Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"On tak nie myśli, Harry, kocha cię najbardziej na świecie."

Louis nienawidził siebie za to, co robił w tej chwili. Przekraczał wszelkie granice zaufania i przyzwoitości, ale jednocześnie musiał działać, by chronić syna, który opuszczał szkołę i ewidentnie nie radził sobie z sytuacją. Jego ręce drżały, gdy czekał, aż komputer się uruchomi i dopiero teraz zauważał, jak wolno chodzi. Okej, Tim narzekał na niego jakiś czas temu, ale szatyn wpuścił to jednym uchem i wypuścił drugim, wiedząc, że ten po prostu chce naciągnąć na wymianę sprzętu. Temat zniknął, a on teraz notował w głowie, że musi rozejrzeć się za czymś nowym dla syna i być może zrobi z tego prezent urodzinowy za cztery miesiące.

– Nie jestem pewien czy chcę być tego świadkiem – powiedział Harry, który jeszcze chwilę wcześniej próbował ukochanemu wybić z głowy ten szalony pomysł. – Wyprę się, jeśli on zapyta, czy wiedziałem.

– Okej.

– Ty też nie powinieneś.

– Jezu, Harry, on nic nam nie powie. Powiedział ci o hejtach? Nie. A Zoey na pewno coś pisał.

– Ale to są ich tajemnice, Louis – jęknął.

– A ja jestem jego ojcem i jeśli coś by sobie zrobił, to ja umarłbym z wyrzutów sumienia, rozumiesz? Rodzicielstwo to nie tylko kupowanie prezentów i sprawdzanie matmy, Hazz.

Mężczyzna pokręcił głową, gdy ten wpisywał hasło. Jego serce zatrzymało się, gdy komputer próbował się zalogować i odetchnął z ulgą, widząc, że TimmyTheTommo nadal działa.

– Nie przeglądaj folderów – poprosił Styles, patrząc na ekran. – Możemy trafić na coś, czego nie chcemy widzieć.

– Masz rację. Najpierw Facebook.

– On nas zabije.

– Nie dowie się, spokojnie. Kiedyś robiłem to regularnie, by upewnić się, że nie wchodzi na nieodpowiednie strony i nie nawiązuje nieodpowiednich znajomości. Mieliśmy taki układ, wiesz: on zakłada Facebooka, a ja mam do niego dostęp.

– Wykorzystamy to z drugim dzieckiem.

– To jest kontrola rodzicielska, nic złego. – Louis próbował przekonać samego siebie, ale czuł się naprawdę okropnie, wchodząc w konwersacje.

Konfa klasowa, potem ta ze znajomymi, wiadomości z Alexem, który wysyłał kilka obrazków, a Tim wybuchał śmiechem, odpowiadając podobnymi memami. Nazwisko chłopaka wydawało się Louisowi znajome, ale nie miał teraz czasu, by zastanawiać się nad tym dłużej.

– Kim do cholery jest Freddie? – mruknął, marszcząc brwi, gdy zauważył ostatnie wiadomości.


Freddie Malone: Będziesz jutro?

Tim Tomlinson: No jasne!

Freddie Malone: Nie mogę się doczekać! x


– Mówił ci gdzie idzie? – Spojrzał na Harry'ego, który opierał się o biurko.

– Nie.

– Pytałeś?

– Nie. Powinienem?

– Mogłeś zapytać, ale i tak nie powiedziałby prawdy.

Louis wrócił do przeglądania wiadomości, by w końcu trafić na Zoey. Tim pisał z nią naprawdę długo, wspominając, że ogląda serial i cieszy się, że ma weekend. Dziewczyna była zła na niego i groziła, że go zablokuje, jeśli ten dalej będzie się tak zachowywać.


Tim Tomlinson: Za bardzo mnie kochasz, by dać bloka, skarbie x


Dziewczyna roześmiała się, przyznając mu rację i wspominając o Zacku. Lou przewinął nieco wyżej, omijając wiadomości o serialach, znajomych i szkole. W końcu natrafił na te dotyczące filmiku i wyśmiewania się.

– Zabiję ich – mruknął Lou, czytając potok internetowych słów jego syna, który przyznawał, że nie daje sobie rady i wysyłał kolejne screeny przyjaciółce.

– Nie przesuwaj tak szybko – poprosił Harry, skupiając się na słowach. Jego serce łamało się, gdy nastolatek wspominał, jak bardzo siebie nienawidzi i jednoczenie nie może tego nikomu powiedzieć, bo Louis i tak jest już zły.

Zoey wspominała o Harrym i rozmowie z nim, a Tim skwitował wszystko krótkim „On i tak nie zrozumie, to jest Harry-pieprzona-perfekcja i w sumie się dziwię, że nadal z nami jest lol". Louis spojrzał na ukochanego, który spuścił wzrok, powstrzymując szloch.

– On tak nie myśli, Harry, kocha cię najbardziej na świecie.

– Nie wiesz co myśli, Louis.

– Kocha cię, okej? Ja też czasami dziwię się, że z nami jesteś, ale nadal cię kocham. I wierzę, że będziesz już na zawsze. Bo będziesz, prawda?

– Będę, kochanie. Będę z wami do końca naszych dni.

Pocałowali się, wracając do lektury. Tim wspominał, że ma ochotę wydrapać sobie każdą niedoskonałość na twarzy, znowu dodając, że siebie nienawidzi. Zoey próbowała go pocieszać, podsyłając nazwy leków, które jej pomagają i obiecując, że wszystko niedługo minie, a ludzie hejtują, bo zazdroszczą.

– Pęknie mi serce za chwilę – szepnął Louis, który czuł się jak najgorszy ojciec na świecie, bo nie zauważał, że coś dzieje się z jego dzieckiem.

– Znam świetnego dermatologa, pójdę z nim, coś z tym zrobimy. Może wezmę go do Sam?

– Biegnie tam w podskokach – powiedział z ironią, bo wiedział, że jego syn prędzej uciekłby z domu niż zgodził się na sesję z psychologiem. Styles czasami stawiał Sam na równi z Bogiem i uważał, że rozmowa z lekarzem jest dobra na wszystko. – Kurwa, Harry, on kiedyś mówił mi o wszystkim. – Spojrzał na niego z wyrzutem. – A teraz ja nawet nie wiem, gdzie on jest.

– Zadzwoń do niego i zaproponuj basen. Dowiesz się, gdzie jest. I wyloguj się z Fejsa, bo się wyda.

Louis usuwał historię, by Tim nie skojarzył godzin logowania, podczas których nie miał dostępu do komputera. Wybierał numer syna, chcąc zaproponować wspólne spędzenie sobotniego popołudnia, ale ten wymigał się, mówiąc, że jest ze znajomymi.

– A co robicie? – zapytał szatyn, słysząc psa w oddali.

– Gadamy. Chcesz coś konkretnego czy coś?

– Nie, Tim, wrócisz na kolację?

– Mhm.

– Odebrać cię?

– Poradzę sobie, pa.

Louis westchnął, gdy połączenie zostało zakończone. Spojrzał na Harry'ego błagalnym wzrokiem, licząc na kilka słów otuchy. Czuł się rozdarty, nie wiedząc, co powinien zrobić i jak się zachować. Mężczyzna objął go, wyznając miłość i zapewniając, że wszystko się wyjaśni, gdy ten wróci do domu.

– Okej, skarbie, ty masz masaż, a ja ogarnę coś nowego na kolację.

– Nie, olewam to, zadzwonię zaraz, że jednak nie przyjadę.

– Jasne, już raz przekładałeś. Jedziesz i się zrelaksujesz, bo znowu zaczną się problemy z głową, a nie możemy na to pozwolić. Przebieraj się, bo się spóźnisz. – Poklepał go po pośladkach, zmuszając do ruszenia się.

Louis niechętnie wyjeżdżał z garażu autem Harry'ego. Jego głowa rzeczywiście pękała z nadmiaru myśli i nerwów i liczył, że magiczne palce masażysty pomogą mu, chociaż w małej części pozbyć się spięcia, które znowu opanowało jego ciało. Mężczyzna zwrócił na to uwagę, dotykając ramion szatyna, który westchnął, przyznając, że ma problemy z synem.

– Ile ma lat?

– Piętnaście w maju.

– Ugh, to ten głupi wiek. Pierwsze piwo, poważna miłość i te rzeczy. Przejdzie mu. Cokolwiek robi, przejdzie mu – powtórzył.

Louis zamknął oczy, próbując skupić się jedynie na przyjemności, którą otrzymywał. Cieszył się, że uległ Harry'emu i tu przyjechał. Miał chwilę dla siebie i próbował oczyścić umysł, zanim znowu zmuszony będzie wrócić do rzeczywistości.

Harry żalił się Annie, siedząc w jadalni i przeglądając strony internetowe podesłane przez Gemmę jakiś czas temu. Szukał dogodnego przepisu, który podbiłby nastoletnie serce i jednocześnie zasmakował im, bo nie chciało mu się gotować dwóch dań.

– Nie wiem, mamo, nawet o tym nie myślę – powiedział, gdy kobieta zapytała, czy planują coś na okrągłe urodziny jej syna. – Nie mogę myśleć o imprezie, gdy moje dziecko mówi o samobójstwie.

– Wiem, Harry, rozumiem was. Może zabierzemy go na weekend, co? Odpocznie od Londynu, posiedzi trochę z nami i z Benem.

– Porozmawiam z nim. Musimy z nim porozmawiać, on pisał naprawdę okropne rzeczy o sobie do Zoey. I Boże, jeszcze my jesteśmy tacy okropni, bo sprawdziliśmy mu laptopa. – Przejechał ręką po twarzy, czując, że reszta sił jakoś go opuszcza.

– Tak wygląda rodzicielstwo, Harry. My też kiedyś ci sprawdziliśmy – przyznała się. Mężczyzna był zdziwiony, bo nie miał o niczym pojęcia i nawet się nie domyślał. – Nie pamiętam dlaczego, ale sprawdziliśmy. Dla twojego dobra.

– Czyli rodzice po prostu tak robią?

– Tak, Harry. To jest oznaka miłości, skarbie. Zrobiliście to, bo się martwicie, prawda?

Brunet westchnął, ale słowa matki nie uspokoiły go. Nadal czuł, że zawiódł Tima, który przecież im ufał, a oni przekroczyli granice. Oczami wyobraźni widział kłótnię, która wybuchnie, gdy prawda wyjdzie na jaw i dostawał dreszczy, gdy tylko o tym pomyślał. Pożegnał się z matką, by wreszcie zabrać się za kolację. Zrobił listę zakupów i ubrał się, by wyjść do pobliskiego sklepu. Wymuszał uśmiech, pozując z fanami, którym nie umiał odmawiać. Przytulał ich, zostawiając autografy na małych karteczkach i życząc miłego dnia. Puffy szczekał na przechodniów, denerwując się piskami i to właśnie na niego Harry zrzucił winę, mówiąc, że muszą wracać do domu. Wymienił kilka zdań z Nickiem, wpadając na niego. Mężczyzna zauważył, że coś się dzieje, a Styles westchnął, wspominając o Timie i problemach ojcowskich.

– Dzięki Bogu nie miałem zamiaru pakować się w dzieci – zaśmiał się Grimshaw, unosząc ręce w teatralnym geście.

– No popatrz, a ja pakuję się w pieluchy.

– Chętnie wpakuję się w rolę wujka, ale tylko na kilka chwil, gdy będę wpadał z prezentem.

Pożartowali chwilę, przytulając się na pożegnanie i idąc w swoje strony. Louis właśnie wjeżdżał w odpowiednią ulicę, czując się olanym przez syna, który znowu niechętnie odebrał połączenie od ojca. Prędko wspomniał, że nie może gadać i nie potrzebuje podwiezienia, bo umie korzystać z komunikacji miejskiej. Tomlinson opowiadał o wszystkim Harry'emu, do pleców którego tulił się, gdy ten przygotowywał kolację. Jego ciało było odprężone, ale umysł nadal wypełniony był zmartwieniami. Wzdrygnął się, słysząc otwierane drzwi i przywitał się z synem, który rzucił cicho „Hej", kierując się na górę.

– Mam iść pogadać z nim teraz czy po kolacji? – zapytał, siadając na szafce i patrząc Hazzę, który skrupulatnie odznaczał wykonane już etapy gotowania.

– Porozmawiamy z nim razem po kolacji. Możesz to pokroić? – Wskazał na paprykę.

Rozmawiali o ślubie Mitcha i Sary, próbując odciąć się od myślenia o Timie, który na górze brał prysznic i znowu zamykał się w pokoju. Harry pytał jakie zadanie ma świadek, bo wiedział, że taką rolę miał Louis na ślubie Liama.

– No wiesz, pomagasz w przygotowaniach, robisz kawalerski, ja odbierałem obrączki i musiałem pilnować, by Lima nie zwiał.

– Och... czyli, że ja ogarniam imprezę?

– Na to wychodzi.

– Co zrobiłeś Liamowi?

– Najpierw mieliśmy paintball, a potem klub i chlańsko.

– Czyli tak jak w filmach?

– Coś takiego. Wszystko zależy, ile masz kasy, my raczej cięliśmy koszty, bo trochę się wykosztowałem na ich prezent. Jesteś pewien, że to się nie przypala? – Louis zmarszczył nos, czując dziwną woń.

– Kurwa – mruknął, mieszając łyżką w garnku, w którym sos rzeczywiście zaczynał się przypalać.

– Słoiczek, staruchu. – Poklepał go po pośladkach z uśmiechem.

Tim opowiadał Zoey o minionym dniu, a ona pokazywała zdjęcia z koncertu, na którym była z ojcem. Zdobyła pałeczkę od perkusji, skacząc z kartką, na której błagała o taką pamiątkę. Podobno perkusista dał jej ją osobiście, a ona pokazywała swoje podekscytowanie.

– Nie jestem głodny – krzyknął Tim, słysząc wołanie ojca, który wspominał o kolacji. – Serio nie jestem głodny, tato – powiedział, gdy Harry przyszedł do pokoju. Nawet nie obrzucił bruneta spojrzeniem, licząc, że ten szybko sobie pójdzie. Jednak tak się nie stało, a Styles oparł się o jego biurko. – Co? – zapytał, patrząc na mężczyznę.

– Zrobiłem coś nowego i wyszło całkiem spoko, nie spróbujesz nawet?

– Jadłem na mieście.

– Timmy...

– Dobra, już idę, Jezu – mruknął, przewracając oczami i wystukując Zoey, że zaraz wraca, bo ojcowie wołają go na dół.

Chłopak mieszał w talerzu widelcem, zdawkowo odpowiadając na zadane pytania. Louis chciał dowiedzieć się, z kim spędził sobotni ranek i popołudnie, ale ten jedynie wzruszył ramionami, wspominając, że ze znajomymi. Tomlinson nie wiedział, czy powinien pytać o nieznajomego Freddiego, ale naprawdę nie chciał, by jego grzebanie w dziecięcym komputerze się wydało. Wiedział jednak, że muszą poruszyć temat jego samopoczucia i czekał z nadzieją, że to Harry wszystko zacznie. Mężczyzna sprawnie omijał temat, opowiadając o zaproszeniu Anny na weekend do Manchesteru.

– Ta, cokolwiek – mruknął Tim. – Może kiedyś.

– Dobra, walić to – powiedział Louis, rzucając widelec na talerz z głośnym brzdękiem, który zwabił nawet Puffy'ego, który liczył, że coś spadnie dla niego. – Co się dzieje, Tim?

– Nic.

– Jak nic skoro widzę? Olewasz szkołę, znikasz na całe dnie, masz nowych znajomych, o których nic nie mówisz. Gdzie siedzisz wszystkie godziny?

– Chyba nie muszę ci się spowiadać, co?

– No właśnie chyba musisz.

– A to niby dlaczego?

– Bo jestem twoim ojcem, Tim, i się martwię.

– To się nie martw. Macie inne zmartwienia na głowie.

– Nie, Tim, teraz największym zmartwieniem jesteś ty. Powiedz nam, co się dzieje.

– Nic się nie dzieje, mogę już iść?

– Dobra, Tim, bez owijania w bawełnę, jesteś prawie dorosły. Wiemy o filmiku, wiemy o komentarzach, wiemy o hejtach, które dostajesz. I widzimy, jak zamykasz się w sobie i...

– Serio, tato? Daruj sobie. Było spoko, Harry, Gordon Ramsay byłby dumny.

Nastolatek szybkim krokiem wrócił do siebie, a Louis przeklął ostro, bo znowu próby rozmowy z synem skończyły się fiaskiem. Harry pogłaskał go po ręce, zapewniając, że będzie dobrze. Nie mieli ochoty na dalszy posiłek, więc brunet zebrał talerze, zabierając się za zmywanie.

– Myślisz, że powinienem powiedzieć mu o komputerze prosto z mostu? – zapytał Lou, przytulając go.

– Nie mam pojęcia. Czuję jednak, że to miałoby tragiczne skutki.

– Ja pierdolę, chwilami mam ochotę to po prostu olać i niech radzi sobie sam. – Oparł się czołem o umięśnione plecy bruneta i zupełnie poddał się oporowi, co mogłoby skutkować małym wypadkiem, gdyby Styles poruszył się.

– Hej, słońce, będzie dobrze, tak? Zaraz z nim pogadam.

– Ale to ja jestem jego ojcem i chyba nie umiem w ojcostwo, więc nie wiem, czy drugie dziecko to dobry pomysł.

– Idealny pomysł, nawet nie próbuj tak myśleć. Dobra, później dokończę. – Harry wytarł ręce, pocałował Louisa i ruszył na górę.

Szatyn szedł za nim, bo musiał być przy rozmowie. Czułby się naprawdę źle z myślą, że zwala ojcowskie obowiązki na narzeczonego i miałby wrażenie, że każdy myśli o nim jak o największym olewaczu. Tim znowu jęknął, widząc mężczyzn w pokoju. Harry przesunął fotel z kąta bliżej biurka i zajął go, zmuszając nastolatka do odwrócenia się ze swoim krzesłem. Louis usiadł na podłokietniku i bawił się pierścionkiem, zastanawiając się, jak powinni zacząć.

– Nie wzdychaj, Tim, to nie sprawi, że wyjdziemy – zastrzegł brunet. – Jesteśmy tutaj, bo wiemy, co się dzieje i jednocześnie jest nam przykro, że nie chcesz tego powiedzieć sam. Przechodziłem przez to samo, wiem, co czujesz i wiem...

– Nie wiesz, Harry, nie bądź śmieszny.

– Wiem. Wiem jakie to uczucie, bo dostaję takie komentarze na każdym kroku. Chcesz się przekonać? Znam nazwy hejterskich kont na pamięć, bo uwielbiałem się dołować, czytając życzenia śmierci kierowane w moją stronę. Spójrz. – Harry wstukał nazwę w wyszukiwarkę na Twitterze i rzeczywiście pojawiło się konto, które stworzone było jedynie do wyzywania gwiazdy i przerabiania jej zdjęć. – Chcesz zobaczyć kolejne?

– Znam je, Harry, naprawdę nie musisz tego robić.

– Więc jeśli ja nie muszę tego robić, dlaczego ty to robisz? Dlaczego pozwalasz, by obcy ludzie zaburzali twoje poczucie własne wartości?

– Bo ja nie jestem tobą. Ja nie mam milionów fanów i mnie zwyczajnie ludzie nienawidzę. I wcale im się nie dziwię – mruknął bardziej do siebie niż do nich.

– Nie odwracaj się. – Harry przytrzymał fotel, uniemożliwiając nastolatkowi odwrócenie się do nich plecami. – Nie po to zarabiałem kasę, by teraz mój syn nienawidził siebie za wygląd, rozumiesz? Umówię cię do lekarza, coś z tym zrobimy. To tylko dojrzewanie, każdy przez to przechodził. Sam wiesz, jak wyglądałem. Kupimy maści i kosmetyki i zniknie, ale jest jedna rzecz, która nie zniknie, Tim. Wiesz jaka? Ludzka zawiść. Ludzie hejtują i będą hejtować. Za wszystko. Możesz być Bogiem, a oni znajdą jeden detal, który będą wyolbrzymiać i będą traktować to jako powód do śmiechu. Wygląd da się poprawić, charakteru nie zmienisz. A ja nie pozwolę, by moje jedyne dziecko myślało o śmierci przez ludzi, którzy nic nie znaczą i nie mają wartości. Życie jest za krótkie, by przejmować się ludźmi, którzy nawet nie mają specjalnego miejsca w naszych sercach.

– Skąd to wiecie? – Zmarszczył brwi, bo coś przestawało mu grać. Okej, mogli czytać o hejtach, ale nigdzie nie pisał o nienawiści do siebie i myślach samobójczych. Jedynie Zoey o tym wiedziała, ale powiedziałaby, gdyby któryś z nich do niej napisał.

– Timmy... – Louis próbował zagasić rosnący pożar.

– Nie, tato, skąd o tym wiecie?!

Tomlinson spojrzał na ukochanego, licząc, że ten wymyśli jakieś kłamstwo. W końcu spojrzał na syna błagalnym wzrokiem i wolał milczeć niż przyznać się do tego, co zrobił.

– Sprawdziłeś mi komputer – powiedział Tim z niedowierzaniem. – Kurwa, sprawdziłeś mi komputer?! – warknął. – Jak mogłeś?! To moje prywatne wiadomości! – krzyknął, energicznie wstając.

– Tim...

– Nienawidzę cię! Nienawidzę cię po prostu! Jesteś beznadziejny! – wykrzyczał prosto w twarz zatroskanego ojca i skierował się do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi.

Harry westchnął, nie wiedząc jak skomentować całą sytuację. Okej, nie spodziewał się, że wszystko się wyda i dotarło do niego jaką głupotę zrobili. Lou skrył twarz w dłoniach, wydając cichy jęk i nienawidził siebie jeszcze bardziej niż Tim jego.

– Przejdzie mu – zapewnił Styles, obejmując go. – Powkurza się i mu przejdzie.

– Jasne, ufał nam, a ja to spieprzyłem.

Harry pocałował go w głowę, obiecując, że z nim porozmawia. Wstał, gdy drzwi do łazienki się otworzyły i Tim wrócił do pokoju po telefon z zamiarem wyjścia z domu. Nie mógł patrzeć na mężczyzn, którzy przekroczyli granice, których nigdy nie powinno się przekraczać.

– Timmy...

– Ty nie jesteś lepszy, Harry – warknął.

Serce Hazzy rzeczywiście pękało, ale wiedział, że musi teraz wszystko skończyć. Zbiegł na dół, stając przy nastolatku, który w pośpiechu zakładał buty, potykając się o własne nogi. Złapał go za ramię, wiedząc, że przytulenie nie jest teraz dobrym pomysłem i tylko taka forma dotyku jest akceptowalna.

– Słuchaj, Tim. Zjebaliśmy po całości i masz prawo się złościć. Jednak zrobiliśmy to dla twojego dobra i...

– Daruj sobie, serio.

– Nie, posłuchaj. Nie pozwolę ci wyjść bez wyjaśnienia, rozumiesz?

– Daruj sobie, nawet nie jesteś moim ojcem.

-----

Hej, jest pierwsza w nocy, w słuchawkach właśnie gra mi "Little things", czyli piosenka, która zawsze łamie mi serce na milion drobnych części. Dodaję rozdział, z którego jestem średnio zadowolona, wattpad informuje mnie, że tytuł jest za długi, więc mam kolejne złamanie serca, rozdział jest krótki, bo mój kochany Aleks stwierdził, że to właśnie tu powinnam zabawić się w Polsat i urwać.

Miałam dodać w dzień, nie udało się. Miała być długa notka, nie udało się. Jednak wrzucam pomimo późnej godziny, bo mamy kolejny mały sukces. Opowiadanie, które niedawno skończyło 7 miesięcy i miało być one shotem właśnie otrzymało ponad 90k wyświetleń i 13k gwiazdek. Nadal jestem w szoku i nie mam pojęcia czym sobie na to zasłużyłam, naprawdę.

Jednocześnie pragnę podziękować za każdą gwiazdkę i za każdy komentarz, który otrzymałam pod ostatnią notką, bo zrozumiałam, że jesteście jedynie małymi leniuszkami, a nie, że opowiadanie stacza się w otchłań bagna. Dziękuję i proszę o kolejne!


I standardowo przypominam o hasztagu na Twitterze #BMMLarry, gdzie wrzucam spojlery, info o nowościach i małe dyskusje. Plus niespodzianki!


A teraz idę sobie płakać dalej, bo oczywiście youtube ma wyczucie i wrzucił "Moments", a w chwili opublikowania jest "And the tears stream down my face" i to totalnie ja x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro