"Czy... czy on nazywa cię tatą?"
Louis chodził po centrum handlowym i kupował ostatnie prezenty. Miał już te dla Tima, rodziców i dziadków. Harry był dla niego największym wyzwaniem, ale w jego głowie rodził się pewien pomysł. W końcu wrócił do sklepu z elektroniką i stanął przed aparatami. Styles miał fioła na punkcie fotografii i zatrzymywaniu momentów na papierze. Jego galeria pełna była zdjęć ze wspólnych chwil i co chwilę prosił Louisa o nowe selfie, gdy byli daleko od siebie. Tomlinson nawet to polubił i ostatnio wrzucił jedno na Instagrama, który założony był głównie, by pilnować Tima.
– Mogę w czymś pomóc? – zapytała kobieta, stając obok niego.
– Szukam prezentu dla kogoś, kto lubi robić zdjęcia. Jednak nie chciałbym lustrzanki.
– Może polaroid? Ludzie teraz szaleją na ich punkcie, a zdjęcia gotowe są naprawdę szybko. – Wskazała na odpowiednią półkę z Instaxami. Były w różnych kolorach, a Louis nie spodziewał się, że jest ich aż tak wiele. Kobieta wymieniała zalety, a on w końcu poprosił o ten wzorowany na starych aparatach. – Chciałby pan dokupić wkłady?
Louis pokiwał głową, uśmiechając się. Wiedział, że aparat idealnie będzie pasował do reszty i nie mógł doczekać się otwierania prezentów.
Harry chodził po Tokio i dokupował pamiątki. Miał już kilka magnesów dla Tima, bo ten lubił takie rzeczy. Jednak najważniejsze były prezenty świąteczne, a on nie mógł doczekać się rozpakowywania, bo chciał widzieć miny najbliższych. Ważny był też prezent urodzinowy, a w tym bardzo pomógł mu nastolatek. Mieli spotkać się już za kilka dni, a on odliczał dni z niecierpliwością. Cholernie tęsknił, radząc sobie tylko jedynie dzięki lekom i winie. Jego manager przeprowadził już z nim jedną rozmowę, która skończyła się kłótnią. Potem psychiatra, który zalecił terapię, ale on prosił jedynie o Xanax. Na końcu matka, która wydzwaniała kilka razy dziennie.
Tęsknił zupełnie jak Tim, który już niedługo miał zobaczyć się z Zoey. W piątek wybiegał ze szkoły, wcześniej żegnając się z przyjaciółmi i życząc im wesołych świąt. Zdziwił się, widząc Harry'ego na podjeździe. Mężczyzna stał oparty o auto i z uśmiechem rozkładał ramiona, by przytulić małego szatyna.
– Tata mówił, że będziesz wieczorem – zauważył.
– Zrobiłem wam niespodziankę i wsiadłem we wcześniejszy samolot. Nie cieszysz się?
– Totalnie się cieszę!
Tim z podekscytowaniem opowiadał o jutrzejszej wycieczce i prezencie, który dostał od Zoey. Chwalił się bluzą, którą miał na sobie i nie mógł powstrzymać radości. Harry cieszył się jego szczęściem i faktem, że Timmy jest w kontakcie z Anną, która przesyła mu zdjęcia szczeniaków. Ubolewał, że nie widział ich już kilka tygodni, a Styles uśmiechał się pod nosem, bo wiedział jaką niespodziankę szykuje mu ojciec.
Louis zmęczony pakował się po pracy. Szare chmury i delikatny deszcz nie zachęcały do wyjścia z budynku, ale kąciki ust podnosiły się, gdy przypominał sobie, że niedługo będzie przy ukochanym. To był naprawdę podły okres. Harry nie miał dużo koncertów, ale wywiady nakładały się z nagraniami różnych programów i musiał zostać w Azji trochę dłużej. Zwłaszcza że chciał pomóc w jednej z fundacji i musieli omówić warunki współpracy. Był z niego dumny, ale jednak wolał mieć go blisko, bo mężczyzna nie wyglądał za dobrze ostatnimi czasy. Zdziwił się, widząc go na parkingu przed budynkiem.
– Zabiję go – mruknął, widząc, że ten trzęsie się już z zimna. – Zabiję cię! – powiedział, jednocześnie wtulając się.
– Też się cieszę, że cię widzę.
– Tak cholernie tęskniłem. Co tu robisz o tej porze?
– Zmieniłem bilety i przyleciałem wcześniej. – Uśmiechnął się, łapiąc szatyna za twarz. – Gdzie masz czapkę?!
– Milcz.
Louis nie znosił tego zdania. Okej, sam ganił Tima za nienoszenie czapki zimą, ale on wolał marznąć niż naciągać coś na głowę. Całowali się, siedząc w aucie i zupełnie nie zwracając uwagi na przechodniów. Tomlinson kątem oka zauważył jedną z kobiet, która posyłała mu uśmiech, przechodząc przed maską. Oderwał się od ukochanego, mówiąc, że jadą do domu, bo Tim pewnie umiera z głodu.
– Pewnie już zdążył zjeść – powiedział Harry.
– Znowu zamawiał pizzę?
– Nie, robiłem spaghetti. – Wzruszył ramionami.
– Za bardzo mnie rozpieszczasz. – Louis uśmiechnął się, przekręcając kluczyk w stacyjce. Już od jakiegoś czasu zauważył w sobie większe lenistwo spowodowane obecnością Harry'ego. Nie chciało mu się gotować, bo uwielbiał, gdy Harry to robił. Nie chciało mu się pić samemu kawy, bo lubił, gdy Harry przynosił ją do łóżka. Nie chciało mu się usypiać samemu, bo kochał być przytulanym przez Harry'ego. I nienawidził wracać do domu, gdy był tam tylko z Timem.
– Jak się czujesz? – zapytał, przerywając muzykę z radia i przytulasy.
– Dobrze, a ty?
– Również. Bardzo za tobą tęskniłem.
– Ja za tobą bardziej, Boo. – Pocałował go w policzek.
– Ale i tak powinienem skopać ci dupę za to marznięcie.
– Stałem tam tylko chwilę.
– Jasne, czuję. – Dotknął jego policzka, który jeszcze chwilę temu był zmarznięty. Harry złapał go za rękę i pocałował jej wierzch.
Tim właśnie pakował ostatnie rzeczy do niewielkiej walizki i zawijał w kolorowy papier prezenty dla Zoey. Nienawidził tej części świąt, bo nigdy nie udało mu się zakleić papieru idealnie. Mieli jechać na lotnisko o piątej rano i w innej sytuacji narzekałby na małą dawkę snu, ale w tym przypadku podekscytowanie brało górę.
W nocy Louis całował Harry'ego po szyi, delikatnie w niego wchodząc. Mieli ochotę na zamianę ról i to Styles był dzisiaj uległy. Mnóstwo lubrykantu pozwoliło im uśmierzyć ból i delektować się sobą. Tłumili jęki pocałunkami i dyszeli, patrząc sobie w oczy. Oboje tego pragnęli i nie przejmowali się, że zostawało im coraz mniej czasu na sen. Wyznawali sobie miłość, dochodząc niemal jednocześnie, a spomiędzy ich warg co chwilę wyrywały się przekleństwa.
– Kocham cię, Louis – szepnął, gdy już prawie usypiali. Musiał usłyszeć to ten ostatni raz. Mężczyzna leżał w jego ramionach, wtulając się w poduszkę, a ręka Stylesa drętwiała.
– Ja ciebie też.
– Na zawsze?
– Mhm.
*
Tim czuł podekscytowanie, gdy lądowali w Nowym Jorku. Pomimo poranka ludzie już gdzieś biegli i ciągle się spieszyli, idąc w tylko im znanym kierunku. Harry czuł zmęczenie i ciągle ziewał, gdy i Louis to robił. Niby przespali kilka godzin lotu, ale to nie zmniejszyło zmęczenia po nocy.
– Jezu, tato, chcę tu zamieszkać! – powiedział nastolatek, wyglądając przez okno taksówki.
– Będziesz tu mieszkać aż do jutra, doceń to.
– Ale ty zabawny jesteś – mruknął.
Louis uśmiechnął się, gdy zobaczył dwa oddzielne pokoje. Czułby się niekomfortowo z synem na sąsiednim łóżku i ukochanym w ramionach. Tim cieszył się, że będzie sam i nikt nie będzie stał mu nad głową. Rzucił się na łóżko, robiąc zdjęcie i w ostatniej chwili zreflektował się, bo nie chciał, by Zoey zobaczyła jego lokalizację.
– Jedziemy już, tato? – zapytał, kończąc późne śniadanie. Cała trójka czuła głód i nie mogli wyjść z hotelu bez zjedzenia czegoś.
– Mam jeszcze kilka prezentów, Tim – powiedział Harry i prędko wrócili na górę. Mężczyzna podał mu bluzę, koszulkę, wypisaną kartkę i dwa bilety na koncert za kilka miesięcy.
– O kurwa – mruknął nastolatek, a ojciec od razu go upomniał. – Przepraszam.
Harry wynajął auto, by móc poruszać się po Nowym Jorku bez problemu. Tim siedział z tyłu, obserwując mijane domy i odliczając numery na odpowiedniej ulicy. Cieszył się, bo Zoey już dodawała snapy po przebudzeniu.
– Chyba umrę – mruknął, stojąc na werandzie. Harry stał obok, nagrywając filmik i tłumiąc śmiech. W końcu sam nacisnął dzwonek, a Tim spojrzał na niego. Matka Zoey była poinformowana o wszystkim i sama ze śmiechem czekała na reakcję córki.
– Zo, to chyba do ciebie – krzyknęła, wcześniej witając się z całą trójką. Rudowłosa dziewczyna z zaciekawieniem przyszła do korytarza i zamarła widząc Tima, który był jej bliski pomimo dzielących ich kilometrów. Wpadła w jego ramiona, płacząc, a dorośli obserwowali wszystko z uśmiechem na ustach. Zakryła twarz, biorąc od niego prezenty z zawstydzeniem. Nie mogła uwierzyć, że jej największe marzenie właśnie się spełniło i spotkała Tima. Znowu się przytulili, a kobieta zaproponowała kawę.
– Dziękujemy, powinniśmy już lecieć, Tim.
– Tato, no proszę! – Nastolatek spojrzał na niego błagalnie.
Zoey właśnie zaglądała w torbę od Harry'ego i zamarła, widząc bilety. To było zbyt dużo jak na jej słabe serce i nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Spojrzała na mężczyznę, a jej oczy znowu zaszły łzami. Styles przytulił ją ze śmiechem, życząc wesołych świąt.
Louis odetchnął z ulgą, gdy dogadali się, że Tim zostanie u nich kilka godzin, a potem gdzieś wspólnie pójdą. Harry liczył na spokojne przedpołudnie pełne orgazmów, ale Lou miał inne plany i zaproponował muzeum. Styles skrzywił się, bo takie wycieczki zazwyczaj go nudziły. Albo może nudziły, bo był w nowojorskich muzeach już kilkukrotnie. Mimo to poddał się prośbie ukochanego i chodził za nim po kolejnych salach. Ludzie szeptali pomiędzy sobą, a niektóre fani z zawstydzeniem prosiły o zdjęcie. Brunet zatrzymywał się dla nich, a potem szybkim krokiem musiał doganiać szatyna. Rozmawiali o zbliżających się świętach i o prezentach dla swoich rodzin. Żaden z nich nie chciał zdradzić, co kupił dla drugiego i stresowali się, że może się nie spodobać. Louis nadal nie przyznał się do urodzin, bo ich nienawidził i nie potrzebował uświadamiania, że za tydzień skończy okrągłą trzydziestkę.
Harry uwielbiał Stany. Gdyby nie rodzina, którą miał w Anglii, bez żadnego namysłu przeprowadziłby się właśnie tutaj. Los Angeles to jego raj na ziemi i kiedyś zastanawiał się nad kupnem domu w Kalifornii. Ale wtedy poznał Louisa i nie wyobrażał sobie żyć w związku na odległość. Nie mógł doczekać się trasy po USA, bo wiedział, że będzie miał szansę pokazania swojego raju ukochanemu.
– Nie, Harry – usłyszał, gdy próbował złapać Tomlinsona za rękę, gdy wyszli z muzeum. Właściwie nie mieli jeszcze szansy pokazania się światu, bo zazwyczaj ukrywali się, a teraz był środek dnia i każdy mógł zobaczyć, jak wygląda tajemniczy Louis.
– Przepraszam. – Lou zauważył smutek na twarzy bruneta, gdy zabrał swoją rękę. Schował dłonie do kieszeni i utkwił wzrok w chodniku. Ludzie go potrącali, bo myśli krążyły daleko stąd.
– Zaraz się zabijesz – zauważył, gdy Harry kolejny raz się potknął. Złapał bruneta za rękę i westchnął. Właściwie Harry miał rację. Nie mogli ukrywać się do końca życia, a on wiedział, z czym wiąże się związek z gwiazdą, gdy się na to decydował.
– Nie chciałeś.
– Poczekaj na artykuły w gazecie, że bierzesz się za brzydkich facetów.
– Nie spotykam się już z moimi ex.
Louis roześmiał się, zwracając uwagę kilku osób. Przeglądali witryny sklepowe, rozmawiając o modzie. Lou nie interesował się nią i wyśmiał kaszmirowy płaszcz w oknie jednego z butików. To samo zrobił z ubraniami Gucci i zdziwił się, gdy Harry pociągnął go do środka. Już od dawna myślach o zakupach i teraz była idealna okazja. Tomlinson czuł się niezręcznie, gdy jego ukochany przymierzał ubrania. Okej, może miały coś w sobie, ale sam na pewno nie wyszedłby w nich na ulicę. Harry mógł, bo ładnemu we wszystkim ładnie.
– Chcesz nową torbę? – zapytał Styles, przeglądając męskie skórzane torby.
– Nie.
– Za późno, już wybrałem.
– Nawet nie próbuj.
– A co, ukarzesz mnie? – szepnął, nachylając się nad jego uchem z uśmiechem.
– Chętnie.
Ekspedientka skakała wokół klienta jak debilka, a Lou czuł zażenowanie. Nie spodziewał się, że Harry ma aż takiego fioła na punkcie zakupów. Ciągał szatyna po kolejnych sklepach, mówiąc, że musi jeszcze coś zobaczyć. Przypominał mu trochę Tima, gdy musieli zrobić zakupy przed nowym rokiem szkolnym. On nagle też potrzebował dziesięciu nowych koszulek i co najmniej dwóch par butów.
– Zadzwonię do Tima – powiedział Lou, gdy wyszli z kolejnego sklepu. Harry od razu przejął komórkę i przywitał się z nastolatkiem. Miał zaplanowanych kilka atrakcji i poprosił, by się przygotowali. – Co ty kombinujesz? – zapytał Louis.
– Muzeum figur woskowych to złoto!
– Nie lubisz muzeów.
– Ale musisz zobaczyć, jak ładnie mnie zrobili!
Harry czasem zachowywał się gorzej niż nastolatek. Tak było i tym razem, a on znowu szalał z Timem i Zoey chodząc po mieście. Było zimno, a oni rozgrzewali się gorącymi napojami w Starbucksie i jedli w restauracji. Młody Tomlinson był w raju, robiąc mnóstwo zdjęć i chwaląc się, gdzie popadnie. Louis uśmiechał się, widząc jego szczęście i słysząc wyznania miłości dodawane do: „Jesteś najlepszy, tato!". Długo żegnał się z przyjaciółką, obiecując, że wpadnie do niej przed wylotem. Dziewczyna płakała, dziękując wszystkim za spotkanie.
– Kocham cię, Harry – powiedział Tim, przytulając go, gdy miał przymierzyć markową koszulkę zakupioną w butiku. Louis zamarł, bo nie wiedział, jaka będzie reakcja Stylesa. Czuł złość, bo jego syn nie powinien wyskakiwać z takimi tekstami. Nie wiedział, że wyznanie miłości pojawiało się już niejednokrotnie, a Tim traktował Harry'ego jak członka rodziny.
– Ja ciebie też, Timmy. – Przytulił go i pocałował w głowę.
Wieczorny spacer po oświetlonym mieście całej trójce zaparł dech w piersiach. Wrócili do hotelu zmarznięci i podekscytowani. Tim od razu poszedł do siebie, mówiąc, że musi wrzucić zdjęcia i trochę się pochwalić. Lou marzył o gorącej kąpieli i odpoczynku, bo strefy czasowe i niska temperatura dawały mu się we znaki. Harry wprosił się do wanny, gdy ta została napełniona wodą. Zawsze brał apartament z wanną, bo kochał długie kąpiele i nie wiedział, kiedy najdzie go na to ochota.
– Boo Bee? – powiedział, a oparty o niego Louis spojrzał mu w oczy. – Bo tak sobie myślę... nie możesz wziąć wolnego do świąt, prawda?
– Mam pracę, Hazz. Wyleją mnie, jeśli będę brał non stop wolne. Muszę mieć urlop na wakacje.
– Wiem, skarbie.
– A o co chodzi?
– Bo tak sobie myślałem, że może mógłbym zostać tutaj dłużej z Timem.
– Nie. Nie ma nawet mowy. – Louis oderwał się od niego i chwycił szampon, bo spokojne leżenie w wodzie dobiegło końca.
– Dlaczego?
– Bo mnie zwyczajnie na to nie stać.
– Stać nas.
Harry chciał mu pokazać, że pieniądze są wspólne i nie ma rozgraniczania na jego i Louisa. Jednak Tomlinson tego nie rozumiał i denerwował się, kręcąc głową.
– Uspokój się – poprosił, widząc, że ten szybko kończy kąpiel. Pociągnął go do tyłu, zmuszając do oparcia się o jego tors. Louis przymknął oczy, gdy woda znowu pochłonęła jego ciało.
– Nie, Harry. To tak nie działa.
– Co tak nie działa? Że nie mogę zostać z synem na kilka dni w Nowym Jorku?
Louis zamarł, słysząc to. Jego oczy zapełniły się łzami i cieszył się, że Harry jest za nim i nic nie widzi.
– Louis? Jesteś zły, że go tak nazwałem, prawda?
Tomlinson zerwał się na równe nogi i okrył ręcznikiem. Sam nie rozumiał swojego zachowania, ale bał się, że to wszystko wina Tima, że Harry uważa go za syna. Bał się, że nastolatek znowu coś odwalił i będą z tego problemy.
– Przepraszam. – Harry przytulił go i pocałował w ramię. Lou spojrzał w lustro smutnym wzrokiem i zauważył ich odbicie.
– Dlaczego, Harry?
– Dlaczego co?
– Dlaczego ty ze mną jesteś i czym ja sobie zasłużyłem na takie szczęście?
Harry uśmiechnął się, całując go w kark. Składał delikatne pocałunki na jego barkach pomiędzy kolejnymi słowami:
– Bo jesteś najcudowniejszym mężczyzną na świecie. Bo kocham cię za twoje poczucie humoru. – Całus. – Bo kocham cię za opiekuńczość. – Kolejny całus. – Bo kocham cię za pieprzenie o niczym, gdy nie mogę spać, a jestem daleko. Bo kocham cię za daną mi szansę. Bo kocham cię za to, że nie patrzysz na mnie jak na gwiazdę. Bo kocham cię za to, że nie traktujesz mnie jak bankomat. Bo kocham cię za niezależność. Bo kocham cię za normalność. Bo kocham cię za wieczność, którą chciałbym z tobą spędzić.
Louis odwrócił wzrok od lustra i spuścił go na umywalkę. Harry nadal go całował, dodając kolejne powody. Szatyn przymknął oczy, delektując się pieszczotami i opierając się o zlew. Jego oddech przyspieszył, gdy pocałunki połączyły się z masażem.
– Czy... czy on nazywa cię tatą? – zapytał, przypominając sobie, dlaczego właściwie wyszedł z wanny.
– Nie, Louis. To mi się wymknęło, przepraszam. Nie powinienem nazywać go synem, wiem. Pozwól mi wynagrodzić zepsutą kąpiel. – Pociągnął go za rękę do sypialni i poprosił, by położył się na brzuchu. Louis zmarszczył brwi, dziwiąc się, ale wykonał polecenie. Odpowiednia playlista do tulenia wypełniła pokój, a Harry usiadł na jego biodrach z uśmiechem. – Wybacz, nie mam oliwki – dodał, wyciskając na rękę trochę kremu do twarzy, na który wydał blisko dwieście funtów z obawy przed zmarszczkami. Był nawilżający i równie dobrze mógł służyć do masażu.
Louis rozkoszował się delikatnymi pieszczotami i odpływał z uśmiechem. Już od dawna tego potrzebował, a sprawne palce Harry'ego dawały mu przyjemność kolejny raz. Mruczał cicho, wspominając, że mu dobrze, a Styles uśmiechał się. W końcu dołączył do tego pocałunki, zjeżdżając coraz niżej wzdłuż kręgosłupa.
– Au! – Louis poskoczył, gdy brunet ugryzł go w pośladek. – Mało śmieszne – zauważył, gdy ten zanosił się śmiechem.
Przekomarzali się i zaczęli całować. Podniecenie Harry'ego sięgało już zenitu, a nagie ciało ukochanego jedynie je potęgowało. Kochali się, dając upust emocjom i pozwalając sobie na jęki. Ich splecione ciała idealnie do siebie pasowały, a oni opóźniali swój koniec, w ostatnich chwilach zmieniając pozycję. Louis czuł zmęczenie i mroczki przed oczami, gdy dosiadł Stylesa. Uśmiech chłopaka nakręcał go, ale mimo to zwolnił ruchy, dając sobie chwilę odpoczynku. Doszli z głośnym jękiem, by potem całować się jeszcze chwilę.
*
Louis czuł przygnębienie, wracając samemu do Londynu. Dochodziła siódma, gdy przekręcał klucz w drzwiach i czuł pustkę. Musiał zgodzić się, by Tim został w USA jeszcze dwa dni. Nie mógł przerywać im podekscytowania i chciał, by jego syn zwiedził jak najwięcej, gdy miał na to szanse. Rozpakował się i wziął szybki prysznic. Pił kawę, łącząc się z Harrym na komunikatorze. Mężczyzna pokazywał dzieciaki, z którymi był właśnie w kawiarni i zapewniał, że wszystko jest w porządku.
– Żałuję, że nie mogłeś z nami zostać – powiedział.
– Ja też – westchnął Louis. Miał ochotę zadzwonić rano do szefa, że jednak nie przyjdzie albo zwolnić się całkowicie. A potem przypominał sobie, że nie ma już nastu lat i to nie jest praca dorywcza, by zarobić na imprezy.
– Ale już niedługo wsiadamy w samolot i się zobaczymy. Jak się czujesz?
– Padam z nóg. A wy?
– Jest strasznie zimno!
– A ty znowu nie masz czapki.
– Oj cicho. Sam nie nosisz.
Louis uśmiechnął się, milcząc. Porozmawiali chwilę i pożegnali się, bo Harry szedł z nastolatkami dalej. Tomlinson siedział na kanapie z kubkiem herbaty po kolacji i oglądał film. Ogromna choinka, którą ustroili wspólnie, teraz świeciła się mnóstwem lampek, budując świąteczny nastrój. Lou zrobił zdjęcie kubka z drzewkiem w tle i dodał na Instagrama, podpisując tylko „Tęsknię". Ostatnio polubił wrzucanie wyselekcjonowanych zdjęć na swój profil i patrzenie na przybywające lajki. Ostatnio Tim oznaczył go pod wspólną fotografią, a obserwujący zwiększyli swoją liczbę. Od razu zmienił prywatność, chcąc ją chronić.
Przygnębienie sięgało zenitu, gdy siedział w pracy i widział artykuły o Harrym. Świetnie się bawili, a on tęsknił, czując pustkę. Nawet dom wydawał się zbyt cichy i zbyt czysty bez Tima. Cieszył się, że wracają już we wtorek. Posmutniał, gdy Styles przyznał, że lądują w Manchesterze. Chciał zobaczyć się z rodziną i miał coś do załatwienia. Tim szalał, widząc szczeniaki i bawił się z nimi. Od razu rozpoznał uratowanego przez siebie po charakterystycznej plamce na nosie. Chwalił się ojcu zdjęciami, a Lou milczał, bo nie chciał, by niespodzianka się wydała.
– Nazwałem go Puffy, tato – powiedział, gdy wreszcie w trójkę siedzieli w domu Tomlinsonów.
– Dlaczego?
– Bo jest puchaty i wygląda jak chmurka.
– Brzmi logicznie.
Harry czuł zmęczenie spowodowane godzinami w aucie. Zresztą ostatnio sypiał mało i słabo, budząc się w nocy pomimo tabletek. Następnego dnia dokupował ostatnie rzeczy do prezentów i odbierał Louisa z pracy. Poprosił, by na chwilę pojechali do jego mieszkania, bo musiał wziąć kilka rzeczy. Louis uśmiechnął się, parkując obok najnowszego Ferrari.
– Wow – powiedział, oglądając auto i zastanawiając się który sąsiad kupił sobie nową zabawkę.
– Jeździłbyś, co? – zażartował Harry, ciągnąc go za rękę.
– Od zawsze lubiłem zabawę autkami – zaśmiał się i uległ.
Liam dzwonił do niego, gdy wracali do Tomlinsonów. Chciał dzisiaj dać przyjacielowi prezent i zaprosić go na wypad do restauracji.
– Hej, Tommo. Co robicie?
– Wracam do domu z pracy, a co?
– A masz plany na dzisiaj?
Louis spojrzał na Harry'ego, który pokręcił głową.
– Nie, nie mam.
– O to, spoko, to już masz i szykujcie się na kolację o siódmej. Adres restauracji znasz, całuję. – Liam prędko rozłączył się, by jego przyjaciel nie mógł odmówić. Louis westchnął, gdy ten nie odbierał, a napisał jedynie „Siódma!!!" w SMS-ie. Naprawdę nie miał ochoty nigdzie wychodzić. Chciał posiedzieć w domu i nacieszyć się rodziną, bo za kilkadziesiąt godzin miał zacząć się cyrk. Miał wrażenie, że Harry znowu coś ukrywa, ale nie przychodziło mu na myśl co. Nie miał czasu spotkać się z Nickiem, nigdzie nie wyjeżdżali, bo nie dostał wolnego i co chwilę zapewniał o miłości. Kręcił głową, karcąc samego siebie za głupie domysły.
Przywitał się z przyjaciółmi, którzy już na nich czekali. Ana ucieszyła się, widząc ich dwójkę i przyznała, że wyglądając cudownie. Jedli kolację, opowiadając o zbliżających się świętach i znowu narzekając na spotkania rodzinne.
– A wy jak je spędzacie? – zapytała kobieta, patrząc na przyjaciół. Wzrok mężczyzn skrzyżował się, bo właściwie o tym nie rozmawiali i byli pewni, że spędzają święta osobno. To był świeży związek i nie widzieli sensu odstawiania szopki rodzinnej. Przynajmniej Louis tak sądził.
– Po śniadaniu w pierwszy dzień u Lou jedziemy do moich rodziców – odpowiedział Harry, wzruszając ramionami.
– Słucham? – Szatyn spojrzał na niego.
– Nie planowałeś niczego, więc musiałem sam wszystko ogarniać. Twoja mama mnie zaprosiła – zastrzegł. – Nie wpraszam się sam. Porozmawiamy w domu.
Liam zmienił temat, a Styles odetchnął z ulgą. W końcu nadszedł czas na deser, a Louis zamarł, słysząc „Sto lat" i widząc kelnera z tortem.
– Ja was, kurwa, zabiję – warknął, patrząc na przyjaciół.
– Wszystkiego najlepszego, Tommo. – Liam przytulił go.
– Zasługujesz na wszystko, co najlepsze, Lou. Dużo szczęścia, sukcesów i miłości. I żeby ten kolejny rok był o wiele lepszy – życzyła Ana, ściskając szatyna.
Spojrzał na zebranych, zanim zdmuchnął świeczki i pokręcił głową. Życzył sobie, by ta bańka nigdy nie prysła i delikatnie dmuchnął na świeczki w kształcie trzydziestki. Liam podał mu prezent, a on znowu się zdenerwował. Jednak odpakował z ciekawością i znalazł zestaw drogiego alkoholu, tablicę z zadaniami do zrobienia, „gdy skończy się trzydzieści lat", nieśmiertelniki z cytatem dotyczącym młodości i karnet na przejazd po torze wyścigowym.
– Naprawdę mam ochotę was zabić – podsumował.
– Wydaje mi się, że w tym wieku to już nie wypada grozić, Tommo.
– W tym wieku? Ja nadal jestem młody, okej?
– Tak, a ja jestem piękna – powiedziała z ironią Anastasia.
– Bo jesteś najpiękniejsza na świecie! – Lou objął ją. – Ktoś musi być tą śliczną częścią w waszym związku. – Spojrzał na Liama z udawanym obrzydzeniem.
Louis z uśmiechem wspominał kolację, gdy wracali już do domu. Minęła jedenasta, a Tim grał na konsoli. Przywitał się z ojcem i pochwalił pobitym rekordem.
– Dostałeś coś fajnego? – zapytał.
– Dajcie mi wszyscy święty spokój – mruknął. Nienawidził urodzin, a tych trzydziestych bał się najbardziej. Okrągła liczba dawała mu poczucie starości, a trójka z przodu przypominała o zbliżającej się czterdziestce. Nie mógł sobie wyobrazić, że już dłużej nie będzie dwudziestokilkuletnim chłopakiem.
– On tak co roku. –Tim machnął ręką, patrząc na Harry'ego.
Louis kładł się do łóżka z nadzieją, że prześpi cały kolejny dzień i nie będzie musiał odbierać telefonu i przyjmować życzeń. Jednak tak się nie stało, a on został obudzony przytuleniem i pocałunkiem.
– Wszystkiego najlepszego, kochanie – usłyszał.
– Czyli jednak nie umarłem?
– Bez takich żartów. – Poklepał go po pośladkach i zmusił do podniesienia się.
– Sto lat, tato! – Tim przytulił ojca, wyznając mu miłość. Podał tacę z jedzeniem i kawą oraz prezent. Obok stało pudełko z różami od Harry'ego i kartka urodzinowa. Louis uśmiechnął się, przyznając przed samym sobą, że jednak tego się nie spodziewał.
– Mówiłem już, że was kocham? – szepnął, znowu ziewając.
– Mi możesz powtórzyć. – Styles uśmiechnął się.
– Kocham cię. – Pocałował go, a Tim przewrócił oczami.
Zjedli wspólne śniadanie, a telefon Louisa przerwał przyjemne chwile. Odebrał, witając się z matką i wstrzymując westchnięcie, gdy kobieta składała mu życzenia. Wspomniała o stoliku w restauracji, a on nie umiał się już dłużej powstrzymać.
– Mamo – jęknął.
– Nie „mamo", ale o siódmej macie być gotowi. Są prawie święta, Louis, zachowuj się.
– Ta, wesołych świąt hoł hoł hoł.
– Ukręcę ci kiedyś głowę za to, zobaczysz.
– Dzisiaj musisz mnie kochać.
– Kocham cię każdego dnia, Louis, dobrze o tym wiesz. Jesteś dla mnie najważniejszy.
– Wiem, mamo, ja ciebie też.
Harry czuł zdenerwowanie, gdy godziny mijały nieubłaganie. Spędzali miłe popołudnie przed telewizorem, a potem Lou zamknął się w sypialni, by zapakować resztę prezentów. Tim próbował dowiedzieć się, co jest dla niego, ale ojciec był nieugięty. Rzeczywiście w tym roku jego syn przeklinał mniej, ale akcje, które odwalał, pobiły wszystkie lata. Mimo wszystko Louis nie umiał kupić mu tylko skarpetek. Nie był aż tak wredny. Tim zwyczajnie wdał się w niego i to dlatego potrafił pobić się z kolegą czy odpyskować. Teraz zauważał zmiany i chłopak zwyczajnie dorastał.
Styles z przerażeniem i pełnią obaw kierował się do restauracji, gdzie czekało już na nich mnóstwo osób. Bał się reakcji ukochanego i nie chciał, by ten był zły. Złapał go za twarz przed wejściem i zmusił do spojrzenia w oczy.
– Kocham cię najbardziej na świecie i zasługujesz na wszystko, co najlepsze. A moim celem życiowym jest dać ci to wszystko.
------
Szczerze? Tego rozdziału nawet nie miało dzisiaj być. Zwykle dodawałam co tydzień i myślałam, że taką częstotliwość utrzymam. Potem co trzy dni. Teraz znowu trzy dni odstępu. I ja nie jestem pewna, czy to nie jest za mało. Albo po prostu sobie wmawiam, licząc, że jeszcze dojdzie mi kilka gwiazdek haha. Nie ukrywam, że zależy mi na głosach i komentarzach, bo odzew pokazuje mi, że nie piszę tylko dla siebie. A ja mam wiele prac napisanych tylko do szuflady dla treningu.
Chciałabym by dzisiaj każdy kto jest tu ze mną nacisnął gwiazdkę, bo chcę sprawdzić ilu mam czytelników. Robimy podsumowanie!
I co sądzicie o małym odstępie pomiędzy rozdziałami? Byłaby okej? Kolejny rozdział również może być za kilka dni, bo już jest w trakcie tworzenia, a ja korzystam z kilku dni wolnego. Myślałam, że wrzucę tu również akcję świąteczną, ale na obecną chwilę wyszło ponad 4k słów, więc to byłoby zdecydowanie za dużo.
Pamiętajcie o hasztagu #BMMLarry na twitterze, bo często tam wpada spojler, info o nowym rozdziale bądź jakieś pytanko. No i Wy możecie pisać co sądzicie!
Love!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro