Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21.


Ketch miał racje odprawa była znacznie krótsza i ciekawsza niż normalnie. I to chyba tylko dlatego by zaimponować i nie zanudzić Sam'a i Dean'a. 

-Podobało wam się?- zapytała Bell gdy prawie wszyscy wyszli już z sali. 

-Mogą sobie mówić co chcą, ale to nie zmieni faktu, że im nie ufam.- powiedział Dean.

-Nikt tu nie mówi o zaufaniu.

-Naprawdę Bell? A co z tobą, chyba dobrze czujesz się w towarzystwie Ketch'a?

-O co ci znowu chodzi Dean?! 

-O to że cały czas kreci się wokół ciebie, nie podoba mi się to. I nie podnoś na mnie głosu Bell.- powiedział ostrzegawczo blondyn. 

-A ty niby możesz?- zapytała z kpiną.

-A czy robię to w tej chwili?!

-Tak kretynie!

-Hej, przestańcie.- powiedział Sam stając miedzy nimi by się nawzajem nie pozabijali. I spojrzał na nich wymownie by się zamknęli co na szczęście podziałało.

Razem mogą zachowywać się jak dzieci i wygłupiać w najlepsze, ale gdy zaczną się kłócić, oh módl się by cie przy tym nie było. Oboje są uparci i żadne nie ustąpiło by drugiego bo to oznaczało by uległość. Sam nie raz musiał skakać miedzy nimi by ich udobruchać by się pogodzili. A ile wysiłku go to wynosiło, musiał kręcić i wymyślać by tylko ich pogodzić bo sami by tego nie zrobili i nawet mogli by dniami do siebie się nie odzywać albo robić drugiemu na przekór. Wiec aby do tego nie dochodziło najlepiej przerwać im zanim powiedzą coś czego będą bardzo żałować i nawet tak na prawdę nie mieli tego na myśli. A zwłaszcza Dean, Bell stara się nie przesadzać, ale gdy starszy Winchester zacznie nie ma mowy by tak łatwo odpuściła.

-Uspokójcie się i nie róbcie widowiska. Oboje jesteście niepoważni.- żachnął Sam.

Zapadła miedzy nimi nieprzyjemna cisza. Stali tak chwile aż Sam w końcu się odezwał.

-Chyba będziemy już szli.

-W porządku, odprowadzę was.

Wyszli z sali i ruszyli korytarzem w stronę wyjścia z bazy Brytyjczyków. 

Gdy dotarli do celu zatrzymali się.

-Może wróć do domu.- powiedział poważnie Dean.

-Przecież już o tym rozmawialiśmy.

-Wiem, ale... - blondyn rozejrzał się, a następnie spojrzał na siostrę czule.- Czułbym się lepiej gdybyś była blisko.- zauważyła w jego oczach troskę i zmartwienie.

-Czy wszystko jest dobrze Dean?- zapytała nie rozumiejąc o co chodzi. Uśmiechnął się delikatnie coś ukrywając. 

-Tak.- przytulił ją czule i pocałował w czoło. Bell wtuliła się w niego. Coś musi być na rzeczy, nie zachowywałby się tak gdyby nie było.- Uważaj na siebie i nierób niczego głupiego.- ponownie pocałował ją w czoło.- Będę czekał w samochodzie.- powiedział do Sam'a i wyszedł. Bell spojrzała na Sam'a zaniepokojona zachowaniem blondyna. Szatyn posłał jej uspokajający uśmiech.

-Co jest z nim?

-Nie martw się, miał tylko zły sen i przesadza. Wiesz jaki on jest.

-Jaki sen?

-To nic...

-Sam.- powiedziała twardo, szatyn westchnął. 

-Zginęłaś w nim. Twierdził, że ten sen był bardzo prawdziwy, czuł go mimo, że za wiele z niego nie pamięta.

-Jak z-zginęłam?- zająkała się.

-To tylko koszmar i... - Bell spojrzała na niego znacząco by odpowiedział.- Zostałaś dźgnięta srebrnym sztyletem z runami czarnego psa. Tym samym, który może cie zabić. Ale to nic nie znaczy. Każdemu śnią się koszmary gdy kogoś tracimy, to normalne.

-Tak uważasz?

-Wieże w to bo gdybym pozwolił koszmarom wejść sobie na głowę... było by ze mną źle. Nie martw się, zajmę się nim.- Sam przytulił ją.

-Może wrócę i sama się nim zajmę. 

-Poradzę sobie. A jak coś, dam ci znać. Trzymaj się mała.

-Trzymaj się wielkoludzie.- Bell pomachała Sam'owi, a gdy zniknął z zasięgu jej wzroku odwróciła się na piecie i ruszyła w stronę swojego pokoju.

Zmartwiło ją zachowanie Dean'a. Racja to tylko koszmar, wytwór umysłu, ale blondyn przedtem aż tak bardzo na to nie reagował. A przede wszystkim nie mówił nikomu co mu się śniło, nie chciał pokazywać swoich słabości. Zawsze stara się być dla nich twardy i odważny, być tym odpowiedzialnym za resztę.

-Bell poczekaj chwile.- usłyszała za sobą głos Mick'a, odwróciła się do mężczyzny.- Wszystko w porządku?- zapytał widząc zmartwienie na jej twarzy. Bell odgoniła ponure myśli i uśmiechnęła się do niego.

-Tak. O co chodzi?

-Nie wykonałaś raportu.

-Oh, zapomniałam całkowicie o tym.

-Nic nie szkodzi. Tym razem nie musisz, ale nie zapomnij o tym następnym razem.- uśmiechnął się serdecznie.

-Jasne.- brunetka skinęła głową.- Ciekawie dziś przeprowadziłeś odprawę.

-Poważnie, słuchałaś mnie?

-Wiem też jestem w szoku, ale tak.- oboje zaśmiali się.

-Następnym razem też postaram się nie przynudzać.

-Mam nadzieje.- uśmiechnęła się Bell, Mick odwzajemnił to.

Mick poszedł dalej, a Bell została stojąc chwile w miejscu. Rozejrzała się po korytarzu, a uśmiech zniknął z jej twarzy. Może wcale nie powinna tutaj być? 

~~~~

Zapukała w drzwi od pokoju Ketch'a. Po chwili zostały otwarte, a stanął w nich Arthur.

-Już jestem.

-Wiec chodźmy.- wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.

-Jaki film wybrałeś?- zapytała Bell idąc tuż za Ketch'em.

-Dowiesz się zaraz.

Doszli do dwuczęściowych drzwi. Ketch otworzył je wpisując kod. Sala jest dość duża, duży ekran który świeci na biało wisi na ścianie na przeciw której stoi długa kanapa w kształcie półkola, a pod jedną z ścian jest stół z przekąskami, które Ketch przygotował. Pokój przypomina miniaturę prawdziwego kina. 

Bell usiadła pośrodku wyjątkowo wygodnej kanapy. Ketch podszedł do stolika by wziąść dwa kubełki popcornu oraz pilot aby włączyć film. Z wszystkim usiadł obok brunetki i podał jej jeden kubełek.

-Wiec o czym będzie film?

-O tajnej szpiegowskiej organizacji. Kingsman: tajne służby, tak się nazywa.

-Czy to nie przypadkiem brytyjski film?

-Tak.

-Serio? Nie mogłeś się powstrzymać, hm?

-Ej, to jeden z moich ulubionych i wcale nie faworyzuje brytyjskich wytwórni filmowych. Spodoba ci się.- powiedział z uśmiechem.

-Dobra, wierze ci.- brunetka również się uśmiechnęła.- A teraz włącz.

Tak jak Bell powiedziała Ketch zrobił i zaczęli oglądać. 

Film nie był zbyt poważny, były zabawne momenty, przy których oboje śmiali się. Ketch z przyjemnością słuchał cudownego śmiechu Bell, dziewczynę najbardziej rozbawiały przekoloryzowane reakcje bohaterów filmu. W czasie oglądania oboje co jakiś czas zerkali na siebie na wzajem. Akurat szpiegowski film, pomyślała Bell. W końcu sama postanowiła dołączyć do Brytyjczyków nie dlatego że na prawdę tego chciała a po to by mieć na oku Mary i wiedzieć co brytole kombinują. Czy on coś mi sugeruje?, przeszło jej przez myśl ale szybko odgoniła to. Przecież nie dała im żadnych powodów by mogli posądzić ją o szpiegostwo. Właściwie Bell zapomniała, że to niby był jej główny cel przyłączenia się do nich, w rzeczywistości powiedziała tak braciom tylko po to by pozwolili jej to zrobić bo była ciekawa Ketch'a.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro