
"W takich chwilach Freddie nienawidził siebie jeszcze bardziej"
– Mam naprawdę złe przeczucia – mruknął Louis, zapinając pas, zajmując fotel kierowcy. Ostatni raz spojrzał na dom, gdzie Tim zaczynał przygotowania do imprezy, a oni mieli spędzić trochę czasu w rodzinnym domu Tomlinsonów. Początkowo padł pomysł mieszkania bruneta, ale Jay namówiła ich, obiecując, że wreszcie się wyśpią. Wizja kilku godzin nieprzerwanego snu zwabiła ich do rodziców szatyna, dając nastolatkowi pole do popisu. Majowa pogoda rozpieszczała, sprawiając, że wiosenna przerwa zalana była słońcem i cieńszymi ubraniami.
– Wyluzuj, Louis. On ma szesnaście lat i niedaleko mieszka Nick, będziemy wiedzieć szybciej o dramie niż ktokolwiek inny.
– A jak ktoś wezwie policję?
– Rozmawiałem z Timem o muzyce i nastraszyłem go tym argumentem. Naprawdę, Louis, nie możesz się tak przejmować, bo znowu boli cię głowa.
Harry był tak samo przerażony wizją wielką imprezy w ich domu, gdzie Tim zamykał odpowiednie pokoje na klucz, obiecując, że nikt nie będzie zwiedzać ich domu, ale wiedział, że nie mogą ograniczać syna, który nie był już tak malutki, jak im się wydawało i miał niedługo skończyć kolejny etap edukacji, by zacząć przygotowania do studiów.
– Zjemy kolację z twoimi rodzicami, pogadamy o wszystkim i o niczym, a jutro wrócimy i przekonamy się, że można mu ufać, tak? – upewnił się Harry, głaszcząc nogę męża, by po chwili przenieść pieszczotę na szyję, gdy ciężkie westchnięcie wyrwało się z ust szatyna.
Tim szalał z przyjaciółmi, upewniając się, że wszystkie drogie rzeczy są schowane, a sypialnie i prywatne miejsca zamknięte na klucz. Miał mnóstwo balonów, jeszcze więcej czerwonych kubeczków i alkohol, przez który stawał na głowie, nie wyobrażając sobie jedynie zwykłego napoju na urodzinach, które miały być jego by albo nie być. Traktował tę imprezę jako bilet wstępu do świata fajnych dzieciaków, bo nie chciał być widziany przez pryzmat znanego ojca. Chciał pokazać, że jest naprawdę wyluzowany i potrafi być dobrym gospodarzem imprez.
– Louis by cię zabił – zauważyła Zoey, przeglądając kolejne butelki i wypakowując piwo z pudełka.
– Mógł to zrobić szesnaście lat temu, teraz poszedłby siedzieć. – Chłopak wzruszył ramionami.
– Jesteś przykładem, dlaczego nie chcę mieć dzieci.
– Myślałem, że to dlatego, że Alex nie może ci ich zrobić. – Ruchem głowy wskazał na nastolatka, który właśnie rozplątywał kable od głośników.
– Pierdol się. – Zoey cisnęła w przyjaciela plastikowymi kubeczkami, które były najbliżej, wyrzucając z siebie jeszcze kilka przekleństw.
– Chciałby – zawołał Alex, który wiedział o niechęci Freddiego do seksu.
– Powiedz takie coś przy Freddiem, a utopię cię w basenie – zagroził.
Tim zdawał sobie sprawę z faktu jak wiele rodzinnych obietnic i reguł złamie tego wieczora, ale wierzył też w swoje szczęście i fakt, że nikt się nie dowie. Zaprosił jedynie osoby, którym ufa, zadbał o zabezpieczenie kosztowności i upewnił się, że wszyscy wrócą późnym popołudniem, a on zdąży nawet posprzątać. Witał się ze znajomymi, rzucając kolejne prezenty na komodę i uśmiechnął się, gdy spóźniony wreszcie Freddie objął go, przekraczając próg. Szybkim krokiem wbiegli na górę, potrzebując kilku sekund tylko dla siebie, a Tim wpił się w usta ukochanego, który od razu wyczuł smak piwa. Mieli wiele kłótni o alkohol, ale dzisiaj obiecał wyluzować i nie robić kolejnej burzy solenizantowi. Z uśmiechem schodzili na dół, poprawiając ubrania, pod które wsuwali stęsknione dłonie, a Tim na nowo obrał rolę gospodarza.
Alkohol lał się strumieniami, gdy pijana młodzież prześcigała się w coraz to głupszych zabawach i robieniu bałaganu. Freddie siedział w kuchni, patrząc na wszystko kątem oka i pisał z sąsiadką, która zajmowała się dzisiaj Noelem. Bał się zostawić go samego, ale chłopiec świetnie bawił się z małą przyjaciółką i nawet nie zwracał uwagi na nieobecność brata. Dopiero noc miała przynieść płacz, ale liczył, że zmęczony zabawą i nowymi przygodami padnie jak zabity.
– Co jest, przystojniaku? – Uśmiechnął się, widząc Tima, wchodzącego do pomieszczenia. Korzystali z chwili samotności, a nastolatek uwiesił się na ukochanym, czując szumienie w głowie.
– Emily odpadła, więc posłałem ją do domu.
– Taką nawaloną? Jej rodzice ją zabiją.
– A co to mój problem?
Freddie pokręcił głową, nie chcąc się kłócić. Tim objął go ciaśniej, sunąc nosem po szyi i mrucząc cicho:
– Nie chcesz sprawdzić, czy na górze nie ma jeszcze jednego prezentu dla mnie?
– Co masz na myśli?
– Dobrze wiesz, co mam na myśli, Freddie. Nie bądź głupi.
– Rozmawialiśmy o tym, Tim. – Odepchnął go nieznacznie, ale ten na nowo przylgnął.
– Jeśli się boisz, to nie musimy od razu iść na całość.
– Puść mnie. Puść mnie, Tim – powtórzył, widząc, że jego słowa zupełnie nie działają na napalonego nastolatka. Okej, mieli kilka rozmów o seksie i zaliczeniu kolejnej bazy, ale ich pieszczoty kończyły się jedynie na dotykaniu ciał rękoma i silnym uściskiem w nadgarstku, gdy Timmy próbował wsunąć rękę w jego bokserki.
– Jesteś taki beznadziejny momentami – mruknął Tomlinson, odrywając się, gdy ktoś z salonu krzyknął jego imię.
W takich chwilach Freddie nienawidził siebie jeszcze bardziej, czując złość za wszystkie decyzje z przeszłości, które teraz sprawiały, że zachowuje się, jak się zachowuje, a strach zwyczajnie go paraliżuje. Nienawidził siebie, za to, że nie umie dać Timowi tego, czego pragnie i jednocześnie za bardzo boi się wyjawienia prawdy.
– Na trzy? – krzyknął jeden z chłopaków, trzymając cały koszyk kul do kąpieli, które niedawno kupił Harry. Były ze specjalnej kolekcji, a mężczyzna od kilku dni mówił o długim relaksie w wannie, na który od dawna nie mieli czasu.
Stali właśnie nad basenem, chwilę sprzeczając się w pijanej grupie na temat tego, ile trzeba podobnych chemikaliów, by woda zamieniła się w pachnącą, kolorową pianę.
– Trzy! – krzyknął Tim, śmiejąc się i widząc, jak różowa woda lśni w świetle pobliskich lamp. Sam w ułamku sekundy znalazł się z basenie, podtapiając dla żartów przyjaciela.
***
Freddie ziewał co chwilę, sprzątając kolejne puszki i butelki, by tylko doprowadzić dom do porządku. Słowa Tima zabolały go okrutnie, ale jednocześnie nie mógł pozwolić, by ojcowie jego ukochanego dowiedzieli się o tak potężnej imprezie i złamaniu wielu zakazów, więc postanowił samemu wszystko posprzątać przed ich powrotem. Dochodziła szósta, gdy wynosił kolejny worek śmieci, a potem rozpakowywał zmywarkę i zabierał się za odkurzanie. Tim spał na górze jak zabity, o trzeciej wlokąc się do łóżka i padając z niezrozumiałymi dla nikogo słowami. Zoey zajmowała z Alexem pokój gościnny, wymykając się do niego, by dać ponieść się alkoholowi.
2 x aspiryna + dużo wody
Odezwij się jak poczujesz się lepiej
F.
Freddie patrzył jeszcze chwilę na śpiącego ukochanego i czuł, że żal nadal się tli małym płomieniem. Udało mu się wykrzesać siłę jedynie na napisanie kartki i przyklejenie jej do lampki oraz na małego buziaka w czoło i zbiegł na dół, robiąc ślady na świeżo umytej podłodze. Rozejrzał się wokół, upewniając, że wszystko wróciło do stanu sprzed imprezy i przeklął, widząc, że basen nadal jest różowy z suszonymi kwiatami, które teraz tworzyły klimat z sesji do pierwszej płyty Stylesa. Miał nadzieję, że Tim wymyśli dobrą wymówkę, bo, o ile podłogę mógł umyć, tak basenów nie umiał sprzątać.
– Idę o zakład, że będzie tam śmietnik stulecia – powiedział Louis, gdy żegnali się z rodzicami. Byli wczoraj na cudownej randce, która uświadomiła mu, jak bardzo potrzebuje samotnych wieczorów z mężem, które skończą się długim seksem i małymi pieszczotami po orgazmie.
– Pewnie już zdążył posprzątać. Nie martwimy się na zapas, tak? Powinniśmy brać z niej przykład. – Ruchem głowy wskazał na spokojne dziecko z tyłu, które wpatrywało się w kolorową zabawkę od babci.
– Też potrzebuję tyle snu.
– Możemy to załatwić. – Uśmiechnął się, wymieniając kolejnego całusa z mężem.
Z głośno bijącymi sercami wchodzili do środka, gdzie po imprezie zostały jedynie pudełka z niedokończoną pizzą oraz napoje i przekąski.
– Okej, jestem pod wrażeniem – przyznał Lou.
Dom pogrążony był we śnie, a Harry zerknął do pokoju syna, który kulił się pod kołdrą, nadal błądząc gdzieś w krainie nocnych marzeń. Pomieszczenie wypełnione było zapachem imprezy, więc otworzył okno, nie chcąc, by Louis też poczuł się jak w fabryce alkoholu. Wiedział, że będzie musiał poważnie porozmawiać z nastolatkiem, który złamał dane mu słowo, ale postanowił odłożyć to na wolną chwilę.
– Zapierdolę go – warknął Lou, idąc po schodach. – Wstawaj, Tim! – Harry od razu poprosił go o ciszę, a on ze zdenerwowaniem kazał sprawdzić basen.
– Moje kule – szepnął brunet ze smutkiem, widząc znajome rośliny, które przecież miały otaczać jego ciało, a nie pływać w samotności, podczas gdy oni nie mieli nawet pojęcia, jak się tam znalazły.
– Zabiję go, rozumiesz?! Mówiłem mu. Dał nam pieprzone słowo, a tymczasem basen to jebana ruina.
– Przestań, Lou. Zadzwonię po serwis sprzątający, nie wiem jak to usunąć. Zajmiesz się, Mel? I pozwól mi samemu porozmawiać z Timem, to przeze mnie ta impreza w ogóle się odbyła.
– O nie, skończyło się. Mam to w dupie. Mam w dupie jego urodziny czy pseudo dorosłość. To jest mój dom i dopóki tu mieszka, będzie żył na moich zasadach!
Harry szedł za nim po schodach, przytulając zdenerwowaną Melody i prosił, by nie robił głupstwa. Nie chciał kłótni i krzyków od samego rana, licząc, że spokojna rozmowa wniesie więcej niż bezsensowne obrzucanie się błotem.
– Dochodzi pierwsza, Tim, wstajesz w tej chwili, albo idę szukać szkoły z internatem! – krzyczał Louis, odsłaniając zasłony i ściągając kołdrę z zaspanego nastolatka. – Zaufaliśmy ci, a tymczasem ty nam się tak odpłacasz! Dajemy ci wszystko, robimy wszystko, żebyś był szczęśliwy, a ty... wstawaj, rozumiesz? – dodał, gdy odpowiedziało mu mruknięcie, a nastolatek zwinął się w kulkę, po omacku szukając kołdry. W końcu nakrył się drugą poduszką, licząc, że ta choć trochę utrzyma ciepło. Louis w przypływie chwili wylał na niego wodę, stojącą na szafce nocnej, co nieco otrzeźwiło młodego Tomlinsona.
– Jesteś popieprzony – mruknął, a Harry przetarł twarz, wiedząc, że to nie zostanie pozostawione w spokoju.
– I znowu tu jesteśmy – szepnął do samego siebie.
--------
Łohohoh trochę mnie tu nie było, ale wracam z szybszą akcją, bo postanowiłam wyrzucić z planów zbędne przeciąganie, a moje ulubione motywy coraz bliżej!
Dziękuję za każdą gwiazdkę i każdy komentarz, ale zachłannie proszę o kolejne, bo tylko one mnie tu jeszcze trzymają!
Trochę posłodzić możecie również na Twitterze, gdzie kocham czytać Wasze wiadomości i patrzeć na reakcje. Zapraszam na hasztagi #BMMLarry oraz #BMLLarry
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro