"Przecież ty nawet nie chciałeś dziecka."
Harry zachwycał się Zackiem, którego od razu przytulił, gdy tylko przywitali się z Zoey. Nastolatka właśnie pilnowała młodszego brata, gdy mama robiła zakupy i obiecała, że nie zajmie to więcej niż pół godziny. Tim również cieszył się na widok malucha, od razu pytając, czy też sobie takie zrobią. Mężczyźni wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a mały szatyn machnął ręką, dodając, że Zoe wie o wszystkim. Lou przytulił do siebie niemowlaka, który zdenerwował się zbyt dużą ilością ludzi. Pogłaskał go po plecach, szepcząc, że ma się nie złościć, a Hazz uśmiechnął się, widząc to. Louis przymknął powieki, delektując się ciepłotą maleńkiego ciała i zapachem kremu. Naprawdę długo nie trzymał w ramionach takiego malucha i wspomnienia uderzyły go z każdej strony. Nagle zatęsknił za małym Timem, który teraz rozpakowywał prezent od Zoey i dziękował jej buziakiem w policzek, za wstawaniem w nocy, chociaż naprawdę tego nienawidził, za małą piąstką wokół jego palca i specyficznego zapachu, który teraz przedzierał się w do jego nozdrzy.
– Okej, kochanie, niedługo będziemy mieli swoje, ale teraz ja chcę go potrzymać. – Harry uśmiechnął się, znowu biorąc chłopca.
– Jeśli chcecie, to możecie sobie zgarnąć na kilka miesięcy, bo ostatnio ma kolki i ryczy przez pół nocy.
– Moje biedactwo. – Louis pocałował go w głowę, a dziewczyna wymieniła z Timem spojrzeniami.
Matka nastolatki przywitała się, przepraszając za spóźnienie, bo liczyła, że zdąży wrócić przed ich przyjazdem. Przywitała się z Timmym, pytając o kolczyka i kręcąc głową, gdy ten przyznał się kolejny raz do szlabanu. W końcu przytuliła Zacka, mówiąc, że teraz ich pięć minut i przeprasza na chwilę. Skierowała się do sypialni, gdzie miała spokój, by nakarmić syna i go przewinąć.
– Spójrz na to, tato – Tim pochwalił się wspólnym zdjęciem z Zoe na koszulce.
– Piękne. Śpisz z nami w hotelu, Zoey?
– Nie, to raczej nie jest dobry pomysł. Mama się nie zgodzi.
– Porozmawiam z nią, huh?
– Nie, nie trzeba. Spotkamy się jeszcze, co? – Spojrzała na Tima.
– Nie, idziesz dzisiaj z nami, a ja lecę do toalety. – Chłopak skierował się w odpowiednim kierunku, jakby był u siebie. Czuł się tutaj jak w domu, a rodziców przyjaciółki traktował jak rodzinę.
Harry zagaił o Sylwestra, a dziewczyna wzruszyła ramionami. Miała spędzić go z przyjaciółką i nie planowała niczego większego. Tim usłyszał strzępek rozmowy i rzucił się na nią, wspominając o Japonii, o której opowiadał Harry kilka dni wcześniej. Nastolatka zmarszczyła brwi, a Louis objął ją, obiecując, że porozmawiają z jej rodzicami.
– Tato, możecie spadać do hotelu, a my sobie znajdziemy zajęcie. – Szatyn już nie mógł doczekać się wolności w Nowym Jorku i spacerów z przyjaciółką.
– Musimy porozmawiać z jej rodzicami, Tim.
– No ale mama jest zajęta, więc możecie wrócić później. Harry mówił, że macie kilka rzeczy do kupienia, więc jeśli to coś fajnego, to idźcie, bo chcę fajne prezenty.
– Po kim ty jesteś taki wredny?
– No nie wiem, tato, powiedz mi – rzucił ironicznie.
Matka Zoey uśmiechnęła się, wracając z synem, który rozglądał się po kuchni, a Harry od razu wyciągnął po niego ręce z uśmiechem. Louis chciał zwrócić mu, ale sam nie mógł powstrzymać się przed mówieniem do niemowlaka, gdy ten patrzył na niego. Jego jasne włosy kręciły się i wyglądał jak aniołek, czego Harry nie mógł nie uwiecznić na zdjęciu.
– Mogę wrzucić na profil? – zapytał, patrząc na kobietę i ukazując komórkę, gdzie wyświetlało się zdjęcie narzeczonych z maluchem. – Oczywiście bez pani zgody tego nie zrobię.
– Spokojnie, proszę. – Uśmiechnęła się.
– A jakie mają państwo plany na sylwestra?
– Pomiędzy jednym karmieniem a drugim będziemy oglądać film – zaśmiała się. – Wyniesiesz śmieci, Zoey?
– Ja wezmę. – Tim wyciągnął rękę po worek i uparł się, by go wynieść.
– A co powiedzieliby państwo, gdyby Zoey spędziła go z nami? Oczywiście zapewniamy odbiór na lotnisku i opiekę w Japonii.
– Japonii? – zapytała ze zdziwieniem.
– Tak, chcielibyśmy pokazać dzieciakom trochę świata.
– To bardzo miła propozycja, panie Styles, ale ja niestety muszę podziękować. – Zoey stłumiła jęk zawodu, ale nie mogła spodziewać się innej odpowiedzi. – Raczej staramy się ciąć koszty i o ile jeszcze możemy zapewnić lot do Anglii, tak Japonia wykracza poza nasze możliwości.
– Ja rozumiem, ale wszystkie koszty ponosimy my.
– Nie, przepraszam, my nie możemy.
– Proszę się nie martwić, jestem pewien, że Zack daje w kość i muszą się państwo na nim skupić.
Louis przytulił malucha, chodząc z nim po salonie, gdy jego ukochany stosował swój urok osobisty, by przeciągnąć matkę Zoey na swoją stronę. Kobieta zaczynała się uginać i w końcu przytuliła piszczącą córkę, mówiąc, że mogą to przemyśleć.
Spędzili w domu kilka godzin, by później pożegnać się i ruszyć na zakupy. Louis palił, przemierzając kolejne ulice i czekając na ukochanego przed butikiem, gdy ten obrażony wchodził do środka, rzucając jeszcze, że miał rzucić palenie. Lou pokiwał głową, całując go przelotnie, a ten skrzywił się. Nie miał ochoty na kazania, bo już wielokrotnie obiecał, że rzuci i nie potrzebował co tydzień przypomnienia. Teraz przeglądał Internet, sprawdzając konta syna i uśmiechał się, widząc go z Zoey i Zackiem. Ludzie zachwycali się chłopcem na profilu Stylesa, pytając, czy to jego. Lou wyklikał kilka słów, dodając emoji serduszka i uśmiechnął się, gdy brunet wyszedł ze sklepu z reklamówkami. Wspomniał, że kupił Gemmie bluzkę, która z pewnością jej się spodoba, a matkom apaszki. Lou pokiwał głową, zabierając od niego torby, na co Hazz uśmiechnął się, wciskając jeszcze dłoń w jego dłoń, zmuszając do trzymania się. Zwiedzali Nowy Jork w biegu, kupując prezenty i wymieniając się spostrzeżeniami. Te najważniejsze dla nich były już głęboko schowane, bo Louis wiedział, że Harry rozpakowałby wszystko wcześniej, gdyby je znalazł. Styles natomiast stresował się, że niespodzianka nie spodoba się ukochanemu i ten będzie zawiedziony. Znowu wzruszał ramionami, gdy Harry pytał go, co chciałby dostać i uniósł brew, gdy Lou wreszcie westchnął, wspominając, że chciałby dobrą książkę i kubek na herbatę. Właśnie dlatego wykupił mu abonament na książki, które miały przychodzić co miesiąc z samodzielnie wybranymi pozycjami, kupił kilka wyjątkowych dzieł i ładnie zapakował duży kubek z trzema serduszkami i domkiem, który miał reprezentować ich rodzinę. Lou spędził kilka długich nocy na wybieraniu zdjęć do albumu, który miał podsumowywać ich wszystkie miesiące. Dopiero teraz docierało do niego, jak wiele zdjęć robią i jak bardzo to kocha, bo pokazywało kolejne etapy. Na początku były nieśmiałe przytulania, potem wtulanie się, całowanie, pozowanie w lampkach choinkowych, by potem przejść przez zaręczyny i pierwsze zdjęcie w nowym domu. Fotografie zatrzymywały najlepsze chwile, a Hazz często dokupował wkłady do polaroida, który podbił jego serce.
– Białe czy zwykłe złoto, skarbie? – zapytał Styles, gdy stali u jubilera i wybierali prezenty dla matek.
– Nie wiem, skarbie, obojętnie. – Lou machnął ręka, bo zajęty był oglądaniem innych rzeczy.
– Jezu, Louis, chodź tu i patrz, a nie łazisz. – Sprzedawczyni uśmiechnęła się, słysząc zdenerwowanie mężczyzny. Lou potulnie dołączył do niego i spojrzał na dwa komplety biżuterii. – No które?
– Umm... normalne?
– Na pewno?
– Nie wiem, skarbie, nie znam się.
– Ale znasz swoją mamę!
– Ty swoją też, więc wybierz.
Harry spojrzał na niego, gryząc się w język, by nie powiedzieć kilku słów za dużo. W końcu zdecydowali się na prezenty i poprosili o zapakowanie. Styles warczał, gdy wychodzili ze sklepu, a Louis przewracał oczami, naprawdę nie chcąc się kłócić.
– Chcesz coś słodkiego? Bo ewidentnie spadł ci cukier – mruknął wczoraj i nie liczył się z atakiem, który mógł dostać, bo Hazz zachowywał się, jakby miał okres.
– Jest mi zimno, Louis, stresuję się świętami, chcę kupić jak najlepsze prezenty, a ty zachowujesz się jak dziecko.
– Słuchaj, kochanie. – Lou zmusił go do zatrzymania się. Spojrzał w jego oczy, przytulając się i posłał delikatny uśmiech. – Prezenty nie są ważne i sam o tym mówisz. Jesteśmy w mieście, które kochasz jako narzeczeni – ściszył głos, by nikt nie usłyszał. – Jesteśmy w kraju, który kochasz. I jesteśmy tu razem, kilka dni przed pierwszymi świętami w naszym wspólnym domu. Dlatego teraz kupię ci gorącą czekoladę, dokupimy ostatnie prezenty i wracamy do hotelu, gdzie obejrzymy film albo zrobimy inne fajne rzeczy, okej?
– Kocham cię, Lou.
– Ja ciebie też. – Pocałowali się. – A teraz uśmiech, bo laska po mojej prawej robi zdjęcie.
Styles zerknął w odpowiednim kierunku i pomachał nastolatce, która odważyła się podejść. Wymienili kilka słów, zrobili selfie i pożegnali się, a Tomlinson pociągnął ukochanego do Starbucksa. Harry z uśmiechem popijał gorący napój, rozmawiając z fankami, które płakały i piszczały na widok idola. Lou rozmawiał w tym czasie z Timem, który chwalił się spacerem po mieście, a ojciec prosił go o uwagę.
– Tato, będę spał u Zoey, okej?
– Nie, Timmy, tam jest Zack i oni naprawdę nie potrzebują kolejnego dziecka do pilnowania.
– Nie jestem dzieckiem, tato. Zaraz stuknie mi piętnastka.
– O tak, za pół roku, a to już jedną nogą w grobie.
– To mogę, tak?
– Nie, Harry zamienił rezerwację pokoju i Zoey będzie z nami.
– A jej rodzice wiedzą?
– Porozmawiamy z nimi, niedługo będziemy.
– A kupiliście mi coś fajnego?
– Repetytorium z hiszpańskiego.
– Serio?
– No jasne, tylko na to zasłużyłeś z twoich pieniędzy ze słoiczka.
– Zabawny jesteś, tato. Pa.
Nastolatek zakończył połączenie, a Lou uśmiechnął się, gdy Harry go objął. Pożegnali się z fankami, ruszając dalej. Mężczyzna opowiadał o małym szatynie, gdy wynajętym autem kierowali się do domu Zoey. Hazz kręcił nosem na myśl o taksówkach i chciał swobodnie poruszać się po mieście. Znowu zachwycał się Zackiem, podając jego matce kolejne prezenty, które nawinęły mu się pod rękę podczas zakupów. Kobieta była sceptycznie nastawiona do takich niespodzianek i czuła się naprawdę niezręcznie, ale Styles nie chciał słyszeć o oddaniu ich do sklepu i na jej oczach odrywał metki, mówiąc, że już za późno.
Wracali w czwórkę do hotelu, gdy telefon bruneta dał o sobie znać. Mężczyzna odebrał połączenie od Mitcha, zatrzymując się na czerwonych światłach i przywitał z przyjacielem. Sarah prędko przejęła komórkę i zaczęła mówić o wspólnej kolacji. W końcu udała obrażoną, że ten nawet nie wspomniał o swojej wizycie w Nowym Jorku, a Hazz przeprosił, mówiąc, że teraz mają dużo na głowie.
– Czyli widzimy się dzisiaj, tak?
– Mamy ze sobą dzieciaki i musimy się nimi zająć, wiesz. Porwaliśmy Zoey z domu i właśnie jedziemy do hotelu.
– Och, okej, więc my zmieniamy rezerwację na cztery osoby, a wy szykujecie się na siódmą. Adres zaraz podeślę, ale to tam gdzie zawsze. Mamy dla was cudowną niespodziankę!
– Jesteś w ciąży?! – pisnął, a Louis spojrzał na niego.
– Oszalałeś?! – kobieta zaśmiała się. – To coś znacznie lepszego, do dziecka mi się nie spieszy.
– Och, okej, do zobaczenia!
Louis westchnął, słysząc propozycję, a Tim cieszył się na wyjście. To znaczyło kolejne zakupy, a Lou pytał, czy może zostać w hotelu, gdy oni będą kupować coś odpowiedniego na wieczór. Oglądał telewizję, obiecując, że założy wszystko, co Harry kupi, zastrzegając, że ma nie być w dziwne wzory, bo nie chce wyglądać jak choinka. Kiwnął głową, patrząc na czarną koszulę i zapytał o pozostałe torby.
– Masz to oddać, Harry, ja coś mówiłem o zakupach dla niego – powiedział, oddając ubrania, którymi pochwalił się Timmy.
– Aha, a w czym mam iść na kolację?
– Nie, no, jasne, załóż pięć koszulek i bluzę. No spoko, widzę cię w tym wszystkim wieczorem.
– Okej, wy możecie iść do siebie i macie chwilę na ploteczki – pożegnał się z nastolatkami i rzucił na łóżko obok ukochanego. – Bardzo za tobą tęskniłem, wiesz?
– Tak? – Louis spojrzał na niego i wplątał palce w kręcone włosy. Hazz pocałował jego udo i położył się na nim.
– Myślisz, że ona jest w ciąży? – powiedział po chwili wpatrywania się w telewizor. Louis zmarszczył brwi, bo oglądał kryminał i nie miał pojęcia, o której bohaterce mówi jego ukochany.
– Kto?
– Sarah.
– Ach. Wątpię, może po prostu się stęsknili?
– Mówiła, że ma niespodziankę.
– Kochanie, to my staramy się o dziecko i uwierz, że nie ma teraz wielkiego baby boom.
– Szkoda, że my musimy walczyć z papierami, a taki Liam na przykład zaliczył wpadkę i będzie miał syna. Albo ty. Przecież ty nawet nie chciałeś dziecka.
– Kochanie, gdybym mógł, to zrobiłbym wszystko, żebyś mógł zajść w ciążę.
– Dlaczego ja? – Brunet odwrócił się. – Przecież to ty masz taki słodki brzuszek, który mógłby urosnąć. – Odsłonił koszulkę szatyna i pocałował go powyżej pępka. Louis zaśmiał się, odpychając Harry'ego spod swojego ubrania.
– Ty też masz uroczy brzuszek i mógłbyś tam mieć dziecko. – Wcisnął mniejszą poduszkę pod koszulę, która zrobiła się opięta. – Kopie?
– Jesteś idiotą – zaśmiał się, wstając. Usiadł, krzyżując nogi i spojrzał w dół na swoje ciało, obejmując się jak kobieta w ciąży. – Myślisz, że by mi pasowało?
– Ta rozmowa idzie w złym kierunku, Hazz.
– Dlaczego?
– Bo zaraz będzie ci przykro, że życie nie jest takie proste. Czekamy na decyzję z kliniki i jestem pewien, że nam się uda.
– Obiecujesz?
– Nie, nie obiecuję, bo to nie zależy ode mnie. Jednak mam dobre przeczucia.
Harry odrzucił poduszkę na koniec łóżka i wtulił się w Louisa. Pisał z matką, opowiadając o Zacku i przesyłając jej zdjęcia. Kobieta zachwycała się maluchem, wspominając małego syna i przyznając, że nie może doczekać się zostania babcią po raz czwarty. Ciche „Ooooh" wyrwało się spomiędzy jego warg, a Lou spojrzał na niego.
– Moja mama mówi, że nie może doczekać się czwartego wnuka.
– Czwartego?
– No Mia, Ben, Tim i nasze przyszłe dziecko.
– Och, okej.
– Zauważyłeś, że wszystkie dzieciaki mają imię na trzy litery? Będziemy mieli niezłe wyzwanie.
– Przełamiemy bariery i nazwiemy jakoś super.
– Boże, mam nadzieję, że to będzie córka.
– Ja mam tylko nadzieję, że będzie grzeczniejsza niż Tim.
Snuli plany dotyczące dziecka, czasami wybuchając śmiechem i wspominając o najpiękniejszych imionach, obiecując sobie, że sporządzą odpowiednią listę, gdy ich dzidziuś będzie już w odpowiednim brzuchu.
Przywitali się z przyjaciółmi, zajmując stolik w restauracji, wcześniej upominając nastolatków o kulturę. Rozmawiali o miesiącach bez trasy, a Sarah wspomniała ze śmiechem, że trochę za tym tęskni. Jednak teraz miała mnóstwo obowiązków na głowie, a Hazz ciągle wspominał o jej ciąży. Kobieta przytuliła go, zapewniając, że dowiedziałby się o tym pierwszy, ale tym razem jej tabletki nadal działają. Skwitował wszystko krótkim „Oh" przepełnionym żalem i dopił wodę, by uwolnić gardło z uścisku.
– Okej, więc skoro nie możecie się już tak doczekać, to mamy coś dla was i jesteście pierwsi. – Kobieta podała białą kopertę, a Harry wysunął z niej zaproszenie na ślub.
– O mój Boże – pisnął. – Naprawdę to robicie?!
– Nie mamy już odwrotu.
– O mój Boże – powtórzył i rzucił się do gratulowania.
Louis cieszył się szczęściem pary, która naprawdę zasługiwała na wieczność ze sobą. Byli zakochani, szczęśliwi i przepełnieni pragnieniem wspólnego zestarzenia się. Harry pytał o ślubne plany, a Sarah z rozmarzeniem opowiadała o ceremonii na prywatnej plaży, by być daleko od wścibskich oczu obcych. Podekscytowany mężczyzna opowiadał o ich walce o dziecko i przyszłym ślubie, a Lou patrzył na niego z uśmiechem, bo przecież wszystko miało zostać w tajemnicy. Tim zajął się rozmową z Zoey i chwaleniem się kolacją. Myślał, że będzie lepiej, a tymczasem zaczynał się nudzić i miał ochotę wymknąć się i pójść sobie gdzieś tylko z przyjaciółką. Jednak musiał tkwić w lokalu i odliczać czas do skończenia posiłku i końca plotek. Na szczęście to Sarah wybawiła ich ze śmierci przez nudę i zagaiła o naukę gry na perkusji. Zoey opowiadała o rozmowie i rodzice stwierdzili, że zastanowią się od nowego roku. Była naprawdę dobrej myśli i liczyła, że Zack nie pochłonie ich całych pieniędzy.
Pobyt w USA minął zbyt szybko, a oni zmuszeni byli wrócić do Londynu, gdzie czekały na nich rodzinne święta. Zdziwili się, widząc paczki od nieznanych nadawców, a Harry zaśmiał się, że sponsorzy liczą na reklamę i właśnie dlatego Adidas przysłał Louisowi dres z najnowszej kolekcji i buty, które miały wejść do sprzedaży wiosną.
– No okej, ale na cholerę mi to i za co? – zapytał, marszcząc brwi.
– Widzą, co nosisz i jesteś ich klientem. Dla nich to reklama więc wysłali ci prezent. Timmy dostał roczny zapas słodyczy, bo ostatnio się nimi zachwycał na swoim Twitterze. To jest biznes, skarbie. Takie życie.
Louis nadal nie rozumiał, co się dzieje, ale Tim nie narzekał, zapychając się batonikami. Tomlinson czuł zażenowanie, gdy dwudziestego czwartego grudnia wszyscy składali mu życzenia. Mieli rodzinną kolację, podczas której spędzali czas z ukochanymi osobami, grali w gry karciane i śmiali się ze swoich odpowiedzi. To był naprawdę cudowny czas, a oni tulili się, siedząc przy kominku i rozmawiając, gdy dzieciaki poszły już spać. Louis pił wino, siedząc w ramionach Harry'ego i w końcu odstawił kieliszek, przymykając oczy, gdy ramiona oplotły go jeszcze bardziej.
– Zmęczony? – Brunet przeczesał jego włosy z uśmiechem.
– Nie, nie aż tak bardzo.
– Głowa boli?
– Trochę – przyznał. Harry pocałował jego czoło, mówiąc, że może nie powinien pić.
Jay patrzyła na mężczyzn i uśmiechała się, patrząc na nich. Czuła jednak, że coś się dzieje, ale nie chciała psuć świąt swoimi domysłami i swoim wypytywaniem. Ruszyła za synem do kuchni, gdy Puffy domagał się wody i piszczał, drapiąc w miskę.
– Wszystko w porządku, skarbie? – Dotknęła jego ramienia, a on pokiwał głową. – Widzę, że coś się dzieje. Powiedz mi.
– Jestem trochę zmęczony i trochę boli mnie głowa.
– Znowu?
– To chyba przez to latanie. Wiesz, ciśnienie i te rzeczy.
– Może przyjedziesz do mnie na badania po świętach, co?
– Lecimy do Japonii, mamo.
– To po powrocie. Umówię cię i zrobimy ci podstawowe, hm?
– Pomyślę o tym.
– A teraz się połóż, sen dobrze ci zrobi.
– Nah, przecież was nie zostawię.
– Damy sobie radę. Idź na górę. Śpij dobrze, synku. – Pocałowała go, a on podziękował.
Louis przeprosił resztę, mówiąc, że rzeczywiście powinien już się położyć. Minęła dwunasta, ale on miał wrażenie, że jest o wiele później. Harry od razu ruszył za nim i służył ramieniem, gdy mężczyzna usypiał w sypialni. Głaskał go po głowie, powstrzymując się, by nie zadawać miliona pytań. Sam martwił się o ukochanego i postanowił, że porozmawia o tym z Jay, która jako pielęgniarka na pewno miała znajomości wśród lekarzy.
Leniwy poranek każdemu przyniósł uśmiech na twarz. Harry tulił się do Louisa, rozpakowując kolejny prezent po śniadaniu i uśmiechnął się, widząc kubki do własnego pomalowania. Mężczyzna uśmiechnął się, dziękując i mówiąc, że Lou będzie zmuszony do picia herbaty ze specjalnego naczynia.
– Jasne, skarbie, czekam, aż zrobisz mi coś ładnego. Mam nadzieję, że ci się spodoba – Lou zauważył album, do którego sam wybierał zdjęcia. – Ale bez płaczu, skarbie.
– Ja nie mogę. – Otarł łzę, widząc ich pierwsze zdjęcie z koncertu na pierwszej stronie z podpisem „Życie to nie jest fanfiction". – Boże, Lou – szepnął, gdy natrafił na ich pierwsze selfie z pierwszego spotkania w Paryżu. Wcześniej jeszcze wrzucił zdjęcie z jedzenia sushi u Liama, gdzie Harry ciągle pytał, czy może im ufać. Kolejne randki, spotkania, zaręczyny, mniejsze i większe niespodzianki.
– Harry, proszę cię. – Przytulił go, gdy spazmy zaczęły wstrząsać ciałem bruneta. – Kocham cię najbardziej na świecie i nie ma takiego prezentu, którym miałbym to okazać.
– Wyjdź za mnie, Lou. Nie chcę niczego więcej.
– Nie mogę się tego doczekać, skarbie. Gotowy na kolejne prezenty?
– Wyjdę z Puffym, muszę się przewietrzyć.
– Czekaj, pójdę z tobą.
Harry nadal był w rozsypce, gdy wychodzili z domu. Louis bez przerwy zapewniał go o miłości i przepraszał za marne prezenty. Sam zachwycał się swoimi i przyznawał, że już nie może doczekać się chwili, by zacząć książkę. Wrócili do domu, gdzie czekało ich rodzinne zdjęcie w sweterkach, których tak nienawidził Styles. Ta tradycja wydawała mu się żałosna i jęczał każdego roku w przeciwieństwie do pozostałych członków rodziny. Teraz Tomlinsonowie dołączyli do nich i nawet Puffy miał swoje małe ubranie.
– Wiecie co? – zaczął Tim, gdy nadal spędzali luźny dzień, rozpakowując prezenty i bawiąc się zabawkami z najmłodszymi członkami rodziny.
– Hm?
– Kocham was najbardziej na świecie.
– My ciebie też, Timmy. – Harry pocałował go w głowę. – I dziękujemy za prezenty.
– Ja też dziękuję, ale teraz mam taki ultra wyjątkowy i mam nadzieję, że wam się spodoba. – Podał dwa niewielkie pakunki i z niecierpliwością czekał, aż zdejmą wieczka. – Wesołych świąt!
– Jeju, to jest piękne, Timmy.
– No nie? Wiedziałem, że wam się spodoba.
Louis otworzył naszyjnik w kształcie serca i zauważył ich wspólne zdjęcie w jednej połówce i Puffy'ego w drugiej. Roześmiał się, tuląc syna i wyznając mu miłość.
– To kiedy robimy sobie piżamkowy wieczór? – zaproponował Styles, nawiązując do stroju jednorożca, który dostał od Lou. Przed Wigilią dostali również trzy piżamy od firmy, która życzyła im wesołych świąt w rodzinnym gronie, a Tim oszalał, mówiąc, że to najfajniejszy prezent, jaki dostał w tym roku, nie wiedząc jeszcze, co leży pod choinką.
– W Japonii!
Nie mogli doczekać się wylotu, ale jednocześnie pragnęli, by te święta nigdy się nie skończyły. Ich rodzice naprawdę się zaprzyjaźnili, a oni byli zszokowani, gdy widzieli Annę śmiejącą się z Jay, gdy obie wspominały młodość swoich dzieci. Ojcowie woleli whisky i telewizję, dzieciaki miały zabawki, a środkowe pokolenie siedziało w salonie i grało w „Cards Againts Humanity". Ich śmiech niósł się po całym pomieszczeniu, a oni palili się ze wstydu, dobierając odpowiednie zakończenia do zdań. Alkohol uderzał im do głowy, a Harry nieśmiało prosił Louisa, by dzisiaj nie pił, bo ma kryzys, a przesycony ukochanym napojem oddech narzeczonego nie pomagał. Tomlinson pocałował go, mówiąc, że to nic takiego i nawet nie miał ochoty na wino. Popijał sok, jedząc słodkości i tuląc się do bruneta. Czuł się naprawdę szczęśliwy i nawet ból głowy nie był aż tak silny.
------------
Hello again! Właśnie zdałam sobie sprawę, że to 43 rozdział i ja się dziwię, że ktoś jeszcze czyta tego tasiemca. Szkoda, że ten tasiemiec stał się moim życiem, a ja już planuję kolejną część (o ile ktoś tu zostanie jak skończę BMM 1).
Nie lubię żulić i błagać, ale dzisiaj proszę o motywację i gwiazdkowanie oraz chociaż krótki komentarz, bo tylko w ten sposób mogę dowiedzieć się co sądzicie i co powinnam poprawić. I oczywiście możecie podrzucać pomysły na akcje, bo czasem bieg historii może się zmienić ;)
Udostępniłam ostatnio nowego one shota, który jest historią o rozwodzie, walce o dziecko i trudnych uczuciach! Zapraszam na mój profil na "Wish that you could build a time machine"!
I standardowo zapraszam na Twittera pod hasztag #BMMLarry, gdzie informuję o nowych rozdziałach, rzucam spojlerami i czasem sobie piszemy co tam nowego.
Love x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro