym dniu. Umyłam włosy, nałożyłam na nie maseczkę, a potem zeszłam w piżamie i z ręcznikiem na głowie na dół. Rodzice oglądali telewizje, więc przemknęłam się niepostrzeżenie do kuchni. Zabrałam stamtąd butelkę soku i jakieś słodycze. Byłam jedną z tych osób, które nie mogły oglądać czegokolwiek bez picia, czy jedzenia. Nie potrafiłam tak. Gdy byłam już na schodach rozbrzmiał się głos taty, który wywołał mój śmiech.
- Będę się z tobą rozliczał z tych wszystkich paczek żelków. - powiedział. - Patrz, jeszcze sok sobie wzięła. - dodał, gdy mama wtulona w niego odwróciła głowę w moją stronę.
- A kolacji nie zjadła. - pokręciła głową, mrucząc sennym głosem.
- Nie zamieniaj się w zrzędliwą starą prukwę, proszę cię mamo. - powiedziałam, a ona zaśmiała się cicho.
- Gdybym nie była zbyt śpiąca, to zdzieliłabym cię tą poduszką. - wyznała szczerze, wskazując na poduszkę leżącą obok niej.
- Też was kocham. - powiedziałam, a potem uznałam, że mogę wrócić na górę.
- Nie siedź za długo!
- Wy również!
~*~
tak na dobranoc, lmao
czy ktoś tęsknił za piękną i bestią?
+ rozdziały będą pojawiać się teraz w każdą sobotę, cri
lots of love, Red
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro