Rozdział 12
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. W kuchni alkohol lał się litrami, w salonie tańczyły dziewczyny, które poznałam ze szkoły. W jadalni trzy laski robiły striptiz na stole. Złość gotowała się we mnie coraz bardziej. Zrobiło mi się słabo.
Jest tu jakikolwiek facet?!
Podeszłam do głośników wkurzona i ściszyłam muzykę.
- Co ty robisz, włącz to radio!
Olałam brunetkę, która darła się na mnie jak opętana i po prostu spytałam.
- Gdzie jest Blake Jones?
- Na górze, ale jest teraz zajęty. Musisz poczekać.
Śmieszna jesteś.
Zaczęłam się przeciskać pomiędzy spoconymi ciałami powoli dochodząc do schodów. Chciałam pobiec na górę, ale jakaś ruda małpa złapała mnie za ramię pchając do tylu.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Na koniec kolejki! Stoję tu od dwudziestu minut!
Spojrzałam na nią zdezorientowana, po chwili rozumiejąc o co jej chodzi. Rzeczywiście od kuchni ciągnęła się dość długa kolejka, ale na co? Przepchnęłam się i olewając krzyki niezadowolenia dochodzące z dołu weszłam do mojego pokoju. W tym samym momencie Sasuke Uchiha zdejmował bluzkę z Liz albo Lily, nie pamiętam, ale chodzi ze mną do klasy. Chrząknęłam zwracając na siebie uwagę dwójki. Dziewczyna pisnęła, a Sasuke spojrzał na mnie zdziwiony.
- ___, co ty tu robisz?
- Mieszkam?
Spojrzałam na niego wzrokiem "wypieprz ją stąd, albo ja to zrobię" i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Hej, skarbie zostawisz nas na chwilę samych?
- Ale my nawet..
- Wyjdź.
Powiedział przez zęby, a mnie przeszły ciarki. Wybiegła przestraszona omijając mnie w drzwiach. Biedna dziewczyna. Ale teraz miałam po dziurki w dupie ludzkie uczucia. Byłam tak wkurzona, że będąc na miejscu Sasuke, sama bym się bała. Podeszłam do niego i zamkniętą pięścią uderzyłam go w twarz, przez co poleciał na drugi koniec pokoju. Jakoś nie żałowałam siły, którą w tym momencie go zaszczyciłam. Wstał z podłogi i spojrzał na mnie rozbawiony.
- Jest ci do śmiechu?!
- A to coś złego?
- Złego?! Pytasz mnie czy to coś złego?! Ty jestes trzeźwy?! Pozapraszałeś dziewczyny ze szkoły do mojego, powtarzam, mojego domu. Urządziłeś sobie tutaj jakiś burdel, bzykając się z każdą laską jaka ci wejdzie do pokoju. Już się domyśliłam po co jest ta kolejka na dole.
Podeszlam do niego i łapiąc za kołnierz bluzki rzuciłam nim z powrotem na podłogę. Siedząc na nim okrakiem ponownie dałam mu w twarz.
- To wszystko jest złe, więc nie zadawaj mi głupich pytań. Zrobiłeś to tylko po to żebym znowu chodziła wkurzona?! Żebym nie mogła żyć normalnie? Muszę ciągle użerać się z takim dzieckiem jakim jesteś ty? Naprawdę? Jesteś aż takim chujem? Mogłeś zostawić te głupie tradycje w swoim świecie, bo tutaj nie będę tego tolerować.
Wstałam z chłopaka i patrząc na łóżko, w którym zaliczył te wszystkie dziewczyny dodałam:
- Nie wiem kim chcesz być w przyszłości, bo póki co twoja droga życia prowadzi do nikąd. Może chciałeś zabłysnąć wsród swoich rowieśników i być Panem Popularnym. Chciałeś być kimś, ale jesteś nikim, slyszysz?
Dlaczego on nie odzywał sie przez całą tą kłótnie? Mowę mu odebrali? Spojrzałam na niego, a on miał dziwny wyraź twarzy, którego nigdy nie rozumiałam. Puste oczy i usta, które nie wyrażały ani smutku, ani szczęścia.
- Jesteś nikim, zabierz swoją gromadę dziwek i wynoś się z mojego domu.
Bez słowa zszedł na dół, wyłączył muzykę i wyszedł. Po chwili uslyszałam szepty dziewczyn, które nie wiedziały co ze sobą zrobić. Oh, biedny Blake, z kim teraz będzie się ruchał?
Zeszłam na dół. Wszystkie oczy skierowały się na mnie. Nastała cisza.
- Wypierdalać!
Krzyknęłam tak głośno, że istnieje prawdopodobieństwo, że sam Uchiha mnie usłyszał.
Nagle chciało mi się śmiać. Stado pół nagich dziewczyn wybiegło z mojego domu jak wystraszone antylopy. Parsknęłam śmiechem i zamknęłam za nimi drzwi. Po dobrych trzech minutach nastała zupełna cisza. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam przy orzyganym stole.
- A pomysleć, że jeszcze parę dni temu, go polubiłam.
Dopiłam swoją herbatę i zaczęłam sprzątać, żeby zdążyć przed dziadkami.
#
Drake: Czy wizyta u mnie dalej jest aktualna? Mogę po ciebie nawet przyjechać, co?
Ty: Tak, możesz nawet teraz..
Drake: O nie nie, przyjadę pod szkołę jak skończysz lekcje, narka :*
Wsadziłam telefon dyskretnie do piórnika i czekałam na koniec lekcji. W środy byłam skazana na siedzenie w tym budynku do 16:30. Tortury.
Od kiedy pokłóciłam się z Sasuke, moje relacje z Drake'iem znacznie się poprawiły. Mam dla niego więcej czasu, który wcześniej musiałam dzielić na ich dwójkę. Nasze rozmowy są swobodne, nie ma żadnych spięć między nami, a ja w końcu jestem szczęśliwa.
Choć czasem mi go brakuje.
Ale to tylko czasem, kiedy nie mam kogo uderzyć lub powyzywać. Gdzie on teraz mieszka? Nie wiem. Widziałam go w szkole w normalnym stanie, co oznacza, że dach nad głową ma. Pogadałam z babcią i dziadkiem o tej całej sytuacji, która miała miejsce. Powiedzieli, że tak czy siak Sasuke wróci, a ja będę tego chciała. Szczerze to w to wątpiłam, jakoś nie pragnę go w moim pokoju.
Właśnie, co do domu.. Nie zdążyłam ogarnąć tego całego syfu przed wielkim wejściem Emily i Steve'a. No i musiałam dostać szlaban za tego dupka! Zabrali mi telefon, choć mam zapasowy na właśnie takie wypadki. Laptopa schowali w takim miejscu, że odechciewa mi się go szukać. Do domu muszę wracać przed dziewiętnastą, a zapraszać do siebie mogę co najwyżej sprzątaczkę. Pożal się Panie Boże.
Przez to z Drake'iem będę jakieś dwie godziny, ale cóż. Wolę Drake'a po południu, niż Blake'a przez całą dobę. W szkole też nie chcę z nim rozmawiać. Chociaż nie pogardziłabym, gdyby Sam w końcu mi wybaczyła. Ile można się gniewać? To stanowczo za długo jak na dziewczynę.
Wracając do rzeczywistości, właśnie zadzwonił dzwonek! Wybiegłam z klasy i udałam się jak najszybciej na parking szkoły. Z daleka można było zauważyć brązowe włosy i seksowny zarost, który u niego uwielbiam. Wpadłam w jego ramiona zaciągając się najlepszymi perfumami na świecie. Skórzana kurtka nagrzała się od słońca, przez co była miła w dotyku.
- Jedziemy?
- Panie przodem.
Zrobił ukłon i otworzył mi drzwi od strony pasażera.
#
Kiedy zatrzymał się pod największym domem w tej okolicy, zaniemówiłam. Był aż tak bogaty?
Willa była w stylu hiszpańskim. Na oko miała trzy piętra i z sześć balkonów. Szło się do niej po krętej dróżce, która była otoczona soczyście zieloną trawą. Roślinność była podlewana spryskiwaczami. Drake otworzył garaż w którym znajdowały się dwa inne samochody. Zrobiło mi się słabo. Samo siedzenie z takim arystokratą działało na mnie onieśmielająco. Wysiedliśmy z auta i z garażu weszliśmy do kuchni.
Przełknęłam cicho ślinę. Była ogromna. Pełno szafek, wielka wyspa i..
- O. Mój. Boże! To największa lodówka jaką widziałam!
Drake podszedł do mnie śmiejąc się.
- Jesteś chyba pierwszą osobą, która zwróciła na nią uwagę.
- Ta kuchnia zasługuje na miano Azylu.
- Przestań, mam lepsze rzeczy w tym domu. Chcesz zobaczyć pokój gier?
- Pokój.. cooo?! Mnie nawet nie stać na konsolę!
Złapałam go za rękę po czym zostałam wchłonięta przez budynek rozkoszy.
________
Dalej nie wierze ze to opo jest tak lubiane. To chyba najlepsze uczucie na świecie. Dziękuje za każdy komentarz i każda gwiazdeczkę! Pod każdym rozdziałem dajecie czadu!
Normalnie kocham was wszystkich! <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro