Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Nie jestem w ciąży!"

                    

                    

                    

Louis leżał w łóżku z Harrym na swoim torsie i przeglądał Internet. Czuł się wyspany, ale jednocześnie było mu zbyt przyjemnie, by wstawać. Jego ukochany spał głębokim snem, wtulając się w niego i ściskając koc. Lou nie mógł przejść obojętnie obok takiego widoku i musiał zrobić mu zdjęcie. Chciał jednak, by pozostało w jego galerii, więc nie wrzucał go na swój profil. Ludzie nadal szaleli na widok jego ostatniej fotografii, która była małym kolażem, Po lewej fotografia, którą znalazł w rodzinnej albumie i przestawiała jego i Tima na pierwszych urodzinach, a potem prawie identyczne zdjęcie z czternastych urodzin. Zmienili się, a on nie mógł uwierzyć, że jego syn nie jest już małą bubą. Teraz był już prawie mężczyzną, który miał za sobą pierwszy związek. 


Jezu, tato zawstydzasz mnie haha


Lou uśmiechnął się, widząc komentarz syna i nie mógł nie odpowiedzieć.


Zawsze będziesz moim małym bubą!


Tomlinson naprawdę tęsknił za nazywaniem tak syna. Kiedyś Tim sam mówił na siebie „Bubu" przez ojca, a potem szatyn usłyszał, że robi mu wstyd. Wiedział jednak, że dojrzewania nie zatrzyma i musi pogodzić się z mijającym czasem. 

Przeszedł na profil syna i zauważył nagranie. Był na nim z Harrym, gdy grał na klawiszach, a brunet śpiewał „You are the reason". 

Jeśli oni nie są dla Ciebie przykładem miłości, to chyba jesteś ślepy #dwóchojcówtolepiejniżjeden #lepszahistoriamiłosnaniżzmierzch" – pisał Tim, a Lou uśmiechał się, widząc filmik. Może jeszcze niedawno denerwował się brakiem prywatności, ale teraz lubił chwalić się ukochanym. Tim też dozował dawkę zdjęć i nie spamował jak kiedyś. 


Dwóch ojców to dwa szlabany, więc grzecznie!


Opublikował i uśmiechnął się, czując łapanie za twarz. Spojrzał na dół na budzącego się mężczyznę, który ziewnął.

– Cholernie drapiesz – mruknął, a Lou poczuł gorąco przechodzące przed jego ciało.

– Kochasz to.

– Wolę, żebyś miał włosy na dole niż na górze.

– Jesteś okropny – zaśmiał się. Okej, dzisiaj wreszcie musi się ogolić.

Harry zaczął całować go po torsie, mrucząc cicho. Lou uśmiechnął się, przymykając oczy i czując wybrzuszenie w bokserkach ukochanego. Poddał się pocałunkom na piersi i pozwolił na rozbudzenie swojego penisa. Zaspany i rozczochrany chłopak naprawdę go podniecał i dawno nie mieli porannych akcji. Ba, ma wrażenie, że nigdy nie robili sobie spontanicznego poranka. Teraz mógł dyszeć, leżąc w miękkiej pościeli i delektując się seksem oralnym. Uśmiechnął się, gdy Harry połknął spermę i usiadł na łóżku, ocierając kącik ust. Wyglądał jak mały chłopiec, który czekał na nagrodę. 

– Chodź do mnie – szepnął Lou, patrząc na niego.

– Byłem dobrym chłopcem? – zapytał Harry, kładąc się na jego ciele i domagając się pocałunku.

– Cholernie dobrym chłopcem. – Louis złapał go za pośladek i ścisnął, wpijając się w malinowe wargi.

Chciał się odwdzięczyć i pocałunkami zjeżdżał niżej, wcześniej ssąc twardniejące sutki Stylesa. Ten  już wkładał drugą poduszkę pod głowę, by było mu wygodniej. Lou odchylił bokserki i złożył drobny pocałunek na samym czubku. Postanowił trochę się pobawić chłopakiem, który już mruczał z zadowoleniem. W końcu wychrypiał ciche:

– Daj ręce.

Lou podniósł ramiona do góry i splótł palce z długimi palcami kochanka. Musiał pracować samą głową i przyspieszył ruchy, czując, że Harry jest już blisko. Jego jęki niosły się po pokoju, a biodra co chwilę podrywały do góry, jakby chciały natrafić na idealne miejsce do zakończenia. W końcu wystrzelił, mrucząc cicho imię Tomlinsona, a ten uśmiechnął się. Wyczuł idealny moment, bo w tej samej chwili ktoś zapukał do drzwi. 

– Idziecie na śniadanie czy jemy tutaj? – zapytał Tim, gdy ojciec otworzył drzwi. Lou spojrzał na Harry'ego, który z uśmiechem leżał w rozwalonej pościeli. Pokiwał głową, zgadzając się na restaurację.

Siedział z resztą zespołu i swoją rodziną podczas posiłku, rozmawiając o koncercie. To właśnie po nim Zoey miała wrócić do domu i wszyscy wiedzieli, że to skończy się płaczem. Tim przeżywał każde spotkanie z przyjaciółką i nie umiał sobie poradzić, gdy musieli się rozstać. Harry próbował wypełnić im czas, proponując muzeum sztuki nowoczesnej, a Tim jęknął. Jednak zgodził się, gdy Zo zaczęła wymieniać plusy tego miejsca. Lou miał wrażenie, że dziewczyna potrafiłaby przekonać nastolatka nawet do pokochania hiszpańskiego i jedzenia brokułów. 

Chodzili po odpowiednich salach, a Harry co chwilę był zatrzymywany przez fanów. Anna rozmawiała z Louisem, idąc nieco z przodu i wspominała wczorajszy dzień. Zachwycała się Timem i przyznawała, że robi się coraz bardziej dojrzały. Zwłaszcza gdy bez marudzenia wychodził z Puffym, a Lou kiwał głową, zgadzając się. Akurat o psa jego syn dbał najbardziej i nie narzekał, że musi po nim sprzątać. 

– Zastanowiłeś się nad propozycją, Lou? – zapytała, gdy Harry znowu gdzieś zniknął.

– Nie jestem przekonany. Wiesz, jak to jest.

– Poradzimy sobie, Lou. Pomogę twojej mamie się nim zająć i będę zabierać go na weekendy.

– Moja mama sama o tym mówi bez przerwy. Twierdzi, że powinniśmy być teraz razem. – Spojrzał na ukochanego, który dołączał do nich szybkim krokiem.

– Powinniście. To tylko miesiąc, poradzimy sobie.

– Pogadam z nim.

– Zabiję ich kiedyś – mruknął Harry, obejmując ukochanego i wymuszając całusa.

Spędzili długie godziny na podziwianiu sztuki i wygłupach. Potem szaleli w sklepie ze słodyczami, a Lou wspominał, że nikomu nie da tabletki, gdy brzuch zacznie się buntować. Tim machnął ręką, wybierając kolejne żelki. Zapychali się nimi, jadąc do hotelu i oglądając telewizję. Harry szalał podczas próby, a Zoey obserwowała go z uśmiechem, stojąc za sceną. Rozmawiała z Anną, przyznając, że nadal nie wierzy w to, co się dzieje, a kobieta obdarowała ją długim przytuleniem. Tim leżał na kanapie z Puffym, przeglądając internet, który szalał przez nagrania z jego wyznaniem. 

– Tato?

– Tak? – Lou podniósł wzrok znad gazety.

– Jesteś... ummm... jesteś zły za wczoraj? Znaczy, no za to, jak... umm... wiesz. Za to, jak nazwałem Harry'ego.

– Nie możesz nazywać go „tatą", Timmy. – Louis przesiadł się z fotela na kanapę. – Wiem, że jest ci bliski, ale nie jest twoim tatą i nie możesz go stawiać w takiej sytuacji.

– On sam nazywa mnie synem. – Wzruszył ramionami.

– Wiem, Timmy, ale nie wiem, czy powinieneś.

– On mnie kocha. I ciebie kocha. I jesteśmy rodziną i...

Wbiegający mężczyzna przerwał ich rozmowę. Lou został obdarowany szybkim całusem i zapytał, czy próba już się skończyła. 

– Mają problem z kablami przy gitarach i muszą to ogarnąć. O czym gadacie? – zapytał, kucając przy nogach ukochanego.

– O niczym właściwie – powiedział Lou.

– O tym, czy jesteś zły, że wczoraj nazwałem cię tatą – przyznał Tim, a ojciec zmarszczył brwi, patrząc na niego.

– Oczywiście, że nie, skarbie. Ja od dawna uważam cię za syna.

– Widzisz, tato?

– Znowu się czepiałeś?

– Ja...

– Jesteście moją rodziną, czy wam się to podoba, czy nie. I pamiętaj, Tim, że dwóch ojców to dwa szlabany, więc wiesz. – Posłał mu uśmiech, gładząc go po udzie. Przejechał ręką po futerku psa i usłyszał wołanie. 

Louis uśmiechnął się, gdy Harry wrócił na scenę. Tim przytulił go, mówiąc, że cieszy się całą sytuacją i naprawdę ich kocha. Lou obejmował nastoletnią dwójkę podczas koncertu i patrzył na ukochanego. Widział jego pasję i miłość do koncertowania, która tak urzekła go osiem miesięcy wcześniej, gdy stał na londyńskiej hali z kolorową kartką, na której Tim błagał, by go wziąć na scenę. Teraz znajdowali się na niej kolejni szczęśliwcy, a on nie mógł sobie wyobrazić, co by było,  gdyby rok wcześniej nie dał synowi upragnionego prezentu. Nie widział przyszłości bez Stylesa. Nie wiedział, czy miałby teraz partnera, skoro zamykał się na związki. Nie wiedział, czy Tim nie skończyłby w poprawczaku, bo dojrzewanie wiązało się z idiotycznymi pomysłami.

Poczuł rękę na ramieniu i uśmiechnął się do Anny, która przerwała jego rozmyślania. Jego oczy były zeszklone i wtulił się w kobietę bez słowa. Traktował ją jak teściową i był wdzięczny, że to właśnie ona jest mamą jego ukochanego. Miała w sobie tyle samo ciepła i miłości do innych co Harry. 

– Jesteście sobie przeznaczeni – powiedziała, a on jedynie podziękował i przytulił ją mocniej.

Tim tulił Zoey, a ona zapłakana słuchała „Sweet creature", patrząc na idola. Nie spodziewała się, że jej życie będzie wyglądać jak cholerne marzenie. Teraz miała Tima tylko dla siebie i nie było dnia, by nie rozmawiali przez komunikator. Czasami były to tylko minuty, ale musieli się zobaczyć i opowiedzieć o swoich planach na najbliższy dzień. Często w weekendy robili sobie noce filmowe i oglądali razem produkcję, komentując ją na Skype. Byli sobie naprawdę bliscy i chcieli, by ludzie zazdrościli im przyjaźni. Teraz ich serca pękały, gdy musieli pożegnać się po kolacji. Mijała jedenasta, a nastolatka już dawno powinna przygotowywać się do spania. 

– Jesteś moją ukochaną małą kreaturą i kocham cię – powiedział Tim, ściskając dziewczynę na werandzie.

– Zobaczymy się niedługo? – Spojrzała na przyjaciela i przetarła twarz.

– No jasne. Uważaj na siebie!

Louis patrzył na nich, siedząc w aucie, a jego serce się krajało. Wiedział, jak trudne są pożegnania i przytulił syna, gdy ten usiadł obok niego z tyłu. 

– Możemy się tu przeprowadzić, tato? – szepnął, ściskając ojca i wtulając się w jego szyję.

– Masz szkołę, Timmy. – Pocałował go w głowę.

– Tutaj też znajdę. Mogę chodzić z Zoey do klasy.

Harry spojrzał na ich dwójkę i pogłaskał nastolatka po ramieniu, wspominając, że zobaczą co da się zrobić po wakacjach. Louis nie chciał, by ten składał mu obietnice bez pokrycia, więc pokręcił głową, patrząc na niego.

Anna patrzyła na nastolatka, którego łóżko stało niedaleko. Oglądał film, ale co chwilę słyszała pociągnięcie nosem i domyślała się, że płącze. Tim czuł żal do całego świata, że Zoey mieszka daleko i nie może spotykać się z nią tak często, jak z Emily. Chciałby mieć ją obok na każde zawołanie i nie musieć odliczać dni do spotkania. Kobieta objęła go, przerywając seans i otarła łzy. Chłopak wyjął słuchawki i spojrzał na kobietę, zatrzymując odtwarzany serial. 

– Zobaczycie się niedługo, skarbie. Zaraz będzie czerwiec i zostanie wam miesiąc szkoły.

– Już za nią tęsknię.

– Wiem, kochanie, ale macie internet i możecie do siebie dzwonić i być na bieżąco. Może za kilka dni wpadniesz do Nowego Jorku i pójdziecie na ciastko.

– Ja nie wiem, jak tato może pozwolić Harry'emu wyjechać – westchnął, pociągając nosem, a ona podała mu chusteczkę. – Mówiłem, że może tu zostać, a ja będę z babcią.

– Też mu to mówiłam.

– I zostanie?

– Jeszcze o tym myśli.

– Bo on ciągle przejmuje się pracą. Nawet kiedyś przez to płakał, bo mówi, że jest nieudacznikiem.

Anna pocałowała go w czoło, odgarniając niesforne kosmyki. Uśmiech wkradał się na jej twarz za każdym razem, gdy je przeczesywała, bo przypominały mu o młodym synu. Pamiętała, jak bardzo Harry nienawidził swoich włosów, gdy ludzie w podstawówce mówili, że wygląda jak dziewczynka. Teraz był dumny i używał mnóstwa kosmetyków, by nadal pięknie się kręciły. 

– Idź spać, Timmy, rano mamy samolot.

– Bardzo za nią tęsknię – przyznał.

– Wiem, skarbie, zobaczycie się niedługo.

Tim odłożył tablet i próbował usnąć. Rano był padnięty i spał w samolocie, gdy kierowali się w kolejne miejsce. Anna przyznała, że wieczorem długo siedział i wspominał Zoey, a serce Louisa się łamało. Patrzył na syna okrytego kocem Stylesa i zastanawiał się, czy aby na pewno powinien spędzić swoje ferie w trasie. Jednak to było jego marzenie, a Lou chciał dla niego wszystkiego, co najlepsze. 

– Będzie dobrze, skarbie – usłyszał i poczuł delikatne pogłaskanie na ramieniu. Harry obdarował go pocałunkiem i spojrzał na śpiącego nastolatka.

Tim nie czuł się zbyt dobrze i leżał na backstage podczas próby. Anna próbowała przekonać go do hotelu, ale on pokręcił głową, mówiąc, że chce zobaczyć koncert. Chłopak leżał na jej kolanach, a ona kątem oka zerkała na jego telefon, gdzie co chwilę ukazywało się powiadomienie dotyczące nowej wiadomości od Zoey. Oboje za sobą tęsknili i odliczali dni do kolejnego spotkania. 

Lou martwił się jego samopoczuciem, gdy przez kolejne dni też był markotny. Harry zapewniał mu mnóstwo rozrywki, by tylko się nie nudził, a Mitch chętnie uczył go nowych trików do gry na gitarze. Dni mijały naprawdę szybko, a oni korzystali ze swojej obecności. Pod koniec tygodnia Louis odpuścił sobie towarzyszenie ukochanemu podczas wywiadu i spędził z synem trochę czasu na zwiedzaniu miasta i korzystaniu z hotelowego basenu. Tim ucieszył się, przytulając Stylesa i mocząc jego ubrania, gdy wrócił po spełnieniu swoich obowiązków. 

– Idziesz też? – zapytał, ocierając się ręcznikiem. Harry skrzywił się, patrząc na wodę i wspominając nieprzyjemne sny.

– Nie męcz go, Tim.

– Tylko pytam, okej?

– Właściwie to jestem trochę głodny. Idziecie na coś dobrego?

– A będzie słodkie?

– W sumie to możemy iść na coś słodkiego, ale najpierw się ogarnij.

Tim suszył włosy, rozmawiając z Anną. W końcu kobieta zabrała od niego suszarkę, widząc, jak niezdarnie to robi i pomogła mu doprowadzić się do porządku. Nastolatek przekazywał pozdrowienia od Zoey i wspominał, że umówili się na wakacje. 

– Szybko minie – zapewniła.

Siedzieli w kawiarni, a Harry obejmował Louisa i opowiadał o wywiadzie. Ludzie wypytywali go o najbliższych i przyznawali, że są cudowną rodziną. Fani przyznawali, że Styles jest cudownym ojcem i patrzy na Tima z ogromną miłością. Rzeczywiście szalał za tą dwójką i nie wyobrażał sobie życia bez nich. Gdy byli daleko, często męczyły go złe sny dotyczące zerwania, a on wiedział, że jego serce by tego nie zniosło. Uzależnił się od Tomlinsonów i był gotowy oddać za nich życie. Dlatego smucił się, gdy oni się smucili i płakał, gdy Lou znowu był zły albo nazywał się nieudacznikiem. Chciał mieć go na własność dwadzieścia cztery godziny na dobę i egoistycznie cieszył się, że Louis nie ma pracy i nie musi siedzieć w Londynie. A potem ten znowu się nienawidził, a Styles czuł ścisk w środku i miał ochotę uruchomić kontakty i znaleźć mu coś odpowiedniego.

– Dobry wieczór, Detroit! – zawołał i uśmiechnął się, gdy tłum odpowiedział mu piskiem. – Jak się macie? – Chwycił butelkę z wodą i pociągnął spory łyk. Od godziny miał ochotę na wino i zapychał się cukierkami, pokonując chwile słabości. Mimowolnie skrzywił się na brak upragnionego smaku, więc próbował skupić myśli na czymś innym. – Nie słyszę was! – powiedział głośno i zaśmiał się, gdy hala wypełniła się krzykiem.

Jego ręce drżały, gdy kończył występ i żegnał się z fanami. Louis zauważył, że coś jest nie tak, a Anna od razu spojrzała w oczy syna. Pokręciła głową, wiedząc, co się święci i złapała go za twarz.

– To minie, Harry. Po prostu pójdziesz spać i minie, rozumiesz?

– Wszystko okej, Harry? – zapytał Tim, nosząc Puffy'ego po garderobie i tuląc się do niego.

– Tak, po prostu jestem zmęczony – skłamał.

Lekka kolacja i mógł wziąć zimny prysznic, by pozbyć się nieprzyjemnego uczucia. Lou czuł zdenerwowanie, gdy leżał sam w łóżku i ciągle patrzył w stronę łazienki. Jego ukochany wreszcie wyszedł, a on odetchnął z ulgą. Harry położył się, włączając telewizor i próbując zająć czymś myśli. Uśmiechnął się, gdy Louis klęknął przed nim w samych bokserkach.

– Mam coś, czym mogę zająć ci usta, byś nie myślał o tym.

– Mówisz? – Uniósł brew, patrząc na jego krocze i zagryzając wargę. Louis roześmiał się, podając mu woreczek z cukierkami.

– Wiśniowe.

Brunet roześmiał się, odkładając słodycze i rzucając szatyna na łóżko. Całowali się, dysząc głośno, gdy ich ulubione miejsca się ocierały. Jednak Louis odepchnął Stylesa, mówiąc, że powinien odpocząć. 

– Albo wino, albo seks, Louis. Możesz wybrać – powiedział, próbując utrzymać poważny ton głosu.

– Ale tylko jeśli ja na górze.

– Chcę cię dosiąść.

– Marzę o tym.

Uśmiechnęli się, powracając do pieszczot i nie przejmując się późną godziną czy przymusem wczesnego wstania. Louis wbijał paznokcie w biodra ukochanego, który odchylał głowę, wbijając się i prędko podnosząc. 





*





Louis tulił szlochającego syna, gdy siedzieli w samolocie do Londynu. W końcu nadszedł znienawidzony weekend, a oni musieli obudzić się z przyjemnego muzycznego snu. Pożegnał się z ukochanym jakieś pół godziny temu, ale już za nim tęsknił i nie mógł doczekać się poniedziałku. Musiał jeszcze porozmawiać z matką czy aby na pewno poradzi sobie z Timem. 

– Hej, buba, wrócimy tam – szepnął, okrywając syna kocem i całując w czoło.

– Tęsknię za nimi, tato.

– Ja też, skarbie, ale za miesiąc masz wakacje i znowu będziemy razem.

– Będziesz do mnie dzwonić z trasy?

– Ja jeszcze nie wiem, czy wyjadę, Timmy. To tylko pomysł.

– Wyjedziesz i przywieziesz mi magnesy. – Uśmiechnął się.

– O nie, skarbie, to ty będziesz je sobie kupować, jak następnym razem pojedziemy z Harrym. W końcu musisz zdrapać mapę do końca. Obiecałeś, pamiętasz?

– Kocham cię, tato. Jesteś najlepszy.

– Tak, tak, zaraz po Harrym, wiem.

– Nie, najlepszy-najlepszy. – Oparł się głową o jego ramię, a Louis poczuł dumę.

Przytulił matkę, która odbierała ich z lotniska. Tim stęsknił się za babcią i miał jej dużo do opowiadania. Czekał już na nich obiad, a oni zajadali się, wysłuchując opowieści nastolatka. Puffy siedział przy właścicielu, licząc na małą przekąskę. W końcu położył pysk na jego kolana i wypluł gotowaną marchewkę, patrząc na małego szatyna z pogardą, gdy ten oszukał go i nie dał mięsa. Louis podziwiał go za upartość, bo był pewien, że nie wytrzyma długo w swoim wegetarianizmie. Zresztą sam czasami rezygnował z mięsa, bo nie chciało mu się gotować tylko dla siebie. Wtedy jedli kotlety sojowe albo zapiekanki makaronowe. 

– O babciu, ale wiesz co! Mogę dalej zdrapywać mapę i to dużo miejsc!

– Wiem, skarbie, niedługo zdrapiesz całą.

– Do tego jeszcze trochę, ale mam taką nadzieję! I Zoey obiecała, że przyjedzie na wakacje, nie, tato?

– Dokładnie to obiecała – przytaknął Lou.

Harry rozmawiał z ukochanym tuż przed próbą. Louis brzmiał na padniętego i przyznawał, że dzisiaj szybko uśnie. Jednak cholernie tęsknił, a łóżko wydawało mu się za duże. Miał ochotę zawołać Puffy'ego i tulić go podczas snu. Jednak ten był zajęty przez Tima i to z nim wolał spędzać noc. 

– Rozmawiałeś z mamą? – zapytał Styles.

– Dopiero wróciłem, jutro z nią pogadam.

– Bardzo cię kocham, Lou. I bardzo tęsknię.

– Ja też, skarbie. Pomyśl, że za miesiąc kończysz trasę i będziemy mieli siebie na wyłączność.

– Odliczam dni jak Tim do Zoey – przyznał.

– A obiecasz mi coś?

– Wszystko.

– Żadnego wina, Harry. Masz cukierki.

– Wiem, Boo, właśnie nażarłem się jak świnka i chyba zdechnę.

– Mówiłem, że masz ograniczyć żelki.

– Skąd wiedziałeś, że to żelki?

– Bo wiem po czym boli cię brzuch, Harry.

– No okej, ale nie mogłem się powstrzymać. Były naprawdę dobre. O czekaj, jeszcze jedna jest – mruknął z zadowoleniem, odgryzając gumową głowę od misia.

Louis pokręcił głową, a spomiędzy jego ust wyrwało się ziewnięcie. Pożegnali się, wyznając sobie miłość kolejny raz i obiecując dłuższą rozmowę następnego dnia. Tim od rana opowiadał o kręglach z kolegami, bo chcieli skorzystać z ostatnich wolnych dni. Lou miał wolny wieczór i chciał wyjść gdzieś z mamą, dziękując jej za wszystko. Zaproponował kolację, a ona przytuliła go, zgadzając się.  Wcześniej czekały ich wspólne zakupy, a Lou zaczął temat pracy. Jay objęła go, prosząc, by teraz o tym nie myślał. 

– Boże, mamo, wy spłacacie mój dom, wiesz, jaki to wstyd?

– Nie, kochanie, my ci pomagamy, bo jesteś naszym synem i właśnie od tego są rodzice. Znajdziesz pracę, to zabierzesz nas na wakacje i będziemy kwita.

– Bardzo cię kocham, mamo.

– Ja ciebie też, Lou. Ale weź jeszcze mleko. – Wskazała na odpowiedni regał.

Wrzucił butelkę do sklepowego wózka i wyjął wibrujący telefon. 


Od Hazz: Kochanie!!!! 😭😭😭

Od Hazz: znowu nam się nie udało!!! 😭 💔

Od Hazz: Nie jestem w ciąży!!! :(((((


Louis podkręcił głową z uśmiechem, widząc zdjęcie przestawiające test i to z pewnością nie ciążowy, bo miał ich kilka przed swoją twarzą czternaście lat temu.


Od Hazz: ale powinniśmy dalej próbować 😊

Do Hazz: czy to jest test na narkotyki?

Od Hazz: jezu, zawsze coś zepsujesz 😒

Od Hazz: i si, jestem czysty 😇


– Wszystko w porządku? – zapytała Jay, patrząc na rozbawionego syna, który kręcił głową.

– Nie jesteśmy w ciąży, mamo.

– Co? – Zmarszczyła brwi.

– Harry miał test na narkotyki i wyszła jedna kreska i żartuje sobie, że nie jest w ciąży.

Kobieta zaśmiała się, przekazując pozdrowienia od niedoszłej babci. Zapanowała cisza, którą znów przerwała matka Lou, wspominając:

– Ale właściwie to mogłabym zostać jeszcze raz babcią, Lou.

– Będziemy próbować, mamo, może się uda – zapewnił.

Po południu Styles prosił o krótką rozmowę i życzył udanego wieczoru z rodzicami. Lou cieszył się, siedząc w restauracji i zupełnie nie przejmował się, że powinien oszczędzać. Jeszcze było go stać na postawienie rodzicom kolacji w ramach podziękowań. Popijali wino, delektując się daniami i rozmawiając o życiu. Mark patrzył na syna i był dumny z miejsca w życiu, w którym ten się znajduje. Był zakochany, szczęśliwy i z pasją opowiadał o związku. Okej, może nie mógł znaleźć pracy, ale nadal był ich największym powodem do dumy. Nie byli zachwyceni, gdy przyznał się do ojcostwa w młodym wieku, ale nie mogli mu nie pomóc. Dzielnie znosił nocne wstawanie i ukrywał łzy, ucząc się do egzaminów z małym Timem na kolanach. A teraz miał trzydzieści lat, wspaniałego syna i sukcesy na koncie. I cudownego partnera, który uszczęśliwiał go. 

– To kiedy ślub, Lou? – zapytał starszy szatyn.

– Jezu, tato, ty też?

– Chcę tego dożyć, Lou, a najmłodszy nie jestem.

– Spokojnie, jeszcze możesz mieć wnuka do odchowania.

Mark zmarszczył brwi, pytając, czy coś go ominęło. 

– Żart taki, Harry ciągle mówi o córce. – Machnął ręką.

– Będziemy was wspierać w każdej decyzji, Louis. Wasze szczęście jest najważniejsze.

– I za to was kocham.

Louis wzniósł toast za Tomlinsonów, dziękując za wspólny wieczór i westchnął, odczytując wiadomość od Tima, który przyznawał, że Puffy właśnie rozwalił worek ze śmieciami. Wystukał krótkie: „Niech Ci tata Harry da szlaban, ja mam dzisiaj wychodne :* " i zablokował telefon.

----

Hej, it's me again. Dzisiaj krótko, bo dlaczego nie. Dziękuję ze wszelkie opinie, pozdrawiam moje cudowne słoneczko od piosenki i zapraszam na mojego Twittera, gdzie niedługo pojawi się nagranie wspomnianego w ostatniej notce. Love u, A x

I oczywiście zapraszam pod hasztag #BMMLarry na twitterze, gdzie sobie gadamy, jaramy się, płaczemy i dowiadujecie się o planowanych zamachach i śmierciach. Oops.

Lots of love, me x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro