12❤️✉️
Patrzyłam ze strachem na trasy w parku linowym.
-Idziemy na najtrudniejszą trasę - powiedział, biorąc mnie za rękę i lekko ciągnąć do miejsca z wszelkim sprzętem.
-A kupiłeś mi już trumnę? Bo jeśli się nie zabiję spadając z tego, to umrę na zawał serca, to pewne.
-Spokojnie, ze mną nic ci się nie stanie. Wiesz dobrze, że nie pozwolę na to - oświadczył, całując mnie w czoło.
-Nadal mnie nie przekonałeś
-Po prostu mi zaufaj
-Teraz się zastanawiam, czy nie cofnąć tego zaufania - przełknęłam głośno ślinę ze zdenerwowania i ruszyłam za Ashtonem w stronę początku trasy.
Stojąc już na samej górze, przeżegnałam się raz jeszcze, podziękowałam Bogu za to wspaniałe życie i powoli ruszyłam.
Jedna rada od Abi: jak macie lęk wysokości, to nigdy nie patrzcie w dół. A już zwłaszcza w połowie drogi.
Abi to zrobiła.
Abi jest głupia.
Nie bądźcie jak Abi.
W ostatniej chwili udało mi się chwycić linę i utrzymać na miejscu, nie kończąc jako placek na obiad.
-Nienawidzę cię! - krzyknęłam do Ashtona.
-Kochasz mnie, skarbie, kochasz! - odkrzyknął chłopak. Nawet z odległości kilku metrów widziałam jego szeroki uśmiech.
Kiedy zeszłam z tego miejsca tortur, znanego też jako najtrudniejsza trasa w parku linowym, byłam cała spocona, zmęczona, gotowa uklęknąć, pocałować ziemię i dziękować Bogu na kolanach, że to przeżyłam.
Chłopak po kilku minutach był obok mnie. On wyglądał na szczęśliwego, ja wręcz przeciwnie.
Przeczesałam włosy palcami i spojrzałam wściekła na chłopaka.
-Co to miało być? - zapytałam
-Nasza pierwsza randka - Loczek nadal się uśmiechał.
-Nie wiem, czy mam cię kochać, czy nienawidzić.
-Chodź. Teraz na rozluźnienie zabiorę cię na dłuuuugi spacer. Co ty na to?
-A mogę chociaż wrócić do domu i się przebrać? Jestem cała mokra.
Ashton pocałował mnie w policzek i ruszyliśmy w stronę samochodu.
👑👑👑
Co z tego, że nowy telefon dostanę dopiero pod koniec roku, albo na początku następnego. Ja już się nie mogę doczekać i planuję, co zrobię...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro