Rozdział 9
Nigdy nie sądziłem, że śledzenie kogoś sprawia tyle frajdy. Kiedy ___ wróciła do stolika była cała spięta. Tutaj to czułem. Po paru minutach niejaka "pica" została mi przyniesiona, więc zacząłem jeść. Tylko z której strony to się gryzie? Zawinąłem picę jak dywan i wziąłem w ręce. Pierwszy gryz był naprawdę ciężki i tutaj autor tego nie przemyślał. Ciasto jest zbyt grube, więc całość nie mieści się do ust. Ale i tak jedno było pewne.
To było zajebiste!
Nigdy nie jadłem czegoś równie dziwnego i smacznego. Nie wiem kto wymyślił pieczonego naleśnika z warzywami, ale jest geniuszem.
#Reader
- Wszystko w porządku? Trochę zbladłaś.
Nic nie jest w porządku. Ten idiota, największy dupek na świecie, a zarazem najgłupszy debil z debili, widział gdzie idę i gdzie jestem. Śledził mnie. Siadając do stolika spojrzałam w okna, które pokazywały ulicę. Nie ma nikogo, kto by się kleił do szyby. Więc są dwie opcje:
a) Sasuke gdzieś się ukrył i póki co nie ma zamiaru wyjść,
b) jest gdzieś w restauracji, a ja po prostu go nie zauważyłam.
Na drugą myśl przeszły mnie ciarki. Jeśli ma zamiar zepsuć mi randkę to się grubo myli.
- Halo! Ziemia do ___!
- Ah, przepraszam. Miałam dość.. dziwny telefon w łazience. Trochę mnie zaniepokoił, ale jest już okej.
Uśmiechnęłam się nerwowo, ale Drake chyba tego nie zauważył. Wziął do ręki moją dłoń która jeszcze przed chwilą trzymała widelec. Jego dotyk był jak energetyk. Od razu postawił mnie do pionu.
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie jak to spaghetti wyglada smacznie! Lekko wyciągnęłam dłoń z uścisku i zaczęłam delektować się smakiem.
Od czasu, do czasu przychodziła kelnerka pytając czy czegoś nam brakuje. Coraz bardziej działała mi na nerwy. Nienawidzę, kiedy ktoś przerywa mi w jedzeniu.
#
- To jak? Zgadzasz się? Obiecuję, że nic złego się nie stanie.
Od kiedy skończyliśmy jeść, Drake namawiał mnie żebyśmy spotkali się w środę u niego w domu. Powoli ta sytuacja wymykała mi się z pod kontroli. To wszystko działo się trochę za szybko. Naprawdę go lubiłam, był bardzo miły, inteligentny no i mega przystojny. Ale, hej! Znam go dopiero dzień i babcia nauczyła mnie, żeby nie ufać nieznajomym.
Chociaż z drugiej strony, znałam go nawet dobrze. Wiem, że ma 20 lat, jest na studiach i ma własny bar. Czy to nie wystarczająco? Poza tym intuicja podpowiada mi, że potrzebuje kogoś takiego jak on.
- O której?
- Czyli się zgadzasz?
Prawie pisnął. Okeeej.
- Najwyraźniej.
Uśmiechnęłam się szeroko, co od razu odwzajemnił.
- To świetnie! Później poproszę cię o adres w sms'sie i po ciebie przyjadę.
- Nie ma sprawy.
Rozmawialiśmy chwilę, ale oczywiście musiała przyjść po raz setny kelnerka z jakimś małym notesem, w którym zapewne znajdował się rachunek. Położyła go na stole i już chciała odejść, ale Drake szybko o coś poprosił.
- Możemy dostać po lampce wina?
- Oczywiście. Jakie państwo sobie życzą?
Chłopak spojrzał na mnie podnosząc brwi do góry.
- Białe.
- Dwa razy.
Odeszła, więc znowu mogliśmy spokojnie rozmawiać.
Wypiłam już wino, więc obiad powoli miał dobiec końca. Tematy robiły się coraz nudniejsze i Drake chyba też to zauważył, bo poszedł do toalety, zapewne z nudów. Poczekałam aż zniknie mi z zasięgu wzroku i szybko wyciągnęłam telefon. 2 nieodebrane, 5 smsów.
Blake: Smacznego.
Blake: Mam nadzieje, że smakowało.
Blake: Jeszcze od niego nie uciekłaś?
Blake: Masz zamiar mi nie odpisywać?
Blake: Okej, zacznijmy przedstawienie.
Ostatni sms nieźle mną wstrząsnął. Jakie przedstawienie? Spojrzałam na godzinę wysłania: 16:21, czyli dosłownie trzy minuty temu. Zaczęłam trzepotać nogą. Tem chłopak robił ze mnie kłębek nerwów. Co on kombinował?!
Drake wrócił z toalety i spojrzał na mnie trochę smutny.
- Nasz obiad powoli dobiega końca.
- Tak, było naprawdę.. miło.
To było chyba najlepszym określeniem. Cieszyłam się z tego spotkania. Widać było, że mój towarzysz jest prawdziwym dżentelmenem. Czułam się przy nim jak jakaś pierwsza dama. Niebiańskie uczucie!
Nagle cały ten entuzjazm prysł. Tego to nawet nie chciałam widzieć. Pomiędzy stolikami co chwilę widziałam czarną czuprynę, która szła prosto na nas. Szedł szybkim krokiem, więc po chwili złapałam z nim kontakt wzrokowy. Wyglądał na wkurzonego. Nie mogłam się ruszyć. Jakby ktoś przykleił mi tyłek do krzesła.
Pomocy!
- Coś się..
Drake zaczął, ale nie skończył. Odwrócił się w stronę w którą cały czas patrzyłam i z powrotem spojrzał na mnie.
- Znasz go?
- Ja..
- Co ty z nim robisz?!
Dlaczego on się tak darł? Ludzie, którzy siedzieli koło nas przyglądali się zajściu z zaciekawieniem. Nikt nic nie mówił. Kiedy Uchiha był już nad nami, znowu zaczął swój monolog.
- Kto to jest? Nie możesz tak się umawiać z jakimiś facetami!
Podszedł za moje krzesło i złapał mnie za pachy ciągnąc do góry. Jednym, zwinnym ruchem stanął naprzeciwko mnie i brutalnie wpił się w moje usta. Otworzyłam szeroko oczy widząc przed sobą Sasuke, który miał je zamknięte. Pocałunek trwał krócej niż pięć sekund. Oczywiście nie odwzajemniłam go, bo po pierwsze, co on sobie wyobrażał, a po drugie to mnie zatkało. Totalnie mnie zatkało. Nie zdążyłam o tym nawet pomyśleć, bo usłyszałam ten irytujący głos.
- Zabieram Cię stąd! ___, idziemy!
Złapał mnie mocno za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Próbowałam mu się wyrwać, ale bez skutku. To był naprawdę mocny uścisk.
- Puszczaj!
Miałam gdzieś to, że wszyscy dookoła mieli z nas ubaw po pachy. Sasuke jakby w ogóle mnie nie słyszał. Ba! Ścisnął mi dłoń tak, że automatycznie pomyślałam o amputacji.
- Puszczaj, słyszysz?!
- Zamknij się!
Nawet ma mnie, burak nie spojrzał.
Obróciłam się za siebie. Drake stał nad naszym stolikiem z otwartą buzią. Powiedziałam bezgłośnie coś w stylu "nie wiem co się dzieje" i zostawiłam bruneta samego.
Wyszliśmy z restauracji. Sasuke jeszcze trochę prowadził mnie za rękę, póki nie skręciliśmy w jakąś poboczną uliczkę. Zatrzymał się gwałtownie przez co wpadłam na jego plecy. Odezwałam się.
- Co to kurwa było?!
Emocje pękły we mnie jak mydlana bańka. Chciałam krzyczeć, płakać i histeryzować jednocześnie. Nie nadążałam nad całą sytuacją. Nie wiedziałam o czym myśleć, co mowić. Mówiłam co ślina na język przyniesie.
- Spytałam, co to było?! Możesz mi łaskawie odpowiedzieć?! Naprawdę nie wiem o co ci chodzi. Jesteś, aż takim chujem, żeby niszczyć mi randkę? Miałeś ku temu jakiś powód?! Co ci strzeliło do tego pustego łba?! Mogłeś już sobie siedzieć, tam gdzie siedziałeś, ale po co robiłeś to całe przedstawienie?! I jeszcze ten pocałunek?! Może sobie pomyślałeś, że go odwzajemnie?!
Prychnęłam.
- Niedoczekanie!
Ręce mi się trzęsły. Uderzyłam go z całej siły w twarz. Zabolało, ale chyba nie tak bardzo jak jego. Obróciłam się na pięcie i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie.
Po niecałej sekundzie usłyszałam coś, co doprowadziło mnie do szaleństwa.
- Wcale nie żałuję.
_________
Kocham was!
I wasze komentarze! Normalnie aż sie ciepło ma sercu robi no <3 A co do rozdziału, jest okej? W ten weekend zaczynam ferie, wiec możecie spokojnie oczekiwać paru rozdziałów więcej niż zwykle :D
Ps. Czy tylko ja mam problemy z wattpadem?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro