Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"I za „nic" dostałeś w twarz, tak?"

– Timmy, to ważne – powtórzył Louis kolejny raz. Siedział na ławie, patrząc na syna na kanapie i próbując wyciągnąć z niego prawdę. – Czy on naprawdę cię dotykał?

Nastolatek milczał od kilku minut, gdy wrócili do domu ze spotkania z Jessicą. Ich adwokat próbował uspokoić dorosłą dwójkę, opowiadając o machinie, która teraz ruszyła. Sprawa molestowania była czymś odrębnym i chwilowo dawała im odetchnąć od sprawy o prawa rodzicielskie.

– Tim, to naprawdę ważne.

– Chcę iść do siebie – odezwał się w końcu.

– Tim, musisz nam powiedzieć. Ja nie pozwolę cię skrzywdzić i zrobię wszystko, by Adam za to zapłacił, ale musisz nam wszystko opowiedzieć.

– Chcę iść do siebie, tato. Puść mnie. – Spojrzał na jego ręce, które trzymały chłopaka za dłonie.

– Puść go, Louis. Wszyscy musimy odpocząć.

Tim szybkim krokiem skierował się na górę, gdzie od razu zamknął drzwi na klucz, uniemożliwiając rodzicom powrót i kolejne przesłuchania. Louis przecierał twarz dłońmi, jęcząc głośno z bezsilności. Nie spodziewał się takiego wyznania, chociaż wewnętrznie czuł, że coś większego wydarzyło się podczas tamtych kilku dni. Dopiero teraz zaczynał łączyć wątki i wspominać zachowanie syna, który zamknął się w sobie i nie chciał niczego powiedzieć. Czuł się jak najgorszy ojciec na świecie, który nie potrafił ochronić jedynego dziecka przed pedofilem. Zupełnie jak Harry, który miał ochotę kolejny raz zadzwonić do prawnika i dopytać o kolejne kroki, chociaż już wszystko mieli wyjaśnione. Podobno sprawa miała trafić do prokuratury, a oni czekali na wezwanie na przesłuchanie. Mężczyzna obiecał, że zrobi wszystko, by sprawa potoczyła się szybko, a Adam został ukarany.

– Twoja mama dzwoni, skarbie – powiedział, widząc migający ekran ze zdjęciem Jay.

– Jeszcze tego brakowało – jęknął.

– Powiesz jej prawdę?

– Powinienem powiedzieć to przez telefon? Czy pojechać do nich?

– Możesz pojechać, zajmę się Timem. Ale teraz odbierz. – Podał mu komórkę i wstał, kierując się do kuchni.

Louis półsłówkami mruczał, że sprawa została odroczona i podawał głupi powód przyjazdu do rodziców niedługo. Cieszył się, że Jay ma wolne i może z nią porozmawiać, chcąc wypytać czy nastolatek coś jej mówił. Miał ochotę rozpłakać się, siedząc w starym salonie, w którym spędził większość życia. Drżącym głosem opowiadał o nowych informacjach, a kobieta wydawała się nie dowierzać. Zakrywała usta, wysłuchując kolejnych słów i wyobrażając sobie krzywdę wyrządzoną dla jej jedynego i ukochanego wnuka. Pytała co będzie dalej i przeklinała Adama, mówiąc, że ma ochotę go zabić. Louis kręcił głową, wspominając, że sam nie wie co robić i jak się zachowywać. W końcu zmuszony był wrócić do domu, gdzie Harry próbował dotrzeć do nastolatka, pisząc wiadomości z propozycją wspólnego popołudnia. Jego wiadomości pozostawały bez odpowiedzi, a w głowie zaczęły rodzić się mroczne myśli. Ze zdenerwowaniem pukał do odpowiedniego pokoju i szalał, gdy odpowiadała mu cisza.

– Boże, co?! – warknął mały szatyn, otwierając drzwi.

– Cholera, Tim, ja się martwię. Zadzwonię do Gemmy i powiem, że się tniesz.

– Nie tnę się, nie przesadzaj.

– Pokaż.

– Jaja sobie robisz?

– Pokaż te ręce! – Podniósł głos, chwytając go za przedramię.

– Spałem, Harry. Nic nie mam, widzisz? – Podwinął rękawy, przewracając oczami.

– My szalejemy, Timmy. Rozumiesz? – Zmarszczył brwi, łagodniejąc. – Szalejemy, że coś sobie zrobisz. Jedziesz dzisiaj do Sam.

– Nie jadę.

– Jedziesz.

– Nie jadę. Nie możesz mnie zmusić.

– Mogę. Szykuj się na czwartą i jedziesz do Sam. I nie ma zamykania się. – Wyjął klucz z dziurki w akompaniamencie nastoletniego buntu.

– No ej! Powiem tacie!

Louis słyszał krzyki z góry i spojrzał na Harry'ego, który szybkim krokiem kierował się do kuchni. Od razu zapytał, o co znowu się pokłócili, a ten wzruszył ramionami, utrzymując, że wcale się nie kłócili. 

– On zabrał mi klucz, tato! – usłyszał Tima z piętra. – A mam prawo do prywatności według praw człowieka!

– Zabrałeś mu klucz?

– On zamknął się w pokoju, Louis. Dobijałem się, a on nawet się nie odezwał i myślałem, że coś się stało.

– Mam takie prawo, tato! Przeczytać ci? – Timmy walczył o swoje, krzycząc z korytarza.

– Nie krzycz, tylko tu zejdź.

Dom wypełniał się podniesionym głosem zbuntowanego nastolatka, który ciągle podkreślał, że ma swoje prawa i chce swój klucz z powrotem. Harry westchnął, oddając własność i przepraszając. Opowiadał Louisowi o propozycji Sam, która zapraszała młodzieńca na rozmowę popołudniem. Obaj wiedzieli, że to będzie trudne, ale Tim musiał przygotować się na przesłuchania z psychologami, którzy musieli wydać opinię o ofierze molestowania. Dzisiaj chcieli się jedynie upewnić, że Timmy nie zrobi niczego głupiego, a oni mogą chwilowo odetchnąć z ulgą. Krzyki latały po domu, gdy Harry kazał mu się przebrać tuż po trzeciej. W końcu i on podniósł głos, będąc zawsze oazą spokoju i osobą, która zawsze łagodziła konflikty.

– Jestem twoim pieprzonym ojcem i masz sekundę na przebranie się, a potem widzę cię na dole, bo zaciągnę cię tam siłą! – krzyknął, palcem wskazując na młodego szatyna. – Nie pozwolę ci decydować o sobie, bo teraz wychodzi, że o niczym nam nie mówisz! Do osiemnastki to my za ciebie odpowiadamy, więc nawet nie próbuj mi mówić, jakie masz prawa, bo ja dobrze wiem, jakie są prawa dziecka!

Tim z przerażeniem patrzył na bruneta w furii, bojąc się nawet poruszyć o centymetr. Przełknął ślinę, czekając na kolejne krzyki.

– Czekam na dole – mruknął Harry, nieco spokojniej i zszedł na dół, mijając na korytarzu Louisa. – Nic nie mów – zastrzegł.

Podczas drogi do psychologa nie odzywali się do siebie ani słowem, nie chcąc ryzykować kolejną kłótnią. Dopiero w gabinecie, będąc chwilę przed czasem, Styles podjął temat i przeprosił nastolatka za swój wybuch. Przyznał, że bardzo się martwi i sam nie wie, jak powinien się zachować. 

– To ten moment, kiedy się godzimy i wracamy do domu? – zapytał Tim z nadzieją, spoglądając na zegarek i widząc upływający czas.

– Nie. Porozmawiasz z nią i wtedy wrócimy. I zjemy na kolację coś, co sam wybierzesz.

– Też mi nagroda.

– Timmy, robimy to dla twojego dobra.

– Jeśli dla mojego dobra drzesz się na mnie, to ja podziękuję za taką troskę.

– Tim...

– Oszczędź sobie. Czekasz tu czy idziesz tam trochę pokrzyczeć? – zapytał zgryźliwie, gdy drzwi się otworzyły i Sam przywitała się z nimi.

– Poczekam tutaj.

Tim nie chciał współpracować, wpatrując się w krajobraz za oknem, gdy Sam zadawała pytania i podejmowała kolejne próby rozmowy. W końcu westchnęła, opierając się wygodniej w fotelu i założyła nogę na nogę, wpatrując się w nastolatka.

– Jak sobie radzisz z życiem w cieniu Harry'ego? – zaryzykowała. Tim wreszcie spojrzał na nią, unosząc brew w geście niezrozumienia. – To musi być trudne, gdy nagle stajesz się częścią życia tak znanej osoby.

– Nie wiem.

– Jak zareagowali na to w szkole?

– Normalnie.

– A co teraz u Emily?

– Nie mam pojęcia.

– A u Zoey? Bardzo się zbliżyliście ostatnio, co?

– Nie jesteśmy razem, jeśli o to pani chodzi.

– Związki na odległość są trudne, ale nie są niemożliwe.

– Ale ja naprawdę nie jestem w niej zakochany. Jest dla mnie jak siostra. Tylko tyle. Czy ja mogę już wrócić do domu? Jestem trochę głodny i z pewnością nie chce mi się gadać. I niech pani powie Harry'emu, że ma mi nie grozić następnym razem, bo więcej tu nie przyjdę.

Sam uśmiechnęła się, wstając i kierując do drzwi. Styles właśnie rozmawiał z Louisem, wspominając, że bardzo boi się przyszłości, bo nie wie, jak Tim sobie z tym poradzi. Przeprosił, widząc psychologa z obrażonym synem, który ironicznie wymusił uśmiech, mówiąc, że już po wszystkim. Jednak Sam chciała zamienić kilka słów z jego ojcem, zapraszając do środka. Opowiadała o braku współpracy i lęku, który bije od młodzieńca. Wspominała, że nie wydaje jej się, by Tim chciał się zranić, ale powinni podjąć stałą współpracę z psychologiem, bo ten ewidentnie sobie nie radzi. Nie chciała wydawać opinii na temat prawdziwości zarzutów wobec Adama, bo nie udało jej się wyciągnąć ani słowa od nastolatka w tej sprawie.

Kolejne dni mijały w napiętej atmosferze, a oni tylko czekali na telefon od prawnika. Zamarli, dostając wezwanie na zeznania i tylko czekali na odpowiedni moment, by przekazać informacje synowi. Tim od razu zarzekał się, że nigdzie nie pójdzie, ale musieli stawić się trzy dni później w odpowiednim miejscu. Cała trójka nie spała zbyt dobrze poprzedniej nocy, przekręcając się z boku na bok i marząc o papierosie w przypadku Louisa czy winie, jeśli chodzi o Harry'ego. Uzależnienia znowu brały górę, a oni nie przyznawali się przed pozostałymi, że mają chwilę kryzysu. Tim reagował na wszystko agresją, krzycząc, gdy tylko ktoś wspominał o psychologu i kłócąc się z ojcami. Nawet z Jay nie chciał rozmawiać, chociaż to do babci biegał zawsze z każdą sprawą. Zwierzał się ze wszystkiego Zoey, narzekając, że nie może być blisko, a ona obiecała, że porozmawia z rodzicami i może uda im się spotkać w któryś weekend. Louis zawalał obowiązki w barze, czasami nawet się w nim nie pojawiając. Miał kilka CV na swoim mailu, ale jednocześnie nie miał głowy, by je przejrzeć i przyjąć kogoś na bar. 

– Ja go normalnie zabiję – mruknął, gdy mieli chwilę przerwy podczas przesłuchania. Tim nie współpracował, wzruszając ramionami i odpowiadając „nie wiem" albo „nie pamiętam", gdy psycholog dziecięca zadawała pytania.

– On się boi, Lou. – Harry objął go, całując w głowę i kołysząc delikatnie.

– Ja też się boję – szepnął szatyn niemal niedosłyszalnie. Miał ochotę rzucić wszystko i wyjechać, by odpocząć kilka dni z dala od obowiązków i problemów.

– Hej, skarbie, damy radę, tak? – Zmusił go do podniesienia głowy. – To niedługo się skończy, Adama wsadzą, a my odetchniemy z ulgą. I Jessica też zniknie. Wracamy do środka? – dodał, gdy Tim wrócił z toalety.

– Po co? I tak nic więcej nie powiem.

– Współpracuj, Tim. Opowiedz, jak było, oni nie dadzą ci spokoju, jeśli powiesz, że nie wiesz, jakby ciebie tam nie było.

Jednak tak nie było, a Timmy znowu mruczał pod nosem, sprawiając, że Lou ma ochotę go rozszarpać. Z posępnymi minami wychodzili z pomieszczenia, chcąc już znaleźć się w domu. Nastolatek od razu skierował się na zewnątrz, gdy Harry i Louis rozmawiali z prawnikiem. Mężczyzna obiecał, że zrobi wszystko, by Adam poniósł karę za swoje czyny. Teraz mieli odpocząć i stawić się z synem do psychologa, od którego mieli dostać opinię. Próbowali podjąć temat w drodze do domu, ale chłopak nie reagował, wkładając słuchawki w uszy. Od razu zamknął się w pokoju, zganiając wszystko na nadrabianie straconego dnia w szkole. 

– Gdzie idziesz? – zapytał Harry, widząc, że Louis na nowo zakłada kurtkę, nie mogąc znaleźć sobie miejsca w domu.

– Potrzebuję długiego spaceru.

– Pójdę z tobą.

– Nie chcę spotykać twoich fanów, potrzebuję spokoju.

– Może pojedziemy za miasto, hm?

– Nie dzisiaj, Hazz. Okej?

Mężczyzna kiwnął głową, pozwalając na wyjście ukochanego. Sam skierował się na najwyższe piętro, chcąc posiedzieć na świeżym powietrzu z gitarą i przeciągać po strunach bez wielkiego celu. O dziwo przez chmury przebijało słońce, którego tak brakowało w ich życiu ostatnio. Ostatnie dni były przysłonięte ciemnymi chmurami i wieczną burzą, a oni tęsknili za radością w domu.

Zdziwił się, widząc Tima wychodzącego na ulicę, który szybkim krokiem kierował się w stronę przystanku. Westchnął, kręcąc głową, bo chłopak znowu uciekał i zamierzał szlajać się nie wiadomo gdzie. Skierował się do sypialni, pragnąc krótkiej drzemki, która pomoże mu pokonać ból głowy z nadmiaru myśli i nerwów. Relaksacyjna muzyka pomogła mu oderwać się od rzeczywistości i wreszcie usnąć.

Louis z uśmiechem patrzył na ukochanego, stojąc w progu. Popijał piwo kupione po drodze i rozmyślał o swoim szczęściu, że ma przy sobie Harry'ego, który stał za nim murem w każdej sytuacji. Przez całe życie nie miał szczęścia w miłości i wreszcie trafił na kogoś, kto darzy go szczerym uczuciem i akceptuje każdą wadę. I kocha Tima, a to było dla niego najważniejsze. Spotykał się z mężczyznami, którzy nie wracali drugi raz, gdy ten wspominał albo przedstawiał im dziecko. Nadal pamiętał Trevora, który dość szybko mówił o wspólnej przeszłości. Poznał go na studiach i coś prędko zaiskrzyło, ale ten zerwał kontakt po dniu z Timmym w zoo. I to nie tak, że chłopiec źle się zachowywał. Trev nagle stwierdził, że nie jest jeszcze gotowy na stały związek i zajmowanie się pięciolatkiem. To zabolało Tomlinsona, który wpadł w wir przygodnego seksu i dopiero Liam go otrzeźwił, gdy ten kolejny wieczór spędzał na imprezie, mając gdzieś własne dziecko. 

Gotowanie miało pomóc Louisowi w oderwaniu się od myślenia. Miał słuchawki w uszach, nie chcąc włączać radia, by nie obudzić narzeczonego. Krzątał się po kuchni, śledząc co chwilę przepis na curry i pilnując dwóch garnków, by nic się nie przypaliło. Miał ochotę na mięso, więc robił Timowi osobną porcję, bo nastolatek twardo stał przy swoich przekonaniach i bronił zwierząt. 

Podskoczył, czując objęcie z tyłu i delikatny pocałunek w szyję. Zatrzymał muzykę, mrucząc pod nosem i odwracając się w stronę ukochanego.

– Wyspany? – zapytał.

– Dlaczego mnie nie obudziłeś?

– Bo nie lubię, gdy mnie ktoś budzi.

– Które piwo pijesz?

– Drugie. Więcej nie mam, obiecuję.

– Nic nie mówię. Timmy już wrócił?

– Nie, a mówił, gdzie idzie? Znowu nie odbiera.

– Widziałem tylko, jak wychodzi z domu, gdy byłem na górze.

Lou westchnął, kończąc gotowanie. W tej samej chwili drzwi się otworzyły, a Tim szybkim krokiem próbował przemknąć do siebie. Harry zatrzymał go, prosząc na chwilę, a on mruknął, że teraz nie może.

– Chodź tu, Tim – zażądał Louis, patrząc na plecy syna.

– Nie mogę, okej?! Muszę siku.

– To zrób i wróć.

Obaj czuli, że nastolatek coś kręci, gdy nie schodził kolejne minuty zamieniające się w kwadrans. Danie stygło na talerzach, a oni kolejny raz wołali młodego szatyna. W końcu Harry ruszył na górę i zapukał do pokoju Tima, który siedział przy biurku i warczał, że nie jest głodny i chce być sam. 

– Co to jest?! – zapytał Styles, widząc zakrwawioną chusteczkę na biurku.

– Ja was nie pytam o śmieci. – Wyrzucił ją do kosza, licząc, że temat będzie zamknięty.

– Kto ci to zrobił?! – Hazz zauważył fioletowy ślad pod okiem i smugę krwi pod nosem na twarzy syna.

– Ja pierdole, daj mi spokój już! Cały dzień coś ode mnie chcecie!

– Kurwa, ktoś cię uderzył, więc nawet nie podnoś na mnie głosu, bo jestem twoim ojcem i powinienem teraz zabrać cię na obdukcję i na policję!

– Jesteś gorszy niż drugi stary.

– Uznam to za komplement, a teraz schodzisz na dół i musimy to przemyć. I przyłożyć coś zimnego, bo będzie większe limo.

Chwycił syna za ramię i zeszli razem na dół, gdzie Louis zaczął szaleć na widok ran ukochanego dziecka. Wypytywał, ścierając krew i przykładając torbę mrożonego groszku w akompaniamencie syków i jęków.

– Kto ci to zrobił, Tim? Nie będziemy krzyczeć i nie zrobimy nic głupiego, ale musimy wiedzieć.

– Luca.

– Kto?

– No Luca.

– Jaki Luca? – Harry zmarszczył brwi, bo nie znał żadnego chłopaka o tym imieniu.

– Mój brat? – zapytał ironicznie, jakby ten zapytał o jakąś głupotę.

– Syn Jessiki?

– No, jeśli mój tato zalał inną, to może być syn innej.

– Nie bądź bezczelny, Tim. Co się stało?

– Nic.

– I za „nic" dostałeś w twarz, tak?

– Dokładnie. Mogę już iść?

– Dzwonię do Jessiki, musimy to wyjaśnić.

– Zrób to, a nigdy więcej się do ciebie nie odezwę i wyprowadzę się do babci.

– Tim...

– Nie chcesz się przekonywać. Żegnam. – Wyrwał się z ojcowskiego uścisku i wrócił do swojego pokoju, zabierając talerz z curry.

Mężczyźni rozmawiali o całej sytuacji, która stawała się coraz gorsza. Nie spali po nocach, męcząc się i rozmyślając, jak mają dotrzeć do zamkniętego w sobie syna. Obiecali sobie, że jutro kolejny raz z nim porozmawiają, bo dzisiaj Louis musiał otworzyć bar. Zwłaszcza że umówił się z dwiema osobami, które podesłały CV. Poprosił, by Harry miał oko na nastolatka i dzwonił, jeśli coś by się działo. Hazz oglądał telewizję, pisząc z Gemmą i opowiadając o sytuacji w domu. Kobieta pytała, czy znów ma porozmawiać z Timmym jak kobieta z nastolatkiem, obiecując, że tym razem będzie delikatniejsza niż ostatnio. Potem temat zszedł na Jessicę, a brunet miał ochotę pojechać do niej i obić twarz Adamowi tak, jak Luca zrobił to Timowi. To tamta rodzina była winna, a chłopak nie miał prawa atakować jego syna za winy ojca. 

– Harry? – Głos chłopaka wyrwał go z chwilowego zamyślenia. – Czy... czy Adam pójdzie do więzienia? Luca mówił, że go zamkną, a on nie chce stracić taty. Czy Adam naprawdę pójdzie siedzieć? – Jego wzrok przepełniony był smutkiem i przerażeniem, gdy Styles kiwał głową.

– Czy on naprawdę cię dotykał, Tim? – zaryzykował pytaniem, bo czuł, że ten wreszcie się otwiera. Spuścił wzrok, wpatrując się w Puffy'ego, leżącego nieopodal. – Tim, możesz nam zaufać, ale chcielibyśmy wiedzieć.

– Ale nie będziesz zły?

– Nie, Tim, obiecuję. Więc dotykał cię?

– Nie.

----

Hej, hej, hejo! Oficjalnie skończyłam studia, więc mam chwilę pomiędzy obroną a wyprowadzką, a to znaczy, że rozdziały mogą być częściej! Wszystko zależy od Was ;)

Wrzuciłam na profil nowe opowiadanie, tym razem autorskie, nadal gejowskie o zakazanych uczuciach, układach i pogoni za kasą, więc zapraszam!

Dzisiaj nie będę pieprzyć długo, dziękuję za każdy głos i za każdy komentarz, proszę o kolejne, bo jestem atencyjna i lubię wiedzieć co sądzicie <3

Standardowo zapraszam na Twittera i nasz hasztag #BMMLarry, gdzie wrzucam spojlery, informacje i czytam co tam sobie klikacie i tym opowiadaniu <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro