Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Twoja bluza jest dla niego jak mój koc dla mnie."

Louis ze zdziwieniem patrzył na dwójkę w swoim łóżku. Był jednak zbyt zmęczony, by zastanawiać się, o co chodzi, więc położył się w pokoju gościnnym, który niedługo miał zostać przerabiany na pokój dla malucha. Prędko usypiał, wtulając się w obcą i zimną poduszkę, która nie dawała poczucia, że jest u siebie, bo nie było na niej zapachu Stylesa ani poszewki w kratkę wybieranej przez bruneta.

Harry wydzwaniał od rana do Sam, opowiadając o całym zajściu. Tim snuł się po domu, przygotowując do szkoły i nie umiejąc zdjąć bluzy, która miała odkryć jego nocne przewinienie. Spojrzał ponuro na ojca tuż po przebudzeniu i pokręceniem głowy poprosił o brak komentarzy. Czuł się naprawdę źle i był bliski płaczu, ale wyrwanie się do szkoły miało uchronić go od poważnej rozmowy.

– Nie idziesz dzisiaj do szkoły, Tim – usłyszał za sobą, gdy naciągał spodnie od mundurka.

– Dlaczego?

– Bo ja tak mówię. Przebierz się i zejdź na dół.

– W co mam się przebrać?

– W normalne ubrania, nie te do szkoły.

– Ale o co ci chodzi? – Chłopak nie rozumiał słów Hazzy i czuł dziwny dreszcz, gdy ten czegoś od niego wymagał, jednocześnie nie chcąc powiedzieć, o co chodzi.

– Jedziesz do psychologa na dziewiątą. Zrobiłem ci herbatę.

– Chyba sobie jaja robisz.

– Chyba sobie jaja robisz, myśląc, że tak to zostawię. Zejdź zaraz na dół i bądź cicho, bo obudzisz ojca i wszystkiego się dowie.

Harry sam bał się myśli, że Louis mógłby dowiedzieć się o okaleczaniu Tima. Już raz to ukrył i nie chciałby, by teraz wszystko się wydało. Wiedział, że Lou oszalałby z nienawiści do siebie, bo każdego dnia powtarzał, że jest chujowym ojcem i nie umie zapewnić Timowi poczucia bezpieczeństwa.

– Po co tam jedziemy? – zapytał nastolatek, zajmując wysokie krzesło przy wysepce, by zjeść przygotowane płatki.

– Żeby z tobą porozmawiała.

– O czym?

– Tim, dobrze wiesz, o czym i nie każ mi mówić tego głośno.

– Zagoi się i tyle, daj mi spokój. Idę do szkoły.

– Nie idziesz.

– Nie rozkazuj mi.

– To idź poskarżyć się ojcu i powiedz, o co chodzi.

Tim ze złością wrzucił łyżkę w miskę i przeklął pod nosem. Harry zajął miejsce obok niego i dotknął ręki, która automatycznie schowała się w rękawie. Zaczął tłumaczyć nastolatkowi powagę sytuacji i obiecał, że to będzie krótkie spotkanie, ale muszą być pewien, że nie zrobi tego ponownie. Chciał, by Sam porozmawiała z nim i pokazała, że okaleczanie własnego ciała nie jest dobrą drogą. Styles nie spał naprawdę długo, wpatrując się w przerażonego syna, który tej nocy walczył z koszmarami, budząc się kilkukrotnie. Właśnie dlatego wiedział, że psycholog to jedyne wyjście i tłumaczył Timowi, że to żaden wstyd, a w Ameryce wiele osób chodzi do specjalisty, bo dusza jest tak samo ważna, jak ciało.

– O co ona zapyta? – zapytał Tomlinson, zapinając pasy.

– Dlaczego to zrobiłeś, a ty powiesz ładnie prawdę i nie będziesz kłamać.

– Dobrze wiesz dlaczego, więc po co ta szopka?

– Bo sobie nie radzisz z sytuacją i ja nie będę patrzeć, jak mój syn tonie w mentalnym bagnie.

– To nie patrz.

Harry zmroził go wzrokiem, a chłopak skulił się w sobie, czując, że kolejne słowo może zaboleć i może naprawdę powinien ugryźć się w język. Wsunął słuchawki w uszy, włączając muzykę i uniemożliwiając porozumiewanie się z nim. Nie miał ochoty spowiadać się nikomu i liczył, że wyjdą szybciej, niż weszli. Znał Sam z trasy, ale dawno się nie widzieli i czuł się idiotycznie na samą myśl, że musi jej powiedzieć o cięciu się.

– Ja tam nie idę, Harry – powiedział, gdy znaleźli się przed odpowiednim budynkiem.

– Idziesz.

– Nie zmusisz mnie.

– Chcesz się przekonać?

Tim nie chciał. Wiedział, że skończyłoby się sceną, płaczem, atakiem paniki albo wyrzutami sumienia, na które nie miał ochoty. Ze zwieszoną głową i rękoma w kieszeni wchodził do pomieszczenia wypełnionego spokojną muzyką. Sam już na nich czekała, przesuwając pozostałych pacjentów na późniejsze godziny. Przywitała się z dwójką uśmiechem i zaprosiła Tima do środka.

– Chyba sobie poradzi, co? – powiedziała, gdy Harry chciał wejść za nim. – Chcesz, żeby był z nami? – Spojrzała na nastolatka.

– Wisi mi to. – Wzruszył ramionami.

Styles zmuszony był siedzieć w poczekalni i liczyć do tysiąca, starając się, by pozostać opanowanym. Nie słyszał krzyków i szlochu zza drzwi do pomieszczenia, które słyszało wiele. Czuł jednak, że jego syn jest w rozsypce. Albo z drugiej strony odpowiada półsłówkami i wzruszeniem ramion, przekreślając współpracę. Przeklął, widząc połączenie od Louisa i przywitał się z ukochanym, który przebudził się i nie zastał go w łóżku, do którego przeszedł.

– Odwiozłeś Tima do szkoły? – zapytał, bo wcześniej zauważył plecak i rozrzucony mundurek.

– Porozmawiamy za godzinę, okej? Nie mogę gadać.

– Co się dzieje, Harry?

– Opowiem ci, nie denerwuj się. Wyjdź z Puffym, ja zapomniałem. Oddzwonię.

Rozłączył się bez pożegnania i wyznania miłości, a Tomlinson zerknął na podekscytowanego psa, który siedział obok niego w kuchni. Westchnął, zmuszając się do szybkiego spaceru i liczył, że ta dwójka wyjaśni całą sytuację, która nie podobała mu się w żadnym aspekcie.

Harry wzdrygnął się, gdy drzwi zostały otworzone. Widział podpuchnięte oczy nastolatka, który znowu trzymał ręce w kieszeni i mruczał pod nosem, że mogą iść do domu. Sam zatrzymała go, mówiąc, że teraz musi porozmawiać ze Stylesem, a on może poczekać albo wejść z nimi.

– Daj kluczyki, poczekam na dole. – Wyciągnął dłoń i zniknął, gdy dostał odpowiedniego pilota.

Serce mężczyzny łamało się, gdy Sam przekazywała mu wnioski z obserwacji. Tim nie był w dobrym stanie psychicznym i mogła stwierdzić to już teraz, a jego słowa jedynie ją w tym utwierdziły. Prosiła, by byli blisko niego i rozmawiali z nim, opowiadając o każdym kroku w sprawie matki. I o zapewnieniu, że będą walczyć, a kobieta ma naprawdę nikłe szanse. Podsunęła pomysł kolejnych spotkań, a Harry obiecał, że porozmawia o tym z Timem.

– Myślisz, że... że on to powtórzy? – zapytał cicho, gdy się żegnali.

– Trudno mi to przewidzieć, Harry. Ma takie skłonności i dlatego polecam psychologa. Jeśli nie mnie, to mogę polecić dziecięcego.

– Ufamy ci, Sam, nie chciałbym brać nikogo innego. Odezwę się, okej?

– Jasne, dzwoń nawet w nocy, jeśli coś by się działo.

Tim żalił się Zoey, która krzyczała na niego za cięcie się. W końcu wybuchnęła płaczem, a wyrzuty sumienia rozpaliły ogień w młodym szatynie. Dziewczyna obwiniała się i wspominała, że ten jej nie ufa i dlatego ich przyjaźń nie jest prawdziwą przyjaźnią.

– Kocham cię najbardziej na świecie i nie możesz tak mówić. Odezwę się później, okej? Już wrócił.

Tim rozłączył się i spojrzał na Harry'ego, który wpatrywał się w niego bez słowa. W końcu przytulił, mówiąc, że nie pozwoli, by się powtórzyło i chciałby, by ten wszystko im mówił.

– Dusisz mnie, Harry.

– Wolę cię udusić niż pozwolić ci się zabić.

– Nie chciałem się zabić.

– Musimy powiedzieć o tym Louisowi.

Lou krzątał się po domu, ścierając kurz z mebli i oglądając wiadomości jednym okiem. Wzdrygnął się, słysząc dźwięk otwieranej bramy, a jego serce przyspieszyło na widok dwójki z ponurymi minami. Tim od razu wbiegł na górę, olewając pytania ojca, który chciał dowiedzieć się, dlaczego nie jest w szkole. Liczył, że Harry wszystko wyjaśni, ale ten przytulił go, całując w głowę i mówiąc, że byli u Sam, bo Tim od wczoraj nie radził sobie z sytuacją. Przez gardło nie przeszedł mu prawdziwy powód wizytu u psychologa i obiecał sobie, że powie to przy kolacji, gdy gęsta atmosfera trochę się rozluźni. Prędko zmienił temat na sprzątanie, wspominając, że wczoraj bez przerwy kichał przez unoszący się w powietrzu kurz.

– To mogłeś posprzątać, jak jestem w pracy, a ty wtedy narzekasz, że nie masz co robić. – Louis uśmiechnął się cwanie, wbijając szpilkę w bezrobocie Stylesa.

– Smutek i tęsknota mi nie pozwalały. – Teatralnie złapał się za klatkę piersiową, udając ból serca.

Tim wyszedł z domu wczesnym popołudniem, nie mówiąc nikomu, gdzie idzie. Harry poprosił Louisa, by dać mu chwilę oddechu, bo widocznie właśnie tak radzi sobie z niełatwą sytuacją. Siedzieli w salonie, próbując skupić się na filmie, ale myśli w obu głowach były z pewnością dalej niż produkcja na Netflix.

– Nie powinienem mu o niej mówić, Harry. – Louis przerwał ciszę, ukazując, że wcale nie jest zajęty akcją na ekranie. – Już wtedy uciekł z domu, teraz też ucieka. Co jeszcze odwali? A jak się potnie? Albo coś gorszego? – Harry nie był w stanie spojrzeć na ukochanego, który oczekiwał jakiejkolwiek odpowiedzi. – Nieważne, jest za mądry, by się okaleczać.

Brunet czuł, że powinien coś odpowiedzieć, ale nie był w stanie wydusić z siebie słowa. To był idealny moment na wyznanie prawdy, ale nie umiał dobrać odpowiednich słów, więc jedynie objął szatyna i pocałował go w głowę z cichym „Jest mądry, kochanie". Przymknął oczy, przeklinając siebie i swoje zachowanie, ale czuł, że czasami utrzymanie czegoś w tajemnicy jest lepsze niż wyjawienie prawdy.

– Dlaczego on spał w mojej bluzie? – Louis nieświadomie drążył temat, chcąc wyjaśnić niektóre kwestie.

– Twoja bluza jest dla niego jak mój koc dla mnie.

– Jeśli było mu zimno, to wystarczyło podkręcić ogrzewanie.

– Boże, Louis, daje mu poczucie bezpieczeństwa. Ciebie mama też pewnie owijała swoją bluzką, gdy płakałeś jako dziecko.

– Nie wiem, ale Tim spał z moją koszulką, jak ząbkował.

– No właśnie. Z drugiej strony fuj, współczuję zapachów.

– Uważasz, że śmierdzę? – Lou oburzył się, a Harry wybuchnął śmiechem, widząc jego minę.

– Żartowałem, pachniesz najcudowniej na świecie, okej?

– No ja mam nadzieję!

Napięta atmosfera utrzymywała się aż do wieczora, gdy oboje wydzwaniali do Tima, by zapytać, o której wróci. Byli przerażeni, mając w głowach milion wizji nastolatka, który już dawno temu powinien siedzieć przy stole, jedząc kolację i opowiadając o swoim dniu. Louis znowu odpuścił sobie otwarcie baru, plując w twarz, bo wiedział, że nie powinien aż tak zaniedbywać obowiązków. Wiedział, z czym wiąże się własny lokal i nie mógł sobie pozwolić na otwieranie go w kratkę. Jednak teraz najważniejsze było dobro jego jedynego dziecka i nie mógł tak po prostu wyjść bez upewnienia się, że Tim bezpiecznie wrócił do domu.

– Gdzie byłeś?! – zapytał nerwowo, gdy nastolatek wreszcie się pojawił.

– Z kolegami.

– Czy ty nie wiesz, do czego służy telefon?

– Padł mi.

– To zabieraj ze sobą powerbanka.

– Spoko. Jadłem już – dodał, widząc kolację.

– Musimy porozmawiać, siadaj.

– Jezu, tato... – jęknął, ale zajął miejsce i spojrzał na mężczyzn, oczekując wykładu, który wpadnie mu jednym uchem i wypadnie drugim.

Louis zaczął monolog, wspominając, że się martwili i nie po to Harry kupował mu telefon za kilka tysięcy, by teraz olewał ich połączenie. Jego wywód przerwał dzwonek do drzwi i Hazz zdziwił się, widząc siostrę. Rozmawiali wcześniej, gdy potrzebował kobiecej rady, a Gem ze zdenerwowaniem wysłuchiwała wyznania o cięciu się nastolatka. Przywitała się z bratem, podając mu Mię i kierując się do jadalni. Pozostała dwójka była tak samo zaskoczona, witając się z kobieta, która od razu spojrzała na Tima, prosząc go na górę. Warczała, idąc po schodach, a mężczyźni patrzyli na nich, by potem przenieść pytający wzrok na siebie. W końcu zajęli się Mią, która zaczęła biegać za Puffym.

Gemma robiła wykład Timowi na temat okaleczania się, pokazując swoje blizny i opowiadając, jak bardzo ich żałuje. Kazała dotykać każdej kreski, pytając, czy kiedyś też chce się ich wstydzić. Nastolatek starał się pozostać w kawałku, ale nadchodzący płacz wzdrygał jego ciałem. W końcu spojrzał na nią smutno, gdy zamilkła po kolejnych zdaniach, mówiących jak bardzo to wszystko jest złe.

– My tak bardzo cię kochamy, Timmy, nie możemy cię stracić. Rozumiesz?

– Tak.

– I już nie będziesz, prawda? Nie jestem twoją matką, Tim, masz dwóch ojców, ale uwierz, że spiorę ci dupsko następnym razem. A uwierz, że jak się wkurwię, to nawet wino nie pomoże. Zapytaj Bena, który dostał ostatnio szlaban.

– Mówił mi ostatnio.

– Więc wiesz, co cię czeka. Powiemy im razem, bo jestem bardziej niż pewna, że mój brat stchórzył i Louis jeszcze nie wie, hm?

Tim pokiwał głową, biorąc głęboki oddech i przecierając twarz. Nie był gotowy na rozmowę, ale wiedział, że to kiedyś musi nadejść. Miał wsparcie Stylesów, którzy obejmowali go, gdy podwijał rękawy, nie umiejąc spojrzeć w oczy ojca. Ojca, którego serce właśnie się złamało na widok bandaży zaklejonych różowym plastrem, bo tylko taki znalazł Tim w apteczce, chcąc poradzić sobie samemu.



***



Strach wypełniał dom przez ostatnie dni, które dzieliły ich od pierwszego spotkania z Jessicą i Adamem. Louis był pewien, że nie będzie ono zbyt miłe i próbował jakoś wpłynąć na Tima, traktując go od jakiegoś czasu jak jajko. Nastolatek denerwował się, ciągłymi pytaniami, był zmęczony sprawdzaniem i obiecywaniem, że nigdy więcej nic sobie nie zrobi. Teraz musieli stanąć twarzą w twarz z problemem pod postacią Jessiki i obiecali sobie, że nie pozwolą, by ona zdobyła jakiekolwiek prawo do Tima. Mieli opinię od Sam, do której chodził Tim, bo przyznawał, że czasami budzi się w nocy i trochę się boi. Kobieta pisała o lękach nastolatka i braku jakiegokolwiek związania z matką. Louis obiecał, że zrobi wszystko, by po dzisiejszym spotkaniu wszystko się zakończyło, wspominając, że ich adwokat jest naprawdę dobry. Timmy wycofał się instynktownie, widząc Jess. Styles pocałował go w głowę, zagajając, że „Cześć" to jedyne co dzisiaj ich połączy. Mediacje miały odbyć się w specjalnej sali, która odbiegała znacząca od sal sądowych znanych w telewizji. Zajęli ławkę po jednej stronie stołu z Timem pomiędzy dwójką dorosłych i Lou spojrzał na syna, który instynktownie bił mu paznokcie w udo. Przewodnicząca sądu zaczęła wszystko, wspominając, dlaczego tu są i prosiła każdego o dowód. Harry spiął się, bojąc się przymusu wyjścia. Chciał być przy ukochanej dwójce i nie wyobrażał sobie zostawić ich samych. Ich adwokat przedstawiał stanowisko Tomlinsona, wspominając, że kobieta dotychczas nie uczestniczyła w wychowaniu syna, pojawiając się na chwilę i zostawiając piętno na młodej psychice. Trwała przepychanka, podczas której zrzucane były fakty z przeszłości, a adwokat Jessiki przyznawał, że ta była młoda i przerosła ją sytuacja z młodym macierzyństwem, ale chciałaby naprawić wszystkie błędy. Louis był spięty, kręcąc głową, gdy musiał wysłuchiwać płaczliwego tonu, mówiącego jak bardzo żałuje ona tego wszystkiego.

– Ja... ja mam coś do dodania – Tim przerwał kolejną słowną przepychankę, gdy Louis wściekł się, dostając zarzuty, że uniemożliwiał Jessice odwiedziny, gdy Tim był mały.

Sala rozbrzmiała nagraniem z telefonu nastolatka, który wpatrywał się w matkę z żalem w oczach. Adam z żartem wspominał o kasie od Stylesa, który przecież miał jej jak lodu. Nagranie sprawiło, że Harry zacisnął rękę w pięść i modlił się, by nie wybuchnąć. Zapanowała cisza, która wwiercała się w umysły zebranych osób i znowu została przerwana przez Tima:

– Chcesz coś dodać, mamusiu?

– Tim, ja...

– Daruj sobie, chcesz mnie tylko dla kasy!

– Nie krzycz, Tim – poprosił Louis, obejmując go. Pogłaskał go po plecach, a syn spojrzał na niego z ogromnym bólem w oczach, które wręcz krzyczały, by coś zrobił.

Mały szatyn rozpłakał się, wtulając w ojca i szlochając, że nie chce do niej iść, bo nawet jej nie zna. Żałował każdego przyjętego prezentu i obiecał, że nigdy więcej się do niej nie odezwie, jeśli ta sprawa wreszcie się zakończy. Ich adwokat podjął kolejną rozmowę, powołując się na nagrania, które miały być dołączone jako dowody. Jessica płaczem przepraszała za głupie żarty męża, wspominając, że to wszystko nie jest prawdą. Tim patrzył na nią z żalem, powstrzymując wyzwiska, które cisnęły mu się na usta. Chwycił samoprzylepne kartki, na których mieli pisać informacje dla adwokata i poprosił o długopis, by po chwili podsunąć wszystko w stronę mężczyzny.

– Co napisałeś? – szepnął Louis, widząc zdziwienie na twarzy prawnika. – Co jest, Tim?!

Mężczyzna ukazał notes, zmieniający bieg wydarzeń, w którym pochyłym i niezbyt starannym pismem młodego Tomlinsona napisane było krótkie: „On mnie dotykał".

-------

Wróciłam! Kolejny raz i pewnie wrócę jeszcze kilkukrotnie! Ale dzisiaj mamy powód do świętowania, bo to już 60 rozdział! A ja nadal pamiętam ten pierwszy, albo to wahanie się czy nie zrobić z tego one shota. Głupiutka ja. 

Dziękuję za każdy głos i za każdy komentarz, podbudowują mnie niesamowicie i nie mogę doczekać się kolejnych interakcji!

Standardowo zapraszam na hasztag na TT #BMMLarry, gdzie wkrótce pojawi się kilka spojlerów z drugiej części opowiadania, która zbliża się ogromnymi krokami!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro