Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18.


Bell związała końcówkę warkocza małą gumką. Przekrzywiła głowę w bok przyglądając się swojej twarzy w lusterku stojącym na jej biurku. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu postarała się by dobrze wyglądać, zaplotła swoje długie czarne włosy w warkocz spływający na bok, na jej prawe ramie. Miała dziwne uczucie w nadbrzuszu, ekscytacja oraz nerwowość. Wcześniej nie przywiązywała zbyt dużej uwagi do swojego wyglądu, nie starała się nikomu nim zaimponować i wcale nie musiała się starać bo i tak zawsze znalazłaby się osoba, którą by zainteresowała swoją osobą. Ale odkąd poznała Ketch'a nieświadomie stopniowo zaczęła zwracać większą uwagę na to co zakłada i jak jej włosy są ułożone. Nie potrafiła powstrzymać się przed chęcią zaimponowania mu w jakikolwiek sposób, czy to na polowaniu czy wiedzą na jakiś temat.

Na początku próbowała walczyć ze swoimi uczuciami, ale z czasem było jej coraz trudniej twierdzić, że nadal jest jej obojętny. Jest zabójcą, poluje na potwory takie jak ty, nigdy nie odwzajemni twoich uczuć. Powtarzała sobie to w kółko, ale i to nic nie wskórało. Dała się złapać w pułapkę tak zwaną miłością. Starała się być jak najczęściej blisko niego, nie kryła zbytnio tego, no chyba że przy braciach, wtedy starała się nic po sobie nie poznać. Ale nic nie mogła poradzić, przy nim czuła się beztrosko i bezpiecznie, choć nadal wiedziała że brytyjczycy zagrażają zarówno jej jak i jej najbliższym. Zaczęła mu nawet ufać, czuła od niego coś dzięki czemu bardziej się przy nim otwierała.

Bell podniosła się z krzesełka i poprawiła jasną kaszmirową koszulkę. Wtedy ktoś zapukał w drzwi jej pokoju i wszedł do środka. Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła młodszego Winchester'a. Posłała mu delikatny uśmiech, który szatyn odwzajemnił.

-Jedziesz gdzieś?

-Ketch dzwonił by się spotkać. Zgaduje że ma kolejne polowanie i potrzebuje mnie jako wsparcie wiec nie wiem kiedy wrócę. Jak coś to napisze.- Bell przeszukała wzrokiem swoje biurko i zmarszczyła brwi nie widząc kluczyków od swojego motocyklu. Zaczęła nerwowo szperać w szufladach. Jeszcze tego jej brakowało żeby zgubić je i przez to spóźnić się, a Dean na pewno nie pożyczy jej samochodu.

Sam przyjrzał się siostrze. Zmieniła się, tego był pewien. Stała się bardziej radosna, ale również bardziej zamyślona czymś co zaprzątało jej głowę, zaczęła również bardziej dbać o wygląd. Sam zaczął coś podejrzewać, wiedział że coś musi być na rzeczy, ale to właśnie go najbardziej niepokoiło. Nie chciał by jego siostra przez kogoś cierpiała, już raz tak było i lepiej by tak się nie powtórzyło. Szatyn zerknął na wiszącą na ścianie półkę, przy której stał. Zobaczył leżące na niej kluczyki od motocyklu Bell. Domyślił się że tego właśnie gorączkowo szuka brunetka.

Najmłodsza z Winchester'ów odskoczyła od biurka i podeszła do łóżka. Zaczęła klnąc pod nosem gdy zajrzała pod poduszkę i nadal nie znalazła tego czego szukała. Warknęła i usiadła ciężko na brzegu łóżka. Gdzieś musiała to położyć.

-Tego szukasz?- zapytał Sam podnosząc klucze do góry i brzęcząc nimi. Brunetka spojrzała na niego i ponownie uśmiechnęła się gdy zauważyła co trzyma.- Łap.- rzucił jej przedmiot, który bez problemu złapała.

-Dzięki braciszku.- brunetka wstała i chwyciła zawieszoną na krześle nową, skórzaną kurtkę, którą kupiła jakiś czas temu i zawiesiła w szafie swoją starą, nie potrafiła jej jednak wyrzucić. Założyła ją i od razu już odczuła że materiał jest sztywny, będzie musiała ją rozchodzić by była tak wygodna jak poprzednia. Albo wrócić do poprzedniej.

Sam stał tam i właściwie zapomniał po co tu tak na prawdę przyszedł. Nie mógł zrozumieć kto nakłonił jego siostrzyczkę na kupno nowej kurtki. Próbował sam ją na to na mówić, przecież stara nie nadawał się prawie do niczego. Była zniszczona, ale Bell była nieustępliwa w tej kwestii tak jak Dean traktując swój samochód, który ma już dobrych parę lat. Właściwie to jest starszy od samego blondyna, ale nadal upiera się że nie jest stara.

-Nowa kurtka, uczesałaś włosy i do tego kaszmirowa koszulka. Jesteś pewna, że te spotkanie będzie dotyczyło polowania, a nie czegoś innego?- szatyn uniósł wyczekująco brwi obdarzając siostrę znaczącym uśmieszkiem. Podejrzewał że coś miedzy Bell a Ketch'em się dzieje. Z zachowania Ketch'a nie mógł wiele odczytać, był przeważnie obojętny i sarkastyczny, ale zauważył kilka razy jak przyglądał się Bell z dziwnym błyskiem w oczach. To jeszcze bardziej Sam'owi dało do myślenia. Wiec postanowił wyciągnąć coś z Bell, jeżeli dobrze by ją podszedł to wygadałaby się.

-Oczywiście, że tak. Polujemy, nic więcej.- powiedziała z pewnością patrząc na szatyna. Trochę ją to zabolało bo faktycznie przeważnie tylko to robią, polują, są jeszcze treningi ale w ich czasie ciężko rozmawiać o czymkolwiek i bliżej poznać drugą osobę.

-Bell, czy coś jest miedzy tobą a Ketch'em?- zapytał ostrożnie przyglądając się reakcji siostry. Bell westchnęła i założyła za ucho niesforny kosmyk, który opadł jej na twarz ukrywając tym swoje zdenerwowanie. Nie spodziewała się takiego pytania. Przecież do niczego nawet nie zaszło wiec skąd Sam ma takie przypuszczenia?

-Nic nie ma. A co niby miało by być?- szatyn wzruszył ramionami w odpowiedzi. Bell spojrzała na kluczyki w swojej dłoni bawiąc się nimi.

-Ale jeśli będzie coś się działo powiedz mi. Pamiętaj, że zawsze chętnie cie wysłucham i pomogę.

-W przeciwieństwie do Dean'a ty przynajmniej nie drzesz się gdy powiem coś co mu nie odpowiada i nie da mi skończyć choć to co bym wyjaśniła uspokoiło by go.- brunetka zaśmiała się, a szatyn poszedł w jej ślady.

-Wiesz, że Dean najpierw robi później myśli.

-Racja, temu tłuczkowi ciężko cokolwiek wytłumaczyć.- Bell parsknęła śmiechem.- Musze już iść.

-Uważaj na siebie.- powiedział z troską Sam i przytulił siostrę.

-Ty też.

~~~~

Bell była zdziwiona gdy podjechała pod wskazany adres. Zdjęła kask i zobaczyła podświetlany szyld restauracji, ale nie jakiejś pierwszej lepszej tylko drogiej, wywnioskowała to po eleganckiej strukturze budynku. Ruszyła w stronę budynku i pchnęła drzwi wchodząc do środka. Wnętrze było zaskakująco przyjemne i klimatyczne, idealnie współgrająca ze sobą kolorystyka i przyozdobione świecami stoliki dodawało temu miejscu jeszcze więcej uroku i elegancji.

Brunetka poczuła się trochę głupio gdy szła przed siebie i szukała wzrokiem Arthur'a. Wszyscy tu obecni są ubrani odpowiednio do takiego miejsca. W końcu zauważyła Ketch'a przy stoliku pod ścianą trochę oddalonego od innych.

Ketch podniósł wzrok krzyżując go z spojrzeniem Bell, która zbliżała się w jego stronę. Szatyn widząc ją uśmiechnął się delikatnie i wstał.

-Witaj Bell.

-Cześć Arthur'ze.

Ketch podszedł do Bell gdy ta podeszła bliżej stolika i odsunął jej krzesełko by mogła usiąść. Brunetka podziękowała, zaskoczył ją ten gest. Potraktował ją jakby była prawdziwą damą, a nie bestią w skórzanej kurtce i przetartych dżinsach.

-Mogłeś powiedzieć, że spotkamy się w takiej restauracji to odpowiednio bym się ubrała.- nawet Ketch ma dzisiaj na sobie garnitur. O rany, tak dobrze na nim leży, uwydatnia jego postawną budowę i te ramiona. Pomyślała z rozmarzeniem Bell, chciałaby by owinęły się wokół jej ciała i trzymały ją blisko siebie.

-Po co? Nie czułabyś się w nich komfortowo.- powiedział jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie, brunetka skinęła jedynie głową. To prawda, Bell zawsze wolała luźne ubrania. Jej bracia nie raz mieli kłopot z przekonaniem jej do wciśnięcia się w coś eleganckiego gdy musieli udawać FBI czy przesłuchać świadka. A Ketch chciał by dobrze czuła się, choć możliwe że przesadził z tą drogą restauracją, zauważył że dziewczyna jest trochę spięta i spogląda po pomieszczeniu.

Bell zdjęła swoją kurtkę i powiesiła ją na oparciu siedzenia.

-Nowa kurtka?

-Tak.

-Ta poprzednia nie była taka zła.- brunetka spojrzała na niego, uśmiechnął się do niej serdecznie.- Ładnie ci w tej fryzurze.- skomentował ją. Od razu zauważył że dziś wygląda inaczej, nawet zamiast typowej czarnej koszulki z czaszką czy czymś podobnym założyła jasną kaszmirową. Pozbyła się starej kurtki i do tego uczesała włosy co dało jej jeszcze więcej uroku. Czyżby zrobiła to specjalnie dla mnie?, pomyślał Arthur. Gdy poprosił ją o spotkanie wydała mu się podekscytowana, ale próbowała to ukryć.

-Dziękuję.- dziewczyna lekko się zarumieniła, ale nadal patrzyła mu prosto w oczy, te cudne brązowe oczy. Ketch również nie potrafił oderwać wzroku od jej zielonych oczu, które błyszczą jak szmaragd. Dopiero kelner, który podszedł do ich stolika z menu w rekach przerwał im, wręczył im menu, a oni po chwili przeglądania co restauracja oferuje zamówili dania, Ketch dodatkowo zamówił jeszcze czerwone wino.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro