"Jestem w łóżku, a ciebie tu nie ma."
– Ja naprawdę nie wiem co robić, Zoey – jęknął Tim ponownie, gdy po raz setny opowiadał jej o Freddiem. Zegarek czerwonymi cyframi wręcz krzyczał o środku nocy, a on przebudził się z koszmaru, w którym widział ukochanego w objęciach przyjaciółki. – Myślisz, że ich naprawdę coś łączy?
– Oczywiście, że nie, debilu. On jest gejem i ty też jesteś gejem i Boże, przestań myśleć na zapas. Powiedział, że się odezwie, więc nie wypisuj do niego miliona wiadomości na minutę tylko...
– Nie wypisuję! – obruszył się Tim, przerywając przyjaciółce.
– Ta? To ile dzisiaj wysłałeś?
– Umm... kilka?
– No właśnie, więc daj mu odetchnąć.
Nastolatek zagryzł wargę, wpatrując się w ekran, gdzie wyświetlała się ostatnia wiadomość od Malone, gdzie ten zapewniał, że wszystko jest w porządku po lawinie SMSów od byłego chłopaka, gdy Tim tylko wiedzieć, że nic złego nie dzieje się z nim i z Noelem.
– Okej, Timothy, leć spać, bo którą ty masz w ogóle godzinę? Trzecią?! – pisnęła, sprawdzając zegarki świata. – Czy ciebie pojebało?
– Nie mogłem usnąć, a potem się obudziłem – przyznał, zupełnie olewając formę imienia, którą ostatnio Zoey stosowała, gdy próbowała mu dogryźć. – Ale okej, dziękuję za pogadanie ze mną i za wszystko.
– Wiesz, że zawsze możesz dzwonić.
Wypełniony ciszą pokój był niczym klatka dla stęsknionego nastolatka, który obsesyjnie sprawdzał telefon, by nie przegapić nowego wiadomości od Freddiego, który również kręcił się w łóżku, tuląc do siebie Noela. Chłopiec miał tego wieczora problemy ze snem po kłótniach i krzykach, które znowu leciały w ich czterech ścianach, a Malone obiecał mu, że niedługo wszystko się odmieni chociaż wiedział, że mały mózg jeszcze nie pojmuje świata do tego stopnia, by wiedzieć o czym mówi ten dorastający mężczyzna. Głowa starszego pękała z nadmiaru myśli i próby kontrolowania się, by tylko nie czytać wszystkich wiadomości od początku. Znał je niemal na pamięć, gdy milionowy raz zabierał się, by odpowiedzieć i w końcu tchórzył albo coś mu przerywało, jakby wszechświat chciał pokazać, że danie jeszcze jednej szansy Timowi było najgorszym pomysłem na świecie. Tęsknił za nim, jak jeszcze nigdy za nikim i nie umiał poradzić sobie z uczuciem, gdy umysł jasno dawał mu do zrozumienia, że nie pasuje do ich świata i powinien z niego wyjść. Myślał o tym od pewnego czasu, a sytuacja z urodzinami pchnęła go jedynie do tego czynu, gdy Maya pokazała mu co byłoby, gdyby prawda wyszła na jaw. Dziewczyna uświadomiła mu, że dla dobra Noela powinien trzymać się wersji z rozstaniem, a mały szatyn niedługo przestanie wypisywać. I chyba zaczynała mieć rację, bo wiadomości było mniej niż na początku.
Prawda była taka, że był zły na siebie za uczucia do chłopaka, których nie umiał się pozbyć. Przed Timem wszystko było łatwiejsze – prawda do ukrycia, walka, olanie. Teraz czuł, że musi coś zrobić i nie można tkwić w takiej sytuacji, ale jednocześnie serce stawało mu za każdym razem, gdy Noel zostawał sam z Harrym, który już dawno mógł znać prawdę i robić coś w tym kierunku, a to znaczyłoby, że koniec ich rodziny jest bliski. Freddie nie mógł pozwolić, by ktokolwiek się czegokolwiek o nich dowiedział i rozpoczął proces, który mógłby mu odebrać dziecko już na zawsze.
***
Timmy siedział właśnie w wyciszonym pokoju i nawet nie zdawał sobie sprawy z mijającego czasu. Louis był dzisiaj w barze, a Harry nawet nie zauważył, że jego syn zamiast spać, kolejną godzinę spędzał w miękkim fotelu, przekreślając wersy piosenki, by po chwili przepisać je i stwierdzić, że nie są takie złe. Puffy spał obok, biegnąc po schodach z nadzieją, że idą na spacer i mruknął, kładąc się obok pokaźnej kolekcji Stylesowych gitar.
– Twój ojciec ukręciłby mi głowę, wiedząc, że jeszcze nie śpisz. – Nastolatek wzdrygnął się, bo nawet nie zdał sobie sprawy, że drzwi zostały otwarte i ktoś obserwuje go od kilku minut. Harry właśnie odnosił butelkę po szybkim prysznicu i chciał zerknąć jeszcze do syna, by życzyć mu dobrej nocy. Jego serce zabiło mocniej, gdy przywitało go puste łóżko z ukulele na kołdrze. – Piszesz?
– Udaję, że piszę, a i tak wychodzi gówno.
– Mogę zobaczyć? – Tim niechętnie dzielił się tekstami i pilnował swojego zeszytu jak oka w głowie, więc Hazz zdziwił się, gdy notes został podsunięty w jego stronę.
Jestem w łóżku i ciebie tu nie ma, a nikogo nie mogę winić oprócz siebie. Albo tego drinka, którego miało tu nie być.
– Poprawiłbym to na „I nie mogę winić za to nikogo oprócz drinka w mojej ręce". I naprawdę lubię ten tekst: Zapomnij o tym, co powiedziałem, nie to miałem na myśli.
– Widzisz? Nawet dwóch wersów nie umiem napisać poprawnie – westchnął Tim, wyciągając rękę po swój zeszyt.
– Ja nie mówię, że jest niepoprawnie, Tim. Mówię, że jest naprawdę dobrze. Freddie, huh? – Uśmiechnął się, czytając dalszy tekst. Mówiłeś, że ci zależy i też za mną tęsknisz i zdaję sobie sprawę, że piszę o tobie za dużo piosenek.
– To nie ma sensu, Harry, lecę spać.
– Możemy dokończyć go razem, jeśli chcesz.
– Duet Styles i Styles?
– Duet Harry Styles i TimmyTheTommo, skarbie.
– Muszę zmienić sobie tę żenującą nazwę.
– Myślisz, że tu będzie bardziej gitara czy pianino?
– Serio musisz na każdym kroku pokazywać, że jesteś we wszystkim lepszy? Już załapałem.
– Po prostu chcę z tobą napisać piosenkę, Timmy. A to ty ją zacząłeś i masz wizję.
– Więc pianino i powinno być coś w takim stylu, takim... wiesz. – Nastolatek spojrzał na ojca, który zmarszczonymi brwiami ukazywał niezrozumienie. Tim próbował zanucić początek, a uśmiech wkradł się na twarz Hazzy. – I już się śmiejesz, taka z tobą współpraca.
– Nie śmieję się, Timmy, po prostu kocham sposób w jaki pokazujesz muzykę, każdy w studio tak robi. Każdy muzyk ma na telefonie nagranie fragmenty nucenia.
– Jasne, ty też?
– No pewnie, mogę ci pokazać.
Przenieśli się do pianina, a Harry prędko wrócił z telefonem, zamykając jeszcze drzwi na górze, by Melody się nie przebudziła. Jedno z nagrań skradło serce chłopaka i poprosił, by je zagrać, bo właśnie tak sobie wyobrażał ten kawałek. Skreślał kolejne wersy, poprawiając je kilkukrotnie i znowu jęknął, gdy nic nie układało się w sensowną całość.
– Muzyka to wojna, Tim. I jednocześnie związek, rozumiesz? Słowa to takie poznanie. – Harry zaczął palcami przejeżdżać po kolejnych klawiszach. – Pierwsze gesty, pierwsze uśmiechy, pierwsze trzymanie się za ręce. A melodia to moment, gdy uświadamiacie sobie, że to nie tylko przyjaźń. Rozumiesz? Tylko z połączenia jednego i drugiego, z fascynacji i uczuć, może powstać coś wyjątkowego.
– Ustalmy coś, Harry. Cierpię przez zerwanie, a ty mi mówisz o miłości. Napisałem piosenkę o bólu, a ty pokazujesz, że miłość jest piękna. Dzięki.
– Nie to miałem na myśli, dobrze o tym wiesz. Zaczniesz? – Podsunął kartkę pod twarz nastolatka.
– Jestem w łóżku, a ciebie tu nie ma. I nie mogę winić za to nikogo, oprócz drinka i moich lepkich dłoni. Zapomnij o tym co powiedziałem, nie miałem tego na myśli. Teraz nie mogę tego cofnąć. I tylko, tylko na tyle nas stać – dodał, docierając do momentu, gdy zakreślenia brały górę.
– Nie mogę rozpakować bagażu, który zostawiłeś.
– O to jest dobre.
Tworzyli kolejne wersje, wkładając w to swoje serce, a do Harry'ego docierało jak bardzo Tim jest zraniony i zakochany jednocześnie. Bawili się muzyką, a nastolatek starał się nie rozpłakać, zawieszając w pewnej chwili wzrok na pianinie i wsłuchując się w melodię. Nawet nie zdali sobie sprawę, że Louis wrócił z baru. Szatyn marzył jedynie o prysznicu i śnie, urywając się wcześniej i obiecując, że posprząta jutro, przyjeżdżając nieco wcześniej.
– Odwrócę się teraz i wrócę do garażu, udając, że wcale nie dochodzi druga, a ja nie widzę mojego syna i męża w salonie – powiedział, marszcząc brwi.
– O kurwa.
– I udam, że tego nie słyszałem Tim. Uwaga, wracam.
– Dobranoc! – Timmy szybko pożegnał się, gdy Louis teatralnie skierował się do odpowiednich drzwi.
– Mogę wiedzieć, dlaczego on jeszcze nie spał? – zapytał, gdy Harry objął go.
– Pisaliśmy piosenkę.
– Ale wiesz, że on ma jutro szkołę?
– Znalazłem go w naszym pokoju i mówił, że nie może spać, więc postanowiłem mu pomóc. Nie spodziewałem się, że tyle nam zejdzie.
– Ja cię kiedyś uduszę, Styles. Zobaczysz.
– Tomlinson-Styles, kochanie. Tomlinson.
– Dobrze, Tomlinson-Styles, porozmawiamy o tym jutro, bo teraz chcę się wykąpać i iść spać.
Tim czuł się padnięty następnego poranka, a to potęgowało jego ponury humor. Przywitał się z Freddiem, który sucho życzył mu udanego dnia i pochwalił za napisanie piosenki. Tim nie chciał naciskać na spotkanie, a kilka niezbyt długich wiadomości i tak wywołało uśmiech na jego twarzy i szybsze bicie serca. Nie spodziewał się, że ten w ogóle odpowie i z podekscytowaniem opowiadał Alexowi o postępach w ich relacji. Chłopak przypominał o dzisiejszym kinie, bo wreszcie nadeszła premiera filmu, na który długo czekali, a Tim przyznał, że już zdążył zapomnieć, ale chce iść. Informował Louisa o planach na popołudnie, a ten przypominał o szlabanie i zakazie wyjść. Nastolatek zdziwił się, bo myślał, że już wszystko dawno zostało zakończone, a Harry trzymał stronę Lou, gdy Timmy zapytał go o możliwość wyjścia. W końcu na rodzinnej konfie pojawiła się długa wiadomość, w której prosił o pozwolenie i wyjawiał chęć odpracowania kary później, nawet jeśli wiązała się z dodatkowym tygodniem szlabanu. Szatyn ugiął się, dostając w podzięce setkę emoji i wyznanie miłości, nie spodziewając się, że to mogą być ostatnie słowa syna na dłuższy czas, podczas którego będą umierać ze strachu.
Seans spełnił ich oczekiwania, a oni z podekscytowaniem wychodzili z kina, rozmawiając o produkcji, która nie zbierała zbyt pochlebnych opinii na festiwalach. Kierowali się do pobliskiego McDonald's, omawiając kolejne sceny, a Tim zamarł, widząc ukochanego, który wymuszał uśmiech, przyjmując od klientów zamówienia.
– Nie wiedziałem, że on tu pracuje – mruknął Alex, podchodząc do kiosku, by złożyć zamówienie.
– Ja też nie.
– Nie mówił ci?
– Tak jakby nie rozmawiamy od kilku tygodni.
– Kilku tygodni? Jestem pewien, że doskonale wiesz, ile to dni i godzin. Zamawiasz?
– Stanę w kolejce. – Tim musiał wykorzystać szansę, by usłyszeć głos ukochanego chociaż na chwilę. Jego serce zamarło, gdy ten rzucił szybkie „Dzień dobry" i zeskanował kupon, który Tim otworzył na telefonie. Tak naprawdę chłopak sam nie wiedział co klinął, bo jedzenie najmniej go obchodziło. – Nie wiedziałem, że tu pracujesz – powiedział, płacąc telefonem.
– Jakoś tak wyszło.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś?
– Nie było okazji.
– Od dawna?
– Twoje zamówienie zaraz będzie, możesz poczekać z boku? – zmienił temat, ignorując pytanie.
– Jasne, przepraszam. – Tim zmieszał się, automatycznie odsuwając na bok, gdzie czekał już Alex. – Chyba mnie nienawidzi.
– Coś ty, pewnie jest zajęty. Co mówił?
Freddie starał się ignorować chłopaka, na widok którego serce złamało mu się kolejny raz. Celowo wybrał lokal, do którego Timmy nigdy nie chodził, a i tak okazało się, że los postawił ich sobie na swojej drodze kolejny raz. Miał ochotę poprosić o zamianę z kimś z kuchni, ale wiedział, że to nie przejdzie. Zwłaszcza, gdy był świeżo po szkoleniu i nie chciał robić zamieszania. Drżącą ręką podawał odpowiednią tacę i zamarł, gdy ich dłonie się musnęły. Spojrzał w kochane przez niego oczy i prędko odwrócił wzrok, mrucząc ciche „Smacznego". Miał nadzieję, że Tim szybko zje i wyjdzie, a tymczasem siedział z Alexem naprawdę długo, rozmawiając o wszystkim i o niczym, próbując udawać, że Tomlinson wcale nie przeciąga każdej minuty z nadzieją, że Freddie wreszcie skończy pracę i będzie mógł zmusić go do rozmowy.
– Chyba muszę lecieć – westchnął Alex, widząc wiadomość od zdenerwowanego ojca, który wspominał, że ten obiecał mu pomóc. – Wracasz?
– Posiedzę jeszcze trochę.
– Dopóki Freddie nie da ci szansy, co?
– Jak walczą o parki i przypinają się łańcuchami do drzewa to zawsze wygrywają. – Uśmiechnął się, żegnając z przyjacielem.
– Pożyczyłbym linę, ale nie mam. Dawaj później znać, jak poszło.
Tim sam nie wiedział jak długo zmuszony będzie siedzieć na niewygodnym siedzeniu, ale wiedział, że każda godzina będzie tego warta, jeśli Freddie wreszcie da mu kilka minut na wyjaśnienie kilku spraw. Malone ze zniecierpliwieniem spoglądał na nastolatka, który wpatrywał się w okno, by po chwili zerkać na niego i odwracać prędko wzrok. Obsługiwał kolejne osoby, wykonując wszystkie obowiązki z dokładnością, by nie dać szefowi powodów do zwolnienia. Nie mógł pozwolić sobie na stracenie pracy, wiedząc, że pieniądze są teraz najważniejsze. Ważniejsze nawet niż szkoła. Liczyło się dla niego tylko dobro Noela i to dla niego robił to wszystko.
– Długo będziesz jeszcze tu siedzieć? – zapytał, gdy Tim zamówił lody.
– Nie macie zakazu siedzenia tu. Zwłaszcza, gdy jem.
– O co ci chodzi, Tim.
– O rozmowę, rozumiesz? O głupią rozmowę.
– Jestem w pracy.
– A ja mam czas. – Wrócił do stolika, mieszając w papierowym opakowaniu i kontynuował oglądanie serialu.
Bateria szybko dała o sobie znać, a on przeklinał, gdy okazało się, że nie zabrał ze sobą ładowarki. Jęknął, gdy telefon wyłączył się i opadł na stolik, znowu patrząc na Freddiego. Tym razem pozwalał dziecku wybrać zabawkę do zestawu i patrzył tym samym wzrokiem, którym zawsze obdarzał maluchy – pełen miłości i przyjaźni jakby był uroczym clownem z balonikami. Timmy stracił poczucie czasu i pluł sobie w twarz, że nie miał przy sobie nawet portfela, gdy pragnienie zaczynało go męczyć i czuł się głupio, siedząc przy pustym stoliku kolejną godzinę. Nawet personel zaczynał plotkować, a Freddie wzdychał, kupując colę na swój koszt i podchodząc do byłego ukochanego.
– Siedzę tu do dziesiątej, Tim.
– Poczekam.
– Wracaj do domu, rozumiesz? Siedzisz tu pół dnia.
– Nie mam innych planów. Napisałem ci, że zrobię dla ciebie wszystko, a jeśli to wszystko zaczyna się od czekania do dziesiątej, to jestem gotów.
– Jesteś nienormalny.
Z jednej strony ta walka imponowała Freddiemu. Musiał wspomnieć jednej z pracownic, że rzeczywiście zna Tima i przeprosić za jego zachowanie, jednocześnie nie chcąc wyjawić prawdy. Zdziwił się, widząc wiadomość od Zoey, która pytała czy Tim nadal siedzi w restauracji, o której wspominał Alex, bo jego ojcowie szaleją i są gotowi dzwonić na policję, bo Timmy nie odbiera.
– Twój tato. – Malone podał komórkę zdziwionemu nastolatkowi.
– Tato, zanim zaczniesz krzyczeć, powiem ci, że jestem w miejscu publicznym i będą to słyszeć.
– Kurwa, Tim, ja ciebie kiedyś zabiję! – Louis nie umiał być spokojny, gdy ich syn nie wracał długie godziny, a oni zaczynali szaleć przez wyłączony telefon. – Dochodzi jebana dziewiąta, a ciebie nadal nie ma!
– Poprosiłem żebyś nie krzyczał. – Przewrócił oczami. – Dasz mi Harry'ego? Harry, ja naprawdę przepraszam, ale ja muszę tu być jeszcze godzinę.
Wyjaśnił mężczyźnie całą sytuację, a brunet westchnął, wspominając, że ma ochotę go zabić i zaraz po niego przyjedzie, bo późny wieczór to nieodpowiednia pora na takie wybryki. Tim błagał o chwilę, mówiąc, że to jego jedyna szansa i więcej nie odwali takiej akcji. Przepraszał Freddiego, oddając telefon, a ten powiedział oschle, że powinien wracać do domu.
– Powiedziałem ci, że nie wyjdę bez rozmowy. Nawet jeśli miałbym siedzieć tu do rana.
Tim zerwał się z miejsca, widząc, że Freddie żegna się ze znajomymi i kieruje w stronę wyjścia. Złapał go za kurtkę, zmuszając do zatrzymania się i przeprosił za nieodpowiednie zachowanie.
– Niedaleko jest park, możemy porozmawiać. – Malone zlitował się, licząc, że krótka pogawędka da mu wolność. Miał ochotę się rozpłakać i cieszył się, że jest ciemno.
– Ja nawet nie wiem od czego zacząć – przyznał Tim, wsuwając dłonie między kolana, gdy zajęli ławkę. – Napisałem ci wszystko. Napisałem, a ty olałeś.
– Nie olałem.
– Nie odpisałeś. – Odpowiedziało mu wzruszenie ramion widoczne w świetle lampy, które padało też na kawałek twarzy Freddiego. – Co ja mam, zrobić żebyś dał mi szansę, Freddie? – szepnął Tim, dotykając jego policzka. Znajomy dotyk sprawił, że serce starszego chłopaka się zatrzymało, a on uświadomił sobie jak bardzo tęsknił.
– Ja to przemyślałem, Tim, i my nie powinniśmy być razem – wyrzucił z siebie pomimo bólu.
– Dlaczego? Bo spieprzyłem?
– To moja wina, nie twoja. Ja po prostu... to nie jest dobry czas na związek.
– Jest, Freddie. Było nam tak dobrze, pamiętasz? – Jego głos zaczynał się łamać, chociaż Timmy obiecał sobie, że tak się nie stanie. – Pamiętasz każdy plan i nasze marzenia?
– Przestań, Tim. Przestań, proszę.
– Powiedz, że mnie nie kochasz. Powiedz, że mnie nie kochasz i nigdy nie kochałeś.
– Ale po co? Po co mam to mówić, skoro wiesz, że to nie jest prawda?
– A jaka jest prawda, skoro mnie nie chcesz? Ja tak bardzo cię potrzebuję, Freddie. Potrzebuję ciebie i Noela, tęsknię za wami. Co u niego?
– Wszystko w porządku.
– Okej, Freddie, spójrz na mnie, błagam. – Łzy spływały po policzkach Tima, ale nie umiał już przestać. – Obiecuję, że już nigdy tego nie zrobię. Nie tknę alkoholu, nie złamię obietnic i nie rzucę tekstu, że są lepsi od ciebie. Bo nie ma. Bo ty jesteś najlepszy i to tylko ciebie chcę. Nie umiem bez ciebie żyć, nie chcę bez ciebie żyć, rozumiesz? Ja wiem, że jestem tylko głupim gówniarzem i pewnie jest takich milion, ale daj mi szansę, błagam. Naprawmy to. Daj mi szansę, by pokazać ci, że na nią zasługuję.
– Nie, Timmy. Kocham cię, ale to dość skomplikowanie. Nawet Maya...
– Aha, czyli jednak. Jednak Maya.
– Nie jestem z nią, mówiłem ci. Ale widzisz? Zawsze to robisz. Zawsze sobie dopowiadasz i wiesz lepiej!
– Nie, kochanie, nie wiem. Nie będę już, obiecuję. – Próbował złapać go za rękę, ale Freddie wyrwał ją gwałtownie. – Przypomnij sobie chwilę, gdy się w sobie zakochaliśmy, błagam. Pamiętasz jak było pięknie? Chodziliśmy do takich samych parków, w takich parkach się zaczęło. I niech zacznie się na nowo. Miałeś to przemyśleć. Powiedz mi tylko co wymyśliłeś.
– Nic. Nie wiem co mam wymyślić.
– A jest coś, co mógłbym jeszcze zrobić?
Freddie pokręcił głową, tamując łzy, które już powoli znajdowały ujście, a on zagryzał policzek od wewnątrz, bo naprawdę nie chciał teraz płakać. Tim wiedział, że jest tylko jeden sposób, by obudzić ogień, który rozpalał ich uczucie. Podniósł się z zimnego oparcia ławki, na którym siedzieli i rozsunął kolana ukochanego, stając pomiędzy nimi. Złapał Malone za policzki, pocierając je kciukami i patrząc w oczy. Krótki pocałunek był spotkaniem spierzchniętych i rozgryzionych ust, które odzwyczaiły się od całowania i pieszczenia.
– Kocham cię, Freddie. Kocham cię najbardziej na świecie – szepnął. – Nawet jak miałbym zostać zabójcą to i tak sprawię, by twoje serce było moim – zażartował, licząc, że mały kawał rozluźni atmosferę.
Freddie z uśmiechem na ustach przejmował kontrolę, ściskając Tima i przyciągając go do siebie. Całowali się namiętnie, wsuwając dłonie we włosy, a spomiędzy ust małego szatyna wyrwało się krótkie jęknięcie tęsknoty i przyjemności, którą otrzymał. Czuł język wsuwany delikatnie pomiędzy jego stęsknione wargi i poddawał się uczuciu zatracenia. Chcieli tkwić w tej chwili już na zawsze, ale sielanka została przerwana przez dzwoniący telefon.
– Kurwa, zaraz będę, zajmij się tym – poprosił Freddie i odepchnął Tima bez żadnego słowa wyjaśnienia, mówiąc jedynie, że musi lecieć.
------
Akuku! Witam w kolejnym rozdziale, jest 3 w nocy i zgadnijcie kto musi wstać rano! Tak, to ja. Ale jednocześnie bardzo Was kocham i chciałam to wrzucić jeszcze teraz. Bo już nie mogę doczekać się Waszej reakcji i mam nadzieję, że mi ją pokażecie!
Proszę o dużo komentarzy i gwiazdek, bo jestem zachłanna (i potrzebuję atencji, bo czuję się jak gówno ostatnio)
Standardowo zapraszam na hasztagi #BMMLarry oraz #BMLLarry na Twitterze, gdzie rzucam zajebiste spojlery i informacje o nowych rozdziałach, a Wy możecie komentować/hejtować/wyzywać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro