Rozdział 18
#Reader
Dwa miesiące później
- Kupuje! Dawaj dwa królestwa!
- Ile razy mam ci jeszcze powiedzieć, że są tylko hotele? - przewróciłam oczami i rzuciłam mu dwa domki - poza tym nie spłaciłeś mi ostatniej wizyty.
- Uważaj, bo ci odda - powiedziała Sam sarkastycznie i rzuciła kostką.
Właśnie tak wyglądały moje ostatnie wieczory. Razem z Sasuke i Sam stworzyliśmy paczkę, w której dobrze się dogadujemy. Spędzany razem przerwy, wychodzimy na miasto lub gramy w planszówki w moim domu.
Po ostatnim zajściu z Drakiem Sasuke jest niepokojąco miły. Owszem, czasem potrafi palnąć coś głupiego lub obrazić mnie bez powodu, ale poza tym polubiłam go. Z Sam, no cóż. Na początku było rzeczywiście drętwo. Szczególnie kiedy wiedziała o Sasuke i jego prawdziwej twarzy. Nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Ale gdyby nie dowiedziała się tego wszystkiego, nie byłoby mnie tutaj. W pewnym sensie uratowała mi życie i jestem jej za to niezmiernie wdzięczna.
Właśnie, sprawą Drake'a zajęła się policja. Zawiadomiliśmy ją wymyślając własny przebieg wydarzeń, oczywiście na naszą korzyść. Sprawa dalej się ciągnie. Okazało się, że Drake prowadził nielegalne kluby striptizerskie jak i burdele w wschodniej części Stanów Zjednoczonych. Nas, czyli mnie, Amandę i Hannah chciał wywieźć na Florydę. Kto wie co bym teraz robiła, czy bym żyła?
- ___, telefon ci dzwoni! - krzyknęła Sam wyrywając mnie z transu.
Podeszłam do komody i opierając się o nią odebrałam.
- Tak słucham? - powiedziałam niepewnie.
- Dzień dobry, tutaj Tomas McQueen. Jestem głównym komisarzem w mieście Brington. Czy rozmawiam z panną ___?
- Tak to ja - powiedziałam pewnie - czy sprawa z Drake'iem Walker'em już się wyjaśniła?
- Tak, właściwie to.. - wahał się nad zadaniem pytania - chciałbym spotkać się z panią w jego domu.
Spojrzałam na zegarek. Jest dopiero pięć po szóstej.
- Oczywiście, będę mogła przyjść z pewną osobą?
- To pani decyzja, będę czekał.
- Do widzenia.
Rozłączyłam się i spojrzałam na dwójkę przyjaciół. Sam próbowała wyrwać karty Sasuke, a ten najzwyczajniej w świecie kopnął ją w brzuch. Dziewczyna poleciała do tyłu, ale szybko się nie poddała. Skoczyła na niego trzymając nadgarstki. Patrzyli się na siebie badając swoje twarze. Poczułam lekkie ukłucie w sercu. Dziwnie było patrzeć na taką scenę nie będąc jej uczestnikiem.
Odchrząknęłam zwracając na siebie uwagę. Dziewczyna odskoczyła jak oparzona i poprawiła włosy.
- Ja się będę już zbierać - powiedziała rozglądając się za telefonem - Do poniedziałku!
Odprowadziłam dziewczynę do drzwi i z powrotem poszłam na górę. Sasuke zdarzył już schować grę i usiąść grzecznie na kanapie. Jego uśmiech był tak szczery, że aż przerażający.
- Wstawaj, idziemy na odwiedziny.
- Odwiedziny do kogo? - wstał i poszedł za mną w stronę schodów - Masz jeszcze jakiś znajomych oprócz nas?
Obróciłam się i spojrzałam na niego złowrogo.
- Powiedzmy.
#Sasuke
Zatrzymaliśmy się przed wielką willą, która była owinięta żółtą taśmą. ___ zapłaciła taksówkarzowi i wyszła, a ja zaraz po niej.
Przed domem znajdowały się trzy radiowozy rzucając na budynek niebieskie i czerwone światło. Dziewczyna przeszła dołem przez taśmę i szła w stronę drzwi wejściowych. Szybko podbiegłem i rzuciłem się na nią zwalając nas na ziemię.
- Co ty do cholery robisz? - krzyknęła jak opętana, a ja nie miałem zamiaru z niej schodzić - Złaź ze mnie póki ludzie nas nie zauważyli!
- Ten budynek nie wygląda ci podejrzanie? Kto zaprasza ludzi w takie miejsca? - spojrzałem na willę i dodałem - To pułapka.
Dziewczyna próbowała mnie zrzucić co wyglądało żałośnie. Pozwoliłem jej wstać.
- Blake, policja na nas czeka, mógłbyś skończyć tą szopkę i wejść ze mną do środka?
Policja? Dalej tego nie rozumiałem, ale skinięciem głowy pozwoliłem ___ iść dalej.
Weszliśmy do kuchni, w której rozmawiało trzech policjantów. W powietrzu unosił się okropny smród. Jeden z gliniarzy spojrzał na nas i uśmiechnął się na widok mojej towarzyszki.
- Panna ___? Musimy porozmawiać. Policja trafiła na bardzo ważną poszlakę.
- Zamieniam się w słuch - powiedziała spokojnie patrząc na mnie - A ty siedź cicho.
Zamknąłem usta magicznych zsuwakiem i schowałem ręce do kieszeni.
- A więc.. od czego by tu zacząć.. - policjant wydawał się zaniepokojony.
Mów w końcu! Boże..
- Mięso przetrzymywane w kuchni to posiekane ciała wcześniejszych prostytutek. Dokładnie nie wiemy po co to robił, ale prawdopodobnie sprzedaje takie paczki w mięsnym sklepie koło Filadelfii. Przeprowadziliśmy małe śledztwo w tamtych rejonach. Okazało się, że ludzie to jedzą, ponieważ jest tańsze od zwykłego. Sprzedawca wmawiał klientom, że jest to pewien rodzaj kurczaka z pochodzenia Kanadyjskiego. Uprzedzam, że nie ma tam niezwykłych kurczaków. Co więcej, w domu, w którym się znajdujemy na górnym piętrze jest pokój, w którym właściciel przerabiał cały ten proces. Wszystko brzmi jak jeden wielki absurd, lecz powinna pani to wiedzieć. - spojrzał na nią współczująco i splótł palce swoich rąk - Budynek do którego pani została zawieziona okazał się zwykłym ekhem.. burdelem. Każda prostytutka miała własny pokój w którym zabawiała się z klientami. Później, jak słyszałem, wszczepiono w pański brzuch marihuanę, czy rana prawidłowo się goi?
- Tak wszystko jest w porządku - powiedziała smutno.
Jaka rana? Jaka marihuana?
- Emm, ktoś mi to wytłumaczy? - spytałem zdezorientowany i skrzyżowałem ręce - nic mi nie mówiłaś.
- Nie było potrzeby, poza tym wszystko jest już okej, więc tylko niepotrzebnie byś się martwił.
- Sam wie? - powiedz tak, a serio poczuje się jak wyrzutek.
- Nie, nikomu nie mówiłam. Skończmy ten temat - powiedziała oschle.
Chyba ją zdenerwowałem, ale czemu? Przecież się o nią martwię. Nie mówi mi dużo, więc jak mam jej pomagać?
- To wszystko? - tym razem mówiła to do policjanta.
- Właściwie, to chciałbym zadać teraz kilka pytań. Jest temat na który mało rozmawialiśmy, ponieważ specjalnie zostawiłem go na koniec - powiedział wyciągając zeszyt.
- Chętnie pomogę.
- Może zacznijmy od tego, że pan Blake Jones również był ma miejscu zdarzenia, prawda? - trochę mnie zamurowało, ale szybko odpowiedziałem na pytanie żeby nie wzbudzić podejrzeń.
- Zgadza się.
- Jak pan się tam dostał?
- Siedziałem w ukryciu póki nie nadarzyła się okazja, aby zaatakować - nie wiem po co to przerabiałem skoro ___ dokładnie im wszystko streściła. Najwyraźniej potrzebują potwierdzenia informacji - kiedy usłyszałem krzyki szybko uratowałem ___ i udałem się z nią na górę. Byliśmy przerażeni patrząc na pokład.
- Czy domyśla się pan kto mógł to zrobić? I czy na pokładzie widziano kogoś żywego? - albo mi się wydaje, albo ten policjant mnie o coś podejrzewa.
Albo ma taki wyraz twarzy.
- Szczerze mówiąc to widziałem dwie postacie, niestety nie mogę ich opisać, bo były zamaskowane. Najprawdopodobniej to one wyrządziły ten chaos - powiedziałem patrząc ukradkiem na dziewczynę stojącą koło mnie.
- Rozumiem - powiedział i schował notatnik do kieszeni - Nie mam więcej pytań. Prawdę mówiąc to myślę, że sprawa szybko ucichnie sądząc po tym, że nikt z pańskich wrogów nie uszedł z życiem - zaśmiał się sucho - Dziękuje za współpracę.
Pożegnaliśmy się z policjantem i wyszliśmy z will.
#Reader
Do domu szliśmy w zupełnej ciszy. Sasuke chyba nie miał zamiaru się odezwać, więc to ja zaczęłam rozmowę.
- Cieszę się, że ten koszmar się skończył - powiedziałam zmęczonym głosem i odetchnęłam.
- W końcu nie będę musiał być zazdrosny o jakiegoś frajera - zaśmiał się - Nawet nie pomyślałbym, że masz takiego pecha spotykając się z facetem, który jest chory na rozdwojenie jaźni.
- Też nigdy by mi to nie przyszło do głowy. Najpierw był bliską mi osobą, a chwilę później kanibalem - przeszły mnie ciarki przez to słowo.
- Jutro sobota, wychodzimy gdzieś z Sam? - zmienił temat przez co się ucieszyłam.
- Ostatnio była premiera fajnego horroru. Idziemy?
- Dobry pomysł, tylko pamiętaj, że jak się przestraszysz to moje ramię jest do twojej dyspozycji - spojrzałam na niego, a Sasuke poruszył znacząco brwiami.
- Prędzej ty będziesz piszczeć jak mała dziewczynka - prychnęłam na samą myśl o tym, jak jego męski głos zmienia się w pisk dziecka.
Na dworze było coraz ciemniej i zimniej. Skręciliśmy w odpowiednią uliczkę, w której stał mój dom.
- Sasuke - powiedziałam przeciągając ostatnią literę - Co myślisz o Sam?
Spojrzał na mnie podejrzliwie i westchnął.
- Myślałem, że nie widać, że ona mi się podoba.
- To ty się w niej bujasz? - spytałam zszokowana. Przyznam, poszło łatwiej niż myślałam.
- Można tak powiedzieć. Odkąd poznała moje prawdziwe nazwisko zachowuje się inaczej. Nie jest tak wkurzająca jak wcześniej, powiedziałabym, że to naprawdę świetna laska.
- A wiesz, że ona też ci się podoba? - wszystko szło jak po maśle, najlepsze jest to, że ta dwójka jest tak nieśmiała pod względem miłości, że nie potrafi tego pokazać - Oboje nie potraficie się do siebie zbliżyć, a trzeba to zmienić.
- Nie wiem czy będę w stanie..
- Jasne, że będziesz! Jesteś przystojnym chłopakiem, więc zwykłe spojrzenie powali ją na kolana - nie wierzę, że właśnie to powiedziałam, ale to prawda. On jest mega przystojny.
- No nieźle, widzę, że mam dwie kandydatki.
Szturchnęłam go w ramię.
- Szybko wyklucz mnie z tego klubu uwielbiającego Uchihę. Powiedziałam to tylko dlatego, żeby podnieść cię na duchu.
- Jasne jasne - zaśmiał się i złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego niezrozumiale, ale ten nie obdarzył mnie nawet odpowiedzią.
#
Leżałam na łożku patrząc w sufit. Był już ranek, a ja cieszyłam się promieniami słońca, które padały na moją twarz.
Ktoś otworzył chaotycznie drzwi. To Sasuke.
- Do kina jeszcze trzy godziny, po co tutaj przyszedłeś? - powiedziałam niby od niechcenia dalej patrząc nad siebie.
- Chcę ciebie. - wychrypiał, a ja usiadłam na łożku.
Nim się obejrzałam Sasuke całował mnie namiętnie. Popchnął mnie na materac, więc leżałam pod nim patrząc w jego czarne tęczówki.
- Co ty robisz? - spytałam trochę speszona zaistniałą sytuacją.
- Powiedz mi, ile można cię budzić?
- Co?
- Obudź się!
Wstałam szybko z łóżka uderzając o coś głową. To był tylko sen.
Aż sen.
Otworzyłam powoli oczy, które były osaczone jasnymi promieniami światła. Przede mną stał Uchiha masując sobie czoło.
- Ja cię tutaj kulturalnie budzę, a ty od razu dajesz mi z dyńki? - powiedział obrażonym głosem, a ja się zaśmiałam - Następnym razem robi to twoja babcia.
Wstałam z łóżka i omijając bruneta podeszłam do szafy.
- Która godzina?
- Pięć po dwunastej.
- Że jak?! - krzyknęłam od razu opędzlowując całą zawartość szafy - Dlaczego budzisz mnie tak późno?
- Nie miałem serca cię obudzić, wyglądałaś tak niewinnie.
- Powtórz taki numer jeszcze raz, a zobaczysz jaka to ja "niewinna" - zrobiłam cudzysłów rękoma i wyjęłam z szafy ubrania. Skierowałam się w stronę łazienki, ale chłopak odgrodził mi drogę ręką.
- Możesz pokazać swoje prawdziwe oblicze. Najlepiej na moim kuta..
- Nie kończ! - przerwałam mu i wybiegłam z pomieszczenia rumieniąc się jak pomidor.
_________
Okej, wracam do żywych. Wybaczcie!
Wiem że ostatnio przesadzam, ale zabrakło mi mocnego kopniaka w dupsko, więc trochę się rozleniwiłam :p
Mam nadzieję, że uda mi się napisać jakieś trzy rozdziały przez święta (właśnie jadę do babci, gdzie nie ma żadnego komputer, więc na pewno coś wyskrobię)
Szczęśliwego Jajka!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro