"Niespodzianka to niespodzianka."
Tim siedział na kanapie ze znudzeniem i oglądał telewizję, bo przynajmniej to nie było zakazane. Jego nos nadal bolał, a on syczał, gdy miał dezynfekowaną ranę. Harry przepraszał za sprawiany ból i nadal miał ochotę przeprosić go za szlaban. Jednak nastolatkowi świetnie szło jego przestrzeganie i Styles nie wiedział jak zacząć temat i czy w ogóle powinien to robić. Oficjalnie miał zakaz na wychodzenie i komputer, a temat USA stał się tematem tabu. Jego laptop był schowany i zupełnie nie miał ochoty pogarszać swojej sytuacji przez szukanie go za plecami ojca.
– Może Josh dzisiaj przyjść? - zapytał, patrząc na Hazzę. Tomlinson pojechał na chwilę do baru i niedługo miał wrócić, a on zaczynał nudzić się w domu.
– Jasne.
– A możemy iść do kina?
– Masz szlaban, Tim.
– Mogę wiedzieć chociaż jak długo?
– Do odwołania – powiedział po chwili namysłu. Tamtego wieczora czytał artykuły na temat karania dzieci, bo chciał się upewnić, że szlabany mają jakiś sens, ale nadal nie rozumiał, na jakiej podstawie ustala się długość kar. Dlatego właśnie poszedł w ślady Louisa i nie podał konkretnego dnia.
– Czyli... umm... wyjazd do Zoey odpada, tak? Tylko się upewniam – zastrzegł, nie chcąc kłótni.
– Tak.
– Okej, przeproszę ją. - Jego głos brzmiał smutno, bo naprawdę cieszył się na spotkanie z przyjaciółką, a serce Harry'ego łamało się. Jednak udawał, że to go nie rusza, gdy sprzątał kuchnię.
W końcu zajął fotel, otwierając laptopa. Przeglądał strony agencji nieruchomości i zapisywał odpowiednie oferty. Miał już kilka upatrzonych domów, ale nadal nie wiedział jak zacząć ten temat z Louisem. Czasami wspominał w żartach, że chciałby willę z basenem, a szatyn przytakiwał, śmiejąc się. Jednak dla Tomlinsona temat nie był na poważnie, zupełnie przeciwnie niż dla Stylesa.
– Chcesz zobaczyć Zacka? – usłyszał znowu, a nastolatek pokazał zdjęcie noworodka. Zoey jakiś czas temu z podekscytowaniem opowiadała o nowym braciszku i imieniu, które zostało zupełnie inne, ale teraz pasowali do siebie jako rodzeństwo.
– Śliczny jest – przyznał brunet, uśmiechając się.
– No nie? Myślałem, że teraz go zobaczymy.
– Nie rób tak, Timmy, mogłeś myśleć wcześniej, bo chyba nie sądziłeś, że to spłynie po nas jak woda.
– Chyba tak sądziłem.
– To trochę się pomyliłeś. Kochamy cię, Timmy, ale nadal masz czternaście lat i nie możesz robić wszystkiego, co ci się podoba, tak?
– No ja rozumiem, ale nie możemy pojechać tam i potem kontynuować szlabanu? Tylko na weekend, proszę.
– Pogadam z Louisem, ale wątpię, by się zgodził.
– Powiedz, że żałuję, hm?
– Kłamstwo jest złe, Tim.
– Ale ja chyba serio żałuję, bo to boli jak cholerka. Znaczy, pewnie będzie wyglądać super, ale teraz boli.
– Nauczka, że rodziców trzeba słuchać? – Chłopak pokiwał głową, przełączając kanał.
Louis uśmiechał się, siedząc w barze i kompletując dokumenty. Wszystko szło naprawdę dobrze, a on dziękował ekipie remontowej za sprawną pracę. Widzieli już pierwsze efekty, które przechodziły ich najśmielsze oczekiwania. Lou wreszcie czuł dziwny spokój ogarniający jego ciało, gdy wtulał się w ukochanego po ciężkim dniu. Wiedział, że jest we właściwym miejscu z właściwymi ludźmi i naprawdę kochał swoje życie. Uśmiechnął się, witając z ukochanym, który zrobił mu niespodziankę. Pocałowali się, chowając na zapleczu i przytulając z wyznaniem miłości.
– Jak Tim?
– Przyszedł do niego Josh i pozwoliłem wziąć konsolę. I zanim cokolwiek powiesz: Wiem, że ma szlaban i nie ulegam, ale ma ferie, więc niech jakoś skorzysta.
– Jestem dumny, kochanie.
Louis włożył rozsypane kartki do teczki z napisem „bar" i przeprosił na chwilę. Harry chwycił pisak leżący niedaleko i przekreślił słowo na środku, zastępując je „Larry" i serduszkiem. Lou pokręcił głową, zostawiając to bez komentarza i pocałował ukochanego. Niedługo mieli wracać do domu i pożegnali się z mężczyznami, dziękując za współpracę na dziś. Harry usiadł na krześle i rozejrzał się. Westchnął, przyciągając do siebie szatyna z uśmiechem.
– Czy teraz widzisz, że nigdy się nie rozejdziemy? – zapytał.
– Kochanie, już wtedy wiedziałem. – Uniósł rękę, ukazując pierścionek.
– Nosisz go?
– Miałem być tylko w barze, a tu raczej nikt nie zwraca uwagi na moje ręce. Widzisz, jak idealnie pasuje? – Wystawił teatralnie dłoń, podziwiając swoją zdobycz.
– Nie mogło być inaczej, skoro jebanym sznureczkiem sprawdzałem rozmiar. – Louis zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, o co chodzi, a Styles wyjaśnił: – Gdy spałeś, obwiązywałem twój palec nitką, by sprawdzić, jaki mam dobrać rozmiar. Nie mogłeś nosić żadnego pierścionka?
Lou roześmiał się, całując go i ciągnąc delikatnie jego wargę. Uwielbiał to robić, chociaż kiedyś skończyło się malinką, której Harry nie umiał ukryć i musiał siedzieć w domu przez kilka dni i wysłuchiwać żartów Tima, który potrafił dodać dwa do dwóch.
– Więc jeśli już mamy chwilę pierścionkowej szczerości, to muszę przyznać się do małego kłamstwa, ale w słusznej wierze! – zastrzegł. – Pamiętasz, jak byliśmy na wakacjach i niby zgubiłeś pierścionek w domu?
– Nie kończ, Louis.
– Nie nosiłeś go dawno, okej?!
– Ale było mi smutno i mogłeś powiedzieć!
– Co miałem powiedzieć?! „Hej, wziąłem twój sygnecik i dałem go Anie, by zamówiła pierścionek zaręczynowy"?!
– Ale przecież Liam napisał, że znalazł go podczas podlewania kwiatów! – Louis spojrzał na niego wzrokiem typowym dla „Serio, kochanie?", a do Harry'ego dotarło, o co chodzi. – Jak mogłeś?!
– Oj cicho, podoba ci się pierścionek, więc teraz masz dwa! I nie marudź, ale podnoś dupę i wracamy do domu.
Rozstali się na chodniku, wymieniając całusami i obiecując, że będą na siebie uważać. Przywitały ich podniesione chłopięce głosy dobiegające z salonu, gdzie trwała zacięta rywalizacja w grze na konsoli. Josh przywitał się z mężczyznami, a Harry uśmiechnął się, pytając co nowego. Zaczęli rozmawiać o feriach, a Tim przypomniał o grze i przywrócił przyjaciela do świata rywalizacji. Louis zapiął smycz psa, mówiąc, że idzie się z nim przejść, a Styles z uśmiechem narzucił na siebie zdjętą przed chwilą kurtkę. Tomlinson liczył na spokojnego papierosa za domem, ale nie chciał się do tego przyznać, bo miał dość wysłuchiwania kazań na temat szkodliwości palenia. Szedł wolnym krokiem, trzymając rękę ukochanego, na której już nie było pierścionka.
– Myślałem dzisiaj o Nowym Jorku z Timmym – powiedział Harry, przerywając ciszę.
– Myślałem, że ten temat mamy omówiony. – Delikatnie wyrwał dłoń z uścisku miłości i sięgnął do kieszeni po paczkę papierosów. Brunet westchnął, widząc to.
– Musisz?
– Muszę.
Puffy zaczął szczekać na pobliskie psy, a Louis delikatnie pociągnął smycz, którą zabrał mu po tym Harry. Nie chciał się kłócić i przejął psa, który z radością zmienił stronę, łapiąc ukochanego za rękę. Kątek oka zerkał na wypuszczane chmury dymu i znowu miał ochotę zacząć temat uzależnień.
– Okej, więc jadę z Timem do USA.
– Okej. – Louis wzruszył ramionami i pociągnął go do śmietnika. Zgasił papierosa i zajął usta gumą do żucia.
– Okej? Tak po prostu?
– Kochanie, dajesz mu szlabany jako ojciec, więc chyba masz ojcowski rozum, co?
– Czuję podstęp.
– Nie, po prostu zdaję się na ciebie.
– Nie powinienem, prawda? No Louis, masz większe doświadczenie!
– Nie, nie powinieneś, Harry. Ale jednocześnie wiem, jak długo na to czekał. I wiem, że zrozumiał wiele rzeczy. I że na pewno nie zrobi sobie kolejnego kolczyka w najbliższym czasie – zaśmiał się. Było mu szkoda nastolatka, ale jednocześnie ból miał być nauczką. Kiedyś mieli podobną sytuację, gdy Timmy nalegał, by rzucić się w zaspę, a Lou tłumaczył, że śnieg jest zimny i będzie piekła twarz. W końcu uległ i pozwolił synowi na odrobinę szaleństwa, a potem patrzył na niego z miną mówiącą: „Mówiłem" i przytulał, ocierając łzy i strzepując śnieg, który dostał się nawet pod kurtkę. Od tamtej pory Tim wiedział, że słowo taty jest zawsze prawdziwe.
– Okej, więc powiem mu o Stanach przy kolacji, tak?
– Ale dodaj kilkukrotnie, że zawiódł nas po całości, niech nie sądzi, że to nagroda – poprosił Tomlinson i otworzył drzwi do domu, przepuszczając ukochanego.
Podczas posiłku Styles opowiadał o wyjeździe do Zoey, ale zastrzegał, że Tim ma nie traktować tego, jak nagrodę, bo nadal są źli. Nastolatek kiwał głową, spuszczając wzrok i obiecując, że już nigdy nie zrobi niczego bez ich zgody.
– Kocham was, wiecie? – powiedział, uśmiechając się.
– My ciebie też, Tim, ale nie karm go. – Lou zauważył podawane jedzenie dla Puffy'ego, który tylko czekał na okazję.
*
Louis żegnał się z ukochanym na lotnisku, prosząc, by na siebie uważali. Był wczesny ranek, a on marzył, by wrócić do domu i przespać jeszcze kilka godzin. Pomachał, odchodzącym chłopakom i wrócił do auta, znowu tłumiąc ziewnięcie. Z uśmiechem zrzucał z siebie spodnie i zakopywał się pod kołdrą. Tuż po jedenastej robił sobie kawę, wypuszczając Puffy'ego do ogrodu i pozwalając mu wykopać kolejny dół. Jadł jajecznicę, przeglądając stronę kliniki, która znowu pojawiła się w ich rozmowie poprzedniego wieczora. Harry opowiadał o małym Zacku i wspominał, że chciałby dziecko. Louis czasami miał wrażenie, że za potomka Styles oddałby wszystko i zupełnie nie rozumiał jego instynktu, skoro małe dzieci nie były aż takie fajne. Zawsze mogli wziąć Lily na weekend, a Hazz miałby dwa dni, by nacieszyć się małą dziewczynką. Nie musieli od razu pchać się w pieluchy i zarwane noce.
– Hej, Anna, obudziłem? – zapytał, gdy kobieta po drugiej stronie odezwała się. Długo wahał się nad telefon do niej, ale chciał porozmawiać.
– Nie, Louis, spokojnie, Mia szaleje od rana, a jest u nas na weekend. Co nowego?
– Harry poleciał z Timem do USA, a ja chciałbym porozmawiać.
– O, to może wpadniesz do nas? Nie chciałabym ciągać Mii, bo jest przeziębiona, ale chętnie ciebie zobaczymy, huh? Porozmawiamy, napijemy się wina i Harry nie będzie ciągle pytał, o czym mówimy – zaśmiała się.
Louis zawahał się, rozważając jej propozycję. Jednak po dłuższej chwili namawiania zgodził się i przebierał szybko, by potem zajechać jeszcze do sklepu. Czuł dziwny spokój, kierując się do Manchesteru w towarzystwie albumu Stylesa, który podbił jego serce. Przywoływał cudowne wspomnienia pierwszych spotkać i pamiętnego koncertu, na którym się poznali. To wszystko wydawało mu się tak cholernie nierealne, ale to była rzeczywistość, a on naprawdę zaręczył się z tym cholernym Harrym Stylesem, który niejednokrotnie lądował na liście najbogatszych, najbardziej wpływowych i najprzystojniejszych.
Anna przywitała go uściskiem i kilkoma komplementami, jednocześnie dziękując za przywiezione kwiaty. Siedzieli w salonie, delektując się przyjemnym ciepłem, gdy pogoda znowu była deszczowa. Z kubków parowała kawa z dodatkiem cynamonu, a oni rozmawiali o szlabanie Tima. Kobieta współczuła nerwów, ale przyznawała, że to dobra nauczka dla dziecka, bo ból powinien powstrzymać go od podobnych pomysłów.
– To samo mówiłem – przyznał. – Mam nadzieję, że teraz trochę się ogarnie.
– Na pewno tak będzie. A z wami wszystko w porządku?
– Tak, ale jest taka rzecz, o której chciałbym pogadać i jednocześnie nie chciałbym, by Harry o tym wiedział.
– Możesz mi zaufać, Lou.
Louis napił się gorącego napoju i wziął głęboki oddech, by po chwili opowiadać o Hazzowym pragnieniu dziecka. Kobieta uśmiechała się, widząc uśmiech mężczyzny, gdy ten wspominał o jego dobrym kontakcie z Timem i Lily. Potem spojrzał na Mię, która przebudziła się z drzemki i przyszła do babci na porcję przytulasów. Jednak wtuliła się w Louisa, który pocałował ją w głowę, obejmując ciasno.
– To trochę przerażające, że on wszystko na ten temat wie – kontynuował. – Jednak rozumiem, że chciałby mieć kogoś, kto będzie go szczerze kochał. Nie wiem jak mam się zachować, bo z jednej strony chciałbym spełnić każde jego marzenie, a z drugiej nie wiem jak pokazać mu, że to nie jest dobry czas, bo on ma płytę do nagrania czy coś. Zresztą jego manager pewnie by mnie zabił, że w ogóle mu w tym pomagam.
– Kochanie. – Pogłaskała go po policzku z uśmiechem. – Chciałbyś mieć z nim dziecko?
– Nie wiem, Anna. Znaczy jasne, chciałbym, ale teraz? Co my byśmy powiedzieli ludziom? Co z jego trasą?
– Na płytę ma jakieś dwa lata, ale czy wy tego byście chcieli.
– No Boże, chciałbym! Jasne, że bym chciał. Bo wiem, jak bardzo on tego pragnie.
– Nie, Louis. Jego zostawmy w spokoju. Czy ty chciałbyś dziecka z Harrym?
– Boję się, że się rozstaniemy i będą walki o wszystko.
– Kochanie, dopóki ty nie masz zamiaru odejść, on tego nie zrobi. Jesteście sobie przeznaczeni.
– Czyli uważasz, że powinniśmy spojrzeć na to poważnie?
– Nie wiem, kochanie, wiem tylko tyle, że nic nie może was powstrzymać. I nie powinniście wszystkiego przekreślać „bo kariera Harry'ego".
– No ale co z jego managerem? Nie ma umów? Zapisków co może, a czego nie?
– Ma zapiski, to oczywiste. Jednak zapiskiem jest jedynie to, że w ciągu kolejnym lat musi wydać jeszcze jedną płytę i mieć trasę, nie ma mowy o małżeństwie czy kupnie domu.
– Jakiego domu?
– No tego, który chcecie kupić. Rozmawiałam z Harrym i wspominał, że chcecie kupić dom.
– Słucham?
Kobieta roześmiała się, widząc dezorientację mężczyzny. Byli jej małymi głupcami, którzy zachowywali się jak małe dzieci, nie wiedząc jak stawiać kolejne kroki w związku i jak tworzyć wspólną przyszłość. Oboje nie chcieli na nic naciskać i bali się odrzucenia, przez co wychodziły nieporozumienia.
– Louis, obiecaj mi, że zaczniesz żyć waszym wspólnym życiem. Kupicie dom, umówicie się na rozmowę w klinice, zbierzecie informacje i będziecie szczęśliwi.
Tomlinson pokiwał głową i przeprosił, gdy telefon przerwał ich rozmowę. Uśmiechnął się, widząc zdjęcie Stylesa i odebrał, witając się. Mężczyzna opowiadał o męczącym locie i tęsknocie, która zdążyła sięgnąć zenitu. Brunet znowu zapakował swój koc, przyznając, że nie wyobraża sobie jechać bez niego.
– Jesteś jeszcze w barze? – zapytał, bo jego ukochany wymigał się od wspólnego wyjazdem, zrzucając wszystko na obowiązki.
– Nie, piję kawę. Jesteście już w hotelu?
– Tak, zaraz wpadniemy do Zoey. Jesteś w domu? – zapytał, słysząc w tle głos dziecka. – Czy u Liama?
– Jestem u mamy, Hazz.
– Mamy?
– Cześć, kochanie – powiedziała Anna, przejmując telefon.
– Mama?! Ale co wy robicie razem?
– Wpadliśmy na siebie i popijamy kawę, bo przynajmniej jeden syn mnie nie olewa!
– Mieliśmy przyjechać po naszym powrocie.
– Jasne, Harry, kłamać to ty nigdy nie umiałeś.
Mężczyzna był zdziwiony, bo przecież to nie była odległość kilometra. To były blisko trzy godziny drogi, a Lou nie mówił, że będzie gdziekolwiek jechał. A Anna również nie miała po co jechać do Londynu. Głos Tima przerwał rozmowę, a nastolatek prosił, by już jechać. Hazz musiał się pożegnać i obiecał, że jeszcze się odezwie, a Louis rozłączył się z uśmiechem.
– Mam przesrane – mruknął, patrząc na kobietę. – Nie da mi teraz żyć.
– Da ci żyć, spokojnie. Ale obiecujesz, że porozmawiacie?
– Jasne, mam dość tajemnic. Ukrywanie zaręczyn wyprało mnie z sił już na dobre.
Zaczęli wspominać tamten wieczór, a Louis nie mógł powstrzymać się od zabawy pierścionkiem. Anna opowiadała, że Harry prosił ją o pomoc, a ona była bardziej podekscytowana od nich. Styles bał się i nie wiedział jak to rozegrać, ale miał dość czekania aż sytuacja wyjdzie od Tomlinsona.
– Więc teraz czas na mój kolejny krok i nieszczęsną klinikę, tak?
– Nie myśl, że musisz, Louis. Wy macie chcieć, a nie musieć.
– On oszaleje z radości.
– Domyślam się. Cieszę się jednak, że jesteście teraz razem, a nie on sam. Już kilka lat temu planował samotne ojcostwo i ostro się kłóciliśmy, gdy próbowałam wybić mu to z głowy.
– Opowiadał mi o tym. Właśnie wtedy znalazł tę klinikę i dowiadywał się o wszystkim.
Anna zapewniła go, że będzie stać murem w każdej sytuacji, a w opiece nad dzieckiem pomoże bardzo chętnie. Louis czuł się dziwnie zmotywowany i nie mógł doczekać się spotkania z ukochanym. Tuż popołudniu zbierał się do powrotu, a Anna namawiała go, by został do jutra. Wspominała o pustym domu i tęsknocie za mężczyznami. Gemma, która zdążyła wrócić z pracy, obejmowała go, proponując imprezę wieczorem, bo na żadnej jeszcze nie byli, a ona znała świetny klub.
– Dziękuję, Gem, ale jednak nie chodzę do klubów bez Harry'ego.
– Ale lepszy Styles to prawie jak ten gorszy Styles. – Uśmiechnęła się.
– Gem – matka wróciła jej uwagę. Kobieta roześmiała się, klepiąc szatyna po kolanie.
Udało jej się namówić na wspólne wyjście i po kolacji przebierali się, zostawiając dzieciaki z dziadkami. Louis odświeżył się i naciągał na siebie ciemne jeansy, znalezione w sypialni ukochanego, który w tej samej chwili oddzwonił, wcześniej przegapiając połączenie.
– Przepraszam, kochanie, miałem wyciszony i nie słyszałem! Jeju, nie gniewaj się!
– Nie gniewam się, kochanie.
– A jesteś jeszcze w Manchesterze?
– Tak, właśnie w tej sprawie dzwonię. Byłbyś zły, gdybym wyszedł z Gemmą i Mikeem do klubu?
– To jest Michał. Mi-chał – uczył go wymowy imienia, które kiedyś sprawiało im wszystkim trudności. – I nie, kochanie, dobrze wiesz, że nie ograniczamy się, tak?
– Nie chciałbym nieprzyjemnych sytuacji.
– Jest w porządku, Lou, sam może wyjdę gdzieś z dzieciakami, bo mają fajną noc w muzeum, huh?
– Bardzo cię kocham i nie mogę doczekać się, aż wrócicie. I mam ogromną niespodziankę.
– Tak? A jaką?
– Niespodzianka to niespodzianka, Hazz.
– Okej, okej, ja ciebie też kocham.
– I możemy kupić ten dom, Harry, wybierz coś ładnego. Pa!
Rozłączył się, pozostawiając zszokowanego Stylesa z telefonem przy uchu. Prędko zszedł na dół, sprawdzając, czy ma wszystko w portfelu i dołączył do mężczyzny, którego imię już na zawsze będzie dla niego po prostu Mike. Mieli rozerwać się w barze, a potem przenieść się do klubu. Rozmawiali o Harry, zajmując stolik i pijąc piwo. Po chwili temat zszedł na mecze, a Gemma westchnęła, patrząc na mężczyzn i dopiła drinka.
– Idę po kolejnego – mruknęła, chociaż nikt nie zwrócił na nią uwagi, bo temat piłki nożnej trochę ich pochłonął.
Harry uśmiechnął się, patrząc na zdjęcie całej trójki, które przesłała Gemma. Gratulowała świetnego wyboru i wyznawała Louisowi miłość, dodając, że nie mogła sobie wyobrazić lepszego szwagra. Nie była pewna, jakiego określenia powinna użyć, bo nigdy nie była dobra w relacjach rodzinnych, więc zwyczajnie machnęła ręką, klikając „Wyślij". Styles odesłał zdjęcie z Zackiem i zachwalał malucha, który podbił jego serce. Wpatrywał się w jego oczy, trzymając w ramionach podczas odwiedzin i czuł, jak bardzo pragnie dziecka. Wiedział jednak, że Louis nie popiera jego pomysłu i ma milion wymówek. Obiecał sobie, że kolejny raz podejmie temat po powrocie do Londynu.
Louis szalał z Gemmą i Michałem, pijąc trochę za dużo wódki i trochę za bardzo wygłupiając się na parkiecie. Dane było mu poznać kilku znajomych ze szkoły ukochanego, a on wymieniał ze wszystkimi krótkie zdania i uśmiechy. Próbował zapamiętać ich imiona, ale nigdy nie był w tym dobry, więc przeprosił w końcu, mówiąc, że idzie zapalić. Umówili się przy barze za pięć minut, by się nie zgubić. Blondynka, której imienia nie usłyszał, ruszyła za nim do palarni i poprosiła o zapalniczkę, gdy wyjęła cienkie papierosy.
– Więc chodziliście razem do klasy, huh? – zaczął Louis, chcąc pozbyć się nieprzyjemnej ciszy.
– Od podstawówki musiałam go znosić – zaśmiała się. – Pozdrów go przy okazji.
– Jasne, przekażę.
Harry jak na zawołanie przypomniał o sobie krótką wiadomość. Louis zakrył ekran, nie chcąc, by dziewczyna przeczytała jego SMSa i wystukał krótkie: „Pozdrawia Cię koleżanka z klasy, ale za cholerę nie pamiętam jej imienia :////". Styles zaśmiał się i poprosił o opis. Tomlinson zlustrował ją, a potem opisał i wreszcie dostał odpowiednie imię. Przytaknął, choć nie był pewien i dostał kolejną wiadomość: „Nie ufaj jej, była żmiją i kiedyś do mnie uderzała haha". Brunet czuł niepewność, gdy Louis napisał o Brie, której naprawdę nie lubił. Dziewczyna nie grzeszyła szczerością i była typem licealnej gwiazdy, która po trupach chciała dość do celu.
– Kochanie, a co z Puffym? – zapytał Harry, dzwoniąc do ukochanego.
– Poprosiłem Limę, by z nim wyszedł, więc chyba przeżyje. Co tam?
– A nic, chodzimy sobie po mieście, byliśmy na zakupach i jest cudownie. A tam?
– Trochę się bawimy, trochę poznaję ludzi. I bardzo za tobą tęsknię!
– Ja za tobą też, skarbie, ale możesz mi coś obiecać? Nie gadaj z nią, serio.
– Jasne, idę do Gemmy i nie będę nic słyszeć.
– Znowu paliłeś?
– Ja to rzucę, naprawdę.
– Mam nadzieję, że to ta niespodzianka.
– Jest o wiele lepsza, Hazz.
Pożegnali się i Louis spojrzał na Brie, która długimi palcami przesuwała po ekranie telefonu, przeglądając Instagrama. Zaproponowała wspólne zdjęcie, wyciągając rękę w powietrze, a Lou przeprosił, wstając i mówiąc, że czekają na niego. Dziewczyna była ładna, ale gdyby słowniki miały obrazki, to pod pojęciem „fałszywości" z pewnością byłoby jej zdjęcie.
-----
HO HO HO! Mikołaj wpadł! Witam ponownie, dzisiaj bez zbędnego ględzenia, może następnym razem pospamuję, a dzisiaj wesołych Mikołajek!
I standardowo zapraszam na hasztag #BMMLarry na Twitterze, gdzie sobie spojlerujemy, oceniamy i płaczemy (to głównie ja na widok Waszych reakcji).
Kocham! x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro