"Harry nauczony był kłamstwa i ukrywania swoich uczuć."
Louis czuł się wypoczęty, budząc się w sobotni poranek. Mijała jedenasta, a jemu dane było jeszcze chwilę popatrzeć na śpiącego Stylesa. Mężczyzna zwykle rozpychał się i tym razem zajmował najwięcej miejsca. Jego włosy sterczały we wszystkie strony, a usta były delikatnie rozchylone. Lou uśmiechnął się, nakrywając go kołdrą i przeprosił, gdy ten się przebudził. Przeciągnął się z uśmiechem i wtulił w ukochanego.
– Dzień dobry, kochanie – mruknął. – Kocham cię.
– Ja ciebie też. – Louis przeczesał jego włosy, gdy ten zarzucił nogę na jego biodro i położył się na jego klatce piersiowej.
Z salonu dobiegał dźwięk włączonego telewizora, a Tim przygotowywał sobie śniadanie. Rozmawiał właśnie z babcią i opowiadał jej o wizycie Harry'ego. Kobieta pytała o kontakty mężczyzny z nastolatkiem, a ten zapewniał, że jest super.
– No i tato jest zakochany na maksa – dodał.
– Mówił coś?
– Ciągle się miziają i wyznają sobie miłość, a to chyba coś oznacza. No i cieszy się jak debil, gdy Harry przyjeżdża. I mam mniej zakazów.
– Nie mówił, kiedy mi go przedstawi?
– Przecież go poznałaś.
– Ale tak oficjalnie, Timmy. Dziadek go nie zna. Daj mi go na chwilę, dobrze?
Nastolatek cicho zapukał do sypialni ojca i wychylił się, pytając, czy jeszcze śpi. Podszedł do łóżka i podał mu komórkę.
– Zrób kawę, Tim. Proszę.
– Chcesz też? – zapytał, patrząc na Stylesa, a ten pokiwał głową, odrywając się od ukochanego, by mógł w spokoju porozmawiać z matką. Miał chwilę na sprawdzenie social mediów i odpisanie na wiadomości. Louis kręcił oczami, wysłuchując w ciszy kazania matki, która co chwilę powtarzała, że chciałaby się wreszcie spotkać, bo dawno ich nie widziała. Louis nie miał już nastu lat i nie potrzebował przedstawiania chłopaka rodzinie. To było jego życie i jego związek, więc nie czuł się winny niczemu. Jednak kobieta zarządziła kolację o szóstej, dodając, że lepiej niech nie próbuje się wykręcać. Nie lubił wystawiać ludzi, więc jęknął, gdy zakończył połączenie po „Zobaczę, co da się zrobić". Opadł na poduszkę z mruknięciem i poczuł przytulenie.
– Jedziemy do babci? – zapytał Tim, podając mu kubek z parującą kawą. Taki sam dostał Harry i usiadł z uśmiechem.
– Mogę cię podrzucić i zostawić do jutra.
– Ona chciała poznać Harry'ego.
– Ale on nie chce.
– Dlaczego nie? – Styles się oburzył. Uwielbiał poznawać nowych ludzi i chętnie oficjalnie przedstawi się Tomlinsonom, pokazując, że Louis i Tim są dla niego ważni.
Szatyn pokręcił głową, włączając telewizor i delektując się kawą. Tim leżał na końcu łóżka i bawił się telefonem, rozmawiając z brunetem. Opowiadał mu o szkole i znienawidzonym hiszpańskim. Temat szybko przeszedł na święta, a on wspomniał o rozbijaniu słoiczka. Zazwyczaj robili to na początku grudnia, więc i teraz czekał na ten moment. Teraz ojciec nie mógł mu kupić jedynie skarpetek i był ciekawy, co dostanie.
To nie tak, że Louis wstydził się Harry'ego. Po prostu wstydził się rodziców, którzy nie byli tak wyluzowani, jak Anna i Robin. Nie chciał, by narobili mu wstydu opowieściami o młodości syna, o wpadce czy dawali chore porady. Albo przeprowadzali wywiad i narzekali na współczesne gwiazdy. Louis spotykał się w pracy z głupimi tekstami na temat sławnego chłopaka i nie chciał tego samego w rodzinie. Chciał normalności, o której wspominał Harry.
– Zabiję cię, Tim, jeśli wypalisz z czymś przy kolacji, rozumiesz? – powiedział Louis, zapinając pasy i odwracając się do syna. – Nie ma opowiadania o Harrym, o twoich akcjach, o tym, co dzieje się w domu, okej? Bo zacznę opowiadać, jak uciekłeś do matki, a wtedy obiecuję ci, że babcia zrobi ci piekło.
Louis wiedział, że to jemu oberwałoby się najbardziej, ale chciał nastraszyć syna i liczył, że ten nie będzie opowiadał o rzeczach, które zostały w czterech ścianach ich domu. Był spięty, a to samo uczucie udzielało się Harry'emu, który milczał przez drugą połowę drogi. Jego ręce drżały i dobry humor dawno uciekł. Miał prezenty dla rodziców ukochanego, ale mimo wszystko czuł się nieswojo. Właściwie nie pamiętał, kiedy ostatni raz poznawał rodziców swojej drugiej połówki, bo w poprzednich związkach się to nie zdarzało.
– Wszystko okej? – zapytał Louis, parkując na podjeździe. Harry nadal trzymał rękę na jego udzie i wahał się przy otwieraniu drzwi.
– Jasne.
– Wiesz, że nie musisz mnie okłamywać, prawda? – Harry nauczony był kłamstwa i ukrywania swoich uczuć. Często stosował to mimowolnie przy bliskich, ale były osoby, które prędko łapały się na zaginaniu rzeczywistości.
– Chyba się boję – przyznał. Tim zdążył już trzasnąć drzwiami i szybkim krokiem skierować się do domu dziadków, gdzie spędził kilka lat swojego dzieciństwa. Kobieta ucieszyła się, widząc wnuka i od razu zamknęła go w ciasnym przytuleniu.
– Gdzie tata? – zapytała, gdy ten podszedł do dziadka.
– Liże się z Harrym w aucie pewnie. – Wzruszył ramionami.
Louis pociągnął mężczyznę za rękę, gdy przekraczali próg domu jego rodziców. Już od wejścia czuli zapach kolacji i słyszeli delikatną muzykę, która zawsze towarzyszyła Jay przy pracy w kuchni.
– Będzie dobrze – zapewnił go, obejmując i przedstawiając rodzicom. Harry wymusił uśmiech, ściskając delikatną dłoń kobiety. Od razu zauważył podobieństwo pomiędzy nią a synem, który nie odstępował go na krok.
Jay patrzyła na zestresowanego mężczyznę i jej syna, który nerwowo skakał wzrokiem, gdy tylko podejmowała jakiś temat. Mogła przysiąść, że jego dłoń splata się z dłonią Harry'ego pod stołem, bo ulga wchodziła na jego twarz, gdy ten obdarzał go uśmiechem. Poprosiła o pomoc przy obiedzie i złamała szatyna za twarz, gdy poszli do kuchni.
– Obiecaj mi, że jesteś szczęśliwy – szepnęła. Jego oczy od razu wypełniły się blaskiem, gdy kąciki ust poszły do góry. Przytulił matkę, zapewniając, że nie czuł się tak nigdy wcześniej. Słyszał głos Stylesa z jadalni, który rozmawiał z Timem i cicho opowiadał matce, że szaleje za brunetem. Ona sama to widziała i czuła ulgę.
– Miło było poznać – powiedział Harry, gdy żegnali się po kolacji. Został obdarzony przytuleniem, więc uścisnął kobietę z uśmiechem. Obiecał, że jeszcze kiedyś się spotkają, zapraszając na obiad do siebie.
– Przecież ty mieszkasz u nas – zauważył Tim.
Louis pokręcił oczami, wypychając nastolatka po wyznaniu matce miłości. Cieszył się, że wracają do domu, ale musiał przyznać Harry'emu rację, gdy wspomniał, że było całkiem okej. Leżąc na kanapie, tulił się ze Stylesem i próbowali oglądać film z marnym skutkiem.
– Tato? – usłyszał za sobą i podniósł się.
– Tak?
– Kiedy mam wysłać paczkę do Zoey? Tak wiesz, żeby doszła na święta.
– Nie wiem, Timmy, powinieneś się pospieszyć, bo zaraz grudzień i będą mieli dużo paczek,a wtedy czas się wydłuża. Kupiłeś jej coś?
– Nie wiem co, chciała koszulkę, ale nie wiem co jeszcze.
– Kup jej misia i tyle. – Wzruszył ramionami.
Nastolatek wrócił do pokoju, a Harry spojrzał na ukochanego, który położył się na jego kolana.
– Kim do cholery jest Zoey?
– Ja naprawdę założę Ci ten słoik, zobaczysz.
– Okej, okej, ale kim jest Zoey?
– Jego przyjaciółką z internetu.
– I gdzie wysyłacie paczkę?
– Ameryka.
Harry kiwnął głową i wplótł ręce we włosy ukochanego. Znowu snuł się po domu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Próbował komponować, ale nie mógł przelać myśli na kartkę i każdy wers wydawał mu się zlepkiem przypadkowych wyrazów. Nawet gitara nie brzmiała tak, jak powinna, a on przerzucił się na oglądanie filmu. Po trzeciej parkował przed szkołą Tima, bo nie chciał, by ten zmókł w drodze powrotnej. Nieprzyjemna angielska pogoda ostatnio dawała wszystkim w kość, a ponure chmury dawały jedynie zdołowanie. To był ten czas, gdy najchętniej siedziałoby się na parapecie pod grubym kocem z gorącą herbatą i książką.
Tim z radością opowiadał o wygranym meczu na wfie i wspominał o zbliżającej się przerwie świątecznej. Harry zaczął temat prezentu dla Zoey, a nastolatek spojrzał na niego. W końcu zaparkował przed centrum handlowym i naciągnął na siebie czapkę. Chodzili po sklepach, wzbudzając zachwyt, bo fanki nauczyły się rozpoznawać idola pomimo ciemnych okularów i grubej czapki. Tim sam nie wiedział, co powinien kupić, ale jego torby automatycznie zapełniały się dużym pluszakiem, zapachowymi świeczkami i kosmetykami z Victoria's Secret. Kilka szminek z Sephory miało uzupełnić resztę, a mały szatyn miał wyrzuty sumienia za wydane pieniądze Stylesa. Jednak ten bez emocji wyjmował kartę i płacił za wszystko. Pieniądze dla niego nie miały żadnego znaczenia i nie mógł pozwolić, by Tim wydawał swoje kieszonkowe.
– Możesz dopytać tatę, co chciałby na urodziny i święta? – poprosił nastolatek, gdy wracali do domu. – Nie chcę kupować mu kolejnego kubka, a on mi nie powie.
– Kiedy ma urodziny?
– Dwudziestego czwartego grudnia.
Harry zdziwił się, bo gdyby nie Tim, to sam przegapiłby najważniejszy dzień ukochanego. Obiecał, że delikatnie zapyta, ale w myślach sam panikował. Zwłaszcza że wątpił w wyjście do restauracji, bo mężczyzna na pewno będzie wolał spędzić ten dzień z najbliższymi.
– Myślisz, że powinienem jeszcze dziś to wysłać? – zapytał Tim, patrząc na Stylesa i wyrywając go z zamyślenia.
– Kiedy masz ferie?
– Osiemnastego, a co?
– Nie chcesz sam tego zawieźć?
– Do Ameryki? – zaśmiał się. – Czekaj, o co chodzi?
– Mam wolny weekend, nie chcesz wyskoczyć na wycieczkę?
– Tato mnie zabije. Nawet o tym nie myśl.
– Damy radę, Timmy. – Poczochrał go po głowie, parkując na podjeździe.
– O mój Boże, kocham cię! – Chłopak szybko się zmieszał i zaczął przepraszać. Harry przytulił go, wyznając mu miłość. Czuł ciepło w sercu i teraz pełnoprawnie mógł nazywać ich rodziną.
Nastolatek pomagał w przygotowywaniu kolacji, a Louis zdziwił się, widząc go w kuchni. Przywitał się ze Stylesem buziakiem i spojrzał na syna.
– Co przeskrobałeś? – zapytał.
– Dlaczego?
– Nawet do naczyń nie mogę cię zmusić, a tymczasem kroisz warzywa?
– Też cię kocham, tato.
– Dostałeś uwagę w szkole, tak? Powiedz, nie będę krzyczeć.
– Nie, tato – jęknął.
– Ale byłeś w szkole, tak? – Timmy pokiwał głową i z uśmiechem spojrzał na Harry'ego. – Znowu coś kombinujecie?
– Nie, wyluzuj. Jak praca?
– Mam jutro spotkanie z prezesem i jak mnie wywalą, to chyba się zabiję.
– Jesteś za dobry na zwolnienie. – Harry przytulił go, ale Louis naprawdę się stresował.
Nie chciał zostać bez pracy tuż przed świętami. Miał mnóstwo wydatków na prezenty, a nie mógł najbliższych zostawić z niczym. Stojąc pod prysznicem, wspominał ostatnie tygodnie i zastanawiał się, czy mógł dać powód do pozbawienia go stanowiska pracy. Dostał nawet kilkukrotną pochwałę, ale to nie pozwoliło mu się uspokoić. Podczas kolacji temat ciągle kręcił się wokół świąt, a Tim dopytywał o strojenie domu. Robili to w okolicach pierwszego grudnia, gdy tylko mieli wolne, ale nastolatek i tak każdego roku szalał. Ubieranie choinki i zawieszanie lampek to chwila, na którą czekał cały rok.
Harry wstał razem z Louisem, by wypić kawę i dodać mu otuchy przed pracą. Tim w biegu się pakował, bo trochę zbyt długo naciskał przycisk drzemki. Miał na sobie różową bluzę Harry'ego, a to dało Stylesowi uśmiech pomimo wczesnej godziny. Pocałował ukochanego, gdy ten zarzucał na siebie kurtkę i obiecał, że będzie dobrze. W firmie już od rana panowało zamieszanie i Louis po części cieszył się, że nie chodzi tylko o niego. Zwłaszcza gdy spotkanie okazało się spotkaniem całego sztabu, a nie tylko jego. Zaplanowane było na dwunastą, a do tego czasu mieli wykonywać swoje obowiązki. Lou przerabiał odpowiednie zdjęcia, poprawiając ich koloryt i upiększając. Jego telefon przed dwunastą zaczął migać napisem „Szkoła", a on czuł, że stało się coś złego. Odebrał za drugim razem, bo jeśli połączenia się powtarzały, sprawa była poważna. Po drugiej stronie usłyszał pielęgniarkę, a ta wspomniała, że Tim miał wypadek na zajęciach sportowych i ciągle krwawi z nosa. Kurwa – pojawiło się w jego głowie, bo wiedział, że nie może teraz wyjść. Poprosił syna do telefonu i zapytał, czy jest aż tak źle.
– Według mnie nie, ale pani Adams mówi, że jeśli mi słabo, to trzeba jechać do szpitala, a mi trochę słabo.
– Mam zebranie, Tim.
– Wiem, tato. Zwolnij mnie i wrócę sam.
– Nie, nie ma mowy.
Louis rozmawiał z kobietą, a ta opowiadała, że nos nastolatka zderzył się z piłką. Tomlinson naprawdę współczuł potomkowi, ale był rozdarty. W końcu znowu usłyszał nastolatka.
– Tato? Harry mówi, że mnie odbierze, ale musisz to zgłosić. Zgłosisz?
– Ja się wyrwę, Tim, spokojnie. Będę za pół godziny.
– Nah, tato, on już jedzie. Powiedz pani, że mnie odbierze.
Louis nawet nie wierzył, że kobieta się nabierze. Poprosiła o numer Harry'ego i jakieś dane z dowodu, bo musi się upewnić, że to żaden obcy mężczyzna. Lou szybko sprawdzał w Google datę urodzenia i pytał, czy to wystarczy. W tej chwili dziękował sławie, w jakiej pławił się jego ukochany, bo to ona zapewniła wszystkie informacje w wyszukiwarce.
Harry był przerażony, jadąc do szkoły. Tim opowiedział wszystko i zapytał, czy mógłby go odebrać. Właśnie pisał kolejną piosenkę, ale nie mógł odmówić cierpiącemu chłopakowi. Wchodził do budynku i kierował się do odpowiedniego gabinetu. Zaczynała się przerwa, a on był atrakcją na korytarzu. Ciągle kogoś potrącał i przepraszał. Ucieszył się, widząc Emily, bo miał wrażenie, że się zgubił. Przywitał się i poprosił o wskazanie kierunku. Dziewczyna była przerażona i sama chciała zobaczyć swojego chłopaka. Tim siedział na kozetce, przyciskając chusteczkę do nosa i słuchając muzyki. Ucieszył się, widząc Harry'ego, który od razu do niego podszedł. Kobieta pozwoliła mu iść, gdy zweryfikowała tożsamość mężczyzny.
– Ja naprawdę nie chciałem, Tim – powiedział niewysoki blondyn, dołączając do przyjaciela. Oddał mu ubrania i jeszcze raz przeprosił.
– Spoko, Josh, to ja powinienem się szybciej schylić.
– Ale nie jest złamany?
– Nie, luz.
Harry uśmiechnął się, opierając o odpowiednią szafkę. Emily jak nakręcona grzebała w niej, pakując Tima, gdy ten przebierał się w toalecie. Kilkukrotnie pytała chłopaka o samopoczucie, a on już jęczał, zapewniając, że jest okej.
– Damy radę, leć na lekcję – powiedział Harry, bo przerwa się skończyła.
Zabrał od niej plecak i uśmiechnął się. Kiwnęła głową, żegnając się i biegnąc do klasy.
– Wszystko okej? – zapytał Harry, gdy zapinali w aucie pasy.
– Już tak.
– Jedziemy do szpitala?
– Definitywnie nie. – Pokręcił głową.
– Na pewno?
– Totalnie.
Harry napisał do Louisa, że wszystko jest okej, a ten odpisał, że jednak nie jest zwolniony, a zebranie dotyczyło włamań do sieci i szef prosił o ostrożność. Styles odetchnął z ulgą, słysząc ukochanego. Cieszył się, że ten nie został bez pracy, bo nie chciał, by smutek towarzyszył im przed świętami. Zwłaszcza że w jego głowie rodził się pomysł na idealny prezent urodzinowy dla Louisa.
-----------
Tak cholernie przepraszam za ten rozdział. Wiem, że jest tak cholernie słaby, a ja powinnam bardziej się przyłożyć. Przepraszam, naprawdę. Jednak chciałam wrzucić coś dzisiaj, bo nie było mnie już dawno. Obiecuję, że przyłożę się bardziej, bo Wy zasługujecie na wszystko na najwyższym poziomie!
Dziękuję za każde z ponad 15k wyświetleń i każdą z ponad 2,2k gwiazdek. Właśnie dlatego czuję, że Was zawiodłam, bo liczyliście na coś dobrego, a ja wrzucam takie coś :(
Edit: Pamiętajcie o hasztagu #BMMLarry na Twitterze!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro