Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Pomyślałem, że to byłby cudowny dowód, że nie odejdę. "

Puffy spał pomiędzy dwójką mężczyzn, w nocy domagając się wpuszczenia do sypialni. Minęło kilka dni od zakończenia trasy, a oni wreszcie mogli wrócić do domu po załatwieniu wszystkich spraw. Louis nie spodziewał się, że tak cholernie tęsknił za swoim łóżkiem i z uśmiechem wtulał się w poduszkę. Mijała dziesiąta, a oni nadal spali, nadrabiając stracone godziny, które spędzali w samolotach i wysypianiu się na hotelowych łóżkach. Mogli spać na najbardziej miękkim łóżku, ale nic nie zastąpi domowej sypialni.

– Idziemy na dwór, Puffy – szepnął Tim, zaglądając do pokoju ojca. Pies zerwał się, budząc przy tym Harry'ego, a ten spojrzał na nastolatka.

– Kup nam coś słodkiego, Timmy – poprosił, uśmiechając się.

– Pączki?

Mężczyzna pokiwał głową, podając banknot i przytulając Louisa, który sam zaczynał się budzić. Przeniósł się na tors ukochanego, ale nadal miał zamknięte oczy i czuł zmęczenie. Harry głaskał go po plecach, składając niewielkie pocałunki na czole, a niesforny lok sprawił, że Tomlinson kichnął.

– Na zdrowie, skarbie.

– Mhm.

Lou przetarł twarz dłonią i z uśmiechem spojrzał na ukochanego. Był tak samo roztrzepany i zaspany, ale jednocześnie szczęśliwy.

– Wiesz, jaki jest mój ulubiony widok? Ciebie w tym łóżku – szepnął Tomlinson i dał się pocałować.

Podsunął się wyżej, mając lepszy dostęp do ukochanego i pogłębił pieszczotę. Harry całował go, nakrywając ich kołdrą i łapiąc za pośladek. Szatyn uśmiechnął się, przygryzając jego wargę i czując rosnące podniecenie. Poruszył biodrami, a Styles nie umiał powstrzymać się przed cichym „Oh", gdy ich krocza się otarły. Westchnęli jednocześnie, gdy Tim wrócił, krzycząc o pączkach.

– Kto robi kawę? – szepnął brunet, marszcząc nos. Oboje byli zgodni, że łóżko jest zbyt wygodne, by opuszczać je teraz. – Tim! – krzyknęli razem i Louis zaśmiał się.

– No co? – zapytał nastolatek, zaglądając do sypialni. – Reszta. – Podał Harry'emu odpowiednią kwotę, a ten machnął ręką, mówiąc, że może sobie zatrzymać. – No to co chcecie?

– Kawa?

– Wiedziałem. Dlaczego mnie to nie dziwi?

– Bo jesteś już dorosłym chłopakiem, który umie się domyślać i zrobi tatusiowi ogromny kubek kawy.

– Jak mi nie wynagrodzicie tego dobrymi wakacjami, to karma zrobi swoje – zagroził, wychodząc i wrócił po jakimś czasie z parującymi napojami.

Styles poklepał miejsce obok siebie i zapytał o wymarzone wakacje. Louis westchnął, ukazując swoją dezaprobatę i liczył, że temat się utnie.

– Pij i nie jęcz – poprosił szatyna, a Tim uśmiechnął się.

Harry przeglądał internet, szukając dogodnego celu podróży. Potrzebował czegoś z gorącym piaskiem, czystą wodą i spokojem. Timmy cieszył się na myśl o wyjeździe i wypytywał, czy może wziąć Zoey. Louis zganił go, ale Styles przytaknął, przesyłając pozdrowienia. Cieszył się z tworzącego się związku syna, chociaż ten zaprzeczał, mówiąc, że są tylko przyjaciółmi. Jednak na Instagramie już pojawiły się zdjęcia w objęciach z podpisem wyznającym miłość. Okej, może hasztagi mówiły o przyjaźni, ale przecież tak zwykle się zaczyna.

– Tatusiu, a dasz pieniążka na kino? – Tim uśmiechnął się, kładąc na kolanach ojca i udając przesłodzonego pieska.

– Nie, synku, nie dam pieniążka. Masz swoje.

– Nie mam już.

– O, patrz, to prawie jak ja. – Louis uśmiechnął się ironicznie i napił się kawy.

– No tato, wakacje są.

– Dobra, Tim, dajesz nam wolny dzień, ale uważaj na siebie. – Harry podał mu kilka banknotów i odwzajemnił uścisk i wyznanie miłości. Chłopak pożegnał się i prędko wyszedł, a ten spojrzał na zdenerwowanego Louisa. – Nawet o tym nie myśl i po prostu się zamknij. Idę do toalety.

– Jesteś niemiły! – krzyknął za ukochanym.

– A ty irytujący w tych kwestiach!

Puffy przyniósł piłkę, siadając na łóżku obok Louisa. Mężczyzna głaskał go po brzuchu, logując się na konto, by zobaczyć, na jak duże zakupy może sobie pozwolić. Ich lodówka zaczynała świecić pustką, Tim wspominał o braku tofu i karmy dla psa, a on musiał dokupić proszek i płyn do płukania. Zmarszczył brwi, widząc sumę, której nigdy w życiu nie spotkał i z pewnością nie był w stanie jej zarobić. Zjechał niżej, patrząc na historię transakcji i przeklął, widząc nazwisko Stylesa.

– Chcesz mi o czymś powiedzieć? – zapytał, gdy ukochany położył się obok i chciał go pocałować.

– Że cię kocham?

– A może o czymś innym? – Odwrócił komputer, ukazując ekran.

– Zaczyna się – mruknął, wtulając twarz w poduszkę.

– Kurwa, rozmawialiśmy o tym! Rozmawialiśmy o tych przelewach, a ty znowu to robisz.

– Dobra, Jezu, zamknij się. Każdy dostał zapłatę za trasę, a ty się drzesz. Zjedz pączka i się uspokój, a ja idę z psem i jak wrócę, to liczę na jakiś seks czy coś.

Harry wyszedł przed dom z radosnym Puffym. Przemierzał kolejne ulice, pozwalając psu zwiedzać okolice i poznawać nowe zapachy. Louis w tym czasie krzątał się po domu, sprzątając i pokonując złość. Salon wypełniony był muzyką, a on przeklinał pod nosem, wspominając pieniądze od ukochanego. Nawet nie było mu dane wykrzyczeć swojej złości, bo Styles zostawił go jak odpalony granat. W końcu wrócił, jakby nic się nie stało, podchodząc do szatyna i całując go.

– Już okres minął czy wrócić po tampony?

– O co ja ciebie prosiłem?

– Żebym nie pił, uważał na siebie, nosił czapkę, jak jest zimno – wymieniał, udając, że się zastanawia. – Żebym nie jadł tak dużo żelków, nie rozpieszczał Tima, nie karmił Puffy'ego szynką.

– Nie rób sobie jaj teraz.

– Ale co? Pytałeś, o co mnie prosiłeś. Problemy z oczkami przechodzą na główkę? – Pogłaskał go po włoskach.

– Przepraszam pana, czy mógłby pan oddać mojego ukochanego chłopaka? Chyba go podmieniliście, gdy spałem.

– Tego chłopaka, który zawsze musiał ci ulegać? Przykro mi, ale jest już martwy. No, jedziemy na zakupy? Musimy wydać trochę twoich pieniędzy i mam ochotę na lody. I curry.

– Ale ty gotujesz!

– Kurwa – mruknął teatralnie, a Lou uśmiechnął się.

Przebrali się, ruszając do supermarketu, gdzie to Harry wypełniał pchany przez szatyna wózek. Przekąski, słodycze, małe zachcianki i wegetariańskie odpowiedniki dla Tima, by potem dorzucić jedzenie dla Puffy'ego. Fani zaczepiali Stylesa, prosząc o zdjęcie, a on odrywał się od ukochanego, by pozować. Stojąc przy kasie, Louis spojrzał na niego, wyjmując swoją kasę.

– No płać, jak mnie kochasz, to utrzymuj – powiedział brunet, a ludzie wokół się uśmiechnęli.

– Zabiję cię kiedyś za takie akcje – zagroził Tomlinson, wrzucając wszystko do auta.

– A nie możesz mi po prostu kupić kwiatków? Wina już niestety nie przyjmuję.

– I bardzo dobrze.

Louis rozmawiał z matką po południu i opowiadał jej o przelewie od Harry'ego. Jay rozumiała zakłopotanie syna i nie miała pojęcia co mu poradzić. Poprosiła, by się wyluzował i nie przejmował pieniędzmi, bo zasługuje na wszystko, co najlepsze.

– Kochanie, wiem, że to dla ciebie coś ważnego, ale on ciebie kocha i może naprawdę nie powinieneś się o to kłócić?

– Boże, mamo, ale mi jest tak głupio.

– Wiem, Louis, domyślam się, ale całe życie chcesz być niezależny. Daj chociaż raz się rozpieścić.

– Ale czy to znaczy, że mam pozwolić, by on przelewał mi kasę, za którą mógłbym spłacić ten dom, kupić kolejny i jeszcze żyć kilka miesięcy jak gwiazda?

Harry stał w progu i obserwował mężczyznę siedzącego na schodkach przy tarasie. Jego serce krajało się, ale wiedział, że ten przelew był dobrym pomysłem. Wolał wynagrodzić jego poświęcenie, puszczając pieniądze, niż spłacając dom. Lou właśnie zażartował, mówiąc, że w tym miesiącu sam może zapłacić ratę, ale coś w tym żarcie było smutnego.

– Jak ja mam mu się odwdzięczyć, mamo?

– Kochaj go, Louis. Miłość to najlepsza zapłata. A on jej potrzebuje. – Jay pragnęła przytulić teraz swoje jedyne dziecko i czuła smutek, słysząc jego głos.

– Kocham, mamo. Kocham go najbardziej na świecie.

Harry objął go, siadając za nim i pocałował w głowę.

– Ja ciebie też, skarbie.

– Muszę kończyć, mamo, odezwę się. – Zakończył połączenie i spojrzał na ukochanego. – Mama nie uczyła, że nieładnie jest podsłuchiwać?

– Mama uczyła, że jak się kocha, to się rozmawia.

– Przecież rozmawiamy.

– Nie, Louis, ty jesteś zły o kasę i nie rozmawiamy.

– Nie jestem zły, po prostu mi głupio.

– Nie masz powodu, to dla mnie nic nie znaczy. I proszę cię tylko o kochanie mnie, a to jest warte więcej niż jakiekolwiek pieniądze. Nie rozmawiajmy o tym, okej? Zapłać dom, zamów jakąś kolację i kup mi kwiatki, co? I jakiegoś dobrego loda, bo zapomnieliśmy w sklepie.

– Lody i bita śmietana?

– Za to cię kocham.

*

Dwa tygodnie w domu minęły naprawdę szybko, a oni w końcu zdecydowali się na długie wakacje w Egipcie. Zoey, która przyleciała do Londynu tydzień wcześniej, teraz spacerowała z Timem ulicami miasta w kolorowej sukience i dziękowała mężczyznom za wakacje. Harry zrezygnował z okazywania uczuć ukochanemu, szanując religię w kraju. Nie chciał narażać się ludziom i powstrzymywał się przed łapaniem Louisa za rękę i całowania go w kawiarni czy na plaży. Mieli wspólne chwile w pokoju, kochając się przy otwartym balkonie w apartamencie, a potem podziwiając gwiazdy. Obserwowali nastolatków, którzy spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, robiąc milion zdjęć i wygłupiając się. Temat ślicznej Zoey często pojawiał się w rozmowach mężczyzn, a Harry wzdychał, żałując, że żaden z nich nie jest rudy i nie mogą mieć tak ślicznej córki. Styles skrzywił się, gdy Lou wspomniał o takich genach od surogatki. Woleli wziąć kogoś na ich podobieństwo, a Tomlinson dopiero wtedy uświadomił sobie, że na poważnie rozmawiają o dziecku. Skończył wszystko długim pocałunkiem i żartem, że mogą się postarać o małego Stylesa.

– Kochanie, wiesz co? – zaczął Harry któregoś dnia, gdy siedzieli na tarasie z gorącą czekoladą lodami z bitą śmietaną, bo ten miał ochotę.

– Hm?

– Pamiętasz, jak wspominałeś mi o barze?

– Mhm.

– I o spółce z Liamem?

– Nie o spółce, on po prostu podsunął mi pomysł.

– A nie chciałbyś założyć spółki ze mną? Ja daję wkład finansowy, a ty swoją wiedzę i całe to know how czy jak to się zwie.

– Kocham cię, Harry, ale nie robi się biznesów z drugą połówką.

– Bo boisz się, że odejdę? Pomyślałem, że to byłby cudowny dowód, że nie odejdę.

– Myślałem, że te tysiące na moim koncie już nim są, bo ja nigdy nie będę mógł cię spłacić.

– To ja nadal mam wielki dług u ciebie, Boo. Ale co myślisz o naszym barze?

– Nie wiem, skarbie, to trudna decyzja.

– Fajnie byłoby mieć coś tylko naszego. Taki mały rodzinny biznes, który później przejęłyby nasze dzieci.

Louis uśmiechnął się, odstawiając deser i całując go. Leżąc w łóżku, myślał o propozycji, która wydawała mu się cholernie niedorzeczna. Jednak czuł dziwną nadzieję i radość na myśl, że naprawdę mógłby mieć coś swojego.

– Myślisz, że Larry to byłaby chwytliwa nazwa? – usłyszał i roześmiał się. Wtulił się w mężczyznę i poprosił, by wreszcie szedł spać. Dostał całusa i życzenie dobrego snu.

Temat pojawił się jeszcze kilkukrotnie podczas ich wakacji, a on opowiadał o wszystkim Liamowi, który zadzwonił przeddzień ich wyjazdu. Brzmiał na smutnego i pytał, czy mogą się spotkać, zupełnie zapominają, że Louis wraca dopiero jutro. Mężczyzna nie chciał opowiadać o niczym przez telefon i błagał o spotkanie następnego dnia. Lou nie mógł go wystawić i brał szybki prysznic po powrocie. Harry pytał co będą robić, a on wzruszył ramionami, mówiąc, że spotkają się na piwie i porozmawiają.

– Kochanie, a miałbyś coś przeciwko, gdybym wziął klucze od twojego mieszkania i tam z nim posiedział? – zapytał, nachylając się nad brunetem.

– Bylebyście na siebie uważali i byli cichutko, bo przyjedzie policja. Klucze są w szafce chyba.

– Kocham cię najbardziej na świecie!

– Ja ciebie też, Lou, pozdrów Liama!

– Grzecznie, Tim, bo się dowiem, gdy coś odwalisz – zagroził, patrząc na syna, który pisał z Zoey, bo ta musiała wrócić na weekend do domu. Niedługo miała do nich dołączyć jeszcze na tydzień, a Tim odliczał dni do jej przyjazdu.

– Jasne tato, kocham cię! – Louis uśmiechnął się, słysząc to, bo było naprawdę szczere, a nie ironiczne i żartobliwe.

Tomlinson przebrał się, ostatni raz całując ukochanego i życząc im przyjemnego wieczoru i obiecując, że będzie uważał na siebie. Zgarnął przyjaciela spod baru, gdzie byli umówieni i zatrzymał się przed sklepem. Chwilę później wychodzili, niosąc w torbach alkohol i przekąski, które miały umilić im wieczór. Payne zdziwił się, wchodząc do odpowiedniego mieszkania i pogratulował Harry'emu stylu. Od razu zajął kanapę, odkręcając wódkę i zapełniając kieliszki. Potrzebował tego. Potrzebował alkoholu w swoich żyłach i oderwania się od rzeczywistości.

– Jest aż tak źle? – zapytał Louis, gdy wypili kolejne mililitry.

– W skali od jeden do dziesięć, myślę o rozwodzie.

– Nawet tak nie żartuj, Liam. Jesteście moim jedynym najprawdziwszym związkiem! Jak Bella i Edward, jak Romeo i Julia! Jak ten tancerz z „Dirty Dancing" i ta laska.

– Przestań pieprzyć, kurwa!

– Co się dzieje, Liam?! Zdradziła cię?!

– Nie, Boże. Znaczy tak. Jezu, nie wiem.

– To co się dzieje?

– Ona jest w ciąży, rozumiesz?

Louis zmarszczył brwi, bo nie miał zielonego pojęcia, co się dzieje. Polał kolejne kieliszki, które wypili, zanim kontynuowali rozmowę. To z pewnością nie było coś, co powinni się omawiać na trzeźwo.

– Okej, jest w ciąży, ale z tobą, tak?

– No tak, ale ja używałem gumek, ona brała tabletki! I kurwa, ja nie wiem jakim cudem to się stało!

– Ale czekaj, bo ty nie chcesz dziecka czy co?

– Nie chcę, Boże, Lou, ja jestem przerażony jak cholera! Pamiętasz, co było z Lili? Ana mogła umrzeć! Mogła umrzeć ona albo Lili i leżała długie miesiące!

– Lima, to było lata temu, a ona zapieprzała jak mały samochodzik.

– Boże, Louis, jak ją przekonać do skrobanki?

– Ty siebie słyszysz?! Czy ty, kurwa, siebie słyszysz?! – krzyknął, patrząc na przyjaciela. Miał ochotę dać mu w twarz i brakowało sekund, by tak się stało. Na szczęście Liam skrył twarz w dłoniach, uniemożliwiając mu atak. – To twoja żona i twoje dziecko, kurwa! Twoje wredne geny w małej istotce! Dobrze, kurwa, że ciebie nie wyskrobali!

– Zamknij się i nie drzyj tego ryja, Tommo.

– To zachowuj się, jak na dorosłego przystało!

– Czyli jak, co? Mam iść do niej, pogłaskać po głowie i podziękować, że pozwoliła nam wpaść?

– Jezu, Lima, na pewno da się jakoś to wytłumaczyć. Tabletki źle trzymała, gumka pękła, cokolwiek. Nam też czasami pękają!

– Ale wy nie możecie wpaść i nikt nie umrze.

– Słuchaj, Liam. Ty boisz się podwójnego ojcostwa czy ich straty?

Mężczyzna spojrzał na przyjaciela, który oczekiwał odpowiedzi. Sam nie wiedział, skąd wzięły się obawy, ale oszalał, widząc dwie kreski. Kilka dni temu Ana ze łzami szczęścia wskoczyła w jego ramiona, by po chwili machać pozytywnym testem. On nie był w stanie wypowiedzieć słowa, żądając kolejnego zasikanego plastiku. Ale ten też zaróżowił się w odpowiednim miejscu i dał Liamowi chwilę załamania. Mężczyzna usiadł na podłodze sypialni i wybuchnął płaczem, dziwiąc tym Anastasię. Kobieta była zdezorientowana, bo nie sądziła, że jej mąż aż tak bardzo nie chce kolejnego dziecka. Okej, pokłócili się o to jakiś czas temu, ale szybko pogodzili w sypialni, obiecując sobie, że przeniosą plany rodzicielstwa na kolejne lata.

– Boże, Tommo, ja ledwie pozbyłem się pampersów. Znowu mam się w to pakować?

– Słuchaj, Liam. Nie jesteś w tym sam. Nie jesteś sam w tej ciąży, w tych pieluchach i tych dzieciach. Jest też Ana, która teraz przechodzi burzę hormonów i została w tym totalnie sama, bo jesteś pizdą i strzelasz fochy. I nie próbuj się teraz odzywać – zagroził. – Mam ochotę ci przyjebać, więc milcz. Pijesz?

Pierwsza butelka szybko została opróżniona, a oni leżeli w sypialni, słuchając muzyki i opowiadając głupie żarty. Palili trawkę przyniesioną przez Payne'a i czuli się jak kiedyś. Znowu byli nastolatkami, którzy popełniają błędy i modlą się, by rodzice o niczym się nie dowiedzieli.

– Wolałbym być gejem – przyznał Liam, wydmuchując słodkawy dym.

– Nie wolałbyś.

– Wolałbym.

– A co, ciekawi mnie jak to jest brać w dupę?

Śmiech przyjaciela rozniósł się po pomieszczeniu, by po chwili wypełnić się duszącym kaszlem.

Harry oglądał właśnie film z Timem, jedząc pizzę. Louis w wiadomości wspominał, że jednak zostali w jego mieszkaniu i kulturalnie rozmawiają. Literówki wskazywały na kłamstwo, ale Lou naprawdę się starał zachować pozory trzeźwego. Styles wolał nie myśleć o alkoholu, bo na wakacjach znowu miał kryzys i błagał ukochanego o lampkę wina. Zamiast tego dostał sok i lody z bitą śmietaną, a potem kochali się długo, by zająć mu myśli.

– Czy wy się kiedyś pobierzecie, tatusiu? – zapytał Tim, patrząc z uśmiechem na Harry'ego, gdy na ekranie pojawiła się scena na ślubnym kobiercu.

– A mamy twoje błogosławieństwo?

– No jasne!

– I mogę cię oficjalnie adoptować i dać ci nazwisko?

– O, kurwa, tak!

– Okej, będę mógł bezkarnie dawać ci szlabany. Wrzucasz funta.

– Oho, zaczęło się.

Styles poczochrał go, biorąc trochę popcornu z miski. Gra na konsoli była kolejną rozrywką, a oni rozeszli się dopiero po dwunastej. Harry był padnięty i prędko usnął, wcześniej upewniając się, że z Louisem wszystko w porządku. Przebudził się w nocy i zdziwił na widok Tima, który miał łzy w kącikach oczy.

– Harry? Śniło mi się, że umarliście – przyznał nastolatek, który obudził się ze snu z płaczem i musiał upewnić się, że Styles oddycha.

– Masz zakaz oglądania tych głupich filmów akcji, Timmy.

– Ale nie umrzecie, prawda?

– Nie, kochanie, będziemy żyć jeszcze bardzo długo.

– Obiecujesz?

– Obiecuję, synku. Chcesz tu spać dzisiaj?

– To pedalskie.

– Grasz w Simsy, a nazywasz spanie z ojcem pedalskim?

Tim uśmiechnął się, kładąc z Puffym na miejscu Louisa. Harry pogłaskał go po głowie, zapewniając, że wszystko będzie dobrze, a to tylko nieprzyjemny sen. W jego myślach pojawił się Louis, który już dawno zgonował, wcześniej wysyłając pijackiego SMSa „Komam Cię, dranoc". Styles uśmiechnął się, odkładając telefon i obracając na bok z poczuciem, że związał się z odpowiednim mężczyzną, który nawet pod wpływem alkoholu myśli tylko o nim.

-----

Nie spodziewaliście się tutaj mnie i kolejnego rozdziału #BMM, przyznajcie! No dobra, żartuję, mam cichą nadzieję, że liczyliście na dalsze części, bo ja żartowałam z tym końcem :( Za bardzo pokochałam to opowiadanie i jego czytelników, by tak po prostu odejść. Dziękuję za każdą gwiazdkę i każdą opinię, a jednocześnie egoistycznie proszę o kolejne, bo przy tym rozdziale naprawdę miałam kryzys. I za to dziękuję mojej kochanej Izie, bo gdyby nie Ona, to ten rozdział chyba by nie powstał.

Standardowo przypominam o #BMMLarry  na Twitterze, gdzie dyskutujemy, spojlerujemy i opiniujemy kolejne rozdziały.

Kocham jak Lewi Hazzę i Tim... ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro