"I za „nic" dostałeś w twarz, tak?"
– Timmy, to ważne – powtórzył Louis kolejny raz. Siedział na ławie, patrząc na syna na kanapie i próbując wyciągnąć z niego prawdę. – Czy on naprawdę cię dotykał?
Nastolatek milczał od kilku minut, gdy wrócili do domu ze spotkania z Jessicą. Ich adwokat próbował uspokoić dorosłą dwójkę, opowiadając o machinie, która teraz ruszyła. Sprawa molestowania była czymś odrębnym i chwilowo dawała im odetchnąć od sprawy o prawa rodzicielskie.
– Tim, to naprawdę ważne.
– Chcę iść do siebie – odezwał się w końcu.
– Tim, musisz nam powiedzieć. Ja nie pozwolę cię skrzywdzić i zrobię wszystko, by Adam za to zapłacił, ale musisz nam wszystko opowiedzieć.
– Chcę iść do siebie, tato. Puść mnie. – Spojrzał na jego ręce, które trzymały chłopaka za dłonie.
– Puść go, Louis. Wszyscy musimy odpocząć.
Tim szybkim krokiem skierował się na górę, gdzie od razu zamknął drzwi na klucz, uniemożliwiając rodzicom powrót i kolejne przesłuchania. Louis przecierał twarz dłońmi, jęcząc głośno z bezsilności. Nie spodziewał się takiego wyznania, chociaż wewnętrznie czuł, że coś większego wydarzyło się podczas tamtych kilku dni. Dopiero teraz zaczynał łączyć wątki i wspominać zachowanie syna, który zamknął się w sobie i nie chciał niczego powiedzieć. Czuł się jak najgorszy ojciec na świecie, który nie potrafił ochronić jedynego dziecka przed pedofilem. Zupełnie jak Harry, który miał ochotę kolejny raz zadzwonić do prawnika i dopytać o kolejne kroki, chociaż już wszystko mieli wyjaśnione. Podobno sprawa miała trafić do prokuratury, a oni czekali na wezwanie na przesłuchanie. Mężczyzna obiecał, że zrobi wszystko, by sprawa potoczyła się szybko, a Adam został ukarany.
– Twoja mama dzwoni, skarbie – powiedział, widząc migający ekran ze zdjęciem Jay.
– Jeszcze tego brakowało – jęknął.
– Powiesz jej prawdę?
– Powinienem powiedzieć to przez telefon? Czy pojechać do nich?
– Możesz pojechać, zajmę się Timem. Ale teraz odbierz. – Podał mu komórkę i wstał, kierując się do kuchni.
Louis półsłówkami mruczał, że sprawa została odroczona i podawał głupi powód przyjazdu do rodziców niedługo. Cieszył się, że Jay ma wolne i może z nią porozmawiać, chcąc wypytać czy nastolatek coś jej mówił. Miał ochotę rozpłakać się, siedząc w starym salonie, w którym spędził większość życia. Drżącym głosem opowiadał o nowych informacjach, a kobieta wydawała się nie dowierzać. Zakrywała usta, wysłuchując kolejnych słów i wyobrażając sobie krzywdę wyrządzoną dla jej jedynego i ukochanego wnuka. Pytała co będzie dalej i przeklinała Adama, mówiąc, że ma ochotę go zabić. Louis kręcił głową, wspominając, że sam nie wie co robić i jak się zachowywać. W końcu zmuszony był wrócić do domu, gdzie Harry próbował dotrzeć do nastolatka, pisząc wiadomości z propozycją wspólnego popołudnia. Jego wiadomości pozostawały bez odpowiedzi, a w głowie zaczęły rodzić się mroczne myśli. Ze zdenerwowaniem pukał do odpowiedniego pokoju i szalał, gdy odpowiadała mu cisza.
– Boże, co?! – warknął mały szatyn, otwierając drzwi.
– Cholera, Tim, ja się martwię. Zadzwonię do Gemmy i powiem, że się tniesz.
– Nie tnę się, nie przesadzaj.
– Pokaż.
– Jaja sobie robisz?
– Pokaż te ręce! – Podniósł głos, chwytając go za przedramię.
– Spałem, Harry. Nic nie mam, widzisz? – Podwinął rękawy, przewracając oczami.
– My szalejemy, Timmy. Rozumiesz? – Zmarszczył brwi, łagodniejąc. – Szalejemy, że coś sobie zrobisz. Jedziesz dzisiaj do Sam.
– Nie jadę.
– Jedziesz.
– Nie jadę. Nie możesz mnie zmusić.
– Mogę. Szykuj się na czwartą i jedziesz do Sam. I nie ma zamykania się. – Wyjął klucz z dziurki w akompaniamencie nastoletniego buntu.
– No ej! Powiem tacie!
Louis słyszał krzyki z góry i spojrzał na Harry'ego, który szybkim krokiem kierował się do kuchni. Od razu zapytał, o co znowu się pokłócili, a ten wzruszył ramionami, utrzymując, że wcale się nie kłócili.
– On zabrał mi klucz, tato! – usłyszał Tima z piętra. – A mam prawo do prywatności według praw człowieka!
– Zabrałeś mu klucz?
– On zamknął się w pokoju, Louis. Dobijałem się, a on nawet się nie odezwał i myślałem, że coś się stało.
– Mam takie prawo, tato! Przeczytać ci? – Timmy walczył o swoje, krzycząc z korytarza.
– Nie krzycz, tylko tu zejdź.
Dom wypełniał się podniesionym głosem zbuntowanego nastolatka, który ciągle podkreślał, że ma swoje prawa i chce swój klucz z powrotem. Harry westchnął, oddając własność i przepraszając. Opowiadał Louisowi o propozycji Sam, która zapraszała młodzieńca na rozmowę popołudniem. Obaj wiedzieli, że to będzie trudne, ale Tim musiał przygotować się na przesłuchania z psychologami, którzy musieli wydać opinię o ofierze molestowania. Dzisiaj chcieli się jedynie upewnić, że Timmy nie zrobi niczego głupiego, a oni mogą chwilowo odetchnąć z ulgą. Krzyki latały po domu, gdy Harry kazał mu się przebrać tuż po trzeciej. W końcu i on podniósł głos, będąc zawsze oazą spokoju i osobą, która zawsze łagodziła konflikty.
– Jestem twoim pieprzonym ojcem i masz sekundę na przebranie się, a potem widzę cię na dole, bo zaciągnę cię tam siłą! – krzyknął, palcem wskazując na młodego szatyna. – Nie pozwolę ci decydować o sobie, bo teraz wychodzi, że o niczym nam nie mówisz! Do osiemnastki to my za ciebie odpowiadamy, więc nawet nie próbuj mi mówić, jakie masz prawa, bo ja dobrze wiem, jakie są prawa dziecka!
Tim z przerażeniem patrzył na bruneta w furii, bojąc się nawet poruszyć o centymetr. Przełknął ślinę, czekając na kolejne krzyki.
– Czekam na dole – mruknął Harry, nieco spokojniej i zszedł na dół, mijając na korytarzu Louisa. – Nic nie mów – zastrzegł.
Podczas drogi do psychologa nie odzywali się do siebie ani słowem, nie chcąc ryzykować kolejną kłótnią. Dopiero w gabinecie, będąc chwilę przed czasem, Styles podjął temat i przeprosił nastolatka za swój wybuch. Przyznał, że bardzo się martwi i sam nie wie, jak powinien się zachować.
– To ten moment, kiedy się godzimy i wracamy do domu? – zapytał Tim z nadzieją, spoglądając na zegarek i widząc upływający czas.
– Nie. Porozmawiasz z nią i wtedy wrócimy. I zjemy na kolację coś, co sam wybierzesz.
– Też mi nagroda.
– Timmy, robimy to dla twojego dobra.
– Jeśli dla mojego dobra drzesz się na mnie, to ja podziękuję za taką troskę.
– Tim...
– Oszczędź sobie. Czekasz tu czy idziesz tam trochę pokrzyczeć? – zapytał zgryźliwie, gdy drzwi się otworzyły i Sam przywitała się z nimi.
– Poczekam tutaj.
Tim nie chciał współpracować, wpatrując się w krajobraz za oknem, gdy Sam zadawała pytania i podejmowała kolejne próby rozmowy. W końcu westchnęła, opierając się wygodniej w fotelu i założyła nogę na nogę, wpatrując się w nastolatka.
– Jak sobie radzisz z życiem w cieniu Harry'ego? – zaryzykowała. Tim wreszcie spojrzał na nią, unosząc brew w geście niezrozumienia. – To musi być trudne, gdy nagle stajesz się częścią życia tak znanej osoby.
– Nie wiem.
– Jak zareagowali na to w szkole?
– Normalnie.
– A co teraz u Emily?
– Nie mam pojęcia.
– A u Zoey? Bardzo się zbliżyliście ostatnio, co?
– Nie jesteśmy razem, jeśli o to pani chodzi.
– Związki na odległość są trudne, ale nie są niemożliwe.
– Ale ja naprawdę nie jestem w niej zakochany. Jest dla mnie jak siostra. Tylko tyle. Czy ja mogę już wrócić do domu? Jestem trochę głodny i z pewnością nie chce mi się gadać. I niech pani powie Harry'emu, że ma mi nie grozić następnym razem, bo więcej tu nie przyjdę.
Sam uśmiechnęła się, wstając i kierując do drzwi. Styles właśnie rozmawiał z Louisem, wspominając, że bardzo boi się przyszłości, bo nie wie, jak Tim sobie z tym poradzi. Przeprosił, widząc psychologa z obrażonym synem, który ironicznie wymusił uśmiech, mówiąc, że już po wszystkim. Jednak Sam chciała zamienić kilka słów z jego ojcem, zapraszając do środka. Opowiadała o braku współpracy i lęku, który bije od młodzieńca. Wspominała, że nie wydaje jej się, by Tim chciał się zranić, ale powinni podjąć stałą współpracę z psychologiem, bo ten ewidentnie sobie nie radzi. Nie chciała wydawać opinii na temat prawdziwości zarzutów wobec Adama, bo nie udało jej się wyciągnąć ani słowa od nastolatka w tej sprawie.
Kolejne dni mijały w napiętej atmosferze, a oni tylko czekali na telefon od prawnika. Zamarli, dostając wezwanie na zeznania i tylko czekali na odpowiedni moment, by przekazać informacje synowi. Tim od razu zarzekał się, że nigdzie nie pójdzie, ale musieli stawić się trzy dni później w odpowiednim miejscu. Cała trójka nie spała zbyt dobrze poprzedniej nocy, przekręcając się z boku na bok i marząc o papierosie w przypadku Louisa czy winie, jeśli chodzi o Harry'ego. Uzależnienia znowu brały górę, a oni nie przyznawali się przed pozostałymi, że mają chwilę kryzysu. Tim reagował na wszystko agresją, krzycząc, gdy tylko ktoś wspominał o psychologu i kłócąc się z ojcami. Nawet z Jay nie chciał rozmawiać, chociaż to do babci biegał zawsze z każdą sprawą. Zwierzał się ze wszystkiego Zoey, narzekając, że nie może być blisko, a ona obiecała, że porozmawia z rodzicami i może uda im się spotkać w któryś weekend. Louis zawalał obowiązki w barze, czasami nawet się w nim nie pojawiając. Miał kilka CV na swoim mailu, ale jednocześnie nie miał głowy, by je przejrzeć i przyjąć kogoś na bar.
– Ja go normalnie zabiję – mruknął, gdy mieli chwilę przerwy podczas przesłuchania. Tim nie współpracował, wzruszając ramionami i odpowiadając „nie wiem" albo „nie pamiętam", gdy psycholog dziecięca zadawała pytania.
– On się boi, Lou. – Harry objął go, całując w głowę i kołysząc delikatnie.
– Ja też się boję – szepnął szatyn niemal niedosłyszalnie. Miał ochotę rzucić wszystko i wyjechać, by odpocząć kilka dni z dala od obowiązków i problemów.
– Hej, skarbie, damy radę, tak? – Zmusił go do podniesienia głowy. – To niedługo się skończy, Adama wsadzą, a my odetchniemy z ulgą. I Jessica też zniknie. Wracamy do środka? – dodał, gdy Tim wrócił z toalety.
– Po co? I tak nic więcej nie powiem.
– Współpracuj, Tim. Opowiedz, jak było, oni nie dadzą ci spokoju, jeśli powiesz, że nie wiesz, jakby ciebie tam nie było.
Jednak tak nie było, a Timmy znowu mruczał pod nosem, sprawiając, że Lou ma ochotę go rozszarpać. Z posępnymi minami wychodzili z pomieszczenia, chcąc już znaleźć się w domu. Nastolatek od razu skierował się na zewnątrz, gdy Harry i Louis rozmawiali z prawnikiem. Mężczyzna obiecał, że zrobi wszystko, by Adam poniósł karę za swoje czyny. Teraz mieli odpocząć i stawić się z synem do psychologa, od którego mieli dostać opinię. Próbowali podjąć temat w drodze do domu, ale chłopak nie reagował, wkładając słuchawki w uszy. Od razu zamknął się w pokoju, zganiając wszystko na nadrabianie straconego dnia w szkole.
– Gdzie idziesz? – zapytał Harry, widząc, że Louis na nowo zakłada kurtkę, nie mogąc znaleźć sobie miejsca w domu.
– Potrzebuję długiego spaceru.
– Pójdę z tobą.
– Nie chcę spotykać twoich fanów, potrzebuję spokoju.
– Może pojedziemy za miasto, hm?
– Nie dzisiaj, Hazz. Okej?
Mężczyzna kiwnął głową, pozwalając na wyjście ukochanego. Sam skierował się na najwyższe piętro, chcąc posiedzieć na świeżym powietrzu z gitarą i przeciągać po strunach bez wielkiego celu. O dziwo przez chmury przebijało słońce, którego tak brakowało w ich życiu ostatnio. Ostatnie dni były przysłonięte ciemnymi chmurami i wieczną burzą, a oni tęsknili za radością w domu.
Zdziwił się, widząc Tima wychodzącego na ulicę, który szybkim krokiem kierował się w stronę przystanku. Westchnął, kręcąc głową, bo chłopak znowu uciekał i zamierzał szlajać się nie wiadomo gdzie. Skierował się do sypialni, pragnąc krótkiej drzemki, która pomoże mu pokonać ból głowy z nadmiaru myśli i nerwów. Relaksacyjna muzyka pomogła mu oderwać się od rzeczywistości i wreszcie usnąć.
Louis z uśmiechem patrzył na ukochanego, stojąc w progu. Popijał piwo kupione po drodze i rozmyślał o swoim szczęściu, że ma przy sobie Harry'ego, który stał za nim murem w każdej sytuacji. Przez całe życie nie miał szczęścia w miłości i wreszcie trafił na kogoś, kto darzy go szczerym uczuciem i akceptuje każdą wadę. I kocha Tima, a to było dla niego najważniejsze. Spotykał się z mężczyznami, którzy nie wracali drugi raz, gdy ten wspominał albo przedstawiał im dziecko. Nadal pamiętał Trevora, który dość szybko mówił o wspólnej przeszłości. Poznał go na studiach i coś prędko zaiskrzyło, ale ten zerwał kontakt po dniu z Timmym w zoo. I to nie tak, że chłopiec źle się zachowywał. Trev nagle stwierdził, że nie jest jeszcze gotowy na stały związek i zajmowanie się pięciolatkiem. To zabolało Tomlinsona, który wpadł w wir przygodnego seksu i dopiero Liam go otrzeźwił, gdy ten kolejny wieczór spędzał na imprezie, mając gdzieś własne dziecko.
Gotowanie miało pomóc Louisowi w oderwaniu się od myślenia. Miał słuchawki w uszach, nie chcąc włączać radia, by nie obudzić narzeczonego. Krzątał się po kuchni, śledząc co chwilę przepis na curry i pilnując dwóch garnków, by nic się nie przypaliło. Miał ochotę na mięso, więc robił Timowi osobną porcję, bo nastolatek twardo stał przy swoich przekonaniach i bronił zwierząt.
Podskoczył, czując objęcie z tyłu i delikatny pocałunek w szyję. Zatrzymał muzykę, mrucząc pod nosem i odwracając się w stronę ukochanego.
– Wyspany? – zapytał.
– Dlaczego mnie nie obudziłeś?
– Bo nie lubię, gdy mnie ktoś budzi.
– Które piwo pijesz?
– Drugie. Więcej nie mam, obiecuję.
– Nic nie mówię. Timmy już wrócił?
– Nie, a mówił, gdzie idzie? Znowu nie odbiera.
– Widziałem tylko, jak wychodzi z domu, gdy byłem na górze.
Lou westchnął, kończąc gotowanie. W tej samej chwili drzwi się otworzyły, a Tim szybkim krokiem próbował przemknąć do siebie. Harry zatrzymał go, prosząc na chwilę, a on mruknął, że teraz nie może.
– Chodź tu, Tim – zażądał Louis, patrząc na plecy syna.
– Nie mogę, okej?! Muszę siku.
– To zrób i wróć.
Obaj czuli, że nastolatek coś kręci, gdy nie schodził kolejne minuty zamieniające się w kwadrans. Danie stygło na talerzach, a oni kolejny raz wołali młodego szatyna. W końcu Harry ruszył na górę i zapukał do pokoju Tima, który siedział przy biurku i warczał, że nie jest głodny i chce być sam.
– Co to jest?! – zapytał Styles, widząc zakrwawioną chusteczkę na biurku.
– Ja was nie pytam o śmieci. – Wyrzucił ją do kosza, licząc, że temat będzie zamknięty.
– Kto ci to zrobił?! – Hazz zauważył fioletowy ślad pod okiem i smugę krwi pod nosem na twarzy syna.
– Ja pierdole, daj mi spokój już! Cały dzień coś ode mnie chcecie!
– Kurwa, ktoś cię uderzył, więc nawet nie podnoś na mnie głosu, bo jestem twoim ojcem i powinienem teraz zabrać cię na obdukcję i na policję!
– Jesteś gorszy niż drugi stary.
– Uznam to za komplement, a teraz schodzisz na dół i musimy to przemyć. I przyłożyć coś zimnego, bo będzie większe limo.
Chwycił syna za ramię i zeszli razem na dół, gdzie Louis zaczął szaleć na widok ran ukochanego dziecka. Wypytywał, ścierając krew i przykładając torbę mrożonego groszku w akompaniamencie syków i jęków.
– Kto ci to zrobił, Tim? Nie będziemy krzyczeć i nie zrobimy nic głupiego, ale musimy wiedzieć.
– Luca.
– Kto?
– No Luca.
– Jaki Luca? – Harry zmarszczył brwi, bo nie znał żadnego chłopaka o tym imieniu.
– Mój brat? – zapytał ironicznie, jakby ten zapytał o jakąś głupotę.
– Syn Jessiki?
– No, jeśli mój tato zalał inną, to może być syn innej.
– Nie bądź bezczelny, Tim. Co się stało?
– Nic.
– I za „nic" dostałeś w twarz, tak?
– Dokładnie. Mogę już iść?
– Dzwonię do Jessiki, musimy to wyjaśnić.
– Zrób to, a nigdy więcej się do ciebie nie odezwę i wyprowadzę się do babci.
– Tim...
– Nie chcesz się przekonywać. Żegnam. – Wyrwał się z ojcowskiego uścisku i wrócił do swojego pokoju, zabierając talerz z curry.
Mężczyźni rozmawiali o całej sytuacji, która stawała się coraz gorsza. Nie spali po nocach, męcząc się i rozmyślając, jak mają dotrzeć do zamkniętego w sobie syna. Obiecali sobie, że jutro kolejny raz z nim porozmawiają, bo dzisiaj Louis musiał otworzyć bar. Zwłaszcza że umówił się z dwiema osobami, które podesłały CV. Poprosił, by Harry miał oko na nastolatka i dzwonił, jeśli coś by się działo. Hazz oglądał telewizję, pisząc z Gemmą i opowiadając o sytuacji w domu. Kobieta pytała, czy znów ma porozmawiać z Timmym jak kobieta z nastolatkiem, obiecując, że tym razem będzie delikatniejsza niż ostatnio. Potem temat zszedł na Jessicę, a brunet miał ochotę pojechać do niej i obić twarz Adamowi tak, jak Luca zrobił to Timowi. To tamta rodzina była winna, a chłopak nie miał prawa atakować jego syna za winy ojca.
– Harry? – Głos chłopaka wyrwał go z chwilowego zamyślenia. – Czy... czy Adam pójdzie do więzienia? Luca mówił, że go zamkną, a on nie chce stracić taty. Czy Adam naprawdę pójdzie siedzieć? – Jego wzrok przepełniony był smutkiem i przerażeniem, gdy Styles kiwał głową.
– Czy on naprawdę cię dotykał, Tim? – zaryzykował pytaniem, bo czuł, że ten wreszcie się otwiera. Spuścił wzrok, wpatrując się w Puffy'ego, leżącego nieopodal. – Tim, możesz nam zaufać, ale chcielibyśmy wiedzieć.
– Ale nie będziesz zły?
– Nie, Tim, obiecuję. Więc dotykał cię?
– Nie.
----
Hej, hej, hejo! Oficjalnie skończyłam studia, więc mam chwilę pomiędzy obroną a wyprowadzką, a to znaczy, że rozdziały mogą być częściej! Wszystko zależy od Was ;)
Wrzuciłam na profil nowe opowiadanie, tym razem autorskie, nadal gejowskie o zakazanych uczuciach, układach i pogoni za kasą, więc zapraszam!
Dzisiaj nie będę pieprzyć długo, dziękuję za każdy głos i za każdy komentarz, proszę o kolejne, bo jestem atencyjna i lubię wiedzieć co sądzicie <3
Standardowo zapraszam na Twittera i nasz hasztag #BMMLarry, gdzie wrzucam spojlery, informacje i czytam co tam sobie klikacie i tym opowiadaniu <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro