"Są takie rzeczy, których nie da się kupić."
Serce Louisa zatrzymało się, gdy wszedł do środka i zauważył połączone stoliki, przy których siedziała jego rodzina i rodzina Stylesów.
– Nie zrobiliście mi tego – powiedział, a Harry położył rękę na jego plecach, uniemożliwiając wycofanie się. Wiedział, że jego ukochany zdolny jest do ucieczki i wyczuł delikatny krok w tył.
– Wszystkiego najlepszego, skarbie. – Brunet uśmiechnął się, ciągnąc Tomlinsona w głąb sali.
Lawina życzeń spłynęła na zdenerwowanego mężczyznę. Westchnął, dziękując nawet babci i zajął miejsce pomiędzy Timem a Harrym. Nienawidził tego typu spotkań i tylko czekał na idealną okazję, by wygarnąć matce, co sądzi o takich niespodziankach. Był pewien, że to ona za tym stoi, bo każdego roku dzień przed świętami zamawiała stolik w restauracji i jedli rodzinną kolację.
Znowu musiał zdmuchnąć świeczki podczas deseru i przeraził się ich ilością. Trójka i zero wyglądały o wiele lepiej niż trzydzieści małych świeczek, układających się w napis „Lou" tuż pod „Wszystkiego najlepszego" ze słodkiego lukru. W końcu dostał duże pudełko, a Harry uśmiechnął się, mówiąc:
– Spakowałem w jedno.
– Więc to twoja sprawka – zauważył.
– Bez pomocy Tima by się nie udało. – Ruchem głowy wskazał na nastolatka, który rozmawiał z Benem.
– Zabiję was w nocy, zobaczysz – zagroził.
Louis zawahał się, zdejmując wieczko i spojrzał na zgromadzone osoby. Rodzice Harry'ego, Gemma z mężem i synem, bo Mia została z pradziadkami, potem Tomlinsonowie, którzy ewidentnie polubili się z Anną i Robinem. Obok niego Harry i Tim, którzy z niecierpliwością czekali na jego reakcje, bo długo szukali odpowiednich prezentów. Szatyn zawsze czuł się niezręcznie przy śpiewaniu „Sto lat" i rozpakowywaniu prezentów, a że te dwie czynności zawsze wiązały się z urodzinami, to on ich nienawidził. Nie lubił życzeń, bo nigdy nie wiedział co odpowiedzieć. Nie lubił prezentów, bo nie wiedział jak zareagować. Nie lubił uwagi, bo wolał być w cieniu. I tym razem czuł się niezręcznie, gdy wiele par oczu świdrowało go w oczekiwaniu na zrywanie papieru. Nie wiedział jak się zachować i komu dziękować, widząc mniejsze i większe pudełeczka w kolorowym papierze. W końcu zrezygnował, mówiąc, że najbardziej cieszy go kolacja. Atmosfera rozluźniała się z każdą kolejną lampką wina, a on bacznie obserwował ukochanego. Wyluzowany Harry był królem towarzystwa i zupełnie nie zwracał uwagi na ilość wypijanego alkoholu.
– Wystarczy ci już – powiedziała Anna, odsuwając od niego puste szkło.
– Mówiłem ci, że nad tym panuję. – Przewrócił oczami z westchnięciem.
– Dosyć, Harry.
– Przestań, mamo. Przesadzasz.
Dolał sobie alkoholu i upił łyk, unikając wzroku matki. Louis rozmawiał z mężem Gemmy o drużynie sportowej i uśmiechnął się, czując objęcie w pasie. Harry położył głowę na jego ramieniu, a on przeczesał jego włosy.
Kolorowe pudełko kusiło Louisa i wreszcie przełamał się, biorąc pierwszy prezent z góry. Miał doczepioną kartkę, a Lou rozpoznał pismo matki: „Zawsze będziesz naszym małym synkiem". Przytulił kobietę, całując ją w policzek i zdjął granatowe wieczko. Jego serce przyspieszyło na widok markowego zegarka i odwrócił tarczę, gdzie wygrawerowane było pochyłe „Nieważne ile lat masz, zawsze będziesz naszym małym synem". Z jednej strony czuł zdenerwowanie, bo wiedział, że jego rodzice się wykosztowali, ale z drugiej cieszył się z prezentu. Podziękował i wrócił na swoje miejsce.
– Teraz ode mnie! Musisz! – powiedział Tim, wyciągając kopertę.
W środku był karnet do tunelu aerodynamicznego i kartka z dopiskiem:
Prędzej nauczę się latać, niż kupimy psa.
~ Louis Tomlinson, 2k18
– Teraz nauczysz się latać, więc musimy wziąć psa!
– Jesteś nienormalny – zaśmiał się, obejmując syna i całując go w głowę.
– Ale kupimy?
– Zobaczymy, Tim. Jeszcze nie umiem latać.
Louis dziękował za wszelkie prezenty, które były biżuterią, alkoholem, karnetami na różne przeżycia czy gwiazdą wzorowaną na gwiazdę z Alei Gwiazd w Hollywood, która wygrawerowana miała nazwisko Tomlinsona i dzisiejszą datę. Gemma zaśmiała się, przytulając go.
– Obiecaj, że mnie nie zabijesz, Louis – powiedział Harry, podając mu pudełeczko, które chwilę wcześniej zabrał, mówiąc, że jego zostanie na koniec, bo Lou się zdenerwuje.
– Co odwaliłeś? – zapytał nieufnie szatyn. Jego serce przyspieszyło i modlił się, by to nie były zaręczyny. Nie był gotowy, zupełnie o nich nie myślał i nie wiedział jak się zachować, a nie chciał, by było niezręcznie.
– Obiecaj.
– Dobrze wiesz, co sądzę o obietnicach, Harry. Ty chyba nie...
– Co nie?
– Jezu, Harry, kocham cię, ale to za wcześnie. – Zmarszczył brwi, patrząc na niego zdenerwowanym wzrokiem. Mężczyzna roześmiał się, dodając, że oświadczyny na pewno będą w mniejszym gronie. Louis odetchnął z ulgą, ciągnąc jeden koniec złotej tasiemki.
– Kocham cię, Louis.
Pocałowali się i chłopak zdjął górę. Zdziwił się, widząc kluczyki z logiem Ferrari. Spojrzał na ukochanego, a ten zagryzał wargę.
– Ty chyba nie... – zaczął.
– Sam mówiłeś, że lubisz zabawę autami.
– Kurwa, Harry!
– Obiecałeś, że nie będziesz się denerwować.
– Czy ty sobie, kurwa, robisz jaja?!
Louis tłumił głos, ale mimo to jego najbliżsi słyszeli jego słowa. Matka upomniała go o kulturę, a on przeprosił, wstając od stołu i kierując się do toalety. Harry ruszył za nim i próbował uspokoić, zamykając drzwi od pomieszczenia. Złapał go za ramiona, zmuszając do spojrzenia w oczy.
– Co ja ci mówiłem na temat takich prezentów?! – zaczął Louis, tłumiąc wybuch złości.
– To są twoje okrągłe urodziny i musiałem dać ci coś super.
– Jasne, auto za wartość mojego domu?
– Nie przesadzajmy. – Przewrócił oczami. Było odrobinę tańsze – cisnęło mu się na usta, ale to pogorszyłoby sytuację.
– Masz to oddać, Harry. Nie obchodzi mnie to.
– Ale podobało ci się! Sam mówiłeś, że byś jeździł!
Louis zmarszczył brwi, bo nie rozumiał, o czym mowa. Przecież nie rozmawiali ostatnio o autach, a on na pewno się żadnym nie zachwycał.
– Pamiętasz auto u mnie w garażu? – przypomniał mu czarny kabriolet, który przecież bardzo mu się podobał.
– Kurwa, Harry – jęknął.
– Kocham cię najbardziej na świecie. No, chyba że wolałeś jednak zaręczyny.
– Milcz już w końcu.
Pocałowali się i Harry poprosił o spokój. Louis wrócił do stolika i dopił wino. Starał się cieszyć z kolacji, ale jego wzrok ciągle kierował się na pudełko z kluczykiem. Nie umiał przyjmować takich prezentów, bo wiedział, że nigdy nie będzie w stanie się zrewanżować. Jego nie było stać na kupno takiego prezentu dla Harry'ego za dwa lata. Będzie mógł dać mu tylko jakiś głupi zegarek, a nie auto za kilkaset tysięcy funtów.
Louis nie chciał, by jego goście wracali do domów po alkoholu, więc chętnie użyczał łóżek w swoim domu dla swoich rodziców i Bena, a rodzina Stylesa miała zająć mieszkanie bruneta. Harry obejmował ukochanego, gdy oboje odświeżeni leżeli w łóżku. Milczeli, wspominając kolację, a Lou nadal nie komentował auta i naciskał, by je oddać.
– Louis? – szepnął Harry w końcu.
– Tak?
– Naprawdę liczyłeś na pierścionek?
– Właśnie nie. Bałem się tego jak cholera. Zwłaszcza jak ciągle mówiłeś, że mnie kochasz i jestem najważniejszy.
– Czyli nie chciałbyś się ze mną zestarzeć?
Louis odwrócił się w jego stronę i wtulił w tors.
– Jesteśmy ze sobą kilka miesięcy, to za krótko, by się zaręczać.
– Ale kiedyś to zrobimy, tak?
– A wtedy kupisz mi wyspę czy co? – Louis chciał zmienić temat, bo robiło się niezręcznie.
– O ej, to byłoby super.
– Nie, Harry. – Oderwał się od niego i spojrzał w oczy pomimo panującej ciemności. – Nie życzę sobie takich prezentów, okej? Ani dla mnie, ani dla Tima. Możesz mieć miliony na koncie i kasa może dla ciebie nic nie znaczyć, ale dla mnie znaczy i ja czuję się zwyczajnie niezręcznie, okej?
– Ale ja chciałbym dać wam wszystko, co najlepsze, a nie mam co robić z kasą, więc chcę wam kupić wszystko, bo mogę.
– O wiele bardziej wolałbym tulić cię niż jeździć nawet najdroższym autem. Myślisz, że to auto zabije tęsknotę za tobą, gdy wyjedziesz?
– A myślisz, że mógłbym dawać ci wypłatę, żebyś był ze mną w trasie?
Louis zdenerwował się, bo Harry znowu to robił. Robił z siebie gwiazdkę, która mogła wszystko kupić. Wypowiedział te myśli na głos, a Styles przeprosił, dodając:
– Może to dziwne, ale trudno mi się do tego przyzwyczaić. Wiesz, byłem w związkach, ale ja tak kurewsko szaleję, gdy nie ma cię ze mną, że oddałbym wszystko, by mieć was blisko już na zawsze.
– Za pół roku kończysz trasę, szybko minie. Dwa dni temu minęły trzy miesiące naszego związku.
– Trzy dni temu, bo już mamy święta – zauważył.
– Wiesz, co jest chore? To są tylko trzy miesiące, a ja cię kocham jak głupi.
– Żałujesz?
– Problem w tym, że nie. I gdybym miał cofnąć się do września, to z radością wszedłbym w ten związek jeszcze raz.
Harry pocałował go, przytulając ciasno i wyznając miłość. Rano przebudził się, gdy Tim kładł się na ich łóżku i przytulał do Louisa.
– Tato? Tatoooo. Tatusiu – budził go, obejmując. Louis odwrócił na bok, nakrywając kołdrą i mrucząc coś pod nosem. – Mogę rozpakować prezenty? Wesołych świąt, ho ho ho.
– Prezenty są już u babci.
– Żartujesz. – Oderwał się od niego. Harry patrzył na wszystko z uśmiechem, pijąc kawę zrobioną przez Tima.
– Nie. Babcia jeszcze jest?
– Pojechali wcześniej, bo mówiła, że mamy do nich jechać na śniadanie. Nawet kawę ci zrobiłem, jaki żal z tymi prezentami – mruknął, siadając i krzyżując ramiona.
– Ogarnij się, to do nich pojedziemy.
– Ale naprawdę nie ma żadnego prezentu w domu?
– Nie. Rozpakowałbyś je szybciej, gdybyś znalazł.
– Wcale, że nie.
– Wcale, że tak. Dzień dobry, kochanie. – Pocałował Harry'ego, a Tim jęknął.
– To ja mam dla was przynieść teraz?
– Nie, prezenty po śniadaniu u dziadków. Ubierz się, zmarzniesz. Masz kwadrans na ogarnięcie się.
Nastolatek z podekscytowaniem szykował się do wyjazdu do dziadków. Nie mógł doczekać się prezentów i poganiał ojca, który celowo wszystko spowalniał. Mały szatyn zdziwił się, widząc pakunki, ale te nie były dla niego. Były dla rodziny Harry'ego, do której jechali po południu.
Styles czuł strach, gdy kierowali się w odpowiednim kierunku. Naprawdę lubił Tomlinsonów, ale mimo wszystko bał się wspólnego poranka i prezentów. Dla każdego miał kilka upominków i liczył, że się spodobają. Louis spinał się, witając z dziadkami i rodzicami. Prosił matkę, by nie zrobiła niczego głupiego, a ona obruszyła się. Uśmiechnęła się, widząc zegarek na ręce syna, a ten podziękował kolejny raz.
Siedzieli w jadalni, śmiejąc się i rozmawiając. Tim opowiadał o spotkaniu z Zoey, a Lou głaskał rękę Harry'ego pod stołem, bo to dawało mu ukojenie. Nie mógł doczekać się rozpakowywania prezentów, bo chciał już zobaczyć reakcje najbliższych. Nastolatek cieszył się, rozpakowując ukulele, o którym mówił od kilku miesięcy. Miał już kilka gitar, a mimo to Lou ugiął się i kupił kolejny instrument. Każdy cieszył się z prezentów, dziękując sobie wzajemnie. Tim tulił Stylesa, dziękując za płyty z autografami i bilety na kolejny koncert.
Łzy napłynęły do oczu Stylesa, gdy zdjął wieczko i zauważył miękki koc. Lou zmarszczył brwi, patrząc na matkę, bo czuł się głupio, gdy jego ukochany dostawał koc, jednocześnie obdarowując innych drogimi prezentami. Jay przytuliła mężczyznę, mówiąc ciche:
– Chciałabym byś miał ze sobą zawsze cząstkę domu i pamiętał, że zawsze z niecierpliwością czekamy na twój powrót.
– Dziękuję. Naprawdę dziękuję. – Wtulił się w nią, a łzy spłynęły po jego policzkach.
– Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego chłopaka dla mojego syna.
– A ja lepszej mamy dla mojego kochania.
Jay roześmiała się i oderwała. Odszukała odpowiedni róg koca, gdzie naszyte było „Harry" i mały domek, który przypominał ten Louisa. Styles skrył twarz w miękkim materiale i zaszlochał cicho, nie mogąc opanować emocji. Lou przytulił go i objął Tima, który dołączył się do pieszczot.
– Wiesz co, Lou? – zapytał, gdy pakowali się do Manchesteru. Mijała dziewiąta, a oni trochę się zasiedzieli. Jednak mieli jeszcze jeden dzień świąt i to właśnie ten dzień miał być poświęcony Stylesom. – Miałeś rację, mówiąc, że kasa nic nie znaczy. Są takie rzeczy, których nie da się kupić.
– Akurat ten głupi koc był kupiony.
– To najlepszy prezent, jaki dostałem od lat i chyba znów się popłaczę.
– Nie możesz płakać. – Dotknął jego policzka z czułością.
Tim siedział z tyłu i obserwował dwójkę mężczyzn. Brzdękał na ukulele, doprowadzając Louisa do szaleństwa. Szatyn marzył o ciszy, bo dźwięk gitary śnił mu się nawet po nocy. W końcu poprosił o spokój i zapewnił, że w domu będzie mógł grać do upadłego. Westchnął, odkładając instrument. Louis zmienił stację w radio, mając już dość świątecznych kawałków. Uśmiechnął się, słysząc kawałek Harry'ego, ale ten zmienił kanał bez słowa. Nie chciał słuchać swoich piosenek, bo te przypominały mu o trasie, w którą niedługo musi wrócić.
– Wiecie co? – usłyszeli z tyłu. Harry odwrócił się i spojrzał na nastolatka. – Kocham was oboje.
– My ciebie też, Timmy. – Styles uśmiechnął się.
– Tato?
– Ja ciebie też, Tim.
– Nie o to mi chodzi. Jesteś szczęśliwy?
Louis uśmiechnął się pod nosem, obserwując drogę. Zamyślił się na chwilę, wspominając święta sprzed kilku lat. Zazwyczaj wyglądały tak samo, a oni spędzali kilka dni pod Londynem u Tomlinsonów. Dla Louisa Boże Narodzenie mogło nie istnieć, ale Tim je kochał. To on cieszył się z każdego prezentu i ciągle siedział przy choince. W tym roku Lou na nowo poczuł ich magię i tak, mógł powiedzieć, że jest szczęśliwy.
– Pamiętasz, Timmy, jak byłeś mały i napisałeś do Mikołaja list, że chciałbyś, by przyniósł mi chłopaka? Spotykałem się kiedyś wtedy chyba z Marcusem, a on zostawił mnie w grudniu. – Wiedział, że Tim z pewnością tego nie pamięta, ale Lou nadal trzymał ten list na dnie szafy. – Napisałeś, że chciałbyś bym ja też był szczęśliwy, ale nie chcę prezentów. Więc tak, to jest ten rok, gdy jestem cholernie szczęśliwy.
Harry patrzył na ukochanego, a łzy spływały po jego policzkach. Tim objął ojca, wyznając mu miłość, a auto wypełniło się atmosferą szczęścia i miłości.
– A ty jesteś szczęśliwy, Tim?
– Chciałbym psa, ale właściwie to chyba tak. Możemy spędzić razem Sylwestra? Podobno jaki Sylwester taki cały rok, a ja chciałbym, żebyśmy już zawsze byli razem.
– Będziemy już zawsze razem – zapewnił Harry, uśmiechając się. – Obiecuję.
Louis nienawidził obietnic, ale teraz nie umiał tego powiedzieć. W głębi serca miał nadzieję, że ta jedna obietnica nie zostanie złamana, a on za rok również będzie ziewał, jadąc do Stylesów na święta.
Siedzieli przy kubkach gorącej herbaty po przywitaniu się z rodziną Harry'ego. Rozpakowywanie prezentów zostawili na jutro, bo dzisiaj chcieli nacieszyć się sobą. Tim szalał za szczeniakami i Lolą, która cieszyła się na jego widok. Puchate kulki biegały po salonie, bawiąc się malutką piłką pod okiem matki.
Louis siedział na kanapie z alkoholem i rozmawiał z matką ukochanego. Mijała północ, Tim spał już na górze, bo czuł zmęczenie, a oni siedzieli w salonie, który wypełniony był ogniem z kominka i grzanym winem. Gemma szybko złapała kontakt z Lou, a mężczyzna czuł się wyluzowany. Procenty pomogły przełamać lody i czuli się zupełnie swobodnie. Harry opowiadał o kocu, który podbił jego serce, a matka przyznała, że ma jeszcze ten błękitny z pingwinem, który towarzyszył Hazzie od pierwszego dnia życia i pakowany był na każdy wyjazd na wypadek tęsknoty za mamą.
Tim od rana bawił się z psami i pomagał przygotowywać śniadanie. Z radością podawał pudełka z prezentami po posiłku i dziękował za wszystko. Siedział na podłodze z Lolą na kolanach i przeczesywał jej futerko. Louis z uśmiechem patrzył na Harry'ego, który kierował się do kuchni, udając, że musi nakarmić szczeniaki. W końcu wrócił z Puffym, który miał już złotą obrożę i małą kokardkę. Podał go Louisowi, który patrzył na syna, zachwycającego się elektryczną deskorolką.
– Nie jestem pewien – przyznał Tomlinson, patrząc na szczeniaka, który lizał go po dłoni.
– Jesteś. Dawaj. – Ruchem głowy wskazał na nastolatka.
– Tim, kochasz mnie? – zapytał.
– Tak, a co?
– A jakie jest twoje największe marzenie?
– Chciałbym mieć pieska. – Uśmiechnął się, przytulając Lolę i całując ją.
– Na przykład Puffy'ego? – postawił szczeniaka na podłodze, a ten pobiegł do rodzeństwa, machając kokardką.
– O mój Boże! – Tim był podekscytowany, podnosząc go i patrząc na małą adresówkę, która miała wygrawerowane imię psa, nazwisko właściciela i adres. – Ale naprawdę?!
– Ale ja go oddam, jeśli nie będziesz się nim zajmować – zagroził.
– O mój Boże, kocham cię! – Przytulił ojca i pocałował psa. – Tak bardzo, bardzo!
– Czyli wyjdziesz z samymi piątkami w czerwcu?
Chłopak skrzywił się i obiecał, że się postara. Harry uśmiechał się, przeglądając instrukcję od nowego aparatu. W końcu postanowił go wypróbować, robiąc selfie z ukochanym. Uśmiechnął się, trzymając fotografię w ręce i podziękował za wszystko.
Anna patrzyła na syna, który wyglądał na szczerze szczęśliwego. Żaden prezent nie mógł równać się takiemu widokowi, bo martwiła się o niego przez ostatnie miesiące. Bała się kolejnej trasy, bo poprzednia nie była zbyt dobra. Jednak teraz był Louis, a Louis był synonimem wybawienia. Harry ciągle się do niego tulił i domagał uwagi, a aura zakochania roztaczała się wokół ich dwójki. Powinna być bardziej zdystansowana, biorąc pod uwagę staż ich związku, ale nie umiała go upominać, widząc uczucie. Dziękowała Tomlinsonowi za obecność w życiu jej syna i ciągle powtarzała, że są rodziną. Tim podbił jej serce i traktowała go na równi z Benem, który był jej długo wyczekiwanym wnukiem. Pragnęła szczęścia dla swoich dzieci i oddychała z ulgą, widząc, że oboje są w związkach pełnych miłości.
Harry czuł zażenowanie, gdy rozpakowywali świąteczne sweterki, co było ich tradycją. W tym roku ubranie przygotowane było również dla Louisa i Tima, a oni byli częścią rodzinnego zdjęcia. Wiedział jednak, że jedna odbitka zawiśnie w ich domu, gdy tylko kupi coś większego i urządzi z Louisem od zera, by było tylko ich.
Puffy miał zostać u Stylesów jeszcze tydzień, podczas którego Harry wraz z Louisem i Timem mieli odpocząć na krótkich wakacjach w Dubaju. Lou znowu był zły, ale Hazz mówił o wspólnym Sylwestrze. Szatyn wyluzował się, siedząc nad basenem i patrząc na szczęście syna. Pływał w basenie z Harrym, który pilnował go, i ciągle się śmiał. Znowu robili mnóstwo zdjęć, a nastolatek wiedział już, co to jest prywatność i że nie powinno się pokazywać wszystkiego na zdjęciach. Sam nie lubił spamu na Twitterze z pytaniami o Stylesa, a niektóre komentarze na Instagramie sprawiały, że miał ochotę zablokować konto. Kiedyś sam zachowywał się podobnie względem idoli, a potem poznał drugą stronę show-biznesu. Zwłaszcza gdy Harry pokazał mu działanie konta od strony sławnej osoby. Teraz wiedział, że jego zachowanie było żałosne i próbował się zmienić. Ludzie czasami wyzywali go za związek ojca z gwiazdą, a to dawało mu smutek i uczucie, które kiedyś było obce. Dlatego wolał nie chwalić się wakacjami i prezentami. Nadal robił mnóstwo zdjęć, ale te zostawały w jego galerii. Kiedyś dodał jedno z Harrym, a ludzie oszaleli.
Jednak ostatni dzień roku był dla niego specjalną okazją i zapytał, czy może dodać ich wspólne selfie na Instagrama. Louis wcześniej unikał zdjęć ze Stylesem, ale teraz westchnął, zgadzając się, bo wakacyjna atmosfera wpłynęła na jego samopoczucie. Tim dziękował w opisie Bogu za każdą wspólną chwilę i za najlepszego ojca na świecie. Wyznawał miłość ich dwójce i mówił, że nigdy nie chce wracać z tego raju. Wiedział jednak, że raj to nie miejsce na ziemi z przejrzystą wodą, a chwile z dwoma ojcami, którzy dawali mu szczęście.
-----
Here I am again! Mam nadzieję, że się stęskniliście, bo ja całkiem tak. Dlatego wpadam dzisiaj z kolejnym rozdziałem pełnym miłości (mam nadzieję, że poczuliście magię świąt). I z małym opieprzem, bo nagle pojawiło się ponad 200 gwiazdek! Bardzo za nie dziękuję, ale muszę się pożalić, bo przecież tak mogłoby być zawsze :( Nie chcę być atencyjną autorką, ale nie macie pojęcia jak każda gwiazdka czy komentarz jest dla mnie ważny! A okazało się, że Wy potraficie!
Tak więc dziękuję za ponad 19k wyświetleń i blisko 3k gwiazdek, a to dopiero 15 rozdział. Słodki Jezu, pamiętam, że to miała być krótka historyjka, a ja mam jeszcze milion pomysłów i nie wiem czy realizować czy jednak kończyć, bo obiecałam, że nie będzie długie.
Anyway, wiecie co robić!
I przypominam o hasztagu #BMMLarry na twitterze, zerkam tam i rzucam spojlery. Love x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro