Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

#Sasuke

- Sam? Sam! Sam, słyszysz mnie? - Uderzyłem ją w twarz, a dziewczyna spojrzała na mnie mrużąc oczy.

- Morderca - powiedziała bijąc mnie w policzek otwartą dłonią.

Jednak przez omdlenie jej siła w dłoni wynosiła zero, więc ten liść był jak całus w dupę. Była blada i zimna. Musiałem jakoś załagodzić sytuację. Może straszenie jej zabójstwem nie było dobrym pomysłem?

- Słuchaj Sam. - powiedziałem pochylając się nad jej twarzą. - Nie zabiję cię, ani nie zgwałcę. Powiem ci zaraz pewną rzecz, ale obiecaj, że pozostanie to między nami. Okej?

- Odejdź. - Popatrzyłem na nią powoli się odsuwając. Zamknęła oczy - Albo nie, zostań.

- Zdecyduj się. - warknąłem i powróciłem do poprzedniej pozycji. - Co chcesz? Mów.

Sam otworzyła oczy i patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę. Pokazała ręką żebym nadstawił ucho. Zbliżyłem się do niej obracając głowę w bok.

- Myślałam o tym długo. - szepnęła - I chyba się czegoś domyśliłam. - chwilę nic nie mówiła, chyba czekała aż wykonam jakikolwiek znak - Mogę ci mówić Sasuke?

Zdębiałem. Po raz kolejny przy niej po prostu zdębiałem. Jak ona poznała prawdę o mojej osobie?! Domyśliła się tak łatwo? Trudno mi w to uwierzyć. Obróciłem głowę patrząc na dziewczynę.

- Sasuke? Skąd ten pomysł? - szepnąłem jej w twarz. Kurde, była naprawdę blisko.

- Po pierwsze, mój drogi kolego, wyglądasz jak typek z opisu z Konohary. Po drugie, masz katanę, po trzecie, nie masz serca, po czw..

- Jak to nie mam serca?! - krzyknąłem odsuwając się od niej i siadając na łóżku, dziewczyna zrobiła to samo.

- Nie wyglądasz na człowieka, który ma uczucia i pokazuje je publicznie, może jak jesteś sam płaczesz po kątach, ja nie oceniam. Ale ogólnie to najchętniej wszystkich byś pozabijał i żył jak król. Czyżbym zgadła?

Nie. Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Mam uczucia, każdy je ma. Tylko odkąd Pain pojawił się w wiosce i wszystko zniszczył staram się nie pokazywać żadnych emocji. Ludzie lubią wykorzystywać nasze słabości. Dlatego nie pokazuję, kiedy jest mi żal lub mam coś na sumieniu. Zostałbym wykorzystany, a tak być nie może. To ja mam wykorzystywać innych. Może jest to nieodpowiednie, ale życie mnie do tego zmusiło. Nie możesz pokazać co masz w domu, bo ci to ukradną. Jeśli powiesz, że masz klaustrofobię, zamkną cię na zapleczu. Każdy wykorzysta twoje słabości jak tylko nasunie się okazja.

- Chyba mieliśmy kogoś uratować, a nie rozmawiać o mnie. - wstałem i sięgnąłem po katanę - Masz rację, jestem Sasuke Uchiha, który ma misję do wykonania. - Podszedłem do okna i wyskoczyłem siedząc na parapecie. - Idziesz ze mną?

Sam bez słowa podeszła do okna. Zaskoczyłem na ziemię i czekałem aż dziewczyna zrobi to samo. Skacząc, upadła na tyłek, a ja prychnąłem.

- Myślałam, że mnie złapiesz! - zaczęła strzepywać ziemię z ubrań.

- Już lepiej nie myśl. - powiedziałem nawet na nią nie patrząc.

Wykonałem po kolei wszystkie pieczęcie, czekając aż pojawi się mój przyjaciel.

- Hej ptaszyno. - pogłaskałem go po dziobie - Dawno się nie widzieliśmy co? - zacząłem drapać go pomiędzy oczami. - No tutaj chyba lubisz najbardziej, co? Mój wielki słodziak.

- Co to ma znaczyć?! - obróciłem się do "koleżanki" - Skąd to tu się wzięło? I ty jeszcze z tym gadasz?!

- Zamknij buzię, bo ci mucha wleci. - wsiadłem na plecy jastrzębia i poklepałem miejsce za sobą. - Zdecydowanie za dużo gadasz. Wsiadasz czy nie? To będzie chyba najszybszy transport nie uważasz?

Na prawdę, śmiesznie było oglądać ją, jak omija dziób ptaka szerokim łukiem, po czym wskakuje na jego plecy starając się ominąć każde piórko, co, przyznajmy, nie jest możliwe.

- Rusz dupsko!

- Przepraszam, że staram się go nie skrzywdzić!

Złapałem go za pióra i dałem sygnał żeby leciał.

- Złap się mnie, jeśli nie chcesz spaść. - Sam od razu ścisnęła mój brzuch tak mocno, że nie mogłem oddychać.

Wybiliśmy się od ziemi i już po chwili lecieliśmy między chmurami ciesząc się ciepłym wiatrem, który targał nasze włosy.

#Reader

- Słuchaj mała szmato. Nie masz prawa mnie przezywać, a co dopiero bić. - zaczął do mnie podchodzić trzymając bicz w ręku. - Więc jeśli w tej chwili mnie nie przeprosisz, ta zabaweczka pobrać kolejny doprowadzi cię do porządku. - spojrzał na rzecz trzymaną w ręku.

Tak bardzo nie chciałam tu być. Drake już od ponad godziny próbował się do mnie dobrać, a ja nie wiedziałam co robić. Uciekałam z kąta w kąt, aż w końcu przywiązał mnie do łóżka. Był coraz bliżej. Zaczęłam kopać nogami na wszystkie strony.

- Jesteś paychopatą, nigdy nie przestanę się szarpać, cię bić, poddać się. Będę kopać póki nie starczy mi siły, słyszysz?! - nie żałowałam tych słów. Miałam po prostu szczerą nadzieję, że za chwilę wróci dobry Drake i mnie uwolni. Ktokolwiek mnie uwolni. Ale kiedy czułam jego obrzydliwy oddech na skórze, wiedziałam, że tak się nie stanie.

Poczułam piekący ból na brzuchu. Uderzył mnie już piąty raz. Można byłoby powiedzieć, że się przyzwyczaiłam. Moje stopy były zdeptane dwadzieścia razy, biodra posiniaczone i obtłuczone z każdej strony. Kiedy zaczęła lecieć z nich krew, przeniósł się na brzuch, który powoli doprowadzał się do jeszcze gorszego stanu.

- Jeśli zaraz się nie przymkniesz zerżnę cię tu i teraz, jak typową dziwkę. - spojrzał na mnie tymi oczami, które paliły się od mordu. - co się tak dziwisz? Myślisz, że w moim klubie stawiamy drineczki dla prostytutek? - zaśmiał się. - Niedoczekanie.

Odszedł na chwilę i zapalił papierosa rzucając rownocześnie bicz na podłogę. Schował rękę do kieszeni i spojrzał na mnie rozbawiony.

- Zdajesz sobie sprawę, że wyglądasz żałośnie? - wyciągnął telefon i zrobił mi zdjęcie. - Będzie na pamiątkę, nie na codzień spotyka się tak ostrą sztukę.

Pogodziłam się ze swoim losem tutaj, ale nie chciałam się poddawać. Mógł mi robić zdjęcia, mógł mnie obrażać i poniżać. Ale zawsze jest jedna rzecz której nie może mi zabrać, a mówię tutaj o mojej osobowości. Zawsze będę sobą i nie zmienię się w tanią dupodajnie.

Drake podszedł do mnie i kucnął przy łożku. Nasze oczy znajdowały się na tym samym poziomie. Zaciągnął się papierosem i przystawił go do mojego brzucha powodując niemiłosierny ból. Zaczęłam krzyczeć z przerażenia. Wgniótł niedopałka kciukiem w najgłębszą ranę. Nie wiedziałam, że istnieje taki ból. Jak widać, istnieje. Myślałam, że zemdleje. Zamknęłam oczy żeby odpłynąć choć na chwilę z tego niesprawiedliwego świata. Nie było mi to dane. Chłopak uderzył mnie w twarz rozbudzając.

- Nie śpimy, co ty sobie myślisz?

Wyjął resztki papierosa z rany i wstał.

- Zaraz opatrzy cię pielęgniarka. Kiedy skleją cię do kupy pojedziesz w inne miejsce. - skrzywił się - Niestety, jest to konieczne. Tutaj się nie nadajesz, przykro mi. Przewieziemy cię do klubu ze striptizem, lubisz rury? Mam nadzieję, że tak, bo to one będą ci towarzyszyć. - uśmiechnął się patrząc na moją twarz - A i jeszcze jedno, potrzebujemy przewieźć pewien towar, więc będziesz naszą skrzynką, okej? A w sumie, po co ja się ciebie pytam o zdanie.

Zaczął iść w stronę drzwi.

- Zaraz! Jaka skrzynka, o czym ty mówisz? - bałam się odpowiedzi, ale musiałam widzieć o co mu dokładnie chodzi.

- Jakby to powiedzieć. - zamyślił się na chwilę - Wszczepimy ci do żołądka woreczek z marihuaną, dokładnie to dwadzieścia gramów, mam nadzieję, że się zmieści. Spokojnie, jadą z tobą jeszcze dwie inne koleżaneczki. Może się zaprzyjaźnicie.

To jest cholerny żart, nieudane przedstawienie, czarna parodia. Trafiłam w miejsce, gdzie pracują same potwory, a słabszych od siebie traktują jak szczury laboratoryjne. Jestem kolejnym obiektem do przenoszenia narkotyków i prostytutką, tańczącą dla napalonych czterdziestolatków. Mam swój numer, swoje statystyki i swoją klatkę, w której karmią mnie nienawiścią.

#Sasuke

- Blake.. - powiedziała to dość cicho, co było niepokojące - Weszłam na lokalizację telefonu Drake'a..

- Co jest?

- On zmienia miejsce położenia - mówiła coraz głośniej - Jadą na zachód, nie dogonimy ich tak szybko. Musisz coś zrobić. Czuję, że ___ jest w niebezpieczeństwie! Jadą w stronę portu!

Cholera. Ścisnąłem mocniej dłonie. Moje ciało się spięło. Naprawdę zacząłem się o nią martwić. Nie miałem pojęcia, co ten facet chce jej zrobić, a to niepokoiło mnie najbardziej.

Chciałem już ją znaleść, zobaczyć. Mimo, że mnie nienawidzi, chciałbym, żeby się do mnie uśmiechnęła. Przez te wszystkie tygodnie, pokochałem ją jak własną siostrę, którą musiałem pilnować, kiedy coś przeskrobała. I chociaż to właśnie ona, pełniła tą funkcję, chciałem jej bezpieczeństwa. Słuchałem co do mnie mówi i brałem do serca każde jej słowo. Dlatego tak bardzo zabolała mnie ostatnia kłótnia. Podsumowała moje zachowanie, które było okropne. Naprawdę nie widziałem wtedy, co we mnie wstąpiło.

Muszę ją przeprosić.

Teraz dotarło do mnie, że mi jej brakuje. Teraz, kiedy ją straciłem, być może i na zawsze.

Odsunąłem od siebie najgorsze scenariusze i skupiłem się na locie. Odbiłem lekko na zachód jak kazała Sam i zleciałem pod chmury.

#Reader

Było nas razem trzy. Siedziałyśmy na oponach w ciężarówce. Warunki były fatalne. Okazało się, że dziewczyny, z którymi jechałam, były mniej więcej w takim samym wieku. Hannah, blondynka o krótkich włosach i jasnej cerze miała dziewiętnaście lat. Była dość miła, choć nie ukrywała swojej bezsilności, a zarazem gniewu.

Dziewczyna o szatynowych włosach i prostym nosie miała na imię Amanda i była starsza ode mnie o niecały rok.

Jechałyśmy w ciszy. Czasem któraś z nich skomentowała, jak bardzo jest zimno albo, że jedziemy stanowczo za długo. Jednak nikt nie próbował stworzyć dłuższej rozmowy, trochę mnie to smuciło. Kontakt z normalną osobą był czymś, czego mi brakowało od dłuższego czasu.

Postanowiłam jednak nie mówić nic na siłę i powrócić myślami do wcześniejszej operacji.

Wszystko zaczęło się kilkanaście minut temu. Po wyjściu pielęgniarki do pokoju wpadło czterech mężczyzn z wózkiem inwalidzkim. Przywiązali mnie do niego nie pozwalając na ucieczkę. Wszystko robili w pośpiechu. Krzyczałam do nich, ale mnie nie słuchali. Zakryli mi oczy przepaską i w ciszy przenieśli do innego pomieszczenia. Czułam jak mnie podnoszą i kładą na stół operacyjny. Myśl, że zaraz rozprują mój brzuch przyprawiała mnie o odruch wymiotny. Mówiłam im, że rzygnę, ale w dalszym ciągu mnie nie słuchali. Wymiociny obkleiły moje włosy. Poczułam igłę wbijającą się w brzuch, po której zasnęłam.

Obudziłam się w łożku, na którym wcześniej leżałam. Usiadłam szybko co skończyło się bólem głowy. Każdy ruch był cierpieniem. Podwinęłam szpitalną koszulę nocną i spojrzałam na swój brzuch płacząc.

Nad pępkiem widniała długa, zakrwawiona szrama. Nawet nie pozwolili, żeby zszycie w jakikolwiek sposób się zregenerowało. Mój szloch był coraz głośniejszy. Po głowie krążyły mi myśli samobójcze. Chciałam uciec, ale nie mogłam.

Zaraz potem przyszedł ten sam chłopak, którego zdzieliłam po jajach - Phil. Zakuł mi ręce kajdankami i wyprowadził z pomieszczenia. Oczywiście moje oczy znowu zostały zasłonięte. Rzucił mną do ciężarówki i trzasnął drzwiczkami. Wtedy poczułam jak Hannah z Amandą zdejmują mi opaskę z oczu i pomagają usiąść.

Takim sposobem znalazłam się w tym miejscu.

#

Silnik wygasł, a kontener został otworzony przez Phila.

- Wyłazić! - krzyknął, więc czym prędzej wyskoczyłyśmy z wozu.

Nigdy nie spodziewałam się znaleść właśnie w takim miejscu. Przed nami ciągnął się ciemny ocean. Po mojej lewej stał dość duży, czarny jacht. Oprócz tego było pełno skrzynek. Obróciłam się za siebie. Wielki magazyn dawał na nas cień, przez co kompletnie nic nie widziałam. Jedynie lampa przy jachcie rozświetlała otoczenie.

Phil poszedł do magazynu z Drake'iem, który, jak się okazało, jechał za nami.

Ucieczka. Czy właśnie teraz mam możliwość uciec z tego miejsca? Rozejrzałam się skupiając wzrok na płocie z siatki, który oddzielał port od ulicy. W jednym miejscu stały skrzynki. Gdybym tylko wskoczyła na jedną z nich, przeszłabym przez ogrodzenie.

Spojrzałam na dziewczyny, które trzęsły się pod ciężarówką. Drake dalej nie wychodził. To moja szansa.

Ruszyłam od razu. Biegłam w stronę skrzynek z niesamowitą prędkością. Dzieliło mnie od nich już tylko pięćdziesiąt metrów. Najwidoczniej adrenalina dała o sobie znać. Wskoczyłam na pierwszą skrzynkę i przeskoczyłam płot oglądając się za siebie. Nawet nikt nie zauważył, że zniknęłam. Schowałam się za krzakami i odsapnęłam kładąc ręce na udach. Moja kondycja była naprawdę w opłakanym stanie.

- Jestem wolna. - powiedziałam sama do siebie. - W końcu wolna.

Oddychałam głęboko jeszcze trochę i ruszyłam przed siebie.

Naprawdę nie mogłam uwierzyć, że było to tak proste. Wcześniej pilnowali mnie na każdym kroku, obserwowali przez kamery, zasłaniali oczy. Chwila nieuwagi i już mogłam uciec.

Wolność.

Pragnęłam poczuć to słowo całym ciałem. Nogami, które mogły iść gdzie chcą, sercem, które wiedziało, po co żyć. Oddechem, teraz spokojnym, który wdycha świeże powietrze.

Jedynie żal mi było dziewczyn, chociaż nie zamieniłam z nimi ani słowa. Mogłam je wtajemniczyć, choć szanse na ucieczkę spadłyby trzykrotnie. Najwyraźniej tak miało być, tego się trzymam.

W oddali zobaczyłam drogę, która była całkowicie pusta. Nie przejeżdżało tędy żadne auto, które mogło mnie podwieźć.

Na szczęście nadzieja umiera ostatnia. Przed sobą zobaczyłam dwa światełka niczym na końcu tunelu. Zaczęłam machać rękoma, jak opętana. Samochód oświetlił moją twarz i zaczął hamować.

Podeszłam do drzwi od strony kierowcy i zapukałam w szybkę. Po drugiej stronie znajdowała się na oko, trzydziestoletnia kobieta o ciemnej cerze. Zmierzyła mnie wzrokiem uważnie mi się przyglądając.

- Przepraszam za najście. - zaczęłam - Chciałabym tylko dojechać do najbliższego miasta.

Kobieta dalej mi się przyglądała nic nie mówiąc. No cóż, nie dziwie się jej. Wyglądałam jak dziesięć nieszczęść. Byłam cała poobijana, ubrudzona krwią i błotem. W dodatku skąpe ubranie, które mnie zakrywało, podarło się.

Murzynka dostała sms'a od razu go czytając. Z jej mimiki twarzy mogłam wyczytać kłopoty.

Nagle ni stąd ni z owąd wyjęła pistolet celując w moją stronę.

- ___, złotko, myślałaś, że dadzą ci uciec tak łatwo?

__________

Oj, dużo się dzieje :D
Rozdział dłuższy, jak prosiliście. Dlatego dodaje dopiero w niedzielę.

Chciałam jeszcze powiedzieć, że zmieniłam trochę układ dialogów. Może ktoś zauważył, może nie, ale w tym rozdziale od razu opisuję co dana postać robi. Myślę, że to dobry pomysł, lepiej się czyta. A co wy o tym sądzicie?

Piszcie!
Chętnie poczytam wasze wrażenia po dluuuugim rozdziale :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro