8.
{pauline}
- Nie, nie będziecie jej o nich pytać, spieprzajcie, póki jeszcze jestem spokojna. Powiedziałam, nie! Pierdol się, Luke. Najlepiej sam ze sobą, aby nie przekazać dalej tej głupoty, którą masz. - warknęła Red, kiedy weszłyśmy do sali chemicznej przed dzwonkiem, aby mieć spokój. Odkąd wyciekły zdjęcia, na których wychodziłam z domu Stylesa, nie miałam tutaj praktycznie życia. I to dosłownie. Nie żebym nie miała go wcześniej, no ale teraz już interesował się mną dosłownie każdy. Każdy. Nie mogłam nawet spokojnie pogadać z Red, aby nie zaczepiła mnie jakaś osoba i nie zapytała, czy naprawdę pracuje dla Harry'ego Stylesa, członka boysbandu i świeżego aktora, który swoją drogą wypadł dosyć słabo. - Szlag mnie zaraz trafi, przysięgam. - usiadła na swoim miejscu i zaczęła, bębnić rytmicznie paznokciami o powierzchnię ławki.
- Dziwie się, że mnie jeszcze nie trafia. - przyznałam, biorąc oddech i wyjęłam z torebki zeszyt razem z podręcznikiem. - Rodzice byli w szoku, że zobaczyli mnie pod nagłówkiem i musiałam im to wszystko tłumaczyć. Mama od razu założyła, że jestem jego utrzymanką. - przewróciłam oczami, rozsiadając się wygodnie.
- Z całym szacunkiem, ale jeśli ktoś będzie utrzymywać nas w przyszłości, to będę to ja. - spojrzała na mnie, a później zaśmiałyśmy się na wspomnienie zeszłych wakacji, kiedy twierdziłam, że nie znajdę dla siebie studiów, a później pracy. No, a co teraz? Studia wybrałam i już teraz na siebie zarabiam. Bądźcie, jak ja.
- Jeszcze zobaczymy. - spojrzałam na nią, a później zadzwonił już dzwonek i musiałyśmy już spoważnieć.
- Poza tym on wydaje większość pieniędzy na ubrania, więc nawet jeśli, to nie stać go na jeansy dla ciebie. - wyszeptała mi do ucha, a później już skupiła się na chemii, nie przejmując się tym, że prawie udusiłam się ze śmiechu. Prawie, bo jednak udało mi się opanować i nie sprowokowałam swoim zachowaniem kolejnej kartkówki dla klasy. Wtedy mieliby jeszcze jeden powód, dzięki któremu by mnie znielubili jeszcze bardziej.
:::
- Mam wrażenie, że gram w jakiś porno, wszyscy się na mnie gapią. Wszyscy. - Red usiadła przy wolnym stoliku na stołówce i przewróciła oczami.
- Raczej na mnie, ale chyba musimy się przyzwyczaić dopóki sprawa nie ucichnie. - powiedziałam, zabierając się za sałatkę, którą postanowiłam dzisiaj zjeść. - Jestem głodna i w dupie mam to, czy się gapią czy nie. - dodałam, chociaż wiedziałam, że będę musiała pogadać na ten temat z Harrym. Wiedziałam, że jego dotknęło to jeszcze bardziej niż mnie i nie wiedziałam, czy przypadkiem nie narobiłam mu tym jakiś kłopotów.
- Ja też, ale chyba zaczną mi za to płacić. Albo kupować pizzę. Ja nie wielbłąd, muszę coś jeść i pić regularnie. - powiedziała, zajadając się swoją porcją sałatki. - I to nie jest taki zły pomysł. - dodała. - Może w końcu byłabym szczęśliwa.
- Myślałam, że potrzebujesz do tego wina, a nie pizzy.
- A nie słyszałaś, że przyjemności można łączyć? - uniosła brew, a później zaśmiała się, a kilka oliwek zniknęło jej w ustach.
- Nie wnikam. - uniosłam do góry dłonie w geście obrony i wróciłam do jedzenia, a ona zaśmiała się cicho. Nie zaczynałyśmy już tematu gazety i mnie na niej, a reszta dnia zleciała równie szybko, jak się zaczęła.
~*~
jestem głodna, help
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro